Thirteenth Cleaning : Moja przeklęta choroba

Tsukishima dowiedział się o moim kolejnym sekrecie. Głównie z powodu mojej głupoty, jak też jego wściubiania nosa tam, gdzie nie powinien. Jestem całkowicie pewny, że gdybym zabrał telefon ze sobą do łazienki, ta sytuacja wyglądała by inaczej. Chociaż wtedy blondyn wyśmiałby mnie za chodzenie z telefonem do kibelka, przez co wypominałby mi to do ukończenia semestru. Może taka wersja ułożyła by się idealniej do mojego życia?

Wraz z kolejnymi dniami musiałem na jakiś czas dać sobie spokój z chodzeniem do pracy. Furuyi się to nie spodobało, czuł się samotny i w dodatku zaczął coś mówić, że kucharz bierze sobie na jakiś czas wolne i zastąpi go ktoś mniej wykwalifikowany. Nie wiem, co to znaczy (przynajmniej dla mnie) i tak ledwo poznałem Takematę, czy jak on się tam nazywał. Cóż, przynajmniej dowiedziałem się, że to spokojny, ZAJĘTY (w związku) koleś, który nie chciał mnie skrzywdzić i tylko strasznie wyglądał. Egzaminy semestralne zajęły mi dużo czasu, jestem pewny, że po powrocie z obozu treningowego ( na którym podaruję Kageyamie zrobioną przed dwoma tygodniami laurkę) dostanę od firmy więcej pracy. Już nie mogę się doczekać tego paradowania w sukience pokojówki w mocnym upale...

– Nie mam ochoty przydzielać wam miejsc, więc... Zagrajcie w papier, kamień, nożyce by to określić – powiedział do nas trener, wsiadając jako pierwszy do wynajętego autokaru, którym pojedziemy na obóz treningowy pod Tokio. Cieszyłem się z tego, jak mogłem, udało mi się zdać i pojadę tym samym pojazdem, co Kageyama! Muszę sprawić, żeby usiadł obok mnie!

– Hej, Kageyama – zwróciłem się do czarnowłosego, który wyglądał jakby miał problem z odnalezieniem się w tłumie. Było nas mniej niż dwadzieścia osób, prawie niczym jego klasa, czym się tak denerwował?

– Hm?

– Chcesz usiąść ze mną?

– Jasne. Siadam z brzegu.

– Szybko się zdecydowałeś!

– Będę spał, a nie chcę uderzyć głową w szybę – rozgrywający spojrzał na drużynę, wsiadającą do autokaru, a ja uczyniłem to samo. Biegiem ruszyłem przed kilkoma osobami, żeby zająć jak najlepsze miejsca. W tym momencie zaczynała się moja walka... o głowę Kageyamy na moim ramieniu!

Miejsc było idealnie tyle, ile nas wszystkich, czyli szesnaście, włącznie z siedzeniem dla kierowcy, którym był nasz trener. Podobno w połowie drogi zamieni się on z panem Takedą. Tylne miejsca zostały zajęte przez cztery osoby, Nishinoyę-san, Tanakę-san, Asahiego-san oraz Ennoshitę-san (on chyba usiadł tam, by pilnować pierwszą dwójkę, zaś nasz as chciał mu dotrzymać dowarzystwa). Przed nimi usiadł Tsukishima z Yamaguchim, blondyn od razu przygotował się na podróż, nakładając słuchawki i odpływając w krainę snów. Następne miejsce zająłem ja, było to jedno z lepszych, ponieważ w tym miejscu prawie nikt mógł nas nie widzieć, oprócz siedzącego obok na pojedyńczym miejscu Narity-san. Na niego musiałem mieć oko.

Gdy Kageyama zajął miejsce obok mnie (oczywiście na zewnątrz, tak jak chciał) z uśmiechem odwróciłem od niego twarz, żeby nie widział moich rumieńców. Być może widział moje odbicie w szybie, ale przecież jest ona przezroczysta, toteż nie widział tak wiele. Brawa dla wynalazców szyb! Zanim wyruszyliśmy pomodliłem się do Bogów, żeby podróż przebiegła zgodnie z moimi planami. Szykuj się, drogie ramię, niedługo spocznie na tobie prześliczna główka!

Od razu po wyruszeniu poczułem się dziwnie. W moim brzuchu działo się wiele nieprzyjemnych rzeczy, miałem ochotę zrobić kupę, jak też zwymiotować swoje dzisiejsze śniadanie. Z tego powodu robiłem dziwne miny i były one dość widoczne, ponieważ dzięki temu zainteresowałem swoim stanem Kageyamę. To zwiastowało kłopoty, mój plan się nie uda.

– Hinata, wszystko dobrze? Pozieleniałeś.

– N-nie, wszystko jest w jak najlepszym pożądku... Ja po prostu... zamieniam się w krokodyla, haha... – spróbowałem zażartować, żeby odwrócić na nowo jego uwagę, ale jak na złość coś pojawiło mi się w ustach i niemal w ostatniej chwili udało mi się to zatrzymać. Przyciągnąłem na siebie więcej uwagi innych ludzi.

– O Boże, proszę pana, Hinata będzie wymiotował!

– Dajcie mu jakąś torbę!

– Lepiej się zatrzymajmy!

Powstało całkiem niezłe zamieszanie, czego efektem był trzynastominutowy postój. Wyrzygałem na czujesz pole zawartość swojego żołądka, a następnie wróciliśmy do autokaru, jednak nie siedziałem już przy oknie, a na zewnątrz, gdzie miał być Kageyama. W dodatku kuliłem się od bólu brzucha i nie mogłem nawet marzyć o tej wspaniałej chwili, jaką byłoby pocieszanie przez czarnowłosego. Nie odzywał się do mnie godzinę, w tym czasie wszyscy usnęli. On nie mógł tego zrobić z powodu szyby przy głowie, zniszczyłem mu sen podróżny. Kiedyś za to odpokutuję.

– Kageyama... Przepraszam za zabranie ci miejsca... – powiedziałem niewyraźnie, ściskając torbę pod moją głową. Ból trochę się wycofał, jednak potrzeba fizjologiczna nie ustąpiła. Po dotarciu na miejsce od razu poszukam jakiejś łazienki.

– Nic się nie stało. Miałeś swoje powody.

– Ale to nadal moja wina... Gdyby nie ból brzucha...

– Przestań się obwiniać, przecież to nic nowego, że ci niedobrze, gdy gdzieś jedziemy. Postaraj się usnąć.

Na swoich plecach poczułem delikatne dotknięcie, a zaraz potem głaskanie. Była to dłoń Kageyamy, bo przecież niczyja inna nie mogła tego robić. Ucieszyłem się jeszcze bardziej, niż z powodu, iż razem siedzimy. Będąc szczerym, jestem trochę śpiący, a będąc traktowany w ten sposób na pewno szybko uda mi się spełnić jego prośbę.

💮💮💮

Po dojechaniu obudził mnie Kageyama. Był bardzo wyrozumiały, cierpliwie czekał aż mój leniwy tyłek jako pierwszy opuści autokar, jednak zaraz potem gdzieś zniknął, przez co straciłem okazję do zostania z nim dłużej. Nie szkodzi, było ku temu więcej okazji.

Zbiórka przebiegła normalnie. Liceum Nekoma nas przywitała (bo jako pierwsi tu przyjechali) i pokazali nam co, jak oraz gdzie wszystko jest. Nie było może gdzieś obok plaży, ale dobrze widoczne pole obok sali sportowej i naszych pomieszczeń do spania samo zachęcało do buszowania w jego zbożu. Być może było to kolejne idealne miejsce na wyznanie swoich uczuć, jednak ja już postanowiłem, że zrobię to na plaży. Nic mojego zdania nie zmieni!

– Cześć, Shouyou – na dźwięk znajomego głosu odzyskałem na nowo siły. Tak dawno nie widziałem Kenmy, że prawie zapomniałem jak wygląda. Nic się jednak nie zmienił, dalej miał te swoje puddingowe włosy i Kuroo-sana przy sobie. Obaj mi machali, gdyż szli z daleka.

– D-dzień dobry...

– Nie wyglądasz najlepiej, wszystko dobrze? Kenma ma ci pokazać gdzie jest toaleta?

– Nie, nie... Na razie daję radę...

– Nie przemęczaj się – po usłyszeniu tych słów pokazałem Kenmie kciuk w górę, jakbym zrozumiał jego przekaz. Zaraz potem musiałem rozstać się z tymi zawodnikami Nekomy i pójść z moją drużyną rozpakować nasze rzeczy. Jestem pewny, że czeka nas wspaniały tydzień na graniu przeciwko sobie. Muszę jeszcze wymyślić plan w jaki sposób wcisnę Kageyamie laurkę...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top