Twelfth Cleaning : Dzień robienia laurki
Planowane namówienia Kageyamy na wyjazd było trudniejsze, niż myślałem. Prawie za każdym razem, gdy się widzieliśmy pokazywałem mu broszurki od różnych agencji wakacyjnych, które podkradłem mamie, a on nawet na nie nie patrzył. Czułem się ignorowany. Przekonałem się, że nawet podczas obozu treningowego być może moja mini misja nie będzie miała celu, ale na pewno nie poddam się w połowie drogi! Mam po swojej stronie siłę miłości!
– Tsukishima, podaj mi klej – poprosiłem ładnie blondyna z uśmiechem na ustach, na co ten westchnął i chyba niechętnie podał mi o co prosiłem. Aktualnie przebywałem w jego domu (nie w stroju pokojówki), starając się zrobić laurkę dla Kageyamy, która zachęci go do wybrania się ze mną na plażę. Powinienem użyć brokatu i ładnych naklejek, czy mój talent artystyczny wystarczył?
– Możesz mi w końcu powiedzieć, co tu robisz? Wyszedłem na kilkuminutowy spacer, a po powrocie widzę ciebie w pokoju z tyloma rzeczami...
– Twoja mama mnie wpuściła.
– No tak. A co twoje małe ręce wytwarzają?
– Cieszę się, że zapytałeś! To śliczna laurka, też chcesz taką? – pokazałem Tsukishimie jeszcze nie dokończoną kartkę, na której był śliczny napis: "Otwórz mnie". Narysowałem też w rogu małego kruka, który przypominał trochę Kageyamę, jeśli się zmruży oczy.
– Bardzo ładnie... Ty chodzisz do liceum, czy przedszkola?
– Jeśli już zaczniesz, to nie możesz przestać!
Mimo że wcześniej uznałem naszą relację za normalną, po przyjściu tutaj i używaniu jego kolorowych długopisów do zrobienia tak jakby romantycznej kartki, zrozumiałem, że się myliłem. Tsukishima znał tajemnicę o mojej pracy, więc co jakiś czas musiałem się upewnić, czy przypadkiem nie ma w planach jakiejś zdrady. Lubi dogryzać swoimi słowami innym, a kto wie, może dzieli swoje tajemnice z mamą? Swoją drogą to bardzo miła kobieta, podarowała mi babeczkę od razu po wyjściu.
Gdy skończyłem stronę tytułową, miałem zamiar zabrać się za środek. Otworzyłem go i zamiast przyciśnięcia do kartki pisaka, zamarłem nim w powietrzu, zastanawiając się, co powinienem napisać. Byle czego umieścić tam nie mogłem, musiałem naprawdę mocno się zastanowić, jeśli później miałem podarować kartkę Kageyamie, czyli miłości mego życia. Zaczynając od: "Szanowny Królu..." raczej go nie przekonam.
– Hej, Tsukishima...
– Nie.
– Nawet nie wiesz, o co mi chodziło! – uderzyłem mocno ręką o blat małego stolika, przy którym musiałem siedzieć. Znajdował się on na podłodze, blondyn powiedział, że tylko to może mi zaoferować, ponieważ swojego biurka tak niechlujnej kreaturze na pewno nie odda.
– O coś głupiego, związanego z tą kartką. Poważnie, piszesz list miłosny, czy co?
– C-cóż... Raczej bym tego tak nie nazwał...
– Zgadłem, bo nie zaprzeczasz. Lepiej wyjdź, w tym pokoju miłość znika w kilka sekund.
– Specjalnie zostanę i udowodnię, że kłamiesz! – oplotłem swoimi nogami jedną z nóg stolika, kładąc na nim swój cały balast w postaci klatki piersiowej. Tsukishima wydawał się wkurzony i to bardzo dobrze! Ja jestem gościem i mogę robić u niego wszystko, o ile nie jest to nielegalne lub nieetyczne!
Tsukishima niemal od razu dał sobie spokój z dalszym kłóceniem się ze mną. W tym samym czasie zabulgotało mi niebezpiecznie w brzuchu, co znaczyło, że pilnie potrzebuję skorzystać z toalety. Wstałem, grożąc mu, że jeśli tknie chociaż jedną rzecz z biurka narysuję mu wąsy markerem na twarzy (takim permanentnym, niech się skurczybyk męczy). Po zrobieniu tego ruszyłem do łazienki. Wiedziałem, gdzie ona jest, ostatnio będąc tu w niej sprzątałem, więc nie musiałem pytać się okularnika o drogę.
Wracając spotkałem na korytarzu panią Tsukishimę. Niosła w rękach tacę z dwoma kawałkami ciasta wiśniowego oraz lodową herbatą. Wydawało mi się, że dobrym uczynkiem będzie pomoc, dlatego zabrałem od niej rzeczy i wpadłem (dość ostrożnie, nie chciałem marnować dobrego jedzenia) do pokoju blondyna. Patrząc na niego z drzwi, ujrzałem w jego dłoniach mój telefon, a na nim miałem ustawione zdjęcie Kageyamy, który stoi tyłem (tyłek to jego najlepsza część ciała, zaraz po wyrzeźbionym brzuchu). Z chwilą robienia tego zdjęcia wiedziałem, że wiele ryzykowałem, ustawiając je sobie na tapetę, więc czemu byłem wtedy taki głupi?!
– Masz dość... nietypową tapetę – powiedział w moją stronę, gdy ja z przygnębionym wyrazem twarzy ostrożnie odłożyłem na jego biurko trzymaną tacę. Następnie wyrwałem mu z rąk telefon, sprawdzając jakie aplikacje były przez niego otwierane.
– Czemu zaglądasz mi do telefonu...?
– Ktoś do ciebie dzwonił, a muzyczka tak mnie wkurzała, że postanowiłem wyłączyć ci telefon, ale wtedy się odblokował i zobaczyłem... to.
Z zawstydzeniem spojrzałem na swoje zielone skarpetki, które gryzły się z kolorem kapci, jakim był beż. Złapałem za swój materiał spodenek, a moje serce poczuło nagły ciężar, jakbym zrobił coś złego. Miałem jeszcze inne zdjęcia Kageyamy, które trzymałem do robienia sobie dobrze w nocy i bałem się, że blondyn mógł je widzieć. Co w takiej sytuacji powinienem robić?
Zignorowałem jego wzrok i usiadłem spowrotem na podłogę, zaczynając pisać byle co na białej jak śnieg kartce. Wiedziałem, że Tsukishima cały czas się na mnie patrzył, czułem jego zawistny wzrok. Ja przecież nie zrobiłem nic złego! Miałem usunąć wszystkie jego zdjęcia, gdy tylko zaczniemy ze sobą chodzić, ale prawda jest taka, że nie mam pojęcia kiedy to się stanie! Równie dobrze jego uczucia nigdy nie odwzajemnią moich i przez to popadnę w depresję, przestanę wierzyć w miłość, zamieszkam z dwunastoma kotami oraz chomikiem! Nie chcę takiego życia!
– Mało mnie to interesuje, ale coś mnie korci, by zapytać... Jesteś gejem?
Wzdrygnąłem się na wypowiedź Tsukishimy. Przestałem wypisywać powody, dlaczego Kageyama powinien pojechać na plażę i ponownie patrzyłem się pusto w niedokończoną kartkę. Poczułem, jak jakaś niewidzialna siła mnie przygniata. Miażdży mojego ducha, sprawiając, że nie mogłem podnieść nawet głowy. To pytanie wyszło z jego ust przez moją głupotę oraz podniecenie. Powinienem znieść upokorzenie, które blondyn mi wytoczy.
– Nawet jeśli... Czy to problem? – po raz pierwszy od ponownego przekroczenia tego pokoju podniosłem wzrok na Tsukishimę. W jego oczach widziałem odrazę do mojej osoby, taki widok rozpoznaje się od razu i bez względu na to, jak ktoś jest dobry w udawaniu.
– Nie jestem pewny... Dawny ja powiedziałby, że to ohydne, ale...
– Ale...?
– To nie mój problem, więc nie powinienem oceniać twoich preferencji. Rób, co tylko chcesz, o ile nie do moich zdjęć.
Początkowo doznałem szoku. Myśl, że blondyn zacznie mnie wyzywać od niewiadomo kogo zniknęła, zastępując ją przekonaniami o tym, jaki chłopak mimo swojej pyskatej buzi jest tolerancyjny. Mało kto odważyłby przyznać się do tego minutę po poznaniu, że jego kolega z drużyny lubi tą samą płeć, dlatego właśnie teraz okularnik dostał ode mnie duży plus.
– Możesz być pewny, że nie będę! Nie jesteś w moim typie, a mnie w głowie tylko Kageyama! – chlapnąłem bez myślenia, przez co od razu zatkałem sobie usta, wyrzucając z rąk kolorowy długopis. Poleciał prosto pod jego nogi.
– Nie umiałeś wybrać kogoś lepszego?
Z tymi słowami i moim uśmiechem na ustach powróciłem do pisania powodów, dla których Kageyama powinien pójść ze mną na plażę. Może nie było ich wiele, ale byłem pewny, że moje uczucia i plama w kształcie serca po wiśniowym nadzieniu z ciasta dadzą mu wiele do myślenia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top