Bonus 3.
Magnus: Alexandrze
Magnus: Musisz do mnie przyjść
Magnus: Szybko
Alec: Co się stało!?
Alec: Szykuję się do misji
Alec: Magnus
Przestraszony Nocny Łowca oderwał wzrok od ekranu telefonu. Demony mogą zaczekać, czarownikowi chyba coś się stało. Nie mógł go stracić. Szybko poderwał z wieszaka swój łuk i kołczan, biegnąc do wyjścia z Instytutu. Gdy otwierał wielkie drzwi, usłyszał jak ktoś woła jego imię. Stanął i popatrzył za siebie zauważając swojego parabatai.
— Muszę wyjść Jace, nie mam czasu.
— Ale mamy misję, Alec! — krzyknął zezłoszczony.
— Magnus właśnie do mnie napisał — powiedział zaniepokojony brunet. — Chyba coś mu się stało, bracie... Muszę iść.
Wyraz twarzy blondyna momentalnie złagodniał. On też jest zakochany i wie jak to jest, gdy ukochana osoba ma kłopoty, ba on wie o tym doskonale. W końcu Clary jest mistrzynią pakowania się w tarapaty.
— Pilnuj go dobrze, poradzimy sobie.
W momencie, gdy brunet usłyszał te słowa, szybko wyszedł na zalaną ciemnością ulicę Nowego Jorku. Całą drogę do mieszkania Magnusa przebiegł. Był tak okropnie wystraszony. Czarownikowi przecież nic nie może się stać, będzie dobrze, wszystko będzie dobrze. Zdyszany wpadł do mieszkania kociookiego, otwierając gwałtownie drzwi i rozglądając się na boki. Wszystko było w jak najlepszym porządku, żadnych demonów, członków Kręgu ani rozwścieczonych Podziemnych.
— Alec?
Kociooki pojawił się przed chłopakiem, uśmiechając się. Był jak zawsze ubrany w kolorowe ubrania, a jego włosy były zafarbowane na różowo.
— Ty... Nic ci się nie stało? Myślałem, że jesteś w niebezpieczeństwie...— Nocny Łowca błądził zdezorientowanym wzrokiem po czarowniku, aby zmusić go do mówienia.
— Chciałem odwrócić twoją uwagę od wiecznych misji, to cię zniszczy.— Czarownik zbliżył się do niebieskookiego.
— Nie możesz mnie tak straszyć — westchnął Alec. — Myślałem, że coś ci się stało.
— Przepraszam Alexandrze, chciałem tylko zwrócić twoją uwagę na siebie. — Alec zauważył zawstydzenie na twarzy czarownika i pogładził go po ręce.
— Przeceż chyba rozumiesz, że to moja praca — popatrzył mu w oczy — świat mnie potrzebuje.
— Ale nie tylko ty jesteś odpowiedzialny za świat. To nie tylko twój obowiązek, wszyscy musimy się przyczynić do jego obrony. Nie możesz trzymać całego świata w swoich dłoniach.
Alec nie odezwał się. Złapał tylko w swoje dłonie twarz Magnusa, zatapiając się w głębi jego pięknych, złotych, kocich oczach.
— Ty jesteś całym moim światem.
Kolejny bonus, bo nie chce mi się pisać złożonych rozdziałów XDD. Strasznie duży mam teraz zapiernicz w szkole, więc musicie być cierpliwi. Przyznajcie, że ten one shot jest uroczy no. (napisałam go na podstawie tego obrazka na górze)
DOBRA JUZ JUTRO W NOCY SHADOWHUNTERS JA NIE MOGE !!
Do następnego
Misheve ✨
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top