Day 2. Cuddling somewhere
Po dzisiejszym wieczorze spędzonym na zabijaniu demonów, Alec zdał sobie sprawę, że w takich sprawach nie można ufać Jace'owi. Wtedy jeden demon zmienia się w dziesięć, a krótka misja w kilku godzinną. Pokręcił głową z niedowierzaniem, przeklinając swoje za długie już włosy, które przy każdym drobnym geście wpadały mu do oczu. Czy naprawdę był taki łatwo wierny i uwierzył swojemu parabatai, że potrzebuje pomocy przy zabiciu demona? Westchnął cierpiętniczo, wyciągając z kieszeni kurtki klucze i otwierając drzwi do mieszkania na Brooklynie.. Cicho wszedł do środka, zostawiając umazane błotem buty w przedpokoju i odwieszając nakrycie na wieszak, po czym nie widząc nigdzie kociookiego, cicho skierował się do sypialni. Zaglądając do pokoju, mimowolnie się uśmiechnął.. Na podwójnym, wielkim łóżku w centrum pomieszczenia spał Czarownik z otwartymi ustami, których wydawały się dźwięki podobne do chrapania. Wnętrze chłopaka zalało przyjemne ciepło, gdy patrzył na uroczo śpiącego Magnusa. Jak najszybciej chciał do niego dołączyć, ale był po długiej walce z demonami i nawet on - najstarszy syn szanowanej rodziny Nocnych Łowców i parabatai sławnego Jace Herondale, miał prawo się ubrudzić. Nie ukrywając, był cały spocony, a jego ubranie przykleiło mu się do ciała posoką demonów. Z trudem odwrócił wzrok od smacznie pochrapującego Bane'a i podążył do łazienki w celu wzięcia prysznica i doprowadzenia się do normalnego stanu. Odświeżony, wychodząc z pomieszczenia, suszył jeszcze ręcznikiem przez chwilę swoje, stanowczo już za długie włosy i odnotował sobie w myślach, żeby poprosić Izzy, aby coś z nimi zrobiła. Po wejściu do sypialni zastał Podziemnego siedzącego na łóżku i przecierającego oczy. Uśmiechnął się lekko, a w jego brzuchu do życi zerwało się stado motyli.
- Alec? - powiedział zaspanym, zachrypniętym głosem i popatrzył na niego. W tej chwili wydawał się chłopakowi naprawdę bezbronny - zaspany, rozczochrany i bez makijażu wyglądał na nastolatka, a nie na potężnego Wysokiego Czarownika Brooklyn'u.
- Tak, już jestem - odpowiedział, wślizgując się obok niego pod kołdrę, składając przelotnie pocałunek na jego czole. - Przepraszam, że wróciłem tak późno.
Kociooki tylko mruknął coś niezrozumiałego, kładąc się z powrotem pod nakrycie, obejmując ręką w pasie Lightwooda i wtulając się w jego nagie ramię. Chłopak uśmiechnął się, całując go w głowę i również go obejmując. Leżeli tak, ciesząc się swoją obecnością jeszcze przez kilka minut, aż wreszcie starszy odsunął się od niego nieznacznie, przewracając się na drugi bok. Alec zmarszczył nos, uchylając przymknięte powieki i widząc plecy Magnusa, zarzucił jedną rękę na jego bok, przytulając się do niego całą długością ciała i zatopił nos w zagłębieniu szyi. Już chwilę po tym obydwoje usnęli z uśmiechami na twarzy, ciesząc się ze swojej obecności.
Dzisiaj już dłuższy! Nie mogłam się doczekać, aby go opublikować, więc pewnie większość z was (ja też) jest w szkole :// Jak wam się podoba?
Do następnego
Misheve
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top