Rozdział dwudziesty - Polowanie i nowe magiczne stworzenie
ZSRR stał na linii startu, czekając na rozpoczęcie Polowania.
Syn stał w tłumie z syrenem. Ktoś musiał go pilnować, poza tym nie wyglądał na chętnego do uczestniczenia. Trochę dziwne, bo miesiąc temu aż się do tego palił, ale trudno. Pojdzie sam.
Oboje przyszli by go odprowadzić i życzyć mu powodzenia, choć USA nie był zachwycony.
- Phi, co on tam wie! To nie Ameryka przesiedział prawie całe swoje życie w zerowej klasie i nie on chciał żeby Rosja miał lepsze życie niż jego ojciec!
Przeszedł go dreszcz. Miał dziwne wrażenie, że coś niedobrego się dzisiaj stanie. Wzdrygnął się na wspomnienie snu.
Start! Polowanie się rozpoczęło.
ZSRR pobiegł żeby jak najszybciej dotrzeć w głąb lasu. Im wcześniej, tym miał większą szansę na znalezienie dobrej miejscówki. I na latające magiczne stworzenie. Trzy rzadkie i będą drugą klasą. Jedno już ma – to syren. Ten ptaszek powinien być drugą. I do kolekcji jakiś smoczek...
Biegł tak długo, aż stracił dech. Legł jak długi na trawie.
- Straszny pośpiech, nie? – nagle usłyszał czyjś głos. Poderwał się i ujrzał średniego wzrostu człowieka, o biało-czerwonej skórze, siedzącego na kamieniu niedaleko od niego z nogą założoną na nogę. Ubrany był w zwykłą, zieloną koszulkę i spodnie, obwiązane w pasie wstążką.
- Kim jesteś? – zdziwił się Rosjanin, próbując sobie przypomnieć, czy go widział na linii startu. Co ten człowiek robi w środku Lasu, jeśli nie jest na Polowaniu?
Tamten uśmiechnął się tylko złośliwie. – Po co mam ci mówić moje imię? A ty powiesz swoje? Czy jednak nie? – zachichotał, odrzucając głowę to tyłu.
ZSRR lekko się wkurzył, ale powściągnął emocje, gdyż ten mężczyzna, który sobie jawnie z niego żartuje, może być z dużo wyższej klasy i jemu wolno to robić. Pewnie dlatego jest taki pewny siebie.
Jednak gdy popatrzył dyskretnie na jego nadgarstek, to nie ujrzał żadnej bransoletki. Poczuł na sobie wzrok biało-czerwonego człowieka.
Rosjanin spojrzał mu w oczy, a ten uśmiechnął się i stanął momentalnie w ogniu, a jego złote palące się skrzydła, wysunęły się na światło dzienne.
- Fe...feniks! – szepnął ZSRR, patrząc się jak urzeczony na magiczne stworzenie przed sobą, siedzące dalej z nogą założoną na nogę na kamieniu.
- No proszę, czyli ludzkie istoty nie są tak głupie, na jakie wyglądają! Doszły nas słuchy, że dziś ma być jakieś...no nie wiem Polowanie? – zaśmiał się złowieszczo. – To źle, bo ja nie dam się podporządkować! – zawołał groźnie i machnąwszy potężnymi skrzydłami, wzbił się w powietrze.
Mimo że języki ognia lizały drzewa oraz krzewy, żadne z nich nie stanęło w ogniu.
- Uła! – pisnął ZSRR, zorientawszy się, iż ten pokręcony feniks chce spalić GO i powinien wiać gdzie pieprz rośnie.
- Po namyśle feniksy sobie odpuszczę! – krzyknął i zaczął uciekać.
- Hej! Moje imię to Polska! – wrzasnął za nim zadowolony biało-czerwony kraj i odleciał ze śmiechem w głąb lasu, oświetlając go przy okazji swoimi płomieniami.
ZSRR ukrył się za drzewem i złapał za klatkę piersiową. – Tyle dziś biegam, że schudnę z 10 kilo. – mruknął do siebie. – O rany! Co to było! Feniksy są chyba najrzadsze. – zerknął za siebie. Istota już go nie goniła. Osunął się na ziemię i odetchnął z ulgą. – Ufff....
Jednak to nie był jeszcze koniec!
Przez cały dzień próbował znaleźć latającą istotkę sprzed ostatniego razu. Omijał zaciekawione nim syreny, które obserwowały Rosjanina, czekając na jakikolwiek ruch z jego strony, ale ZSRR stwierdził, że woli nie brać do domu kolejnej ryby. Jeszcze by się pożarła z USA o tereny, czy o samicę, nieważne, że u niego nie ma ani jednej.
Poza tym po obserwacji Ameryki nie mógł myśleć o magicznych stworzeniach tak jak dotychczas, czyli iż inteligencją nie różnią się od dobrze wytresowanych zwierzątek. Teraz raczej uważał je za niewolników, brutalnie splątanych syndromem sztokholmskim do tych co je upolowali. Zacisnął dłonie w pięści. Czy o to chodziło Rosji, gdy chciał z nim porozmawiać o Polowaniu?
Nagle jego przemyślenia przerwał jakiś szelest. Jak oparzony zerknął w górę. Rzeczywiście zobaczył pewną latającą istotkę, choć za wysoko, by mógł zobaczyć kim ona jest. Po spotkaniu z feniksem, wolał uważać na skrzydlate.
Wycofał się pod drzewo i zaczął rozsupływać worek ze swoimi rzeczami. Wygrzebał pudełko z ciasteczkami i rozsypał je na ziemi. – Może sfrunie jak zobaczy jedzenie? – pomyślał, choć bez większej nadziei. Jeśli są mądre i nie śmiertelnie głodne, to tu nie przyleci. Nawet nie miał pewności, czy z takiej odległości coś wyczuje.
Nagle usłyszał węszenie. W stronę rozrzuconych smakołyków podchodził...no właśnie co? Górną połowę miał ludzką, a poniżej...no cóż przypominał konia.
Na trójkolorowej twarzy malowało się zaciekawienie.
Ukląkł przed jedzeniem, pisnął lekko widząc ZSRR. Cały czas go obserwując, porwał jedzenie i pożarł.
A raczej...ona. Rosjanin aż się zaczerwienił. Miała obwiązaną górę, fakt, ale materiał lekko się rozdarł i podczas ruchu mężczyzna zobaczył rąbek czegoś czego nie powinien był zobaczyć.
- O rany! – pomyślał gorączkowo. – To kobieta!
Chwilę się zastanawiał. – Czy może być siostrą dla Rosji? Pomogłaby mu zrozumieć drugą płeć. Ale czy ona sama ją rozumie? Zwykli ludzie raczej nie gonią po polu pół nadzy. – odrzucił pomysł ustanowienia jej jako trzeciego dziecka i zamiast tego przeleciał myślami tekst z książki o magicznych stworzeniach. Jaką rzadkość miały centaury? – przypomniał sobie wreszcie nazwę.
- O nie, chyba były dość rozpowszechnione. – rzucił więcej ciastek na ziemię, czym trochę spłoszył kobietę, ale po chwili znowu zaczęła jeść. Wyjął wolno tom z plecaka. Znalazł po chwili właściwą stronę. Średnio rzadkie, lecz chyba z takim stworzeniem mógłby się ubiegać o klasę drugą? Oczywiście najpierw musiałby dorwać trzeciego, na co się raczej nie zanosiło.
- Ok. – szybkim ruchem zarzucił siatkę na centaurzycę i wyjął pistolet zna strzałki usypiające. Udało mu się dostać za pół darmo, bo go wygrał w jakieś loterii z paragonu ze sklepu.
Nagle coś rozwaliło siatkę i z szybkością błyskawicy wylądowało przed nim.
Hejka! Ostatnio cos mało pisałam i przepraszam za to. Musieliście bardzo trzymać za mnie kciuki przed tymi rozprawami, bo ich w końcu nie miałam xd
Dziękuję wszystkim za czytanie moich beznadziejnych wypocin, zwanych fanfikami. Przepraszam tych którym oczy krwawią od tych książek. Będę starać się pisać lepiej!
Dawajcie jakieś komentarze na temat tego rozdziału! Zawsze to bardziej motywuje!
Mam teraz wolne do 25 marca i muszę zacząć pisać pracę licencjacką. A tak mi się nie chceeee!
Trzymajcie za mnie kciuki!
~MadokaAi
13.03.20
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top