Second Cleaning : Zdecydowałem się zadzwonić

Rozmowa z Kageyamą pomogła zrozumieć mi, że nie muszę patrzeć na kobiety, żeby się podniecić. Wystarczyła mi jedynie wyobraźnia, ale zamiast kobiet przed oczami pojawiał się jedynie Kageyama. Cieszył mnie ten fakt niemiłosiernie, jednak po skończonej robocie zacząłem mieć poczucie winy, że robię coś tak niestosownego. Robiłem już tak kilka razy, a jednak dopiero teraz coś mnie tknęło, żeby pomyśleć jak chłopak by zareagował, gdyby dowiedział się o moich fetyszach. Mogłem nazwać to fetyszem? Wizualizacja Kageyamy nie była trudna, każdy mógł zrobić ze swoim obiektem pożądania to samo.

- AAARGH...! - krzyknąłem zawiedziony samym sobą, wyrzucając kolejną chusteczkę do kosza przy łóżku. Byłem akurat sam w domu, więc postanowiłem sprawić sobie te kilka chwil przyjemności, ale to, że było mi dobrze na dole, nie znaczy, że w głowie było podobnie. Znaczy, psychicznie również odczuwałem w tamtym momencie rozkosz, po prostu po fakcie dokonanym coś nie daje mi spokoju.

Tym czymś była prawdopodobnie kawai ulotka na moim biurku.

Dostałem ją zaledwie wczoraj, a ona nadal zaprzątała moją głowę, chociaż nie powinna. Już na początku byłem przeciwny tej pracy, moim zdaniem jest ona głupia. Może i mógłbym sprzątać, gotować, czy co tam innego robić, ale na przebieranki nie jestem mentalnie gotowy. Gdybym robił to dla Kageyamy nie byłoby problemu... A co jeśli w tej pracy musiałbym posprzątać w jego domu? Nie, nie, nie! Doskonale wiem, że ktoś taki jak on nigdy nie zamówiłby do siebie sprzątaczki w cosplayu! Nie ma nawet takiej opcji! Poza tym, jestem pewny, że Tobio nie chciałby mnie w czymś takim zobaczyć! Nie i tyle! Z drugiej strony to trochę przykre...

Kolejny raz spojrzałem na biurko. Ulotka czekała na to, aż w końcu odważę się ją podnieść i zrobiłem to z małym zawahaniem dopiero po nałożeniu na goły tyłek jakiejś bielizny. Wstyd było paradować tak bez niej. Usiadłem przy biurku, zastanawiając się nad pytaniami, które nawiedzały mnie od dnia wczorajszego. Czy to na pewno tylko firma od sprzątania? Prowadzi ją kobieta, więc na agencję towarzyską mi to nie wygląda, ale w tych czasach przecież nic nie wiadomo, może to być agencja dla naiwnych chłopców, takich jak ja... Być może te uśmiechnięte dziewczyny na papierze są symulacją albo wynajętymi aktorkami do jednorazowego zdjęcia. Musiałem założyć każdą opcję, chodziło przecież o moje bezpieczeństwo i najwyraźniej dziewictwo. Podsumowując, jeden telefon nie zaszkodzi, co nie?

Plusy tej pracy są takie:
- dużo pieniędzy
- załatwione posiłki, jeśli jest taka potrzeba
- wygodne szafki na ubrania
- mili współpracownicy

Minusy za to:
- musiałbym dojeżdżać do domów innych ludzi
- stroje pokojówek
- sprzątanie

- Chyba coś poszło nie tak, skoro więcej jest plusów, a nie minusów, w których jednym z nich jest sprzątanie w pracy sprzątaczki... - powiedziałem sam do siebie, sięgając po telefon, wrzucony do szafki po powrocie ze szkoły. Nie był mi potrzebny, ponieważ nie miałem na nim zdjęć Kageyamy. Był bezużyteczny, zupełnie jak mój mózg, skoro wystukiwał na klawiaturze numer z ulotki.

Zdenerwowany odsunąłem się od biurka, dalej siedząc ma krześle. Nie wiedziałem właściwie kogo powinienem spodziewać się po drugiej stronie, kojarzyłem jedynie tą kobietę, która podarowała mi ulotkę. Miałem więc nadzieję, że to z nią będę rozmawiał. Powinienem pomodlić się wcześniej, by tak było?

- Tu "Maid-sama", prywatna firma sprzątająca, w czym mogę pomóc? - usłyszałem po kilku sekundach od rozpoczęcia połączenia, na co się wyprostowałem, jakby dziewczyna, która odebrała mnie widziała. Denerwowałem się.

- Em... Ja... Dostałem ostatnio ulotkę w sprawie aktu zatrudnienia...

Słowa na języku kompletnie mi się plątały, zacząłem wygadywać jakieś bzdury. Osoba po drugiej stronie musiała mieć teraz niezły ubaw z tego, co mówię. Ja nawet nie wiedziałem, że potrafię mówić takie bezsensowne słowa! "Akt zatrudnienia"? Co to w ogóle znaczy?! Powinienem nie masturbować się przed tak ważnym telefonem...

- Okej, chwileczkę. Przekieruję pana do szefowej.

W telefonie dziwnie zapiszczało, jakby ta firma naprawdę potrafiła przenosić rozmowy z jednego telefonu na drugi. Taka technologia była niecodzienna, chyba jeszcze nigdy nie przeprowadzałem takiego telefonu... Kiedyś musi być ten pierwszy raz.

- Tak? Szefowa firmy "Maid-sama" przy telefonie. Z kim rozmawiam? Który w ogóle mamy dzień? - usłyszałem głos tamtej wysokiej kobiety spod sklepu i w kilku procentach poczułem spokój. Rozmawiałem z kimś, kogo (nie do końca) znałem i to mnie uspokajało.

- Jest środa, szefowo - powiedziała poprzedniczka tej pani w tle, a ja o mały włos się nie zaśmiałem. Ona naprawdę nie wiedziała który dzisiaj jest?

- Dzień dobry, Hinata Shouyou z tej strony. Spotkała mnie pani wczoraj przy supermarkecie. Dała mi pani ulotkę i pomyliła z dziewczyną...

- Ach, tak! To ten uroczy chłopiec! Cieszę się, że jednak postanowiłeś zadzwonić. Jest coś, co chciałbyś wiedzieć?

- Właściwie... to tak. Mam parę pytań, wolę dowiedzieć się teraz, niż później...

- Rozumiem, rozumiem. Pytaj śmiało, od tego jestem. Wysłucham cokolwiek mi powiesz.

Wziąłem głęboki wdech, zastanawiając się, na które pytanie pragnę poznać najpierw odpowiedź. Może i nie miało to znaczenia, bo przecież każde pytanie z czasem dostanie odpowiedź, ale ja chciałem wyjść teraz na mądrego. Wtedy chyba musiałem wyglądać na naiwnego dzieciaka, to powinno się zmienić z chwilą pierwszego pytania.

- To na pewno nie jest agencja towarzyska? - wykrakałem, zatykając sobie po tym usta i skorciłem się w myślach, że zadałem tak głupie oraz dziecinne pytanie. Nie miało tak wyjść, planowałem coś zupełnie innego...

- Ależ oczywiście, że nie! Zapewniam, nie będziemy sprzedawać pańskich organów, to zwyczajna firma od sprzątania!

- Och... W porządku, rozumiem...

- Wiem, że zagadałam do pana tak niespodziewanie, ale moje zamiary nie były złe. Ostatnio opuściły nas dwie sprzątaczki i potrzebujemy kogoś, żeby dopełnić zespół. Skoro pan zadzwonił, jest pan zainteresowany, czyż nie?

- Można tak powiedzieć...

- Niezmiernie mnie to cieszy! - krzyknęła kobieta, a mnie aż skręciło od nadmiary tych decybeli w uchu. Myślałem, że ogłuchłem i nigdy nie usłyszę już jak Kageyama do mnie przemówi.

- Szefowo, pół tonu ciszej...

- Ach, tak, racja. Przepraszam, młodzieńcze.

- Nic nie szkodzi... Mam... przyjść na jakąś rozmowę kwalifikacyjną...?

- Tak, potrzebne mi będzie twoje CV. Umiesz coś takiego napisać, racja? Pasuje ci sobota? Nie będziesz miał szkoły i w ogóle.

- Tak, może być sobota - powiedziałem ochoczo, gdyż wiedziałem, że akurat tego dnia nie mieliśmy treningu i w spokoju mogłem zająć się tym całym szukaniem pracy. Z jakiegoś powodu już nie czułem niechęci do tego całego sprzątania.

- W soboty otwarci jesteśmy od godziny dziewiątej do dwudziestej drugiej, serdecznie zapraszamy. Adres wyślę panu w wiadomości, ponieważ zmienialiśmy lokal i jeszcze nie zdążyłam się go nauczyć.

- Szefowo, miałaś tego nie mówić!

- Ojej, mój błąd... W każdym razie, do soboty! Proszę polecić nas znajomym!

Nim zdążyłem zapytać o coś jeszcze, kobieta natychmiastowo się rozłączyła, zostawiając mnie w rozbawieniu oraz zdezorientowaniu. Ta kobieta wydawała się nierozgarnięta, nie mogłem uwierzyć, że przeprowadzałem z kimś takim rozmowę. Mówiąc szczerze, zaczynało mnie to jakoś przekonywać. Jeśli szefowa miała poczucie humoru, może i pracownicy przejęli po niej takie zachowanie? To naprawdę mogłoby mi się przydać.

Pytanie teraz wyglądało następująco: Jak się pisze CV?

Do tej pory tego nie robiłem, być może potrzebna będzie pomoc internetu. Czy to jest w ogóle trudne? Poradzę sobie? Jedyne, co wiem na temat CV, to to, że to jakiś papier, dzięki któremu przyjmą cię do pracy. Chcę zostać siatkarzem, a do tego raczej nie jest potrzebne żadne CV.

- Ciekawe, czy w ogóle dostanę tę pracę... Jeśli się nie uda, rzucę monetą, czy powinienem wyznać Kageyamie uczucia - mruknąłem, patrząc na kilka drobniaków leżące koło pojemnika na długopisy. Wziąłem do ręki 100 yenów i po głębszym namyśle podrzuciłem ją do góry. Liczba rozkaże mi natychmiast powiedzieć Kageyamie o moich uczuciach.

Niestety, w tym samym momencie, gdy miałem złapać monetę i zobaczyć od góry co wyszło, kichnąłem, nie łapiąc jej wcale. Zniknęła gdzieś na podłodze i zapewne nigdy nie dowiem się, co los miał mi do powiedzenia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top