Tenth Cleaning : Rozejm przy herbacie
Jeśli mój wzrok jest tak dobry, jak pamięć, to faktycznie tamtego dnia widziałem Shirose, która całowała szefową. Nie, żebym uznał to za coś złego, sam pewnie zrobiłbym tak samo Kageyamie, gdyby nadarzyła się okazja, ale... Ja prawdopodobnie nie potrafię się całować.
Nigdy właściwie tego nie robiłem. Swojego pierwszego pocałunku, jak i oczywiście pierwszego razu jeszcze nie przeżyłem. Nie myślałem nad tym, dopóki nie uświadomiłem sobie miłości do Kageyamy. To właśnie z nim chciałbym robić te wszystkie rzeczy, jednak... czy on chciałby robić je ze mną? Nie, źle sformułowałem pytanie. Czy Kageyama może coś do mnie czuć? Jego zachowanie w magazynie ze sprzętem sportowym było dziwne. Pierwszy raz udało mi się zwrócić na siebie jego uwagę, co dało pozytywny skutek, ponieważ się o mnie martwił. Nie robiłby tego, gdybym nie był dla niego ważny. Więc co tak właściwie do mnie czuje? Na pewno nie obojętność.
Całowanie nie powinno być takie trudne. Zetknięcie ust z ukochaną osobą prawdopodobnie sprawiłoby we mnie dość miłe uczucia. Kontakt cielesny z Kageyamą miałem ograniczony oraz przez ubrania. Jedynie czasem (jak w piątek na treningu) doświadczam tego momentu, gdzie mam okazję go dotknąć.
Chciałbym robić to częściej, ale kim ja jestem dla Kageyamy, żeby tego pragnąć? Na razie nic nas nie łączy i nie wiadomo, czy kiedykolwiek połączy. Powinienem mieć na to nadzieję? A może warto w końcu podjąć jakieś kroki i powiedzieć mu o swoich uczuciach? Nie, najlepiej będzie to zrobić w wakacje nad morzem tak jak zaplanowałem. Potem mogę żałować, że wyszło gorzej, niż miało być.
Moją uwagę skierowałem na piłkę siatkową leżącą pod biurkiem. Była odrobinę brudna po tym, jak odbijałem ją z rana jako rozgrzewkę i dlatego nie leżała ona na łóżku. Nie zdążyłem jej jeszcze wyczyścić, a skoro w mojej głowie utworzyły się myśli o całowaniu Kageyamy, powinienem częściowo wprowadzić ten plan w życie. Najpierw jednak moje usta miały obowiązek poćwiczyć.
Najszybciej jak tylko mogłem ruszyłem w kierunku kuchni, gdzie z szuflady wyjąłem opakowanie mokrych husteczek, którymi miałem zamiar wypucować na błysk swoją piłkę. Wziąłem przynajmniej trzy. Ta trzecia to w sumie nie była nawet potrzebna, wziąłem ją z czystego przypadku, ponieważ z nieznanego mi powodu była zbyt mocno przyczepiona do drugiej. Wróciwszy do siebie pochwyciłem w ręce jeden ze swoich najcenniejszych skarbów i zacząłem ją czyścić. Robiłem to dokładnie, w pracy sprzątaczki nie często zdarza mi się wycierać kule, jak teraz, ale po kilku minutach była ona ładnie wyczyszczona. Z dumą uniosłem ją ku górze, jakbym pokazywał ją całemu światu, kiedy tak naprawdę podziwiał ją jedynie mój pokój. Nie miało to znaczenia, teraz mogłem śmiało próbować ją pocałować, wyobrażając sobie na niej twarz Kageyamy!
Zamknąłem nieśmiało oczy, zaczynając wizualizować sobie w tej ciemności Kageyamę. Powoli przybliżałem w swoją stronę piłkę, by po chwili móc dotknąć ją ustami. Poczułem jej chemiczny smak, ale nie odsunąłem się, ponieważ nie mogłem pozwolić na poddanie się. Nawet jeśli kula smakowała cytrusowo, powinienem był to znieść. Kageyama być może będzie smakował mlekiem, muszę przyswoić sobie wszystkie możliwe opcje.
Będąc w połowie wczuwania się w całowanie, mój telefon wydał z siebie nagły dźwięk dzwonka. Przestraszony odrzuciłem od siebie piłkę, gdyż na początku myślałem, że ktoś do mnie dzwoni. Odetchnąłem z ulgą, gdy okazało się to tylko wiadomością, którą ku zdziwieniu dostałem od Tsukishimy. Zawierała ona zaledwie cztery słowa. Chciał się ze mną spotkać i to w dodatku blisko swojego domu. Praktycznie przed nim, mogę powiedzieć.
To musiała być pułapka. Tsukishima (chyba) nie ma mojego numeru. Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek dawał mu swój numer, ale skoro ja mam jego, mój też musiał skądś wytrzasnąć. Najpewniej jest to zasługa Yamaguchiego. W sumie to od niego mam numer blondyna. Powinienem zgodzić się na to spotkanie? Czego ono będzie dotyczyć? Czyżby okularnik chciał ode mnie więcej ciast? A może już mu się to znudziło i teraz przeżuci się na coś innego? Pogadanka z Sugawarą-san niczego go nie nauczyła?
Nie mając nic lepszego do roboty wsiadłem na rower, jadąc prosto do Tsukishimy. Znałem już drogę, toteż nie potrzebowałem mapy, jak ostatnio. Wolałbym jednak nie spotkać jego mamy, gdyby dowiedziała się, że chodzę z jej synem do jednej szkoły, być może cały czas by mnie nękała i chciałaby, żebym częściej dowiedział ich dom (niekoniecznie w stroju pokojówki). Podobno miała słabość do uroczych rzeczy, czy to znaczyło, że w normalnych ubraniach też jestem uroczy? Wolałbym tego nie sprawdzać.
💮💮💮
Dotarcie do domu okularnika nie było trudne. Mając na sobie zwykłe ubrania nie przyciągałem zbyt dużej uwagi przechodniów, a i rower lepiej mi się prowadziło. Nie nosiłem sukienki, co bardzo mi odpowiadało. Od poniedziałku niestety będę ją zakładał chyba codziennie, co wcale nie jest mi na rękę. Z dnia na dzień to przebranie staje się wygodne, a tak chyba nie powinno być.
Już z daleka zobaczyłem wysokiego Tsukishimę i zjeżdżając z górki próbowałem zahamować tak, bym zatrzymał się tuż przy nim. I tak się właśnie stało. Cudem nie upadłem na ziemię.
– Teraz bawisz się w driftera? – zapytał, kiedy ja próbowałem unormować oddech, ponieważ nawet jeśli górka była mała, jechałem bardzo szybko i to mnie przestraszyło. Ciekawe co on by zrobił na moim miejscu.
– Przynajmniej dotarłem w jednym kawałku!
– Tak, tak. Nie krzycz, sąsiadka lubi obserwować innych przez lornetkę, jeśli widzi zamieszanie.
– Co?
– Po prostu chodź do środka – mruknął z niezadowoleniem blondyn, zaczynając iść w kierunku wejścia do domu. Nie zrozumiałem go i jedynie stałem przy swoim rowerze, mając nadzieję, że jeszcze raz powie mi to samo, żebym zrozumiał swoje niedosłyszenie. Tsukishima zauważył, że za nim nie idę i wtedy się po mnie wrócił. – Na co czekasz?
– No bo... ja...
– Mama wyszła, więc możesz być spokojny. Nikt ci nie będzie robił zdjęć.
Nie rozumiejąc dalej, co się właściwie tu wyprawia poszedłem za nim. Zostawiłem rower gdzieś przed drzwiami wejściowymi, a po wejściu do domu poczułem nieprzyjemne dreszcze. To mój drugi pobyt w tym miejscu, a fakt, ze jestem tu prywatnie odrobinę mnie niepokoi.
Tsukishima kazał mi usiąść przy stole w salonie. Sam poszedł na górę i po chwili wrócił, podając jednocześnie z kuchni tacę z herbatą, która jeszcze bardziej powiększyła mój niepokój. Okularnik usiadł przede mną, nalewając powoli herbatę.
– To jakaś pułapka?
– Oczywiście, że nie, kretynie – westchnął blondyn na moje słowa, podając mi niemal pod nos kubek z zielonym wywarem. Wzrokiem szukałem kostek cukru, ale nigdzie ich nie znalazłem. Herbatę będę pił na gorzko, chociaż nie wiem, czy powinienem. Może była zatruta.
– Więc o co chodzi? Znam cię, nie zaprosiłbyś mnie na herbatę.
– A teraz to co?
Nie chcąc odpowiadać na to pytanie po prostu zanurzyłem swoje usta w herbacie. Była całkiem dobra, mimo że nie dostałem do niej cukru. Blondyn także wziął łyka ze swojego kubka i kątem oka mogłem zobaczyć jak sięga po coś do kieszeni. Starałem się udawać, że nie widzę, co tam robi, jednak zaraz potem przysunął w moja stronę małą kopertę, szczelnie zaklejoną. Spojrzałem na niego zdziwiony.
– Słuchaj, to nie tak, że z dnia na dzień postanowiłem być dla ciebie przyjacielem. To za te kupione dla mnie ciasta.
– Oddajesz mi pieniądze?
– Tak, może i trochę więcej, niż powinno być.
– Uderzyłeś się w głowę? Nie miałeś jakiegoś wypadku? A może ja miałem i przeniosłem się do innej rzeczywistości? – paplałem bez umiaru, robiąc tym na złość gospodarzowi. Ten tylko zabrał spowrotem pieniądze i rzucił nimi w moją twarz. Bolało nawet jeśli był to papier.
– Jestem całkowicie poważny, kiedy twój mózg w końcu to zrozumie?!
– Już rozumiem!
Między nami na chwilę zapanowała cisza. Starałem się wymyślić sposób w jaki mógłbym ją przerwać, ale nie wychodziło mi to. Za każdym razem uznawałem swoje wypowiedzi za głupie i bałem się, że znowu dostanę pieniędzmi w twarz. Jak do tego doszło, że bałem się akurat takiej kary?
– No więc... Sugawara-san uświadomił mi, że tak jakby cię "wykorzystuję".
– Cóż, to ma sens... Dlatego postanowiłeś oddać mi pieniądze?
– Innej opcji nie ma. I ten... Wybacz za ten policzek... To było niechcący – okularnik podrapał się po karku, a ja już całkowicie potrafiłem na niego spojrzeć, nie bojąc się, że mi się oberwie. Tsukishima przepraszał, mimo że nie potrafiłem wyczuć w jego słowach stu procent szczerości.
– Przyjmuję przeprosiny. Ja też przepraszam za denerwowanie cię... Chyba zasłużyłem wtedy na liścia.
– To oczywiste, byłeś wkurzający jak mucha.
– Ty także. Dzięki za oddanie moich pieniędzy – uśmiechnąłem się delikatnie w stronę okularnika, na co on tylko popił herbatę z kubka. Nie zostaniemy przyjaciółmi od razu, na to potrzeba czasu oraz cierpliwości. Jeszcze nie do końca swoją zużyliśmy, ale jej zapas jest coraz mniejszy. Jestem przekonany, że wykorzystamy go w odpowiedni sposób.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top