Epilog I

Nigdy więcej nie zjem cheesburgera. Osiem godzin podróży samochodem i trzy pociągiem. Każdy przystanek to dwa cheesburgery dla Jeremiego i jeden dla mnie. On nie je nic innego. Nadal nie wiem jak to jest że jest tak chudy.

Skrzywiłam się wchodząc do miłego mieszkania Amandy. Nie to że było brzydkie czy brudne. Nie... poprostu zbyt mocno pachniało a mój nos nie był ludzki...

-Jeremi.Dobrze was widzieć. Pewnie jesteście zmęczeni.

Zmieniłam szybko grymas na lekko wymuszony uśmiech i zostawiając bagaże w przedpokoju poszłam głębiej.

Salon nie był duży co tylko potęgowało mieszankę zapachów męskich i damskich perfum. Na pewno jedne należały do Amandy, drugie do obcego faceta, nie Jeremiego. Współlokator Amandy miał dwadzieścia dwa lata imię niczym wyjęte z książki o Harrym Potterze i uwielbiał sport studiując prawo. Zabójcze połączenie.

-zrobiłam kanapki, chętni?

Usiadłam na miękkiej skórzanej kanapie i pokręciłam głową wyrzucając z pamięci obraz cheeseburgerów. Jeremi był jednak chetny i po chwili kanapki leżały już na talerzu przed nami.

-Severus będzie za godzinę kończył zajęcia.

Taaa... Amanda jest przekonana że jestem tu po to by przekonać się do zamieszkania z panem ,,czarna magia" i tu przenieść się na studia. Wtedy Amanda mogłaby przeprowadzić się do Jeremiego. Piękna bajkowa historia. Szkoda że wcale nie chce tu mieszkać. Mimo to uśmiechnęłam się tylko ponownie wymuszając swoją miłą minę i kiwnęłam głową.

-Nie jest złym współlokatorem, ma swoje dziwactwa ale da się do nich przywyknąć.

Napewno.

-Ami nie przeszkadza ci że to u cb przenocuje Madi?

Dziewczyna szybko pokręciła głową zaprzeczając, zbyt szybko jak na mój gust.

-mój pokój jest do twojej dyspozycji Melody.

-dzięki.

I kolejny już wymuszony uśmiech. Nie wierze że tu przyjechałam.

-Herbaty?

Amanda podniosła się zanim dostała odpowiedzi i zniknęła w kuchni. Była zestresowana, coś musiało chodzić jej po głowie. Spojrzałam na brata który teraz też był bardziej spięty.

-Jeremi co się dzieje? Chodzi o rocznice?

Chłopak zmarszczył brwi wiec nie chodziło o rocznice. Zniżył czoło jakby zastanawiał się czy chce coś powiedzieć i utkwił wzrok w szklance którą postawiła obok kanapek jego dziewczyna.

-Ej ludzie co jest?

Wymiana spojrzeń i Amanda wypuściła głośno powietrze. Zaczyna się.

-Bo Severus nie jest takim zwykłym współlokatorem.

Podniosłam wyżej brodę zainteresowana tematem. Znów zapadła cisza wiec wykorzystałam ją do rozejrzenia się po pomieszczeniu. Na pewno nie wilkołak bo te perfumy by mu zabiły nos, na pewno nie wampir bo bym to wyczuła. Na ciemną energię jestem wyczulona od momentu połączenia się ze smokiem. Sama mam jej cząstkę w swojej aurze, rozpoznałabym też demona.

-Nie wilkołak, nie wampir czy demon... magi nie czuje. Kim jest Severus?

-skąd wiesz że nie wilkołak?

Podniosłam palec do góry i uśmiechnęłam się tym razem prawdziwie.

-za dużo perfum, a resztę poznałam po otoczeniu. Kim jest Severus?

I nagle ciepło rozeszło się po moim ciele, dziwna siła sprawiła że moje mięśnie rozluźniły się a umysł zaszedł mgłą. Moje usta ułożyły się w delikatnym uśmiechu ale i zaskoczeniu. Czytałam o nich, czytałam ale nigdy nie widziałam nikogo kto byłby...

-Aniołem.

-Wiedźma.

Odwróciłam się szybko do drzwi gdzie w progu stał dobrze zbudowany blondyn w koszuli. Severus. Jego aura oplatała go ciasno nie zostawiajac nic w otoczeniu, dlatego nie sposób go wyczuć.

-Severus? Miałeś być za godzinę.

Amanda podniosła się chwile po moim mierzeniu się wzrokiem z nowo przybyłym i podeszła by podać mu talerz z kanapkami.

-głodny?

-nie dzięki.

Wciąż nie spuszczał ze mnie wzroku. Nie potrafiłam określić jak czuje się pod wzrokiem anioła mimo że z aniołami natury mam dość częstą styczność. To było coś innego.

-Nie widziałem nigdy Majo-ji. Myślałem że wyginęły po krucjatach wiedźm.

Zdrętwiałam. Jeremi i Amanda mają nie wiedzieć kim jestem.

-Anioł bez skrzydeł?

Zaśmiał się a po otoczeniu rozniósł się zapach czegoś dziwnie miłego. Nie czuł się zagrożony czy zły. To nie wilkołak który chroni swój teren. Jak mam obchodzić się z aniołem? Tym prawdziwym... z nieba?

-Poznaj Severusie moją siostrę Melody, wie o magicznym świecie, pomogła mi z wilkołakami. Opowiadałem ci o niej.

Anioł rozluźnił się i usiadł na kanapie na przeciwko.

-jak widać nie wszystko opowiedziałeś...
Wciąż się na mnie patrzył dokładnie analizując moje ruchy... a może robił coś więcej?
-nie drażni cię nosek?

Co? Pff debil.

-zabawne.

-a może drażni cię światło? Zgasić? Zaświecą ci się oczy?

Uśmiechnęłam się orientując co robi. Próbuje odkryć jaką mam główną formę. Chce przejąć przewagę. Wie więc coś o majo-ji. Ale ja też wiem coś o nim.

Sięgnęłam po kubek herbaty i biorąc mały łyk wkurzyłam go brakiem odpowiedzi. Anioły to hukowi słuchacze. Nie lubią czekać. Robią co im się podoba bo uważają że wszystko co robią jest dobre. Wypiłam kolejny łyk. Na czole aniołka pojawiły się zmarszczki niezadowolenia więc uśmiechnęłam się i odstawiłam kubek.

-to gdzie schowałeś skrzydła?

-tam gdzie ty schowałaś swoje.

Dobre zagranie. Chciałam dalej grać, ale Jeremi mi przerwał.

-czym jest Majo-ji?

Anioł się zaśmiał a ja wzruszyłam ramionami.

-jego pytaj to on ciagle o tym mówi. Ja nic nie wiem.

Blondyn o pięknie wyprofilowanej szczęce schylił się szczerząc zęby i spojrzał mi głęboko w oczy.

-Nie wolno kłamać Melody.

Również pokazałam zęby odpychając anioła który zbliżył się zdecydowanie zbyt mocno.

-i tak trafie do piekła.

-siostra co ty robisz?

Amanda szybko powstrzymała chłopaka łapiąc go za ramie.

-nie widzisz? Chyba się sobie podobają.

I tu wróciłam do rzeczywistości. Podnioslam się szybko powstrzymując warknięcie.

-idę na spacer.

-I znowu kłamiesz.

Trzymajcie mnie bo mu zerwe aureole! Szłam dalej i zakładałam już nawet buty...

-naprawdę nie radził bym, sąsiadka ma wkurzające psy... nie lubią takich jak my.

Jeszcze raz się odezwie a mu przywale. Najmocniej jak umiem. Przyrzekam.

Miał szczęście. Wyszłam nie słysząc już żadnego słowa. Zeszłam z czwartego piętra po schodach i ruszyłam przed siebie. Jak dobrze pójdzie to się nie zgubie.

+++++

Wróciłam późno, na szczęście bez problemu odnajdując drogę powrotną między blokami. Odrazu położyłam się spać bo wszyscy już spali jak weszłam. Łóżko miałam przygotowane w pokoju Amandy a ona sama spała z Jeremim na kanapie. Była rozkładana wygodna i większa niż pojedyncze łóżko na którym się obudziłam.

Poranna toaleta zajęła mi może 5 minut po czym weszłam do kuchni za zapachem ogórków kiszonych.

-dzień dobry

Amanda ruchem zaprosiła mnie do stołu gdzie siedzieli już wszyscy. Ubrani i gotowi do wyjścia. Ja z Jeremim idziemy do kawiarni obgadać plan na rocznice i do wypożyczalni motorów... nadal nie wybiłam mu tego z głowy. Reszta pewnie idzie na zajęcia.

-O której wczoraj wróciłaś?

Jeremi ugryzł kolejny kawałek ogórka i w bił we mnie wzrok złego gliny z filmów kryminalnych.

-nie wiem, zawróciłam zaraz po twoim telefonie.

Coś wisiało między nami wszystkimi, jakieś niewyjaśnione sprawy. Czyżby aniołek zdradził kim jestem?

-A wy długo jeszcze siedzieliście?

Severus zaśmiał się i odpowiedział zamiast Amandy która się do tego szykowała.

-nie martw się nie zdradziłem twojej tajemnicy wiedźmo.

No trzymajcie mnie bo zwariuje.

-znajdź se inne przezwisko, to jest zajęte.

Uśmiech jaki wpłyną na jego twarz jeszcze bardziej mnie wkurzył.

-Melody o co mu chodzi? Upiera się że jesteś Majo-ji, ale nie chce powiedzieć kto to.

Skończyłam jeść kanapkę i posłałam bratu przepraszające spojrzenie.

-wybacz Jeremi to trochę skomplikowane.

Skinął głową ale nie wyglądał jakby chciał odpuścić.

-to wytłumacz. Chodzi o to co działo się przed wyjazdem? O wilkołaki?

Nie zdążyłam odpowiedzieć mimo że chciałam zgodnie z prawdą zaprzeczyć. Severus prychnął.

-Brałaś udział w tej przekomarzance?

Znowu prychnięcie i kontynuował

-Za kogo się uważasz? Nie powinnaś wciskać nosa, dzioba czy czego tam jeszcze do spraw które cię nie dotyczą. Demoniczne postacie to nie sprawa dla Majo-jo.

Nie wierze. Anioł prawi mi kazania.

-Demoniczne?

Amanda aż podskoczyła piszcząc i wstając od stołu.

-Melody jakich demonów?

Wypuściłam zebrane przez długi czas ciężkie powietrze i potarłam palcami nasadę nosa. To miał być krótki wyjazd by pomoc bratu. Niestety trafił się anioł który znów musiał się odezwać.

-Nieistotne

Nieistotne?! Przebiorę mu te cholerne piórka! Podniosłam się szybko odrzucając krzesło do tylu i mało nie wyszło z moich ust zaklęcie cierpienia jakie używałam na demonach.

-nieistotne?! Wiesz ilu zginęło?! Wiesz ilu walczyło z myślą że straci rodzine!? Jasna cholera, a gdzie byłeś ty!? Gdzie były anioły?! Demony to wasze gówno!

Byłam wściekła. A Severus tylko mierzył się ze mną wzrokiem. Patrzył i słuchał. Czekał. Myślałam że się przemienie, że zdradzę kim i czym jestem. Ale on właśnie tego chce.

-potrafisz powiedzieć dlaczego tylu musiało zginąć panie święty wszystkowiedzący?

Milczał. Tak. Anioły to goście którzy nie cierpią braku odpowiedzi na zadane przez nich pytania ale sami nigdy nie odpowiadają na pytania innych.

Zwróciłam się w stronę brata i Amandy którzy ciagle przypatrywali się tej scenie z cichym przerażeniem.

-przepraszam, będę w pokoju Amandy jak będziemy wychodzić, to daj znać.

Odetchnęłam odchodząc od stołu i kierując się w wyznaczonym wcześniej kierunku.

-Melody czekaj.

Przystanęłam zaskoczona i odwróciłam się do anioła.

-wampiry i wilkołaki mają inny system, nie możemy w niego ingerować. To była ich walka.

W jego głosie słyszałam nawet odrobine skruchy. Jakby o wszystkim wiedział ale nie mógł pomóc. Ale to nie tego oczekiwałam. Czy ja w ogóle czegoś powinnam od niego oczekiwać?

-Głównym problemem były demony, a to przecież jest wasz system.

Pokręcił głową wstając i robiąc krok w moją stronę. Nie ruszyłam się. Słuchałam dalej.

-demony tylko służyły wampirom.

Wyczułam kły które przebiły dziąsła i zapach krwi jaki tym sposobem wywołałam.

-a mówi ci coś bestia pana piekieł?

Zmarszczył brwi, a wiec mówi.

-i co z nią?

Pokręciłam głową nie wierząc w to że mówię właśnie aniołowi o czymś co powinno być dla niego oczywiste.

-Obudził się i postanowił wyjść sobie z piekła bo było mu za gorąco! Zniszczyłby pewnie całe miasto jak nie gorzej gdyby nie wilkołaki. A to by go pilnować było tylko i wyłącznie waszym obowiązkiem.

-niemożliwe

Severus spiął się i wlepił wzrok w jeden punkt gdzieś przed sobą. Na kanapie. Wyglądał jakby analizował moje słowa po sto razy każde.

-a jednak. Już nie znajdziecie go w piekle. I radziłabym nie szukać.

Zostawiłam tą sprawę idąc do pokoju. Niepotrzebnie ją poruszyłam przy bracie. Niedługo mają rocznice a ja robie takie sceny... Boże jestem najgorszą siostrą na świecie.

+++

Po południu kiedy studenci wyszli ja wsiadłam z bratem do samochodu i ruszyliśmy do wypożyczalni. Przepraszałam już Jeremiego za moje zachowanie ale zbył to tylko mówiąc że to nie jego sprawa.

Miał mi za zle że mu nic nie mówię. Może słusznie. Może powinnam opowiadać o tym każdemu i wszędzie.

-a wiec plan jest taki. Za trzy dni moja rocznica. Do tego czasu muszę ogarnąć jak dojechać na motorze w pewne miejsce. Błoto las i tym podobne. No i dzień wcześniej ktoś musi zająć Amandę po zajęciach by była gotowa na wycieczkę i bym mógł wszystko załatwić nie martwiąc się że zajedzie do mnie do domu.

Skinęłam. A wiec dlatego motor a nie samochód.

-nie wiedziałam że z ciebie taki romantyk. Błoto ? Las? Szalejemy.

Ironiczny śmiech brata poprawił mi trochę humor wiec kiedy stanęliśmy na parkingu wypożyczalni wcale nie poczułam się jakoś bardzo źle.

Wysiadłam i ruszyłam za bratem który szedł do jednego z mężczyzn w szarych uniformach. Gdy pracownik zauważył Jeremiego wyszedł na przeciw i wyciągnął rękę do przywitania.

Nie był to typowy firmowy uśmiech a raczej przyjacielskie powitanie. A wiec Jeremi znał się z tym facetem wystarczająco dobrze by przywitać się uściskiem i typowym dla facetów klepaniem po plecach. Nigdy nie rozumiałam czemu tak robią.

-stary nareszcie się zdecydowałeś? Motor to życie...

-tak tak Dan pamietam. Masz ten co chciałem?

Dan. Czyli brunet w szarym uniformie uśmiechnął się i wyciągnął przed siebie rękę machając nią jakby właśnie odkrył coś bardzo interesującego.

-Aaaa mam... masz prawko?

Jeremi westchnął podając facetowi prawo jazdy na motor. Jak to jest że ma prawko na motor a nie umie prowadzić motoru... coś mi tu śmierdzi.

-Dobra, płacisz odrazu i za dowóz pod dom? Czy przy odbiorze?

Ruszyliśmy za Danem do biura gdzie zapisał kilka dokumentów i podał coś mojemu bratu.

-Nie, Melody go poprowadzi.

Brunet dopiero teraz spojrzał w moją stronę i ocenił mnie raczej na ocenę mierną.

-Ona?

Wykręciłam oczami.

-tak, poznaj moją siostrę. Melody to Dan, Dan to Melody.

Facet wciąż rzucał mi Krzywe spojrzenie. Chyba mnie nie lubi.

-a mogę zobaczyć jej prawo jazdy?

Już chciałam podać jakieś solidne argumenty kiedy brat zatrzymał mnie ruchem ręki i zabrał kluczyki z rąk Dana.

-dzięki stary już sobie poradzimy.

Odwrócił się ciągnąc mnie za sobą więc już bez słowa opuściliśmy biuro i ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku. Wyrównałam kroku z braciszkiem i odrazu odczytałam jego minę. Był zniesmaczony...

-ten Dan... lubi cię co?

Mruknął coś w odpowiedzi wiec zaśmiałam się tylko i ruszyłam za nim juz nie wnikając.

Szliśmy szybkim krokiem aż do jednego z hangarów z wielkim numerem czternaście. Przystanęłam czekając aż otworzą się drzwi i będę mogła obejrzeć sobie wybrany przez brata motor.

Przed oczami miałam motor Hondy. Dobry motocykl turystyczny ze skłonnością do sportu. Na wyścigi raczej kiepski ale na pokaz dla dziewczyny... piękny, w kolorach z odcieniami srebrnego i czarnego.

-nooo ładny...

Jeremi uśmiechnął się i rzucił mi kluczyki.

-dasz radę go poprowadzić?

Przyjrzałam się kluczykom w mojej dłoni i odetchnęłam. Tyle się ostatnio działo... dlaczego wciąż czuje opór przed wsiadaniem na motor? Przecież tak to lubiłam... kochałam noce spędzone na maszynie. Do czasu wypadku... nie mojego... brakuje mi Kim. Ta dziewczyna zawsze stawiała rywalizację na pierwszym miejscu.

-Madi?

Ocknęłam się uświadamiając sobie że stoję sztywno wpatrując się w kluczyki do motoru. Podniosłam wzrok na brata i uśmiechnęłam się lekko.

-jasne że dam radę.

Nie takie rzeczy się robiło...

Wzięłam kask z rąk Jeremiego i siadłam na motorze. Skórzane mocne siedzisko i szeroko osadzona kierownica. Wzięłam wdech i odpaliłem silnik. Dźwięk znowu odświeżył pamięć a serce przyspieszyło domagając się prędkości na drogach.

Spojrzałam na brat, który skinął z uśmiechem głową i usiadł za mną. Ruszyłam kierując się na parking gdzie zostawiliśmy samochód.

A potem do mieszkania Jeremiego gdzie przesiądzie się na motor i jedziemy uczyć się prowadzić to cacko. Nadal nie wiem jak to się stało że się zgodziłam.

=========

Oto pierwsza cześć epilogu. Druga cześć pokaże się niedługo i pożegnamy się z naszą Melody. 🙂
Naprawdę bardzo dziękuje za ciepłe przyjęcie :D

Dziękuje i pozdrawiam KasiaAS.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top