Nowy, wielki obowiązek. 2/3
Dźwięk tłuczonego szkła, oraz przeraźliwe miauczenie wyrwało Magnusa ze spokojnego snu. Wciąż zaspany, z na wpół przymkniętymi powiekami, zerwał się na równe nogi i popędził do kuchni, skąd słychać było dziwne dźwięki. To co tam zastał, wprawiło go w niemałe zdziwienie. Meredith stała na środku pomieszczenia, tworząc niebieski dym, który poruszał porcelanową, stołową zastawą. W powietrzu latało kilka talerzy, misek oraz filiżanek. Oczywiście coś rozbitego leżało już na podłodze, obok miski Prezesa Miau, którego rozbicie zapewne spowodowało ucieczkę kota. Wychowywanie czarownicy jednak nie było takie łatwe jak podejrzewał kociooki. Chrząknął głośno, aby zwrócić na siebie uwagę, co udało mu się, a dziewczynka odwróciła się gwałtownie. Magnus uświadomił sobie swój straszny błąd. Cała droga zastawa zaczęła szybko spadać, ale czarownik w porę otrząsnął się i znów uniósł w powietrzu, chowając ostrożnie do szafek. Podczas sprzątania, kątem oka zobaczył wymykającą się bokiem czarownicę.
— Gdzie się wybierasz Meredith?— Popatrzył na nią gniewnie, na co zatrzymała się w miejscu ze skruchą wymalowaną na twarzy. Odwrócił się do niej i skrzyżował ręce na piersi.
— Co mówiłem o czarowaniu bez mojej zgody?
— Ja... ja wiem, przepraszam.— Spuściła wzrok, aby zaraz popatrzeć na niego spod rzęs. Wyraz twarzy czarownika złagodniał, bo przypominała mu teraz jego speszonego Alexandra.— Już nie będę, obiecuję.
Przez miesiąc mieszkania z Wysokim Czarownikowi Brooklyn'u, dziewczynka bardzo dużo się nauczyła. Znała już wszystkie podstawowe czary, umiała ukrywać swoje oczy i leczyć niewielkie rany. Wiedziała też już sporo na temat Nocnych Łowców, a także Podziemnych.
— Trzymam cię za słowo, księżniczko.
Ciszę przerwało dzwonienie telefonu, na co czarownik poderwał się szybko. Uśmiechnął się lekko, gdy zobaczył kto dzwoni i odebrał.
— Witaj Alexandrze — powiedział niskim głosem do telefonu i mógł przysiąc, że usłyszał szybszy oddech chłopaka.
— Cześć, mógłbym do ciebie dzisiaj wpaść, czy masz jakieś plany?
— Dla ciebie może znajdę trochę czasu — powiedział uwodzicielsko i zaśmiał się cicho.— Mieliśmy iść z Mer na zakupy, więc pójdziesz z nami.
— Nie to miałem na myśli, gdy mówiłem, że chcę przyjść ale w porządku.
— A co miałeś na myśli Groszku Pachnący?— Magnus zaśmiał się przeczuwając, że Alec ma teraz bardzo, bardzo złe myśli.
— Nic, nie ważne — odpowiedział szybko, zapewne paląc buraka.— Będę za godzinę. Rozłączył się, a czarownik przeczesał ręką włosy, rozbawiony. Nocny Łowca miał bardzo nieczyste myśli.
Kociooki uznał, że tego dnia nie zepsuje już żaden wybryk dziewczynki. Co może być milszego w spędzeniu miłego popołudnia na zakupach, razem z Alexandrem? Tanecznym krokiem, wręcz skacząc z radości podążył do swojej wielkiej garderoby. Na dzisiejszy dzień wybrał bordową koszulę z ozdobnymi guzikami, opinającą jego barki i granatowe, obcisłe spodnie z ozdobnym paskiem. Nałożył kilka naszyjników i pierścieni, oraz odpiął kilka pierwszych guzików, prezentując swoje obojczyki. Włosy postawił do góry i podkreślił swoje kocie oczy, czarną kredką i ciemnymi cieniami. Gdy kończył już ostatnią czynność, usłyszał dźwięk otwieranych drzwi i głośny pisk czarownicy. Wyjrzał szybko z sypialni, ale gdy zobaczył swojego chłopaka i biegnącą do niego dziewczynkę uśmiechnął się z czułością. Obserwował z uśmiechem jak mała biegnie do niego i rzuca się na niego przytulając. Podszedł do nich uśmiechając się, gdy napotkał wzrok chłopaka i od razu jak dziewczynka oderwała się od niego, Magnus objął go mocno ramionami w talii, całując szybko i chowając głowę w zagłębieniu ramienia. Oddalili się od siebie po pewnym czasie, wpatrując się w siebie.
— Tęskniłem za tobą. — Alec uśmiechnął się nieśmiało.
— Ja za tobą też Groszku.
*
— Więc co będziemy dzisiaj robić, Magnusie? — Nocny Łowca zapytał siedząc na kanapie i wpatrując się w czarowników, którzy siedzieli po turecku, czarując.— Nudzi mi się.
Żeby zwrócić uwagę kociookiego, zsunął się z sofy i usiadł koło nich.
Magnus tylko na to czekał i udając, że nie wraca na niego uwagi kontynuował ćwiczenia z Meredith. Chciał zobaczyć do czego jest zdolny, aby zwrócić na siebie uwagę i jak daleko się posunie.
— Magnuuus— jęknął i położył głowę na jego kolanach. Czarownik wciągnął szybko powietrze, śmiejąc się w duchu. Jak ten chłopak na niego działał. W tym samym momencie, poczuł palce chłopaka dźgające go mocno w brzuch. w końcu spuścił wzrok na niebieskookiego, łapiąc go szybko za nadgarstki. Ten otworzył usta, aby zaprotestować, ale po chwili zamknął je.
— Właśnie wychodzimy pięknisiu.— Chłopak zrobił się czerwony jak burak i gdy tylko czarownik go puścił, usiadł koło niego.— Obiecałem dzisiaj Mer zakupy, prawda kochanie?
—Tak, tak dziękuję!— Dziewczynka zerwała się, przytulając do nogi stojącego już mężczyzny. Alec westchnął cicho, przyciągając uwagę czrownika.
— Nie lubisz zakupów Alexandrze?— zapytał specjalnie zdziwiony. Doskonale wiedział, że chłopak nienawidził kupować ubrań, co czasami martwiło starszego. No bo kto nie lubi spędzić popołudnia na kupowaniu miliona strojów?- W takim razie co chciałeś robić?- zapytał rozbawiony, z figlarnym uśmiechem. Łowca demonów jak tylko usłyszał te słowa, , spalił buraka i odwrócił się szybko, kierując w stronę wyjścia.
— Nic, chodźmy już.— Założył buty, kurtkę i pomógł ubrać się Meredith. Magnus cały czas szczerzył się jak głupi, gapiąc się na niego. Chłopak zdecydowanie myślał o tym samym co kociooki, który był zdziwiony jego reakcją. Chociaż było to bardzo podobne do Nocnego Łowcy, aby tak się zachowywać. Zarzucił na siebie płaszcz i wyszedł ze swojego mieszkania za małą czarownicą i zażenowanym chłopakiem.
Kilka minut później szli już nowojorskim chodnikiem, prowadząc za ręce dziewczynkę. Po drodze na Times Square z zaciekawieniem oglądali witryny sklepowe, nie odzywając się do siebie. Nagle Meredith pociągnęła czarownika za rękę pokazując pobliski sklep.
—Patrz jaka piękna sukienka.— Zachwyciła się, gdy podeszli bliżej.— Możemy tam wejść, proszę.— Popatrzyła się błagalnie na Aleca, jakby czując jego niechęć.
— Dobrze, ale nie na długo.
— Wybierz sobie co chcesz biszkopciku.— Mrugnął do niej kociooki.
Dziewczynka pognała do sklepu nie oglądając się za siebie. Magnus złapał Nocnego Łowcę za dłoń, splatając ich palce i pociągnął ich do sklepu. W oddali zobaczyli czarną czuprynę Meredith i weszli pomiędzy półki, przeglądając ubrania. Tak właściwie niebieskooki ostał ciągnięty przez czarownika, który zdecydowanie był w swoim żywiole. Co chwila podawał chłopakowi nowe, kolorowe i błyszczące ubrania dla dziewczynki. Mimo że było popołudnie, w sklepie było bardzo mało ludzi, a ci którzy ich mijali, patrzyli się na nich dziwnie. Przechodzili właśnie koło licznych przymierzalni i Magnus został gwałtownie wepchnięty do jednej z nich i mocno przyciśnięty do ściany. Wytrzeszczył oczy, widząc zamknięte na zasuwkę drzwi i zastanawiał się, jakim cudem Nocny Łowca tak szybko to zrobił. Chłopak przyciskał go mocno, głęboko oddychając i wpatrując się w jego usta.
- Alexandrze, coraz bardziej mnie zadziwiasz- powiedział Magnus zniżając głos, łapiąc go za biodra i przyciągając do pocałunku. Alec przesunął ustami po żuchwie czarownika, schodząc z pocałunkami na szyję, co wywołało jego cichy pomruk. Odchylił głowę, dając mu większy dostęp. Ich oddechy były szybkie i nierówne, a usta Aleca doprowadzały już kociookiego do szału. Złapał go za dłonie i po chwili to on przyciskał Nocnego Łowcę do zimnej ściany. Oparł dłonie po obu stronach jego głowy, całując gorączkowo i napierając na niego całym ciałem, chłopak badał zarys jego mięśni przez jego koszulę, oddychając bardzo szybko.
— Musimy zwolnić, inaczej zaraz zrzucę z ciebie ubrania Groszku.— Czarownik przerwał pocałunek, opierając się czołem o czoło młodszego i oddychał głęboko, próbując się opanować. Niebieskooki zarumienił się tylko, nic nie mówiąc i uśmiechnął się nieśmiało.
— Te zakupy jednak nie były tak nudne, jak przypuszczałem — powiedział i uśmiechnął się dumny z siebie, wydostając się z uścisku czarownika. Magnus uniósł wysoko brwi, przyglądając się w szoku jak Nocny Łowca, bez skrępowania wychodzi z przymierzalni.
— Chyba zepsułem niewinnego, niebieskookiego anioła. — Westchnął i podążył za Aleciem.
Nie śpię i piszę XDD Wiem, że ten moze być trochę nudny i naciągany, ale następny normalnie powali was na ziemię! Więc enjoy, czy coś
PS. Przypominam, że możecie pisać co wam się podoba, a co nie, co mogę zmienić itd Nie bójcie się
Do następnego
Misheve 🌺
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top