Limit czasu, inne osiedle, szukanie domu i u kolejnego podejrzanego


Wyszli. Wrócili do siedziby głównej. Zanim do niej weszli dopadła ich mama Pokera.

- O co znów chodzi? - jęknął Poker.
- O nic. Po prostu jest już późno. Możecie jeszcze razem być tylko godzinę odpowiedziała mama.

Poker zwrócił się do Mai i Aleksandra:

- No to możemy przesłuchać do końca dzisiejszego dnia tylko jedną osobę.
- Może nam się uda dwie jak się pospieszymy - powiedziała Maja.

Udali się do siedziby głównej. Biegli jak
oszaleli, w końcu musieli przejść przez cały ogród, aż dotarli do domku.
Szybko wspięli się po schodach. Weszli do siedziby i podbiegli do kartki. Aleksander przeczytał:

- ,,Robert Fikuła ul. Ulna 83".
- To nie na tym osiedlu! - wykrzyknęli razem Maja i Poker.
- Chyba jednak dzisiaj nie zdążymy przesłuchać dwóch osób - powiedział Aleksander.
- Musimy pojechać autobusem - stwierdził drugi chłopiec.
- Trzeba kupić bilety - oświadczyła Maja.
- Nie musimy - odpowiedział Poker.

Maja i Aleksander wytrzeszczyli na niego oczy.

- Moja mama ma zawsze zapasowe bilety na autobus - powiedział obojętnie chłopiec.

Pobiegli do mamy Pokera.

- Mamo, możemy bilety na autobus w tą i z powrotem? - zapytał błagalnym tonem Poker.
- A po co wam? - zdziwiła się pani Krupnicka.

Maja i Aleksander opowiedzieli mamie Pokera o co chodzi.

- Macie tu sześć biletów - powiedziała pani Krupnicka podając dzieciakom bilety.
- Dziękujemy! - wykrzyknęły dzieci i przytuliły mamę Pokera.

Teraz udali się na przystanek autobusowy. Musieli sprawdzić kiedy odjeżdża ich autobus. Maja powiedziała:

- Jedziemy 74 i przyjeżdża za 3 minuty.
- No to sobie trochę poczekamy odparł Aleksander.

Po kilku minutach przyjechał autobus. Dzieci
wsiadły do niego. Zajęli trzy miejsca obok siebie.
Nagle Poker wstał i podszedł do ekranu wiszącego dwa metry od nich. Potem powiedział do reszty:

- Wysiadamy na przystanku ,,Regoweczka".
- To za dwa przystanki! - wykrzyknęła Maja.

Kilka minut potem głos kobiety powiedział:

- Regoweczka.

Wysiedli.

- Gdzie teraz idziemy? - zapytał Aleksander.
- Na ul. Ulną 83 - odpowiedziała Maja.
- Pamiętałaś? - Poker wytrzeszczył na nią oczy.
- Ja mam talent do zapamiętywania - powiedziała obojętnie Maya.

Oboje zupełnie zapomnieli o Aleksandrze.

- Ach tak - powiedział żartobliwie chłopiec - a ja mam talent do śpiewu.
- To zaśpiewaj coś - odpowiedziała ze śmiechem Maja.

Poker już chciał zacząć coś śpiewać, ale Aleksander przypomniał, że jest obecny mówiąc:

- Ekhem. Ja wciąż tu jestem.
- A tak. Sorry - odpowiedziała zawstydzona Maja - to idziemy?
- Tak - powiedział równie zawstydzony Poker.

We trójkę poszli na ul. Ulną 83, tyle, że nie wiedzieli gdzie ona jest. Błąkali się tak chyba z pół godziny aż wreszcie Aleksander, który miał zegarek powiedział:

- Mamy już tylko 30 minut.
- O! Jest ul. Ulna 82! - zawołała Maja - zaraz będzie ul. Ulna 83. 

Obeszli wszystkie sąsiednie domy i nigdzie nie znaleźli ul. Ulnej 83.

- Tu nie ma numeru 83! - krzyknął Aleksander.
- Musimy kogoś zapytać - wymyśliła Maja -  chodźcie!

Pozostała dwójka przybiegła do niej.

- Przepraszam - Poker zwrócił się do przechodzącej starszej pani - czy mogłaby mi pani powiedzieć gdzie jest ul. Ulna 83?
- Tak. Jest tam za rogiem - powiedziała kobieta wskazując na mały domek.
- Dziękujemy- odpowiedział uradowany Aleksander.

Ruszyli do domku. Faktycznie: na domku była liczba 83. Maja zapukała. PUK! PUK! Otworzyła jakaś kobieta.

- Dzień dobry -  przywitał się Poker - zastaliśmy Roberta Fikułę?
- Tak. Jestem jego mamą. Nazywam się Katarzyna Fikuła. A o co chodzi? - zdziwiła się kobieta.
- Możemy porozmawiać z pani synem? - zapytała Maja.
- Tak. Zawołam go - odpowiedziała pani Katarzyna - Rooobeert!
- O co chodzi mamo?! - dobiegł głos Roberta.
- Trójka dzieci z 6b chce z tobą porozmawiać - odkrzyknęła mama Roberta.

W drzwiach pojawił się Robert. Jego mama zaprowadziła ich do pokoju chłopca. Był mały. W rogu stało brązowe łóżko, a obok mała szafka nocna z ciemnego drewna. Przy ścianie stała duża biała szafa z lustrem środku. Naprzeciwko łóżka było małe okienko z zasłonami w paski. Pod oknem stało białe biurko z czarnym krzesłem. Obok drzwi stała komoda. Robert usiadł na łóżku Maja usiadła obok niego, Aleksander na krześle, a Poker stał.

- O co chodzi? - zapytał po chwili Robert.
- Czy byłeś na ul. Misiowej 23 i podlałeś maki - spytał Poker.
- Nie. Nie chodzę sam po innych osiedlach -  odpowiedział oburzony gospodarz - coś jeszcze?
- Nie. To wszystko - powiedziała Maja - do widzenia.
- Do widzenia - odparł Robert.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top