*6*

- Yuuri wyłaź już! Ile zamierzasz siedzieć zamknięty w tym pokoju?! Mógłbyś coś pomóc, a nie tylko całe dnie spędzasz zamknięty?! – zdenerwowana Mari dobijała się do pokoju brata – Mamy nowego gościa zarezerwował dla siebie całe gorące źródło, więc zapewne to ktoś ważny, dlatego szoruj odśnieżyć wejście w tej chwili!!!

- Mari nee-san daj mi spokój proszę, chcę umrzeć – odparł jej zrezygnowany brat. Zdenerwowana dziewczyna kopnęła w jego drzwi i wkurwiona oparła – albo sam stamtąd wyjdziesz i to po dobroci albo Cię za szmaty wyciągnę!!! Ja Ci dam umrzeć, spierdalaj lepiej śnieg zamiatać!!!

Zaskoczona panna Katsuki odskoczyła, gdy jej brat szarpnięciem rozsunął drzwi. Rzucił siostrze wściekłe spojrzenie ich niemą potyczkę przerwał na szczęście głos Hiroko:

- Dzieci nie kłóćcie się!

- Mama uratowała Ci dupę młody, ale teraz nie ma zmiłuj szoruj odśnieżać.

- To gdzie ten nasz szanowny gość, żebym mu w drogę nie wchodził? – rzucił obrażony Yuuri mijając siostrę i kierując się do schodów.

- Siedzi na dworze w źródłach, zabronił tam wchodzić dopóki nie skończy. Zadufany w sobie Rusek myśli, że może mi rozkazywać – mrukła pod nosem Mari, niespodziewała się, że brat ją usłyszy i stanie jak wmurowany w korytarzu blokując jej przejście.

- Zaraz coś Ty powiedziała?!

- Co niby?! Odczep się ode mnie i daj przejść.

- Stój Mari nee-san, poczekaj, jak on wygląda?!

- Ale co śnieg?! No wiesz taki biały, puchowy – zakpiła z Yuuriego

- Oh jakie to zabawne... przestań się ze mną droczyć. Mam na myśli naszego gościa. – w głowie chłopaka na słowo „Rusek" zapaliła się czerwona lampka.

- Trudno powiedzieć, niby młody i przystojny, ale kompletnie siwy – Yuuri wyglądał jakby zobaczył ducha, po czym zaczął mamrotać pod nosem.

- Nie, to przecież niemożliwe, on nie mógłby, nawet jeśli ja go zaprosiłem... toż to niemożliwe nieważne jakbym na to spojrzał... przecież po tym co mu powiedziałem podczas – na jego policzki wypłynęły intensywne rumieńce – chociaż z drugiej strony obiecał, że to nie ostatni raz, ale ja mam nic nie pamiętać więc co teraz??? Co teraz???

- Oj Yuuri wszystko w porządku? Nie masz czasem gorączki?? Co się z Tobą dzieje?! – ale Katsuki jej nie słyszał, serce waliło mu jak szalone, pompując krew tak głośno, że zagłuszała wszystko.

- Ja... Mari, ja muszę... gdzie on jest??? Musze go zobaczyć na własne oczy – siostra nabierała podejrzeń, że jej brat oszalał przez te kilka dni, które spędził zamknięty w pokoju, ten jednak nawet nie uraczył jej spojrzeniem, tylko obrócił się na pięcie, zerwał się do biegu omal nie zabijając się na schodach.

- Ej, dokąd?! Uważaj trochę!!! Gość zabronił sobie przeszkadzać!!! – krzyczała za nim bezskutecznie Mari.

Biegł przez kolejne pomieszczenia dopadając w końcu drzwi prowadzących na zewnątrz do źródła, wypadł przez nie tracąc oddech, jednocześnie szukając wzrokiem Victora, co utrudniły mu zaparowane okulary, usłyszał jednak jego podirytowany głos.

- Chol... - urwał głos w pół słowa odchrząkując – przepraszam, ale prosiłem by mi nie przeszkadzać. – dopiero teraz obrócił się kompletnie nie przygotowany na widok bruneta. Z pierwszego szoku otrząsnęła go świadomość, że jest nagi, a co za tym idzie nic nie skrywa jego blizn. Licząc na pomoc zaparowanych okularów Japończyka oraz nadziei, że ten speszy się gdy nagle miłość jego życia wyskoczy przed nim po raz pierwszy całkiem nago, pokazał się dlatego w pełnej krasie mówiąc jednocześnie – Oh witaj Yuuri, dziękuję za zaproszenie, gorąca źródła to raj na ziemi. Zatrzymam się tu chyba jednak na dłużej. Tak naprawdę to przyjechałem, żeby zostać Twoim trenerem! – zakończył Radoście, szybko jednak mina mu zrzedła kiedy spojrzał na mężczyznę przed sobą, Katsuki zbladł podejrzanie i zachwiał się, zanim jednak stracił przytomność zdołał jedynie wymamrotać.

- Nie, to się nie dzieje naprawdę, to sen.

Po czym przechylił się niebezpiecznie do przodu, przed upadkiem do gorącej wody uratowały do ramiona Nikiforova, który jedynie zdążył wyciągnąć ręce przed siebie łapiąc bruneta. Przerażony patrzył na niego, co jak co ale jeszcze nikt na jego widok nie zemdlał. Wychodząc z wody ułożył Yuuriego delikatnie na płytkach, najszybciej jak mógł wciągnął na siebie szlafrok biorąc na ręce młodszego łyżwiarza po raz drugi już w swoim życiu zdecydowanym krokiem ruszył w kierunku domostwa.

- Pani Katsuki! Pani Katsuki! – krzyknął platynowłosy po przekroczeniu progu salonu, kobieta wybiegła z kuchni zaaferowana krzykami.

- Och Yuuri, mój synu najdroższy, co się stało??? – dopadła do syna przerażona.

- Mam nadzieję, że nic, chyba tylko zemdlał – odparł rzeczowo Rosjanin.

- Przepraszam, ale czy mogę prosić, żebyś go położył w jego pokoju? Już dzwonię po doktora. Mari zaprowadź Pana do pokoju brata!

Brunet w tym czasie poruszył się niespokojnie w objęciach Nikiforova.

- Pani Katsuki myślę, że nie ma potrzeby wzywać lekarza, Yuuri już dochodzi do siebie – uśmiechnął się swoim firmowym uśmiechem platynowłosy.

- Oj mów mi Hiroko – zawstydziła się kobieta – czy mimo to mogłabym Pana prosić o zaniesienie mojego nierozważnego syna do pokoju?

- Nie ma problemu, a i proszę mówić do mnie Victor, Hiroko –uśmiechnął się ponownie w duchu ciesząc się, z możliwości poznania lokalizacji pokoju „księżniczki". Zaniepokoiły go jednak słowa matki chłopaka – Dlaczego nierozważnego, czy coś się stało? Coś nie tak z nim?

- Oh to nic takiego, tylko od kilku dni siedział zamknięty w pokoju, nie schodził nawet na posiłki, dlatego zapewne osłabł, a do tego jeszcze tak się nagle zerwał do biegu, to nie mogło się dobrze dla niego skończyć Vicchan – uspokojona kobieta uśmiechnęła się do Victora czule jak do syna. W pierwszej chwili Rosjanin zaniemówił, jego matka nigdy nie uśmiechała się do niego w ten sposób. Szybko nałożył na twarz swoją maskę z uśmiechem i odparł:

- Zaniosę już Yuuriego na górę, którędy mam iść? – Mari tylko kiwnęła na niego kierując się na górę.

Nikiforov uwolniony spod uroku uśmiechu Hiroko, szybko zaczął w myślach kojarzyć fakty: Od kilku dni nie wychodził, kilka dni temu pojawił się ten filmik. Czy to możliwe, że nie zrobił tego specjalnie? Ale dlaczego aż tak się tym przejął. Jego rozważania przerwała panna Katsuki.

- To tutaj. Połóż tego mojego głupiego brata na łóżku. Ja dziękuję i przepraszam za niego. Zostanę z nim teraz, więc jeszcze raz dziękuję.

Mimo, że Victor czuł wręcz obsesyjną potrzebę zostania w tym pokoju, chociaż przelotnie móc dłużej dotykać bruneta, zdawał sobie sprawę, że byłoby to w tej chwili niestosowne. W oczach jego rodziny nie znali się, to raz, a dwa był przecież w samym szlafroku więc wypadało się chociaż ubrać. Dlatego oparł tylko – Nie ma za co dziękować, na moim miejscu każdy postąpiłby tak samo – uśmiechając się chciał opuścić pomieszczenie, jednak jedno spojrzenie na ściany wystarczyło, aby wmurować go w podłogę. Z ściany, bowiem patrzyły na niego plakaty, a na każdym z nich on sam, tego dnia Victor po raz kolejny poczuł drganie nieznanej mu dotąd struny w sercu. Uśmiechając się do siebie, tym razem w zupełności szczerze i z oczami świecącymi jak rozgwieżdżone nocne niebo udał się do swojego pokoju. Teraz był już w zupełności pewny, że dobrze zrobił przyjeżdżając do Hasetsu.

Dopiero będąc sam w pokoju Victor ocknął się z dziwnego przyjemnego letargu. Siadając ciężko na łóżku pytał sam siebie: Co ja robię? W co ja się pakuję? Przecież i tak skończy się jak zwykle... Mnie nie da się kochać. Jestem tylko pustą skorupą i cieniem człowieka... - czując, że zaczyna tracić kontrolę nad sobą i swoimi emocjami Nikiforov poderwał się z łóżka, wiedział czego mu teraz potrzeba, co pozwoli mu na odzyskanie kontroli. Za każdym razem, gdy jego myśli i uczucia wymykały się spod kontroli, popadał później w co raz większe otępienie, zamykając swoje serce i przestawał odczuwać cokolwiek. Przerażało go to, chociaż nie potrafił przyznać tego nawet przed samym sobą, potrzebował pomocy. Każde cięcie dawało mu większe poczucie kontroli nad sobą, ból rozjaśniał jego umysł. Mając nadzieję, że gospodarze nie będą mu mieli za złe otworzył okno i odpalił papierosa – tak był świadom, jako sportowiec nie powinien, ale kto mógł mu zabronić??? Wpatrując się w cienką strużkę krwi leniwie płynącą po jego ręce zaciągnął się nikotynowym dymem, wypełniając płuca. Przeniósł spojrzenie na zachodzące słońce nad jego głową i wypuścił wstrzymany oddech.

Zapatrzony w niebo ponownie pogrążył się w swoich myślach – Ach jak dobrze jest czuć, nawet jeśli to tylko ból, mogę go okupić krwią, nie przeszkadza mi to. Tak jest dobrze. Chociaż pewnie jestem za młody na to, aby być tak pusty, wyprany z uczuć. – wtedy w jego głowie pojawiły się czekoladowe tęczówki wpatrzone w niego nie tylko z pożądaniem, ale też z miłością – Och Yuuri jak bym chciał abyś mógł samym dotykiem sprawić, abym coś poczuł, żebyś mógł mnie przebudzić z tego koszmaru i ocalić. Obudź mnie, kochaj mnie daj mi poczuć codzienne smutki i radości, bądź przy mnie, przytul mnie, zmień mnie i wydostań z tej pustki. Co ja mówię, przecież to nie możliwe, nie mogę tego od niego wymagać. Nie powinienem go w ten sposób wykorzystywać, nie zasługuję na niego i jego uczucia. Jestem śmieszny przecież ja nawet nie zasługuję żeby żyć... - po bladych policzkach Victora spłynęły pierwsze łzy, a zachodzące słońce stało się niewyraźną smugą. Wściekły na siebie starł je i dając sobie mentalnego kopa po raz ostatni spojrzał w niebo rzucając w przestrzeń imię Yuuriego jak modlitwę.

Nie wiedział ile minęło czasu odkąd zamknął się w pokoju, ale postanowił wyjść, podświadomie ciągnęło go do pozostałych domowników, a w szczególności do jednego z nich, był ciekaw co z brunetem. Zabezpieczył nieodzownymi już bandażami świeże rany, dodatkowo zakrywając je długim rękawem bluzy. Mimo, że nigdy nie potrafił zbytnio troszczyć się o siebie, jakaś dziwna siła kazała mu się martwić o Katsukiego.

Nie mógł udać się prosto do jego pokoju, po pierwsze bał się, że ten znowu zemdleje, a po drugie zdawał sobie sprawę, że Yuuri mógł sobie nie życzyć, aby widział jego pokój oklejony tymi wszystkimi plakatami. Postanowił skierować swoje kroki na dół, gdzie spodziewał się zastać Hiroko. Jakież było jego zdziwienie, kiedy zobaczył właściciela czekoladowych tęczówek, o którym przed chwilą rozmyślał. Przybierając uśmiechniętą maskę i siadając obok Yuuriego odezwał się:

- O witaj Yuuri, widzę, że czujesz się już lepiej. Nie powinieneś nas tak więcej straszyć, prawda Hiroko?

- Tak, tak Vicchan ma rację, synku powinieneś bardziej o siebie dbać – odpowiedziała mu wesoło pani Katsuki, na co brunet zarumienił się uroczo.

- Mamo!? J..j..ja p..p..przepraszam V..V..Victor i..i..i dz..dz..dziękuję – na twarz Japończyka wypłynął większy rumieniec, dodatkowo zawstydziło go to, że znów przy Nikiforovie zaczął się jąkać.

- Daj spokój, najważniejsze, że Tobie nic się nie stało – uśmiechnął się promiennie platynowłosy – ale Twoja mama ma rację, powinieneś bardziej o siebie dbać!! Zjadłeś już coś?

Teraz już twarz Yuuriego była cała czerwona – a więc Victor wie nawet o tym – pomyślał, głośno odpowiedział - T..tak, n..nie m..musisz s..się o m..mnie martwić. P..przepraszam.

- Jak mam się nie martwić o swojego podopiecznego?! Chociaż patrząc na Ciebie myślę, że przydałoby Ci się trochę zgubić, czyżbyś zaniedbywał formę ostatnimi czasy?? Dlatego też od jutra zaczynamy ćwiczenia! – odparł entuzjastycznie Rosjanin.

- Och, a więc to nie był sen?! Ty naprawdę chcesz mnie trenować?!

- No przecież inaczej nie zawieszałbym kariery. - Rozbawiony Nikiforov przysunął się zdecydowanie za blisko Japończyka i owiewając swoich ciepłym oddechem policzek młodszego zaśmiał się – Oczywiście, że to nie był tylko sen i nie przyjmuję odmowy. Chyba nie chcesz zmarnować mojego poświęcenia prawda???

Yuuri musiał się powstrzymywać całą siłą woli, aby nie wpić się w usta Victora, które były tak niebezpiecznie blisko. Wstrzymując oddech, krzyczał do siebie w myślach – Boże, w co ja się wpakowałem??!! Jak mam niby teraz udawać, że nic nie pamiętam i że nic między nami nie było??!! Chociaż może właśnie powinienem to wykorzystać, aby móc zacząć od nowa, spróbować lepiej go poznać. Przede wszystkim muszę dowiedzieć się, dlaczego Victor nie chce być kochany i co oznacza ten ukryty smutek w spojrzeniu. – Katsuki z nową determinacją, jaką w sobie odnalazł, odsunął się zdecydowanie od obiektu swoich westchnień i patrząc mu z pewnością siebie w oczy, z dwuznacznym uśmieszkiem na ustach odparł:

- Nie, nie zamierzam tego zmarnować. Wręcz przeciwnie, zamierzam to w pełni wykorzystać.


####

Starałam się wyłapać błędy, ale jak zwykle zapewne coś pominęłam...

Miłego czytania i mam nadzieję, że ogólnie opko się podoba :)

*Mileiyu

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top