*41*

DemoniDark mówiłaś, że brakuje Ci tych długich rozmyślań więc proszę bardzo ^^

Tym samym kończymy maraton (wiem wredna jestem, ale jak ktoś oprócz Missy zgadnie cóż takiego Victor wyciąga na końcu to wrzucę kolejny ^^)

Miłego dnia i świętowania. Mili 💕
***



Mimo zarumienionych policzków, czerwonego nosa i oczu Yuuri szedł pewnie przed siebie. Odwagi dodawało mu ramię ukochanego obejmujące go i prowadzące przez korytarz. Nie przejmowali się niczym, co działo się teraz wokół nich.

Każdy był pogrążony we własnych myślach. Yuuri zastanawiał się, czy dobrze zrobił, krzycząc i wyrzucając z siebie to, co go bolało, a Victor zastanawiał się, co powinien zrobić w tej chwili jako trener, owszem jako kochanek mógł wiele, ale tu nie o to chodziło. Nie mógł łączyć ich życia prywatnego i łyżwiarstwa. Poczuł to ukłucie rozczarowania, nie mógł przecież zapytać Yakova, bo ten nie chciał mieć już z nim do czynienia, więc co mógł zrobić??? Czuł się tak cholernie samotny...

Katsuki wyłapał tę chwilę smutku. Westchnął ciężko... I kto tu miał kogo pocieszać, co? Po raz ostatni wytarł nos, zbierając w sobie całą determinację. Nikiforov odruchowo wyciągnął rękę po chusteczkę, ale brunet widząc, że ten w ogóle nie zwraca na niego uwagi, celowo upuścił ją obok wyciągniętej dłoni. Tylko dobry refleks uchronił nieszczęsną chusteczkę od upadku. Victor przechylając się przez bandę złapał ją w ostatniej chwili. Nie zdążył się wyprostować, bo poczuł na swojej głowie ciepłą dłoń gładzącą delikatnie jego włosy, które spływały kurtyną w dół. Zamarł na chwilę, jednak Yuuri nie czekając na jego reakcję odjechał na środek lodowiska.

Jestem aż tak żałosny, że musisz mnie pocieszać, mimo, że to Ty nie czujesz się najlepiej? Naprawdę jesteś niesamowity, Yuuri. A teraz zaurocz mnie ponownie... Pokaż mi swoje uczucia raz jeszcze. Chcę, ja naprawdę chcę żeby do mnie dotarły z całą mocą. Nie chcę być już tym żałosnym dupkiem, chcę być kimś ważnym dla Ciebie.

Yuuri, ustawiając się w pozycji startowej czuł się o niebo lepiej. Po raz pierwszy płakał jeszcze przed zawodami, a płacz go oczyścił i sprawił, że był lekki jak piórko, z dala od wszelkich zmartwień i pożerającego stresu. To było to, czego tak naprawdę potrzebował, choć niemały udział w jego wewnętrznym spokoju miała osoba Victora. Był, tak po prostu był. Czy to nie było to, o co sam prosił? Ale, czy na pewno wystarczy tylko tyle, żeby był? A może? Uśmiechnął się pod nosem, przypominając sobie minę, jaką miał Victor, kiedy wykrzyczał mu wszystko w twarz no i później, jak pogłaskał go po głowie.

Oh jak taki mały szczeniak, a może by tak sprezentować mu jakiegoś? Może wtedy nie czułby się taki samotny? Zaraz, o czym ja myślę, ma przecież mnie. A teraz skup się, skup się! Przede mną skoki, sekwencja poczwórny z podwójnym. Czuję się tak lekko, wyszło idealnie. Victor nie odrywa ode mnie wzroku, to dobrze. W sumie to mam żal do niego. Kiepski z niego trener. Wiedział, że zawsze stresuję się przed zawodami, powinien się na to lepiej przygotować, a nie wyjeżdżać mi z tekstem, że zrezygnuje. Phi, co to w ogóle miało znaczyć? Sądzi, że nie wiem, że odpowiedzialność spadnie nie tylko na mnie, ale przede wszystkim na niego? Przecież to oczywiste. Dlatego czuję się źle... To dlatego to wszystko jest dla mnie teraz takie trudne. Victor jesteś taki głupi! Ale i tak Cię kocham i udowodnię Ci to za każdym razem jak zwątpisz! A teraz patrz na mnie uważnie, wyczytaj miłość z mojego tańca. Ajć podparłem się, za szybko. - warknął na siebie po nieudanym skoku. - Muszę się uspokoić. Oh Victor, co jeszcze mógłbym zrobić, żeby Cię zaskoczyć i żeby moje uczucia Cię dosięgły? A gdyby tak...? Ale czy mi się uda? Jaki miałbyś wyraz twarzy jakbym na zakończenie występu skoczył twój popisowy skok - poczwórnego Flipa? Czy byłbyś zaskoczony? Chcę i muszę być silniejszy! Chcę spełnić wszystkie Twoje oczekiwania, a nawet je przerosnąć! Chcę żebyś był ze mnie dumny! Żeby nikt nie mógł zarzucić Ci mojej porażki, żeby zamknąć im usta moim sukcesem! Cholera nie udało się, chociaż rotacja była dobra. Być może przez to nie wygram i tą próbą zawaliłem, ale jak dopracuję to do perfekcji to na pewno mi się uda i Ty będziesz ze mnie dumny. Ważniejsza od wygranej jest dla mnie Twoja opinia.

Katsukiego dosłownie roznosiły emocje i uczucia, co można było zobaczyć w jego występie, który aż od nich kipiał. Wszyscy podziwiali ten piękny taniec, zaskoczeni spokojem, z jakim występował Japończyk. Rzadko mu się to wcześniej zdarzało. Wcześniej na pierwszy plan zawsze wychodził stres, który pochłaniał go w całości. Dopiero teraz pod skrzydłami mistrza nauczył się panować nad swoimi emocjami. Nie przeszkadzały im nawet te małe upadki łyżwiarza. Wszyscy zgodnie uznali, że przerósł ich oczekiwania. Najbardziej zapatrzony w niego był oczywiście Victor...

Oh Yuuri jesteś dziś zupełnie inny. Taki spokojny i pewny siebie, zupełnie jak wtedy w twoim pokoju. W niczym nie przypominasz tego zapłakanego smuta, którym byłeś jeszcze chwile temu. Wybacz wiem, że zawiodłem jako trener, powinienem był w stanie Cię pocieszyć, a nie doprowadzać na skraj wytrzymałości. To przeze mnie wybuchnąłeś, ale wygląda na to, że wyszło Ci to na dobre, bo się uspokoiłeś. Czasem warto wyrzucić z siebie negatywne emocje, wtedy czujemy się o niebo lepiej. Zdecydowanie twój sposób, na wyzbycie się ich jest lepszy niż mój - Victor nerwowo potarł przedramię. - Jeśli Ci to pomaga krzycz na mnie przed każdym występem, jesteś wtedy taki seksowny... - platynowłosy intensywnie pokręcił głową, wyrzucając z niej dwuznaczne obrazy i otworzył szeroko oczy, widząc rozmiar uczuć przekazywany mu przez bruneta. - Oh Yuuri, chciałbym móc kochać Cię tak, jak Ty mnie. Wiem, że byś mi nie uwierzył, ale naprawdę chcę. Jesteś taki piękny. Jak możesz wątpić w swoje możliwości skoro występujesz tak idealnie?! To nic, że zdarza Ci się upaść, każdemu to się zdarza, ale podnosisz się, za każdym razem, podnosisz się i tańczysz dalej. O tak kolejny piękny skok, tańcz, tańcz, tańcz na strunach mojego serca. Budź je do życia z każdym ruchem. Naucz mnie kochać. - w chwili, w której Yuuri skoczył jego popisowy skok, ostatnich taktach muzyki, będąc maksymalnie zmęczonym, Victor wciągnął ze świstem powietrze i zachwiał się niebezpiecznie łapiąc w ostatniej chwili bandę. Uczucia przekazane przez Japończyka w tym jednym skoku poruszyły go do głębi, doznał olśnienia. - Oh chciałem, żebyś nauczył mnie kochać, ale czy Ty przypadkiem już tego nie zrobiłeś? I to w tak krótkim czasie? Co mogę zrobić, żeby zaskoczyć Cię bardziej niż Ty mnie? Czy jeśli wyznam Ci to wprost uwierzysz mi? A może... a może jest coś innego, co zaskoczy Cię jeszcze bardziej? Ah pieprzyć to, po tak idealnym występie nikt już nie może Ci nic zarzucić! Nic nie jest w stanie zagrozić twojej pozycji i karierze. Jestem na to gotowy, Yuuri!

Widząc swojego podopiecznego w pozie końcowej, szybko zasłonił sobie twarz, tak aby ten nie mógł nic z niej wyczytać, żeby nie był w stanie domyślić się, co Victor dla niego planuje. Ku rozczarowaniu Katsukiego spuścił głowę i ruszył biegiem do wyjścia z lodowiska. Japończyk nie myślał wiele i również udał się w tamtą stronę. Czy miał świadomość, co go tam czeka? Nie, ani trochę... będąc w połowie drogi odezwał się, próbując nawiązać kontakt wzrokowy:

- Victor! Byłem świetny, prawda? Zaskoczyłem Cię? Podobało Ci się?

Umilkł, widząc wyraz twarzy trenera, zatrzymał się wpół kroku z szeroko otwartymi ramionami. Czy to możliwe, że to, co widział w pięknych lazurowych oczach to, to na co tak bardzo czekał? Więcej nie zdążył pomyśleć. Victor dosłownie rzucił się na niego, wplątując palce jednej dłoni w krótkie czarne włosy, drugą objął go za szyję, tak aby uniemożliwić ucieczkę, po czym złączył ich usta w czułym pocałunku. Wszystko trwało ułamek sekundy, na ułamek sekundy cały świat zatrzymał się w miejscu, ale dla Yuuriego to była niebiańska wieczność. Przez napór rozpędzonego ciała obaj upadli na lód, ale Katsuki nie przejął się bólem pleców, wpatrywał się z uwielbieniem i szokiem w błyszczące, lazurowe oczy. Przez myśl mu przemknęło, że to potwierdzenie tego, co zobaczył w tych pięknych tęczówkach chwilę temu. Rozczulony świadomością odwzajemnionego uczucia uśmiechnął się do ukochanego. Magiczną chwilę trwali, wpatrując się sobie w oczy, po czym Victor odezwał się ciepłym głosem:

- Nie mogłem nic lepszego wymyślić, a chciałem Cię zaskoczyć bardziej niż Ty mnie. Yuuri ja...

Yuuri, wykorzystując kurtynę jaką dały im długie włosy Nikiforova, ponownie złączył ich usta w krótkim pocałunku i szepnął.

- To był najlepsze, co mogłeś mi dać, ale jesteś tego pewny?

- Tak, jestem tego pewny - Uśmiechnęli się do siebie czule, nie przejmując się zupełnie otoczeniem. I co z tego, że teraz nic nie będzie już takie samo? Byli gotowi się z tym zmierzyć, razem. - Teraz już wszyscy wiedzą.

- Tak, teraz już wszyscy wiedzą - Yuuri znów złączył ich usta w czułym pocałunku.

- Nie jesteś na mnie zły? Wiem, że tego nie chciałeś.

- Nie, Vitya to było coś, czego pragnąłem od samego początku, tylko nie zdawałem sobie z tego sprawy.

Dopiero teraz dotarła do nich kompletna cisza. Wszyscy wstrzymali oddech, widząc ich pocałunek. Ciszę przerwała fala oklasków i radosnych krzyków. Mężczyźni spojrzeli sobie w oczy, wydawało się, że ich "związek" został przyjęty pozytywnie. Bali się linczu, a jednak stało się coś odwrotnego. Nie żeby zamierzali się tym przejmować. W tej chwili liczyli się tylko oni.

Tak jak Yuuri myślał, może i podjął odważną próbę, ale przez to stracił zwycięstwo. Wygrał Phichit. Nie, żeby żałował, wręcz przeciwnie cieszył się ze zwycięstwa przyjaciela. Dla niego uczucia jakie zobaczył w oczach Victora, tuż przed ich pocałunkiem były najlepszą nagrodą. Czuł się, jakby wygrał wszystkie możliwe nagrody. Wygrał to, co się dla niego liczyło w życiu najbardziej, zdobył uczucia platynowłosego.

Oczywiście musieli się zmierzyć z masą rozwrzeszczanych i ciekawskich reporterów, jednak Victor sprawnie manewrował w rozmowie z nimi, racząc ich swoim firmowym uśmiechem. Skutecznie zmieniał temat i odwracał kota ogonem, jednocześnie ani razu nie uraził nikogo. Katsuki wpatrywał się w niego z podziwem, on nie dałby sobie rady. Jąkałby się zapewne niemiłosiernie, próbując wybrnąć z sytuacji... Nikiforov skupił całą uwagę na programie Japończyka, na niesamowitym wyczynie.

- Victor nie jesteś zazdrosny, że twój podopieczny podkradł twój skok? Planowaliście to?

- Nie, to była decyzja Yuuriego, mnie też zaskoczył - rzucił rozczulone spojrzenie w kierunku bruneta. - Dlaczego miałbym być zazdrosny? W końcu trenuję go po to, żeby wygrał. Użyjemy wszystkich możliwych środków.

- Nawet w łóżku? - zakpił któryś z reporterów.

- Nasze życie prywatne nie ma tu nic do rzeczy i to tylko i wyłącznie nasza sprawa. W przeciwieństwie do was potrafimy to rozgraniczyć. Zwycięstwo w Finałach Grand Prix jest naszym celem. A teraz, kiedy Yuuri potrafi już skakać poczwórnego Flipa, cel jest na wyciągnięcie ręki. Ma już zapewnione zwycięstwo w Rostelecom Cup, co da mu awans do Finałów. Nie możemy się już doczekać przyjazdu do Rosji!

Yuuri szarpnął go za ramię i wyciągnął z kółeczka otaczających hien.

- Victor jak możesz mówić takie rzeczy? Przecież tam będzie Jurio! On mnie za to zamorduje! Prosiłem, żebyś nie składał za mnie takich odważnych deklaracji! Co jeśli znów stres mnie pochłonie i nie dam rady???

- Hahah nie martw się ja myślę, że będzie Ci cholernie wdzięczny! Dasz radę, masz mnie, będę cały czas przy tobie - Ostatnie zdanie szepnął mu wprost do ucha, przez co wywołał dreszcze na ciele podopiecznego. - A teraz znikajmy już z oczu tych wszystkich hien. Pamiętaj, mam plany na wieczór.

Yuuri od razu spłonął rumieńcem, chowając się szybko w szatni, skąd w ekspresowym tempie uciekł do pokoju. Miał dosyć blasków reflektorów na dziś...

***

Będąc już w hotelowym pokoju wtulił się w ramiona ukochanego.

- Vitya, jak to teraz będzie?

- Co masz na myśli?

- No... no... z...z...

- Hmmm?

- Ja wiem, że to dziecinne... ale... z resztą nie ważne. Chcę tylko, żebyś był mój.

- A nie jestem? Trenuję Cię przecież? - zakpił Victor, doskonale zdając sobie sprawę z tego, o co pytał go Katsuki. - Przed nami wyjazd do Rosji, jak się z tym czujesz?

Zapytał Victor, pochylając się i całując kark Katsukiego, który skwitował to cichym mruknięciem.

- Zmieniasz temat.

- A co mam Ci powiedzieć? Chcesz oficjalnych zapewnień i deklaracji? Wybacz, ale to nie dla mnie. Pozwól mi po prostu być przy tobie, mnie to wystarczy.

- Yhm, mnie też. - Tyle wystarczyło im obu, ich miłość była specyficzna, obaj kochali na swój własny sposób.

Victor poczynał sobie coraz śmielej, co chwilę przygryzając kark bruneta.

- Mmmm Vitya jeszcze Ci mało po wczorajszym?

- Ciebie zawsze mi mało - powiedział Nikiforov, obracając przodem do siebie bruneta i łącząc ich usta w namiętnym pocałunku. - Poza tym mam coś dla ciebie na dziś.

Yuuri zamarł, widząc co Victor wyciąga z torby. Sam nie wiedział, czy czuje strach czy ekscytację. 

***

korekta by Bluemiss_96

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top