Rozdział drugi - Uwaga! To magiczne stworzenie!
Syren wyłonił się po kilku chwilach i oparł łokciami o brzeg jeziora. Twarzą do krzaków, w których ukryli się dwaj łowcy. Zmrużył oczy i próbował wypatrzeć kogoś w buszu.
Rosja i ZSRR z całych sił starali się nie ruszać i stopić z przyrodą. Próżny trud. Syren poruszył skrzelami i zasyczał. Odkrył ich obecność!
Rzucił się w krzaki jednym, sprężystym ruchem.
- Uła! Spadamy Rosja! – wrzasnął ojciec i oboje odskoczyli w dwie strony, uchylając się od ciosu stworzenia.
Na szczęście na lądzie nie był tak zwinny jak w wodzie, co dawało przewagę dwom polującym.
- Dalej! Ja go przytrzymam, a ty uderz, Rosja! – wrzasnął ZSRR, rzucając się całym ciężarem na napastnika. Nie miał zamiaru sprzedać skóry tanio! Skoro ma się poddać i zrezygnować ze zdobyczy, to zrobi to dopiero przyparty do muru! Gdy już naprawdę nie będzie miał wyjścia.
Jego syn drżącymi rękami objął pałkę i podniósł nad głowę, lecz nie osiągnęła ona celu. Poszybowała nagle, jakby ktoś ją wyrwał. Rosja patrzył na to oniemiały.
ZSRR również. Wtem został ugryziony przez syrena.
- Au! – syknął i uderzył go w twarz. – Nie zatapiaj swoich rybich ząbków w mojej ręce! Nie wiesz jaka ona jest cenna!
Jego syn pobiegł po pałkę. Gdy wrócił, ojciec leżał na ziemi, trzymając się za szczękę. – To rybie bydle uciekło! – jęknął.
- Może spróbujemy inaczej? – zaproponował jego syn. – Na przy...- nie było dane mu dokończyć, bo nagle coś rzuciło się na niego od tyłu. To był ten syren.
ZSRR wrzasnął i wstał. Nie mógł pozwolić, żeby to stworzenie zabiło mu syna! Jego jedynego syna! To była najdroższa dla niego osoba! Nie miał nikogo więcej.
- Czekaj tato! – odkrzyknął młodszy i popatrzył w oczy osoby go atakującej. Nastała długa cisza. Oba gatunki wpatrywały się w siebie. Aż można było wyczuć miłosną atmosferę. Brakowało tylko delikatnej muzyczki sączącej się w tle. Syren lekko się zmieszał.
I dostał pałką prosto w tył głowy. Rosji udało się go rozkojarzyć i spowodować, że na chwilę stracił czujność.
Wszystko zdarzyło się w ułamku sekundy.
- Synu! – wrzasnął ojciec biegnąc i obejmując syna. – W porządku? – łzy zaczęły cieknąć mu po twarzy.
- W...w porządku. – wysapał chłopak, spychając teraz bezwładne ciało magicznej istoty z siebie.
- Nic ci nie zrobił? – ZSRR popatrzył się z obrzydzeniem na syrena.
- N...nie. A-Ale tato! – Rosja spalił buraka.
- C...co?
- - On ma teraz nogi!
- Ty! Rzeczywiście! – zdziwił się ojciec patrząc na leżące ciało. – Co ci? – zwrócił się do syna.
- I jest nagi! – pisnął Rosja, robiąc się jeszcze bardziej czerwony.
- No i co? – Sowieta wzruszył ramionami. – Ma takie same organy jak ty. – szturchnął go łokciem. – Lepiej go zwiążmy, zanim się ocknie, bo inaczej nici z naszej pracy.
- A może najpierw damy mu jakieś ubranie? – cicho powiedział chłopak, dłubiąc czubkiem buta w miejscu.
- Ale my sami mamy mało rzeczy. – przypomniał mu ZSRR.
- Wiem. Lecz będzie mu zimno.
- Od kiedy ty się troszczysz o tą istotę?
- Eeee...po prostu. Nie chcę, żeby się przeziębił. – wymamrotał syn i popatrzył się szczenięcymi oczkami na ojca. – Proszę? On jest trochę ode mnie niższy, to pożyczę mu swoje ciuchy!
- Pfff! Dobrze wiesz, że jak robisz taką minę, to nie mogę odmówić. Ok., ok.! Tylko jak je rozwali, to będzie chodził w takich. Albo nago.
- Jej! Dobrze tatusiu! – wrzasnął Rosja i przytulił się do ojca.
- Cicho! – syknął ZSRR przykładając palec do ust. – Wystraszysz stworzenia!
- Ale już jednego mamy...- zaczął lekko zdziwiony syn.
- Tak. Lecz polowanie się jeszcze nie skończyło. Trwa dwa dni, zapomniałeś?
- A! No tak...
- Jak już mam brać w tym udział, to wykorzystam czas do maksimum! – napalił się Sowieta.
- O...ok.? – Rosja popatrzył się na niego niepewnie. Aż czuć było zdeterminowanie w głosie ojca.
- Tato! Jesteś w ogniu! – wymamrotał syn, lekko się odsuwając.
Hejka! I jak rozwija się akcja? Mam nadzieję, że jest ciekawie. Rosja już ma magiczne stworzenie, co z ZSRR? I w następny rozdziale będzie więcej o świecie przedstawionym w tym ff.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top