Twenty-second Cleaning : Poszliśmy na potajemną randkę
Obudził mnie alarm w moim telefonie. Poprzedniego dnia nastawiłem budzik na dziewiątą rano (to nie tak, że siostra Kageyamy powiedziała mi w tajemnicy, bym tak zrobił), ale nie miałem pojęcia, że wstawanie nawet o takiej godzinie w czasie wakacyjnej wycieczki będzie trudne. Z jednej strony wyjący budzik, a z drugiej wspaniały sen, w którym kocham się namiętnie z Tobio przez niemal całą noc. Nie miałem powodu, żeby wstawać, chociaż poduszka, na której leżałem była odrobinę twarda. Koniec końców i tak podniosłem głowę, ale nie kontaktowałem. Nadal spałem. Wtedy jednak moja głowa ponownie została spowrotem położona na twardą poduszkę, co rozbudziło mnie na tyle mocno, bym zrozumiał, że tą poduszką była klata Kageyamy.
Nasza noc nie była wcale snem. Naprawdę uprawiałem seks z Kageyamą (ponad trzy razy), a teraz leżeliśmy nadzy i byliśmy w siebie wtuleni. Nie przypuszczałem, że czarnowłosy kiedykolwiek byłby w stanie leżeć tak ze mną i mieć wywalone w to, że niedługo jego siostra zacznie nas wyciągać na miasto. Musiałem go obudzić, mimo że dobrze mi się leżało.
- Kageyama, musimy wstawać - połaskotałem go delikatnie palcem po nosie, na co dostałem po łapie. Rozgrywający chwycił moje ręce, nie pozwalając mi na dalsze próby obudzenia go.
- Jeszcze pięć minut...
- To samo mówiłeś po drugiej rundzie... Naprawdę musimy wstać.
- Nie musimy, są wakacje...
Westchnąłem zrezygnowany, dając mu wygrać. Zrobiłem w tym momencie głupotę, a karma za ten czyn prędzej, czy później mnie dosięgnie. Nawet jeśli tak będzie, chciałem cieszyć się tą krótką chwilą w jego ciepłych oraz dużych ramionach, które nie jeden raz będą mnie tak opatulać.
Wtem rozległo się głośne stukanie o drzwi. Poderwałem się, myśląc że to tylko moja wyobraźnia płata mi figle i tak naprawdę to sąsiedzi z pokoju obok zaczęli remont, ale przypomniałem sobie, że jesteśmy w hotelu, tu nikt nie robi remontów. Pukanie się powtórzyło i wtedy zrozumiałem, że moja karma do mnie przyszła. Nie spodziewałem się jej tak szybko!
- Kageyama! Wstawaj! To na pewno twoja siostra! - szturchnąłem go mocniej, a wtedy czarnowłosy naprawdę wstał. Był przerażony na myśl o porannej wizytacji Miwy, więc i przy ubieraniu się robił to nieporadnie.
- Trzeba tu posprzątać! Miwa nie może zobaczyć tego bałaganu!
- A nie ma od tego sprzątaczek?!
- One przychodzą później! Zgarnij wszystko pod łóżko, może nie zobaczy!
Nasze ruchy nie były wcale płynne. Potykaliśmy się o własne stopy, próbując ukryć fakt, że ze sobą spaliśmy (nawet jeśli może być on niezauważalny). Kiedy skończyliśmy, ja schowałem się w łazience, by się ubrać, a Tobio poszedł zagadać swoją siostrę. Po wyjściu położyłem się na jednej połowie łóżka, ustawiając się tak, jakbym był tam tylko ozdobą. Kageyama wrócił do mnie cały spokojny, nie rozumiałem.
- No i?
- To była tylko sprzątaczka - powiedział z ulgą, a ja aż spadłem z krańca łóżka. Rozgrywający mi pomógł i obdarował mnie czułym pocałunkiem w policzek. - Nie mieliśmy okazji powiedzieć sobie dzień dobry.
- Racja. Dzień dobry!
Teraz nie wiedziałem, jak mam zachowywać się przy Kageyamie. Wczoraj wyznaliśmy sobie miłość i w dodatku poszliśmy razem do łóżka. Czy nie oznacza to, że ze sobą chodzimy? Żaden z nas tego nie potwierdził, więc... chyba tak nie jest. Powinienem o to zapytać? Nie wyjdę przez to na histeryka? A może na kogoś innego?
- Będziemy szli na jakieś wycieczki, czy coś? - zapytał czarnowłosy, wyjmując wszystkie nasze rzeczy spod łóżka. Pewnie pogonił sprzątaczkę i teraz musieliśmy posprzątać sami.
- Hm... Nie jestem pewien, oddałem broszurkę twojej siostrze... Jeśli nie chcesz, możemy odwołać.
- Nie chodzi o to, czy nie chcę. Ja... chciałem cię gdzieś zabrać, bez ingerencji mojej siostry...
- Masz na myśli... randkę?
- No... tak - Kageyama lekko się zawstydził i odwrócił ode mnie wzrok. Uśmiechnąłem się, podchodząc do niego i przytulając go. Po chwili objął mnie, a mi było bardzo wygodnie. Niestety, za drzwiami znów ktoś zaczął pukać, ale tym razem mieliśmy pewność, że była to Miwa.
💮💮💮
Siostra Kageyamy wyprowadziła nas na zewnątrz do samochodu, nie mówiąc nam dokąd pojedziemy. Miałem nadzieję, że nie poszła za radą ulotki wakacyjnej, która mówiła o jakichś wycieczkach. Po usłyszeniu, że Tobio chce pójść ze mną na randkę, nie chciałem robić czegoś tak nudnego, jak wycieczki. Randka z czarnowłosym byłaby lepsza!
- Gdzie jedziemy? Nic nam nie mówisz, to wygląda jak porwanie... - odezwał się Tobio do swojej siostry, a ta zaśmiała się z powodu jego głupoty (niekoniecznie była to głupota, tak po prostu sobie dopowiedziałem), ale też zacząłem starszą o to podejżewać.
- O nic się nie martwcie! Nie jesteśmy tu, by jedynie leżeć i nic nie robić!
- Więc dokąd zmierzamy? Na żadne góry się wspinać nie będę. O lesie też zapomnij.
- Ja też tego nie chcę! Jedziemy do galerii handlowej!
Spojrzeliśmy na siebie z Kageyamą w tym samym momencie (siedzieliśmy obaj z tyłu). Wiedzieliśmy, że kobiety uwielbiają zakupy i chodzenie po galeriach i do naszych głów wpadł pomysł, żeby urwać się od Miwy, która pewnie nawet tego nie zauważy. W ten sposób będziemy mogli pójść na randkę, będąc jednocześnie blisko starszej. Randka w galerii nie wydaje się taka zła.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, Miwa od razu zaczęła iść w stronę wejścia. Musieliśmy jej przypomnieć o zamknięciu samochodu, inaczej ktoś by nam go ukradł (a przecież był wypożyczony). Wchodząc do środka wielkiego budynku, całą naszą trójkę ogarnął szok, ponieważ wnętrze było całkiem ładne. Mieszkając na kompletnej wsi niecodziennie miało się okazję na zwiedzenie takiego miejsca. Byłem podekscytowany, mając pieniądze mogłem tu sobie kupić fajne rzeczy, które będą mi przydatne. Liczyłem na sklep z magazynami o sporcie, ale nie pogardziłbym też jakimś sklepem, gdzie kupię nowe nakolanniki.
W tym samym czasie, gdy Miwa zaczęła oglądać wystawę sukienek w jakimś sklepie odzieżowym, Kageyama odciągnął mnie na bok, żeby niezauważalnie zniknąć. Wykonując ten plan czułem się z tym źle, że odchodzimy, nic nie mówiąc, ale za bardzo chciałem pójść na randkę z Tobio. Uległem mu (zupełnie jak poprzedniej nocy).
- Gdzie chciałbyś najpierw iść? - zapytał wyższy, rozglądając się wokół, jakby sam jeszcze decydował, do którego sklepu wejdziemy.
- Nie wiem... Jest dopiero południe, powinniśmy coś zjeść?
- Niedawno było śniadanie. Ale okej, kupię ci coś.
- Ja też mogę ci coś kupić! Nie bierz wszystkiego tylko na siebie! - krzyknąłem, czym go zdziwiłem. Po mniej niż dwóch sekundach zawstydziłem się, a Kageyama się zaśmiał pod nosem.
- Po prostu chodźmy.
Idąc obok Kageyamy poczułem chęć złapania go za rękę. Było to może w tym momencie nieodpowiednie, byliśmy w miejscu publicznym i wszyscy by się na nas patrzyli, czego nie chciałem. Więc czego tak naprawdę pragnąłem? Może być też tak, że jeśli tak zrobię, uznają mnie za jego młodszego brata... Ta opcja wydaje się idealna!
Łapiąc Kageyamę za rękę, poczułem przechodzące przez swoje ciało dreszcz, który był całkiem miły. Czarnowłosy na mnie spojrzał, będąc zdziwiony tym, co robię. Jego reakcja była właściwa, sam nie wiedziałem, co robię. Mimo to, nie odtrącił mojej dłoni, ścisnął ją bardziej, czym dał mi znać, że przez najbliższy czas mnie nie puści. Cieszyłem się z tego powodu. Ta strona Kageyamy była całkiem fajna i myślę, że szybko się do niej przyzwyczaję.
Zatrzymałem go przy jednym ze stoisk z lodami. Na sam ich widok ślinka mi ciekła, nie mogłem przejść obok nich obojętnie. Wybłagałem go swoimi oczami, żeby i on sobie to kupił, ale zaprzeczył. Pod koniec i tak zakupił też sobie, bo sposobem go fo tego przekonałem. Usiedliśmy z naszymi lodami kilka metrów dalej, na ławkach do odpoczynku.
- Zimne! - powiedziałem, czując jak na języku roztapia mi się kawałek lodu. Wiedziałem, że branie pistacjowych na samą górę nie było dobrym pomysłem. Mimo to one nalegały na to. Waniliowe pod nimi wydawały się takie nudne.
- Cóż, to lody, muszą być zimne.
- Wiem, ale mam teraz dziwne uczucie w ustach przez to! - oburzyłem się na niego, znów biorąc kawałek lodów do ust. Takie spędzanie czasu z Kageyamą było fajne, ale... Ja nadal potrzebowałem odpowiedzi na nurtujące mnie od rana pytanie. - Hej, Kageyama... Czy my... ze sobą chodzimy...? A może jeszcze nie...?
- Nie powiedziałem wczoraj, że możemy ze sobą chodzić?
- No... Niby tak...
- Więc tak jest. Powierzam się od teraz w twoje ręce.
Cały zarumieniony odwróciłem wzrok. Nasz związek stał się oficjalny, co uszczęśliwiło mnie jeszcze bardziej, niż wyjazd tutaj. Ta randka się udała i nikt nie może przyznać, że nie! Odwróciłem się, żeby na szybko móc pocałować Tobio, ale przerwał nam dzwonek jego telefonu. Miwa do niego dzwoniła, co chyba znaczyło, że wpadliśmy z naszą "ucieczką". Zaśmialiśmy się, a Kageyama odebrał połączenie. Od teraz ze sobą chodziliśmy. Staliśmy się parą. Nie taką zwykłą, a kochającą siebie oraz siatkówkę całym sercem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top