3

Marinette

Gdy wróciłam do domu i zjadłam obiad poszłam do swojego pokoju odrobić lekcje. Zajęło mi to dwie godziny. Ale nie mogłam się skupić bo cały czas myślałam o tym co powiedziała mi Emma. miałam w głowie dużo pytań. Jednym z nich było: po co muszę jechać do Miami? Ale sądząc po tonie głosu jaki użyła wnioskuje, że nie powie co miała na myśli dopóki się nie zobaczymy.

WŁAŚNIE! Muszę o tym z rodzicami, mistrzem Fu i Adrienem pogadać.

Wzięłam do ręki telefon i wybrałam numer blondyna. Chwilę później odebrał.

- Musimy porozmawiać. - oznajmiłam nim zdążył coś powiedzieć.

- Coś się stało? - spytał trochę zmartwiony. Nie dziwię się. W końcu nie codziennie się zdarza, że jestem tak poważna poza misjami.

- Tak jakby. Ale to nie jest rozmowa na telefon. Za ile możesz być w parku?

- Za kilka minut.

- To do zobaczenia.

Rozłączyłam się i wzięłam torebkę do, której włożyłam telefon, klucze, portfel i słuchawki.

- Tikki idziemy. - kwami od razu zrozumiała i wleciała do torebki.

Zeszłam do kuchni i wziełam ciasteczka dla Tikki. Powiedziałam rodzicom, że idę i wyszłam z domu. Gdy doszłam do parku blondyna jeszcze nie było. Usiadłam na ławce i po 7 minutach przyszedł Adrien.

- Hej Mari. - przytulił mnie, gdy usiadł koło mnie.

- Hej. - powiedziałam i odwzajemniłam uścisk.

- O czym chcesz pogadać? - spytał patrząc mi w oczy.

- Dzwoniła do mnie Emma i powiedziała, że mam przyjechać do Miami. Mówiła też, że to ważne i jutro idę do mistrza dowiedzieć o co chodzi. - powiedziałam normalnym tonem, jego mina się zmieniła ze zmartwionej na zdziwioną. - Też nie rozumiem.

- Po co? Nic więcej nie powiedziała? - zapytał.

- Nie. Jutro się dowiem. Ale nie wiem na jak długo muszę wyjechać. Emma brzmiała poważnie i tajemniczo.

- A co na to twoi rodzice? Co im powiedziałaś?

- Jeszcze z nimi nie rozmawiałam chciałam najpierw z tobą pogadać. - powiedziałam, a Adrien się uśmiechnął. - Emma powiedziała, że mam powiedzieć rodzicom,że jadę na wymianę uczniowską do szkoły w Miami.

- Czyli to potrwa trochę nim wrócisz do Paryża. Inaczej nie zapisywaliby cię do szkoły. - oznajmił cicho.

- Wiem. Dlatego chciałam się spotkać. Nie wiem jak długo mnie nie będzie. 

- A jeśli... pojadę z tobą? - zaproponował.

- To nie jest dobry pomysł. W mieście nie będzie Biedronki, więc Czarny Kot musi zostać. Ktoś musi chronić Paryż przed Władcą Ciem. - wyjaśniłam.  -  Ale może pójdziesz ze mną do mistrza Fu? -  zapytałam.

- Jasne, że tak.  A teraz chodźmy na spacer i może na lody. Co ty na to? - na te słowa uśmiechnęłam się.

- Pewnie. Chodźmy.

Wstaliśmy z ławki i ruszyliśmy w stronę Sekwany. Spacerowaliśmy po Paryżu do zachodu słońca potem blondyn odprowadził mnie do domu.



Rozdział jest późno bo o 1:15 w nocy. Ale w końcu jest. Za jakiś czas napisze kolejny.

Miłej nocy/Miłego dnia

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top