5#Problem

                     Lisa
Byłam blisko szpitala. Biegłam ile sił w nogach. Dostałam normalnie spida. Obraz mi się rozmywał. Nwm czy to dlatego, że tak szybko biegłam, czy przez płacz. Kornel biegł za mną.
Po chwilę dotarliśmy. Od razu wbiegłam na schody. Po chwili wchodziłam do pokoju.
Ten obraz był koszmarny. Było pełno lekarzy. Obok łóżka byli rodzice. Tata przytulał mamę i starał się ją pocieszać. Niestety nie udolnie, bo sam płakał. Podeszłam bliżej. Na łóżku szpitalnym leżała moja siostra. Była sina i łysa. Miała zamknięte oczy. Na sobie miała szatę szpitalną. Miała podłączone liczne przewody. 1 do kroplówki, 2 do czujnika, 3 do łatwiejszego oddychania.
Ten czujnik pokazywał puls. Był prawie żadny. Lekarze podłączyli jakieś kabelki i zaczęli rozgrzewać mechanizm do resuscytacji. Po chwili położyli na klatce piersiowej mojej siostry, a ona na skutek prądu podskoczyła. Zero reakcji. Płakałam, a Kornel mnie objął.
Ona nie może umrzeć! Nie! Nie zostawiaj mnie!- myślałam.
Przyłożyli do jej klatki piersiowej jeszcze raz.
Na szczęście z powodzeniem. Zaczęła oddychać. Jednak była wciąż nie przytomna. Parę lekarzy poszło. Został tylko 1.
-Czy... Ona... Przeżyje?- zapytałam.
- Nie wiadomo. Ale macie mało czasu. Loki wytrzyma jeszcze 3 dni. Nie dłużej. Do tego czasu musicie mieć 60 000 dolarów.
-Skąd mamy tyle wziąć?- spytałam
-To już nie moja sprawa.
Rodzice wyszli. Ja zostałam na noc. Kornel i Martin też zostali.
-To już koniec... -stwierdziłam.
-Nie poddawaj się... - zaczął mnie pocieszać Kornel.
Całą noc nie spałam. Nie mogłam. O ok. 6:00 Loki się obudziła.
-Loki!- przytuliłam ją.
-Hej.- powiedziała z trudem Loki.
-Jak się czujesz?- spytałam z troską.
-Dobrze...

Loki
WCALE NIE JEST DOBRZE!
Boję się. Powiedziałam tak, żeby się nie martwiła, ale oboje wiemy, że tak nie jest.
Czuję się koszmarnie. Ledwo oddycham. Staram się walczyć, ale nie dam rady. Już się pogodziłam. Umrę... Wszyscy to wiedzą. Czemu ja?

Lisa
Udało się jej przekonać, żebym była w finale. Powiedziała, że jej marzeniem jest, abym spróbowała. To ostatnie co zobaczy. Obiecałam, że wystąpię, oraz, że będę o siebie dbać.

                         ~~~

Następnego dnia poszłam o 6:00 do konkursu. Zostało nas tylko 10. Ale nie mam ochoty. Występuje dla siostry. Mój smutek zauważyli przyjaciele.
-Lisa? Co się stało?!- spytała się Simon.
-Loki... Jeśli nie zdobędziemy 60 000 dolarów to za 3 dni umrze... A właściwie za dwa...
-Ojej Lisa. Tak mi przykro- mówiąc to przytuliła mnie.
- Będziemy cię wspierać- dopowiedział Carter.
Simon weszła na scenę. Zaśpiewała ,,Devils don't fly"

Potem było parę osób, aż w końcu wyszłam.
- Dzień dobry. Co dziś zaśpiewasz?- zapytał jeden z Jury.
- Moją piosenkę. Stworzyłam ją z pewnego powodu. [Tylko w powieści XD]
-Jakiego powodu?- Dopytywała się inna Jury.
-Bo moja siostra ma raka i jeśli nie zbiorę 60 000 dolarów to ona umrze.
-I jeśli wygrasz to na to przeznaczysz, tak?
-Tak
- No to nie przerywamy. Zaczynaj.
I zaczęłam śpiewać piosenkę ,,Anioły"

Po czym poszłam. Po 2 godzinach zaprosili wszystkich na scenie. I zaczęło się.
3 miejsce dostaje... Alex!
Nie znałam jej, ale i tak gratulowałam.
2 miejsce...
Otrzymuje Simon!
Na tą nazwę Simon zaczęła skakać z radości.
-Wygrałam!- Aż się wzruszyła.
- 1 miejsce jest dla...
Wszyscy byli poddenerwowani.
Było łącznie dziesięć osób. 8 bez żadnego tytułu. Ale tylko 1 może wygrać.
-Albo powiemy kto na pewno odpada.
Wymienili jakieś osoby.
Zostałam ja, oraz Ana, Tara, Carter i Jeremi.

-1 miejsce toooooooooooooooo
LISA!

Zaczęłam skakać. Nie mogę uwierzyć! Aż się popłakałam.
Po chwili dostałam czek. Na 50 000 dolarów!
Wciąż mi nie wystarcza. Pomyślałam. Skąd ja wytrzasne jeszcze 10 tys?
I wtedy pani podeszła i 5 poprawiła na 6. Uśmiechnęła się i mrugnęła oczkiem.
-To nasz prezent dla siostry- szepnęła.
Uśmiechnęłam się i aż ją przytuliłam.
-Dziękuję- szepnęłam.
Po skończeniu moja piosenka od razu pojawiła się w necie. Już 10 000 wyświetleń!
Pobiegłam do szpitala. Wpłacono.
-Ile jest procent szans, że przeżyje?
-Zależy od pacjenta. Jest słaba. A operacja jest ryzykowna. Na szczęście dosyć krótka.
-Chce towarzyszyć. Chcę być przy niej.
-Nie powinnaś.
-Proszę.
-Dobra. Przymknę oko.
Cały czas trzymałam Loki za rękę. Uśmiechnęła się.
Wprowadzono ich na salę operacyjną. Ubrali ją w specjalny strój i uśpili. Ona trzymała mnie za rękę.
-Trzymaj się siostro- powiedziałam
I wtedy Loki zamknęła oczy.
Nie będę zdradzać obrzydliwych szczegółów. Powiem tylko, że cierpiała. Jak już wszczepili nowe serce, zaczęliśmy się modlić w duchu.
-Oby serce się przyjęło- myślałam
Na szczęście było dobrze.
__________________________________
Ciąg dalszy nastąpi!
Mam nadzieję, że się podobało.
Została jeszcze 1 część!
A ona będzie prawdopodobnie jutro.
Słów: 737

Moja mama ma dziś urodziny!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top