*28*

Polecam odpalić multi w tle :)
Dziś troszkę bardziej emocjonalnie, mam nadzieję, że będzie się podobać :)

Bluemiss_96 proszę nie bij i dla uspokojenia posłuchaj sobie uroczej muzyczki ^^ 

Miłego dnia. Mili

***


Victor wpadł do swojego pokoju totalnie wkurwiony i zaczął wyzywać sam siebie:

- Ty głupi idioto! Jak mogłem być taki naiwny i głupi? Chris Ty cholero, to Twoja wina! Daj mu szansę, chłopak Cię kocha! Phi jasne, może i kocha, ale jak ma mnie w łóżku – z jego oczu niekontrolowanie popłynęły łzy, w złości zrzucił swoje rzeczy z łóżka – Na co mi to było, na co mi były te cholerne nadzieje i uczucia?! Wiedziałem, od początku wiedziałem, że lepiej będzie mi samemu, więc po jaką cholerę się wpakowałem w to bagno?! Dlaczego do cholery to tak boli??? Przecież nie powinienem tego czuć, przecież ja nic do niego nie czuje, to niemożliwe! – zaczął się szarpać za włosy, czuł się strasznie bezsilny i zraniony, sądził że nie jest w stanie nic poczuć, a jednak odrzucenie przez Yuuriego bolało i to bolało jak cholera. Zrezygnowany padł na kolana na podłogę koło łóżka i sięgnął po butelkę sake stojącą na stoliku robiąc od razu solidnego łyka. Wpatrując się tępo w podłogę i popijając alkohol, próbował opanować chaos myśli i znienawidzonych uczuć. Nie miał pojęcia jak długo tak siedział, ale miał dosyć, nie chciał już nic czuć. Będą w amoku wstał pociągając kolejnego łyka i powiedział do siebie, głosem wypranym z emocji:

- Gdzie jesteś kochana jak Cię potrzebuję – wyciągając żyletkę, po czym dodał – O tu jesteś, chodź ukoić mój ból i weź te żałosne uczucia, daj mi znów zapanować nad sobą i swoim życiem, weź wszystko co jest mi zbędne, a przede wszystkim to co budzi we mnie ten, ten, ten... pozwól mi znów przestać czuć, oddaj mi moją pustkę - brakło mu słów na określenie Katsukiego, zirytowany tym sprawnym ruchem zdjął z siebie bluzę, a bandażowi pozwolił swobodnie upaść na podłogę. Nie myśląc wiele przeciągnął ostrze po swojej skórze zapatrzony w delikatną strużkę krwi, nie zwrócił na to uwagi, ale każde cięcie było co raz głębsze, tak jakby puściły mu wszelkie hamulce i nic go już nie było wstanie zatrzymać. Usiadł pod otwartym oknem i odpalił papierosa dopijając resztę alkoholu i sięgając po kolejną butelkę. Czuł już lekki szum spowodowany spożyciem dużej ilość sake w krótkim czasie. Cały czas uparcie zaciskając w dłoni żyletkę, jakby się bał ją wypuści. To nic, że wnętrze dłoni go piekło, co znaczyło, że i tam jego ukochana wykonała swoje zadanie, to nic, że podłoga koło niego barwiła się na czerwono, to nic. Nie miał już siły na nic. Oparł głowę o ścianę i pozwolił łzom swobodnie płynąć, czując jak z każdą kroplą krwi cały chaos z jego życia znika i zostaje pustka. Całkowicie oddał się swojemu mrokowi, pławiąc się w nim.

***

Po rozmowie z Phichitem do Katsukiego wróciła odwaga. Wbiegł do domu szukając wzrokiem Victora, chociaż miał przeczucie gdzie on teraz może być. Stanął jak wryty kiedy uświadomił sobie co Nikiforov może w tej chwili robić, przecież wyglądał tak żałośnie jak wracał do domu, dlaczego ja jestem taki głupi?! Z duszą na ramieniu wbiegł po schodach ignorując, natarczywe wołanie Mari. Zatrzymał się pod drzwiami platynowłosego i złapał za klamkę, bał się jak cholera tego co może zastać w środku. Biorąc głęboki wdech rozsunął drzwi w duchu licząc, że nie są zamknięte od środka.

Pierwszy w oczu rzucił się bałagan i porozrzucane rzeczy, dopiero wtedy dostrzegł pod oknem srebrną czuprynę, Victor siedział skulony z kolanami pod brodą i z głową opartą o ścianę, jego oczy były zamknięte, ale na twarzy można było dostrzec ślady łez i ból. Na drżących nogach podszedł bliżej i dopiero wtedy dostrzegł to, co mu wcześniej zasłaniało łóżko. Wokół lewej ręki platynowłosego znajdowała się mała kałuża krwi, która wciąż płynęła cienką strużką z świeżych ran, nieszczęsnego widoku dopełniały puste butelki po sake.

- O mój boże! Victor! – krzyknął przerażony Yuuri podbiegając do ukochanego i dosłownie rzucając się na kolana koło niego. Najdelikatniej jak mógł złapał na rękę Nikiforova unosząc ją do góry, w głowie miał pustkę, niby przeszedł kurs pierwszej pomocy, ale nikt nie uczył jak sobie radzić z uczuciami w takich sytuacjach. – Victor?! – jego głos był piskliwy z przerażenia, platynowłosy lekko uchylił oczy.

- Ah, to Ty. Czego tu chcesz? Nie mam ochoty na seks. Przeszkadzasz mi. Wyjdź! – już chciał ponownie zamknąć oczy i oddać się temu uczuciu obojętności, ale jego spojrzenie natrafiło na przerażone czekoladowe tęczówki, dzięki czemu trochę oprzytomniał. Poderwał się, uświadamiając sobie, że jest trzymany za rękę – Co Ty robisz puść mnie! – rzucił okiem na swoją rękę – Och... - tylko tyle wydobyło się z jego ust. Wcześniej będąc w amoku i upojony alkoholem nie był świadomy, że ciął tak głęboko.

- Och?! Och?! Tylko tyle masz do powiedzenia?! – podniesiony głos bruneta nadal trząsł się z przerażenia – wstań trzeba to szybko opatrzyć, tym razem bez szycia się nie obędzie. Co Ty w ogóle sobie myślałeś, w dodatku czy Ty jesteś pijany?!

- Wyjdź! – krzyknął Victor, wprawiając w osłupienie młodszego mężczyznę, odtrącając jego ręce. – Sam sobie poradzę! – próbował się podnieść, ale nogi odmówiły mu posłuszeństwa i upadł na podłogę, dobrze widział co to znaczy, nie pierwszy raz tak się czuł. Musiał się pozbyć i to jak najszybciej Katsukiego z swojego pokoju. – Yuuri wynoś się!

- Nie Victor, nie wyjdę. Byłem głupi i przepraszam, będę błagał Cię o przebaczenie nawet na kolanach, ale to później. Pozwól mi zając się twoją ręką, nie wygląda to dobrze.

Victor w osłupieniu spojrzał ponownie w czekoladowe tęczówki, które teraz oprócz przerażenia wypełnione były dziwnym ciepłem, jednak z uporem idioty wyszeptał:

- Zostaw mnie, wyjdź. Nie powinieneś mnie oglądać w takim stanie.

- Powiem to jeszcze raz, nie zamierzam wyjść i nie ważne, w jakim jesteś stanie. Chcę Cię mieć przy sobie niezależnie od tego jak się czujesz, czy jak wyglądasz, ale to potem, teraz proszę powiedz mi co mam robić? Jak Ci pomóc? Zawołam Mari i pojedziemy do szpitala, dobrze?

- NIE!

- Victor to nie są żarty, Ty cały czas krwawisz! Nie wiem co Ci strzeliło do tej siwej łepetyny, ale zachowałeś się jak idiota! Mów co chcesz ja się o Ciebie martwię i nie pozwolę, żeby coś Ci się stało, jesteś dla mnie wszystkim! Nie potrafiłbym żyć bez Ciebie, czy Ci się to podoba czy nie! A teraz mów co mam robić, albo zawożę Cię prosto do szpitala! – stanowczość w głosie Yuuriego i te jego piękne czekoladowe, tak teraz zmartwione oczy przekonały Nikiforova do kapitulacji.

- Sam jesteś idiota – mruknął – potrzebuję zimnej wody, pomóż mi wstać muszę iść do łazienki.

- Pójdę z Tobą! – Victor odruchowo załapał za przedramię Katsukiego, żeby się podnieść, dopiero widząc grymas na twarzy bruneta zdał sobie sprawę, że cały czas kurczowo zaciskał rękę na żyletce, która teraz znalazła się między jego dłonią, a ciepła skórą Japończyka.

- Tsk, co do cholery? – zdziwił się Yuuri, zrozumiał dopiero kiedy Victor wstał i wziął swoją dłoń, w której znajdowało się coś srebrnego, po jego ręce spłynęła czerwona strużka. Spojrzał przerażony to na swoją rękę to na Nikiforova, który wydawał się jeszcze bardziej przerażony. Po chwili Rosjanin ponownie upadł na kolana chowając twarz w dłoniach, a żyletka z cichym odgłosem upadła na podłogę.

- T..tak b..bardzo C..Cię p..przepraszam Y..Yuuri, j..ja j..ja n..nie c..chciałem, j..ja z..zapomniałem o n..niej – przez szloch nie był w stanie powiedzieć nic więcej, przerażenie ścisnęło go za gardło, miał wrażenie, że coś go rozrywa od środka. Przed oczami miał zranioną rękę bruneta i cienką strużkę krwi, która była jego dziełem, widok ten przeraził go.

Yuuri szybko odzyskał rezon, domyślił się od razu, że Nikiforov zranił go nieświadomie, co prawda bolało, ale to mu jedynie uświadomiło jak musi cierpieć w tej chwili jego ukochany. Padł koło niego na kolana i objął czule. To nic, że pobrudzili ubrania, to nic że srebrne kosmyki na końcach były czerwone. Najspokojniej jak mógł wyszeptał:

- Już dobrze Vitya, nic się nie stało, a teraz proszę chodź ze mną, dobrze?

Rosjanin podniósł załzawione oczy, a Katsukiemu pękło serce. Był boleśnie świadom, że to wszystko jest efektem jego głupoty. Czuł, że musi jak najszybciej zabrać się za naprawianie swoich błędów. Ciągle trzymając w czułym uścisku ukochanego podniósł się delikatnie zmuszając go do tego samego.

- Już dobrze Vitya, chodź musimy się Tobą zająć – ponowił prośbę, którą platynowłosy spełnił jak automat kiwając głową, zapatrzony w czekoladowe tęczówki.

Po ostatniej akcji Mari przezornie zostawiła zapas paru apteczek w łazience, znała ciapowatość swojego brata, a skoro Victor nie był lepszy to na pewno im się przyda. Nie miała pojęcia, że skorzystają z niej tak szybko.

Od razu po wejściu do łazienki Yuuri przezornie zamknął drzwi na klucz, usadził Victora na brzegu wanny i spojrzał na niego wymownie.

Nikiforov westchnął ciężko i odezwał się:

- Odkręć zimną wodę – Japończyk od razu posłusznie wykonał polecenie, a platynowłosy wsunął swoje przedramię pod strumień zimnej wody, sycząc z bólu. Jednak mimo dużej ilości wody z raz wciąż wypływała świeża krew. Przerażenie Katsukiego rosło.

- Victor to nie działa! Co jeszcze mam zrobić?!

- Hmm chyba już nic, chociaż może daj mi jeszcze trochę sake.

Głos Victora był lekko ospały, spanikowany brunet wybiegł na korytarz, krzycząc na cały głos:

- MARI!!! MARI!!!

- Czego się tak drzesz brat? Właśnie szłam do was dowiedzieć się co to za hałasy. – zatrzymała się widząc przerażoną i zapłakaną twarz braciszka – Oi Yuuri co jest?

- Mari, mówiłaś, że masz przyjaciela lekarza, tak?

- No mam, a co? - powiedziała rumieniąc się lekko. - Victor jest chory?

- Wezwij go proszę! Niech przyjedzie natomiast! Błagam! – widząc stan Yuuriego Mari od razu wyciągnęła telefon wzywając przyjaciela.

- Mari umiesz dochować tajemnicy prawda?

- Yuuri przerażasz mnie, co się stało? – brat jej nic nie odpowiedział, tylko złapał i wciągnął do łazienki, gdzie na brzegu wanny oparty o ścianę siedział Victor z ręką pod strumieniem wody, szokiem dla panny Katsuki była krew płynąca wraz z wodą.

- O mój boże. Yuuri co się stało, o co tu chodzi?! Czemu on jest zalany w trupa i do tego krwawi?! – krzyknęła przerażona

- Mari uspokój się, dla mnie to też jest szok, ale musimy coś zrobić rozumiesz?!

Jako starsza siostra nie raz ratowała z problemów swojego ukochanego braciszka, dlatego teraz szybko odzyskała rezon i łapiąc za apteczkę przyłożyła czystą gazę do rany, próbując zatamować krew.

- Leć na dół!

- Rodzice odpadają Mari, nikt nie może wiedzieć!

- Leć! Zaraz będzie Misaki. Co jest dla Ciebie ważniejsze? On czy to czy rodzice się dowiedzą?! – krzyknęła panna Katsuki wskazując na Nikiforova.

Tak bardzo nie chciał go zostawiać w tej chwili, chciał wziąć go w ramiona i sprawić żeby był bezpieczny. Zbiegł jednak posłusznie na dół i czekał w otwartych drzwiach wypatrując gościa. Po paru minutach, które dla niego były wiecznością, na podjazd wbiegł blondyn z czarną torbą na ramieniu.

- Witaj Yuuri, co się dzieje? Co z Mari?!

- Jej nic nie jest, ale proszę pośpiesz się, za mną!

Zdziwiona Hiroko wyszła z kuchni, ale obaj zniknęli już na schodach, więc udała się za nimi.

Yuuri od razu podszedł do Victora biorąc go w ramiona, ten spojrzał na niego odrobinę nieprzytomnie i pogłaskał go po policzku. Mari w tym czasie krótko przedstawiła sytuację przyjacielowi, zatrzymując się w pół słowa na widok matki.

- Mamo...

- Dzień dobry Pani Katsuki – odezwał się uprzejmie Misaki – czy byłaby Pani tak miła wziąć na chwili Yuuriego?

- Ehh? Co? Nie, ja nigdzie nie idę! Pomóż mu! Zrób coś!

- Uspokój się albo wyjdź! - warknął blondyn.

Na szczęście Hiroko nie trzeba było nic mówić szybko podeszła do syna i przytuliła ich obu do siebie.

- Później powiecie mi co tu się dzieje, teraz Misaki zrób coś z tym mój syn krwawi! – wprawiła wszystkich w osłupienie, a najbardziej samego Nikiforova.

Misaki sprawnie zabezpieczył rany upewniając się, że pacjentowi nic nie grozi. Na szczęście obyło się bez szycia, ale dał wytyczne, których trzeba było przestrzegać, przez kilka dni, żeby rany się nie otworzyły. Po całej akcji Victor położył się u Yuuriego w pokoju, który wymusił to na nim, pod pretekstem opieki. Tak naprawdę nie chciał, ze Nikiforov wracał do swojego pokoju, dopóki tam nie posprząta. Kiedy platynowłosy spokojnie zasnął, w czym pomógł mu spożyty wcześniej alkohol, Misaki cicho odezwał się do Katsukiego.

- Wiesz Ciebie też trzeba opatrzyć, co wy wyrabialiście?! Chcieliście się zbić idioci?! Zbiorowe samobójstwo?! Po za tym jakbyś tak nie spanikował to moja pomoc byłaby zbędna – brunet spojrzał na niego zdziwiony. – Nie patrz tak i lepiej się naucz tego na przyszłość. Wystarczyłoby żebyś zabezpieczył czymś ranę jak to zrobiła Twoja siostra.

- T..to n..nie t..tak t..to b..był w..wypadek i mi nic nie jest, ja tu zostanę, chcę być przy nim. Zobacz to tylko draśnięcie już jest dobrze – odparł speszony Yuuri, zdając sobie sprawę z swojej głupoty Na pewno teraz Victor będzie na mnie wściekły, bo wmieszałem w to zbyt wielu ludzi.

- Rób co chcesz, ale wiem, że to nie był jego pierwszy raz, ani zapewne ostatni. To ten sławny łyżwiarz tak?

- Misaki-san proszę... - w słowo weszła mu Mari, która chwilę wcześniej wślizgnęła się do pokoju.

- Nie martw się Yuuri, Misaki wie, że musi to zachować dla siebie, prawda? – jej spojrzenie było jednoznaczne, młody doctor tylko spuścił głowę i przytaknął. – To jak wszystko mamy jasne, to chodź mój drogi na herbatę. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top