Zapominalskie dzieci, dekorowanie siedziby głównej i przygoda u Mateusza Lemońko

Poker, Aleksander i Maja ruszyli do domku na drzewie. Zapomnieli, że oprócz jedzenia i picia mieli też tam listę podejrzanych i zdjęcie klasowe 6a. Gdy dotarli do ogrodu Pokera zorientowali się, że niepotrzebnie szli do siedziby głównej, ale jednak woleli zostawić tą listę w domku, bo ktoś mógłby ją ukraść.

- Kogo teraz szukamy? - zapytał Aleksander.
- Nazywa się Jacek Głowacki i mieszka na ul.
Niemego Ducha 57 - odparła Maja.
- Jacek Głowacki - powtórzył Poker - znam tego gościa.
- Skąd? - spytali jednocześnie Aleksander i Maja.
- Gdy moja mama pracowała w sklepie jej szefem był Pan Artur Głowacki. Zawsze się chwalił, że ma takiego wspaniałego i grzecznego synka, a jak spotkaliśmy się w szkole to on razem ze swoją bandą zamknął mnie w szatni i przez 2 godziny nie mogłem wyjść. W końcu uwolniła mnie pani woźna i dostałem szlaban.
- Współczuję - powiedziała Maja - jak chcesz możemy go przesłuchać bez ciebie.
- Byłoby fajnie - odparł z uśmiechem chłopiec.
- Byłoby fajnie - wtrąciła się mama Pokera - jakbyście zjedli obiad. Jest 13:30!
- Dobrze - odpowiedziała chórem cała trójka.

Po obiedzie Maya i Alexander poszli przesłuchać Jacka Głowackiego. W tym czasie Poker poszedł trochę przyozdobić domek na drzewie, w którym nie było nic oprócz kartki i zdjęcia, które przykleili. Wziął dwie pufy i małe krzesło, które by się zmieściło. Mama pomogła mu zanieść stolik do kawy, a Poker udekorował różnymi kwiatkami parapet i półeczki (niektóre kwiaty były różowe). Na jednej półeczce chłopiec postawił zdjęcie przedstawiające jego, Maję i Aleksandra. We trójkę byli najlepszymi przyjaciółmi. Poker zamyślił się. Z zamyślenia wyrwała go mama mówiąc:

- Maja i Aleksander wrócili.

Poker podbiegł do okna. Faktycznie: dzieci szły przez ogród w kierunku domu. Zadzwoniły dzwonkiem do drzwi i nic się nie wydarzyło, bo Poker był w siedzibie głównej. Wychylił się przez drzwi domku i zawołał:

- Hej! Jestem tutaj i przyozdabiam siedzibę główną!

Aleksander i Maja odwrócili się. Podbiegli do schodków i zaczęli wchodzić. Po chwili byli już na górze.

- Hej. Jak poszło w przesłuchaniu Jacka Głowackiego? - zapytał Poker.
- Ciągle nawijał o tym jak cię uwięził w szatni, ale jest niewinny - odparł Aleksander.
- Jak ładnie tu udekorowałeś! - zawołała Maja i przytuliła Pokera.
- Kto jest następny? - zapytał zniecierpliwiony Aleksander.
Podeszli do kartki powieszonej na tablicy
korkowej. Mama Pokera cicho czmychnęła niezauważona. Maja przeczytała:

- Mateusz Lemońko ul. Regina Palczastego 88.
- To niedaleko stąd - powiedział Aleksander - ta ulica przecina się z ul. Misiową.
- Idziemy - odpowiedziała Maja.

Wyruszyli do domu Mateusza. Szło się tam nawet szybciej niż do domu Mai. Gdy już dotarli dziewczynka zapukała do drzwi. PUK! PUK! W drzwiach stanął niski, łysiejący mężczyzna.

- Dzień dobry - powitał ich mężczyzna - o co chodzi?
- Dzień dobry - przywitał się Poker - czy zastaliśmy Mateusza Lemońko?
- Tak. To mój syn, ale nie ma go. Wczoraj wyjechał do babci, ale jak chcecie to mogę do niego zadzwonić - odpowiedzial facet - Ja się nazywam Zenobiusz Lemońko.
- Okej - powiedzial Aleksander - Możemy wejść? - No dobrze. Tylko mam bałagan, bo nie spodziewałem się gości - odparł Pan Zenobiusz - proszę.

Weszli do salonu, który przypominał szklarnię. Dach był z szyb, więc wydawało się jakby go w ogóle nie było. Było pełno okien i wszędzie stały kwiaty. Jedynymi meblami w salonie były: mała kanapa mieszcząca się w rogu pokoju, średniej wielkości stół, półka, na której stał starodawny telewizor i bujany fotel po lewej stronie. Gdy usiedli Pan Lemońko powiedział:

- Pójdę po telefon.

5 minut później wrócił z wybranym numerem. W słuchawce zabrzmiał głos chłopca:

- Halo? Tato, o co chodzi?
- Cześć Mateusz - odpowiedział tata - Maja, Poker i Aleksander z 6b chcą z tobą porozmawiać.
- Okej - odpowiedział zdziwiony Mateusz - o co chodzi?
- Czy byłeś w środę na ul. Misiowej 23 i podlałeś w ogrodzie maki? - zapytał Aleksander.
- Nie! Oczywiście, że nie! - oburzył się chłopiec.
- Okej to bardzo dziękujemy - powiedziała Maja - do widzenia.
- Do widzenia - odpowiedział Mateusz.

Pan Zenobiusz rozłączył się. Rozmyślił się, po
czym zapytał:

- Czy to wszystko?
- Tak. Dziękujemy, to wszystko - odpowiedziały chórem dzieci.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top