Seventh Cleaning : Zawarłem pewną umowę
Myślałem nad tym całą noc od powrotu z pracy i nie ma nawet opcji, żeby Tsukishima miał komulokwiek wyjawić mój sekret. Powodem numer jeden jest to, że nic by z tego nie zyskał. Normalni ludzie nie czerpią satysfakcji z czyjegoś nieszczęścia, a ja uważam, że Tsukishima jest w pewien sposób normalny. Szanuję go, więc i on powinien uszanować mnie. Nie każdy chłopak miałby przecież odwagę pracować w sukience. Robię to przecież dla Kageyamy oraz naszego wspaniałego początku.
Powodem numer dwa jest to, że i on po tym dostałby za swoje. Rozpowiadanie plotek nie jest miłe. Dla niektórych są one powodem do śmiechu, ale na pewno znajdą się tacy, co będę stali po mojej stronie (jak na jakiejś wojnie) i z tego powodu Tsukishimie może się nawet oberwać, jeśli trafi na niewłaściwą osobę. Wiem, że blondyn czasem zachowuje się jak dupek i zimny drań, jednak nawet on nie zasłużył na coś takiego. Powiadają, że śmierć to za mało dla takich jak on. Ja tego w jego przypadku nie chcę.
Powodem numer trzy jest jego godność. Nie zrobi tego, nie takim Tsukishima jest człowiekiem. Ma serce, duszę, rozum. Na pewno potrafi zachowywać się empatycznie.
Ale to i tak za mało. Nie mam stu procentowej pewności, że dochowa tego sekretu, może być też tak, iż przeżuci tą informację do głowy innej osoby, ponieważ zawalałaby tylko w jego mózgu miejsce. Być może będzie mnie specjalnie podjudzał, żeby robić ze mnie żarty do użytku własnego. Na wszelki wypadek należy go pilnować, bo nie wiadomo, co takiego chciałby zrobić. W taki sposób zacząłem chodzić za nim po szkole.
Nie wiem, czy blondyn zdawał sobie sprawę, że cały czas za nim podążam. Może i nie byliśmy w jednej klasie, ale dla mnie nie było problemem obserwować go nawet podczas lekcji. Mogłem zawsze wyjść do toalety i przez delikatnie uchylone drzwi widziałem Tsukishimę, pilnie notującego dany temat lekcji. Był pilnym i mądrym uczniem, nie zwracał na mnie uwagi. I to właśnie bardzo dobrze, moje ninja skille poprawiały się z minuty na minutę przez to całe śledzenie, musiałem to przyznać, dzięki Tsukishimie staję się lepszy.
Stałem na końcu korytarza, ukrywając się za ścianą. Tsukishima i Yamaguchi stali przed swoją klasą, rozmawiając o czymś, czego ja nie słyszałem przez odgłosy innych uczniów. Byli za głośno. Nie wiedziałem, czy w ogóle uda mi się usłyszeć chociaż urywek ich rozmowy, stali za daleko. W pewnym momencie zaczęli odchodzić w stronę przeciwną od mojej. Nie chcąc stracić ich z oczu ruszyłem za nimi biegiem, bo nawet jeśli szli wolno, nie mogłem za nimi nadążyć i zostawałem w tyle. Moje bieganie spowodowało to, że wpadłem na kogoś, kto akurat wychodził z najbliższej klasy. Wylądowałem na podłodze.
– Debilu! Patrz jak łazisz! – słysząc ten piękny i uwielbiany przeze mnie głos nie mogłem się powstrzymać i zerknąłem na złą twarz Kageyamy. Już od południa wyglądał cudownie, aż miałem ochotę właśnie w tym momencie wstać, pocałować go przy wszystkich i uciec, ale nie zrobię tego, ponieważ rozgrywający by mnie gonił z jeszcze większą złością. Nie zaryzykuję odrzuceniem.
– W-wybacz, Kageyama...
– Gdzie ci się tak spieszy? Trening jest dopiero po szkole – fuknął na mnie, odchodząc może metr ode mnie, przy okazji mnie omijając. Sam wstałem, bez jego pomocy.
– Yy... No, ja... Śledzę?
– Bawisz się w ninję? To nie podstawówka.
– W-wiem to! Muszę pilnować Tsukishimy!
Gdy tylko to powiedziałem od razu zakryłem usta, ponieważ najbardziej to Kageyama miał się o tym nie dowiedzieć. Byłem głupi, nieostrożny, miałem długi język... Zwyczajnie wyjawiłem swoją tajną misję, którą powinienem zachować dla siebie. Pięknie zrobiłeś, Shouyou...
– Po co? To wydaje się nudne...
– M-mam swoje powody! A teraz przepraszam, muszę już iść!
– Czekaj – powiedział, gdy ja zacząłem już od niego odchodzić. Zatrzymałem się natychmiastowo. Jeśli Kageyama kazał mi czekać, moim obowiązkiem było tak zrobić. Może to on wyzna mi pierwszy swoje uczucia? – Nie gniewasz się za tamto z wpadaniem do dziur?
– Hm... Nie, chyba już mi przeszło.
– Chyba? Mam cię odpowiednio przeprosić, żeby to "chyba" zniknęło?
– Poproszę.
Kageyama westchnął na moje słowa, a ja byłem wręcz wniebowzięty. Czekałem na jego przeprosiny z niecierpliwością, w końcu to niecodzienność, że ktoś taki jak on z własnej woli pragnie przeprosić. Jestem pewny, że z tego powodu między nami zacznie się coś ciekawego.
– Ja... p-prze... przenigdy nie przeproszę cię z powodu głupiej dziury – odpowiedział, wyjmując z kieszeni spodni cukierek i rzucając mi nim w twarz. Oberwałem nim w sam środek czoła, ale udało mi się złapać słodycz, nim ten poleciał na ziemię. To był pierwszy raz gdy Kageyama dał mi coś, co nie było bułką mięsną ze sklepu. Radość wstąpiła na moje usta, powodując, że zakochiwałem się w nim coraz bardziej.
💮💮💮
Na przerwie obiadowej musiałem zacząć działać. Tsukishima z każdą kolejną minutą wyrywał się z moich rąk i nie miałem pojęcia, co mu siedzi w głowie. Mógł bawić się mną i wiedzieć, że go śledzę, dlatego jedynym wyjściem było jedno... Przekupstwo.
Wyjście ze szkoły w trakcie zajęć szkolnych jest trudne, a na przerwach jeszcze trudniejsze. Zazwyczaj to nauczyciele wf-u chodzą wokół szkolnych murów i patrzą, czy żadnemu z uczniów nie wpadł pomysł na ucieczkę z lekcji. Nie chciałem wagarować, ale musiałem kupić ciasto truskawkowe, ponieważ tym uda mi się przekupić Tsukishimę. Wspiąłem się na murek za drzewami przy sali gimnastycznej, tam najrzadziej chodzą nauczyciele. Udało mi się i już po chwili wracałem z pięknym oraz świeżym ciastem z kremem truskawkowym. Kosztował majątek, ale na pewno będzie warto, jeśli uda mi się przekonać nim blondyna. Nie przemyślałem za to swojego powrotu... O mały włos nie zgniotłem ciasta. Wpadłem w krzaki, ale go nie zniszczyłem. Nadal był idealny.
– Tsukishima! – wydarłem się, wkraczając do jego klasy i przy okazji zwracając na siebie całą uwagę. Musiałem wyglądać komicznie, mając we włosach liście, a na twarzy ziemię. Chyba zniszczyłem też część mundurka, ale to teraz nie było najważniejsze.
– Och? Znudziło ci się chodzenie za mną i postanowiłeś w końcu się ujawnić?
– Czyli wiedziałeś?!
– Cóż, nie trudno było cię nie widzieć.
– Tsukki, o co chodzi...? – zapytał siedzący obok blondyna Yamaguchi, analizując właśnie naszą "kłótnię" oraz to, jak wyglądałem. Mogłem też zobaczyć, jak wzrok ich oboje spoczywa na pięknym truskawkowym kawałku ciasta.
– O nic, Hinata chyba chce ze mną porozmawiać.
– Żebyś wiedział! Chodźmy!
Razem z blondynem wyszliśmy z jego klasy, zostawiając Tadashiego w tyle i idąc na schody, w stronę dachu. W szkolnym budynku było mnóstwo ludzi, a widząc jak dawałbym temu okularnikowi ciasto zaczęliby wymyślać nie wiadomo co. Ja kocham Kageyamę, nie chcę by ludzie myśleli, że czuję miętę do tego cwaniaka! Jest na mnie za mądry!
– Chyba domyślam się o czym chciałeś porozmawiać – zaczął pierwszy, kiedy tylko zamknęliśmy za sobą drzwi od dachu. Nikogo na nim nie było, zostaliśmy całkowicie sami. – Ale przyznam, nie sądziłem, że przyjdziesz do mnie z ciastem.
– Cicho! I tak za dużo wiesz!
– Wybacz, że zobaczyłem cię w MOIM domu w stroju pokojówki. Następnym razem będę ostrożniejszy.
– N-nie naśmiewaj się ze mnie! – tupnąłem ze złości nogą, cały czas trzymając w dłoniach to ciasto. Kupiłem je dla niego, ale sądzę, że całkowicie na nie nie zasłużył.
– Nie naśmiewam, stwierdzam fakty. Zamierzasz coś powiedzieć, czy będziesz tylko krzyczał?
Z niezadowolonym wyrazem twarzy podszedłem do niego bliżej, podając mu do rąk ciasto truskawkowe. Robiąc to, uświadomiłem sobie, że blondyn naprawdę na nie nie zasłużył, kupowanie ho było błędem, ale tego uczynku nie cofnę. Zwrotów w piekarni, w której je kupiłem nie przyjmują.
– Proszę, nie mów nikomu, że pracuję w taki sposób...
– Ukrywasz to? Musisz mieć naprawdę ważny powód, skoro to robisz. Zdradzisz mi kim jest twoja wybranka?
– W twoich snach!
– Wolę nie – Tsukishima otworzył przede mną plastikowy pojemniczek i małym widelczykiem dołączonym do zestawu zaczął je jeść. Robił mi tym na złość, gdyż ja również miałem na nie ochotę. Praktycznie całą drogę powstrzymywałem się, by go nie zjeść. – Zawrzyjmy umowę.
– Jaką umowę? Już jedno CV pisałem, nie będę dla ciebie pracował.
– I tak bym cię nie zatrudnił. Nie powiem nikomu o twojej pracy, jeśli kupisz mi jeszcze kilka takich ciast.
– Czy ty wiesz ile one kosztują?!
– Wiem i dlatego je chcę – blondyn uśmiechnął się w moją stronę najchytrzej, jak tylko potrafił, a mnie zalewała własna krew. Wykorzystał mnie szantażem. Nie do wiary, że moja pierwsza pensja pójdzie na jakieś głupie słodycze... Głupi Tsukishima! – Umowa stoi?
– Ta...
Zgodziłem się, ale to było jedyne wyjście. W sumie lepsze to, niżeli miałbym chodzić za nim cały czas, bez przerwy. To byłoby bardziej męczące niż moja praca.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top