Epilog II
Nie trudno jest prowadzić motor. Szczególnie jeśli umie się prowadzić samochód. Ale mój brat to fatalny uczeń. Cały wczorajszy i dzisiejszy dzień ogarniał jak działa kierownica która nie jest kołem.
W końcu udało mu się mnie zawieść do sklepu i bezpiecznie odwieść nas z powrotem wiec ogłosiłam koniec cierpliwości i bez słowa weszłam na górę do mieszkania Amandy i Severusa.
Za godzinę powinna wrócić dziewczyna mojego braciszka więc korzystam z wolności i popijając herbatę siedzę w kuchni i zajadam się ciastkami.
Czekoladowe kawałki na tak przepysznym kruchym ciasteczku... mówiłam już że kocham Pieguski. Ale mogę to powtarzać jeszcze w cholerę razy.
-Co jesz?
Warknęłam łapiąc za rękę sięgającą po MOJE ciasteczka. Mało nie ugryzłam! Ja pierdziele naprawdę przez chwile miałam ochotę odgryźć aniołowi rękę.
-ej ej!
Severus uniósł drugą dłoń w geście uspokojenia mnie jak w przypadku groźnego zwierzęcia. Opamiętałam się szybko biorąc delikatnie większe wdechy i puściłam nadgarstek który tak kurczowo ściskałam.
-pies? A może... borsuk?
Olałam pytanie i zagroziłam mu palcem jak matka niegrzecznemu synowi.
-jeszcze raz dotkniesz moich ciastek a zadbam byś codziennie w lustrze widział upiory.
Zatrzymał się w miejscu i przyjrzał mi się dokładnie jakby chciał upewnić się że moje słowa mają poparcie.
-potrafisz to zrobić?
Uśmiechnęłam się do siebie i biorąc kolejne przepyszne ciastko zjadłam je ze smakiem. Jego mina? Bezcenna. W ochach widziałam zawahanie. Od czasu incydentu ze smokiem codziennie uczyłam się z księgi o Majo-ji. Nie chce już nigdy czuć tej bezsilności.
-długo będziesz się gapił?
Anioł drgnął i przysiadł się do mnie obserwując jak dokańczam ostatnie ciastko z pudełka.
-jak to było z tą bestia? Serio się uwolniła? Gdzie jest?
Nie odpowiedziałam oczywiście wkurzając tym aniołka. Zmarszczył czoło i czekał dalej aż nie postanowię odpowiedzieć. Ja za to go już całkiem olewając wstałam od stołu, wyrzuciłam puste opakowanie i chciałam wyjść z kuchni, ale zatrzymał mnie jego szybki ruch i zamiast wyjść wpadłam prosto w jego ramiona.
-co d..?
Przyciągnął mnie bliżej. Szeptał prosto do mojego ucha. próbowałam się wyrwać ale całkiem mnie unieruchomił. Szukałam w głowie jakiegoś zaklęcia a anioł wciąż szeptał.
-Nie wiem czego oczekujesz wiedźmo. Ale ja muszę wiedzieć gdzie jest teraz ta bestia. Jej miejsce jest w piekle.
Z każdym słowem czułam się coraz dziwniej. Jakbym wypijała po każdym zdaniu szklankę z tabletkami nasennymi. Usypiałam czując się coraz cięższa.
-Gdy się obudzisz powiesz mi wszystko. Nie będziesz mogła kłamać.
Trzymał mnie coraz mocniej. A ja wyrywałam się coraz mniej. Słabłam. W głowie miałam pustkę. Wiem że anioły potrafią wymusić prawdę. Ale nigdy przecież tego nie doświadczyłam. Do teraz...
Oczy mi się zamknęły i osunęłam się w mocny uścisk Severusa. W uszach mi gwizdało i nie mogłam się podnieść. Odpłynęłam. Potrafię poskromić smoka, a nie umiem wyswobodzić się z objęć anioła. Jak to wyglada!
+++
Obudziło mnie silne uderzenie poduszką. W sekundę podniosłam się z miękkiej kanapy i łapiąc pierwszą rzecz jaką miałam pod ręką rzuciłam w osobę która mnie obudziła. Szczęście że nie trafiłam bo jak się okazało pod ręką miałam książkę.
-o matko!
Amanda stała w drzwiach zakrywając usta dłońmi a przed jej stopami leżała rzucona przeze mnie książka w twardej okładce z pięknym tytułem ,,różana miłość"
-kurde, przepraszam...
Złapałam się za głowę delikatnie masując ja po obu stronach bo wciąż czułam dziwne piszczenie i szumy. Kiedy zasnęłam?
-Miałyśmy iść na zakupy... ale jeśli chcesz mnie zabić to może lepiej zostańmy w domu.
Pokręciłam szybko głową. Za szybko... ugh mroczki.
-nie nie... już biorę torbę i jedziemy. Nie wierze że zasnęłam.
Dziewczyna zaśmiała się i wyciągnęła rękę w moja stronę trzymając już moja torebkę.
-była w przedpokoju.
Skinęłam i razem wyszłyśmy kierując się do samochodu Amber. Tak, muszę zająć ją cały wieczór by Jeremi miał czas na załatwienie spraw na jutro. Tylko dlaczego nie pamietam momentu zaśnięcia?
Siadłam na miejscu pasażera i odetchnęłam czując spokojne bujanie jadącego samochodu.
-to... ty i Severus...?
Severus... jasna cholera!
Ciało oblał zimny pot i uczucie przerażenia. Strach i wstręt do wspomnianego anioła. Moment jedzenia ciastek i jego słów uderzył we mnie z hukiem kuli armatniej.
-Melody napewno wszystko gra?
Skinęłam.
-tak, sorki... wciąż jestem jakaś zaspana. Nic mi nie jest. Po prostu kiedy słyszę imię anioła mam ciarki.
Amanda uśmiechnęła się pod nosem ale już nie odezwała aż do końca drogi do centrum. Wiem co myśli i wiem że się myli. Ale nie mam teraz ochoty na to by się bronić. Wiem jak to wyglada.
Wysiadłam i zakładając torbę na ramie ruszyłam za Amandą która w szybkim tępie zbliżała się do głównego wejścia ogromnego szklanego budynku. Dziś nawet jak na jesienną pogodę było zimno. Zwykle dżinsy i bluza to za mało dla przeciętnego człowieka... i mnie wiedźmy. Dlatego szybszy krok tylko mi pomógł.
Dogoniłam dziewczynę już w pierwszym sklepie z jak się okazało bielizną. Odetchnęłam widząc jak spokojnie przegląda sobie wszystkie dostępne marki. Ważne by nie biegała.
-za cholerę nie wiem jak ty możesz prowadzić i biegać w tych szpilkach dziewczyno.
Blondynka uśmiechnęła się do mnie ale najwyraźniej nie na mój komentarz bo wyciągając przed moją twarz czarne stringi uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
-te
Fuknęłam cofając się o krok by nie mieć materiału na nosie i znowu przyjrzałam się minie dziewczyny. Wydawała się z czegoś bardzo dumna.
-co te?
-to jest styl Severusa. Klasyka, czarne stringi.
Zażenowanie. To jedynie szczyt tego co właśnie czułam. Skrzywiłam się i biorąc od dziewczyny czarne stringi odłożyłam je i zabrałam ją jak najszybciej ze sklepu.
-a może poszukamy nowej koszulki co? Buty? Kurtka?
Ciągnięta dziewczyna tylko się śmiała wiec wzięłam to za tak i wepchnęłam ją do pierwszego lepszego sklepu z ciuchami... bez stringów.
-No coś ty tylko się droczę. Bylibyście ciekawą parą.
Na pewno. Kurde. To gorsze niż test z geometrii. Nie. Dobra bez przesady. Ale napewno gorsze niż przejęcie formy od rybki akwariowej!
-Amanda wyjaśnijmy sobie to raz na kurwa zawsze. Nie podoba mi się Severus, nie cierpię go i to z wzajemnością. Wiec zostaw ten temat bo wyjdę i wracam do domu.
Nie odpowiedziała jedynie lekko się uśmiechając. Wiec faktycznie odwróciłam się i chciałam wyjść.
-A co powiesz swojemu bratu? Przecież jeśli nie zakupy to pojadę do niego... a chyba o to chodzi by ktoś mnie zajął nie?
No oczywiście. To było jasne że wiedziała. Domyśliłam się już tego zanim wsiadłam do samochodu by tu przyjechać. Ale miałam nadzieje że to przemilczy. Zatrzymałam się jednak i wróciłam do blondynki przyznając jej tym samym racje.
Czeka mnie bardzo długi wieczór... i za cholerę nie wrócę potem do mieszkania w którym jest anioł. A już napewno nie ten który mnie uśpił! Tylko ten pieprzony dureń wie co mi zrobił a nie mam zamiaru się go pytać.
Choć jestem ciekawa to trzeba przyznać... ale nie. Nie ma mowy bym tam wróciła.
+++
Łatwo powiedzieć trudniej zrobić. Wróciłam do mieszkania razem z Amandą już sześć godzin później. Szczęście chciało że anioła nie było a przyjechał mój brat informując mnie że wszystko gotowe na jutrzejszy piękny dzień zakochanych. Z ulgą więc ogłosiłam że jutro cały dzień też i mnie nie będzie i że wcześniej idę spać bo nie chce spotkać Severusa.
Tak właśnie kolejnego dnia z samego rana wymknęła się i ruszyłam na całodniowy wypad do lasu. Miałam ochotę zapomnieć o wszystkim i cieszyć się faktem że już pojutrze wracam do domu.
W lisiej formie mijałam krzewy i wysokie trawy goniąc to zająca to wiewiórkę. Bawiłam się. Dawno tego nie robiłam, o ile kiedykolwiek. Wiatr zaszumiał głośniej a ja mimowolnie opuściłam uszy by nie wdarł się do środka. Było chłodno. W końcu powoli zbliżała się zima. Moje futro też zmieniało gęstość i długość. Jednak zdecydowanie proces ten trwał za długo... za mało przemian.
Muszę pamiętać że nie jestem już tylko dziewczyną ale też lisem. I nie liczą się tylko włosy i paznokcie a też sierść i pazury.
Powolnym krokiem weszłam do chłodnej wody w strumyku i otrzepałam się z sypkiego brudu i kurzu. Ptaki ucichły zapewne będąc już w ciepłych krajach a niedźwiedzie i wilki pochowały się do nor by chronić przed zimnem.
Las wydawał się zasypiać... tylko saren było więcej. Przebiegały to z jednego miejsca w drugie śledząc kroki łosi zapewne by rozgrzać się trochę i zgubić trop drapieżników które niedługo miały mieć problem z pożywieniem.
Schyliłam się i powoli zaczęłam chlipać wodę dla uspokojenia temperatury. Mój oddech był płytki po szybkim biegu a łapy mocno przyczepione do grząskiego podłoża rzeki starały się utrzymać pion.
Niedaleko mnie byli teraz Jeremi z Amandą. Wyczuwałam ich zapachy ale nie zbliżyłam się. To ich dzień, cieszyło mnie tylko że mój braciszek dowiózł ich tam gdzie chciał bez większych szkód. Bo krwi nie czułam.
Wyszłam powoli z wody i położyłam się niedaleko pod jednym z drzew. To idealne miejsce by odpocząć. I pomyśleć.
Szum wody uspokajał choć wciąż czułam niepokój na myśl o koszmarach jakie miałam tej nocy. Nie pamietam co zawierały, i chyba to najbardziej mnie przeraża. Budziłam się kilka razy zalana potem przez ułamek sekundy pamiętając jeszcze co pokazał mi sen. Ale potem znowu zasypiałam tylko po to by strach znowu mnie obudził. Wiem że nie krzyczałam bo w salonie spała piękna para i żadne mi o tym nie powiedziało. A założę się że Jeremi wytknął by mi to jeszcze przed moim pytaniem.
Przebłyski... czerwone ślepia smoka... Doragon. A co jeśli to przez Severusa? A może mam paranoje?
Niezadowolona siedziałam tak z godzinę wpatrując się w wodę płynącą tuż przy moich łapach, aż nie usłyszałam śmiechów i kroków. Ktoś tu szedł i nie zdążyłam się nawet podnieść gdy zza drzew wybiegła roześmiana para.
Amanda zatrzymała się ciągnąć za sobą Jeremiego który wyglądał na mniej zaskoczonego. Podniosłam się teraz szybko na nogi i przeskoczyłam strumyk umykając w ciemniejszą cześć lasu z dała od braciszka i jego rocznicy.
+++
Do mieszkania wróciłam dopiero kolejnego dnia nad ranem. Cały ten czas spędziłam w lisiej i kociej formie. Jako kot spędziłam noc przy ciepłym kominie na jednym z dochód mniejszego domku przy skraju lasu. Dach nie był jakoś spadzisty wiec z łatwością ułożyłam się tam do snu. Tej nocy również miałam koszmary choć znacznie mniej. Może dwa- trzy razy się tylko przebudziłam i to z winy odgłosów i hałasów na które w kociej formie jestem wyczulona. Gdyby nie one... pewnie koszmar by spokojnie przeleciał. I tak nie dużo z niego pamietam. Oprócz oczu Doragona był moment samej bitwy i wyścigów. Ale dlaczego mi się to śni? Dlaczego wspomnienia... zmieniają się w koszmary?
Kiedy weszłam do przedpokoju w salonie coś się poruszyło. A chwile potem brat trzymał mnie w szczelnym uścisku. Uśmiechnęłam się. Pachniał Amandą. A wiec rocznica się udała.
-czemu nie odbierasz? Gdzieś ty była? Mało nie zadzwoniłem do rodziców!
Oooo !Faktycznie musiało być grubo.
-wszystko gra braciszku, spokojnie.
Wyswobodziłam się z objęć i przeszłam do salonu gdzie zastałam pozostałą dwójkę. Amanda wyglądała na szczęśliwą. To oczywiste że moja nieobecność jej nie zasmuciła. Pewnie nawet miała nadzieje że wróciłam do domu. Severus też siedział na kanapie czujnie mnie obserwując, ale nic się nie odezwał. Uśmiechnęłam się więc lekko do blondynki. A anioła zignorowałem.
-jak udała się rocznica?
Uśmiech na twarzy dziewczyny poszerzył się a gdy dosiadł się do niej Jeremi myślałam że wybuchnie.
-czyli dobrze
Co to za czasy gdzie sama muszę sobie odpowiadać na pytania?
-dobra a teraz Melody, gdzie byłaś?
Uśmiech zmieniłam na neutralny wyraz twarzy i zajęłam miejsce na fotelu po drugiej stronie salonu niż kanapa i Severus.
-zależy o co pytasz. Będziesz robił raport dla taty?
Pokręcił głową nie ukrywając frustracji.
-smok
Zastygłam słysząc głos anioła. Nie tylko ja. Każdy w tym pomieszczeniu wstrzymał oddech.
-ta bestia to smok. Gdzie ukryliście smoka ?
Nie wierze.
-Severus o czym ty znowu pleciesz?
Amanda najwyraźniej jednak też nie zawsze rozumie co jej współlokator ma na myśli. Zmarszczyłam brwi szukając w nim jakiejś podpowiedzi. Ale nie było.
-Severus... nie sądzisz że przesadzasz? Chcesz poruszać te tematy teraz? Kiedy powinnismy obgadywać rocznice i cieszyć się z tego że nikt nie zginął kiedy Jeremi prowadził motor?
Brat skinął głową by po zastanowieniu zgromić mnie wzrokiem. Wzruszyłam ramionami na ten gest. Ja tylko mówię prawdę. Mój braciszek nie nadaje się na kierowcę motocyklów.
-smok o czerwonych oczach, wilkołaki i wampiry... demony i... wyścigi motorowe z udziałem demonów.
Skupiał całą uwagę na mnie. To co wymienił... to dokładnie to co pamietam z koszmarów. Nie powstrzymałam cichego warczenia przy kolejnych słowach.
-czytałeś moje koszmary.
Uśmiechnął się. Cholera! Uśmiechnął! Dla niego to pewnie świetna komedia!
-co zrobiłeś?!
Amanda podniosła się z miejsca i splotła ręce jakby oczekując że Severus przystało wyjaśni. Jednocześnie zdawała się nie być jakoś zaskoczona. To musiało się często zdarzać.
-czytałem...
Anioł podniósł się rozkładając ręce jakby wszystko co się działo było tylko blachą sprawą.
-ale nie dużo da się zrozumieć. Między innymi po to ładnie cię poprosiłem o wytłumaczenie. I albo szybko je dostanę albo rada dowie się że wiedźma wpycha się w nie swoje sprawy.
Racja. Ted ostrzegał mnie że nie możemy ingerować w świat demonów od tak. Jakoś o tym nie myślał kiedy chciał sobie wejść do piekieł i zabić bestie, ale jak to pięknie ujął... ,,jako alfa ma przywileje" wiec raz mu nie zaszkodzi. Zatuszował sprawę. A teraz Severus chciał to rozgłosić na cały anielsko demoniczny świat. Odetchnęłam wzdychając. Tak się da?
-co chcesz wiedzieć?
Nie zamierzam mówić wszystkiego dokładnie, bo w sumie nawet nie bardzo jest co. Ale na tyle dużo powiem by się odczepił.
-gdzie jest smok?
Wzruszyłam ramionami i spojrzałam w oczy anioła by wiedział że nie kłamie.
-nie wiem, uwolniony zniknął gdzieś w lesie. Kto wie gdzie się podziewa, nie jestem jego matką.
-jak to uwolniony gdzieś sobie zniknął? Kto go uwolnił?
Zaciągnęłam powietrze w płuca czując jak dziwna chęć okłamania go przyćmiewana jest przez mocną chęć wyrzucenia z siebie prawdy. Znowu nie powstrzymałam warczenia.
-coś ty jej zrobił?
Jeremi stanął między mną a aniołem mierząc go typowo oskarżycielskim wzrokiem starszego brata.
-ja nic... może trochę popchnąłem ją do prawdomówności.
-dlatego ciagle warczy? Co warczenie ma do prawdy?
Oj Jeremi nie zaczynaj tematu...
-Jeremi nic się nie dzieje, po prostu pójdę już i wrócę do domu pociągiem. Nie ma sensu byś mnie odwoził taki kawał a z aniołem się nie do gadasz...
Jeremi odwrócił się do mnie również mierząc mnie oskarżycielskim tonem czego się nie spodziewałam. A czym ja zawiniłam?!
-zostajesz, mam dość udawania że wszystko gra. Też chętnie usłyszę o co chodzi o ile ten dupek cię odczaruje i przestaniesz w kocu warczeć.
No nie... wszyscy przeciwko mnie...
Skrzywiłam się widząc uśmiech zwycięstwa na twarzy Severusa i odetchnęłam siadając znowu na fotel.
-to nie on... akurat to warczenie to moja wina.
Wzrok padł na mnie więc wzruszyłam lekko ramionami czując się w tym momencie bezsilna. Trzeba mu było już dawno powiedzieć.
-widzisz braciszku jestem w świecie nadprzyrodzonym tak obeznana bo sama do niego należę.
-co t..?
Nie dokończył więc kontynuowałam.
-jestem swego rodzaju wiedźmą, nie taka czarownica jak z tych bajek co się dzieci straszy... bardziej czarodziejka z umiejętnościami... No wiesz.
Jego mina raczej zdradzała to że nie wie. Więc odetchnęłam znowu biorąc większy wdech i wyciągając przed siebie dłonie wyczarowałam książkę. Delikatnie pogłaskałam jej okładkę i nie czekając na reakcje podałam ją bratu.
Wziął ją niepewnie, odrazu siadając na kanapie zwolnionej już przez anioła. Amanda przysiadła się i razem kartkowali strona po stronie.
Wróciłam wzrokiem do źródła tego całego problemu i nie powstrzymując się już od tajemnicy zmierzyłam gościa wzrokiem.
-nie wiem gdzie jest twoja bestia i to nie moja sprawa. Ratowaliśmy tylko siebie i ludzi, nic nam nie zarzucicie i nie możecie też oczekiwać czegoś bez podstawy. Gadaj sobie ludziom i innym co chcesz, twoje słowo przeciwko mojemu aniele.
Podeszłam bliżej by spojrzeć w oczy facetowi który przez te cztery dni wkurzył mnie bardziej niż ktokolwiek inny na tym świecie.
-Nie zadzieraj z wiedźmą ptaszku.
Dopilnowałam by magia pomogła mi w zrobieniu dobrego wrażenia. Potem po prostu wzięłam ciastko ze stołu i wracając na fotel całkowicie odrzuciłam zmartwienia. Jutro wracam do domu... do taty, Izabel... do Teda, chłopaków i do Marka... na wspomnienie bety serce przyspieszyło a mi zrobiło się tęskno. Po incydencie z bestią to on najbardziej się o mnie martwił, dbał o wszystko... naprawdę za nim tęsknie. Ale już niedługo. Jutro wracam do domu. Teraz wie już Jeremi... koniec tajemnic.
==========================
Koniec epilogu.
To koniec historii o Melody-wiedźmie Majo-ji, która mimo kiepskiego początku jako nadnaturalna poradziła sobie nawet z aniołami 😉
Dziękuje wam bardzo za to że byliście ze mną do końca i czekaliście ze mną na każdy nowy rozdział. To co dzięki wam przeżyłam... jest nie do opisania.
Do zobaczenia kiedyś 😉 Pozdrawia i Bardzo, bardzo dziękuje... KasiaAS
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top