Rozdział siódmy - przyjęcie


Rosja i ZSRR byli już na przyjęciu. Syn na szczęście miał garnitur, bo wymagali tego w jego szkole, na różne apele i tym podobne.

Ojciec nie bawił się za dobrze. Cały czas myślał o tym nieszczęsnym stworzeniu. Jeszcze miesiąc bez kilku dni, żeby mógł na nie zapolować.

Rosja natomiast był markotny, bo musieli zostawić syrena w domu. I bał się, że on zareaguje jak pieski: zacznie piszczeć, skomleć i rozwali im pół domu. A potem umrze z tęsknoty.

- Tato! A jeśli będzie mu przykro? –zapytał się ZSRR już chyba dziesiąty raz, odkąd wyszli z domu.

- Nie będzie. Wytłumaczyliśmy mu co i jak. Za kilka godzin wrócimy. Nie jedziemy na drugi koniec świata!

- A jeśli umrze ze zgryzoty za nami? – nie ustępował synek.

- Nie umrze.

- A jeśli...

- Na litość! Uspokój się Rosja, bo ja myślę o czymś innym! Pooglądaj sobie przyjęcie, bo teraz będziesz częściej na takich imprezach bywać, jasne? I przypatruj się kobietom. A nóż, któraś ci wpadnie w oko. A może ty jej?

- TATO!

- No co? To chyba normalne, że w twoim wieku chłopcy interesują się dziewczynami? Przy mnie nie musisz udawać takiego niedostępnego. Na pewno chciałbyś mieć swoją drugą połówkę, prawda?

- Eeee....na razie chcę pożyć trochę życiem pierwszej klasy tato...

- Hmm...ok. – mruknął ZSRR i odwrócił się. – Mój syn chyba nie jest aseksualny, nie? – pomyślał trochę zdenerwowany. – Ja chcę wnuki!

Przez chwilę narzekał na siebie w myślach, że nie upolował żadnego magicznego stworzenia wcześniej. Może wtedy Rosja miałby częstszy kontakt z dziewczynami i już byłby chłopakiem któreś z nich?

Westchnął. Nagle zderzył się z kimś. To był mały kraj z trójkolorową flagą. I nosił okulary, które teraz spadły mu z nosa i chrupnęły pod butem ZSRR. Ten zamarł. Ostrożnie się schylił, bojąc się co tam zobaczy i podniósł okulary. Były w porządku, przynajmniej na pierwszy rzut oka. – Proszę. – podał dzieciakowi. Na oko wiekiem dorównywał Rosji. Super. Taki osobnik przyda się jego synowi! Razem pogadają i może jego latorośli wróci chętka na rozglądanie się za dziewczynami. Zanim jednak wprowadzi swój plan w życie, to musi zobaczyć z której klasy jest ten mały. Jakby był z drugiej i wyżej, to niestety muszą jeszcze poczekać.

- Niemcy! Niemcy! – usłyszał wrzaski. Nagle zauważył dość drobnego mężczyznę, który prawie uwiesił się na młodym i oboje upadli na ziemię. ZSRR stał tylko i ich obserwował. Nauczony był nie dotykać nikogo, póki nie dowiedział się o jego statusie.

- Niemcy! A ja cię wszędzie szukałem! – odparł wyższy z przyganą. Wstał i spojrzał na Rosjanina. Dopiero teraz ZSRR poznał w nim chłopaka, którego wcześniej o mało nie zgniótł. To on! Ten z czerwoną twarzyczką.

- O hej! – odparł, chyba ojciec czy brat Niemiec, zachowując się troszkę nieśmiale. – Dzięki za znalezienie mojego synka. – wyciągnął rękę. – Jestem III Rzesza.

- ZSRR. – niepewnie powiedział Rosjanin potrząsając ręką. – czyżby nie pamiętał, że już się spotkali? Zrobił mu się troszkę przykro. – Poza tym ma syna. – coś ścisnęło go w dołku. Ale dlaczego? Przecież dopiero drugi raz widzi tego drobnego mężczyznę.

- Hej! Ziemia do ZSRR! – zauważył nagle czerwoną łapkę, machającą mu przed oczami. Spojrzał na jej właściciela. Musiał stanąć na palcach, żeby dłonią dosięgnąć oczu Sowiety. Słodko.

- T..tak?

- Czy ja cię już kiedyś nie widziałem? – spytał się poważnie Niemiec, przyglądając mu się porządnie.

- T..tak. Zderzyłem się z tobą kilka dni temu. – wydukał Rosjanin. – Przepraszam jeszcze raz! – skłonił się w geście szczerej skruchy.

- Hej! Rzeczywiście cię pamiętam! – krzyknął zadowolony Rzesza. – I nie martw się! Zderzyliśmy się oboje. Nie było w tym nikogo winy! Nie musisz mnie znowu przepraszać! Naprzepraszałeś się wcześniej już dużo razy. – zaśmiał się i załapał go za rękę. – Chodź! – oznajmił. – Tam są najlepsze tartinki! – pociągnął Sowietę za sobą na środek sali, gdzie stały stoły.

Zaczął zajadać, nawet się nie rozejrzawszy. Po chwili zorientował się, że jego towarzysz nie je. – Hej! – trącił ZSRR. – Jedz! Bo inni zjedzą! – zaśmiał się znowu.

Rosjanin lekko się uśmiechnął. Zaczynał lubić tego mężczyznę o delikatnej budowie ciała, nawet jeśli był troszkę nieokrzesany.

Popatrzył się ukradkiem na jego nadgarstki. Niestety nie mógł dojrzeć żadnej bransoletki. Ale on nie mógł być w klasie zerowej! Nie zostałby zaproszony na dzisiejsze przyjęcie, gdyby tak było! Prawda?

Postanowił jednak dokładniej mu się przyjrzeć.





Pojawiła się nowa tajemnica! Z której klasy jest Rzesza i jego synek? Czy to możliwe, że z zerowej? A może prawda jest jeszcze bardziej zadziwiająca?

Zobaczymy w kolejnych rozdziałach!

Madoka Ai

10.09.19

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top