ROZDZIAŁ 43 [THOMAS]

Rozdział dla Keigooo

Wróciłem do domu po widzeniu z Theo. Jednak w domu panowała kompletna cisza. Ojciec pewnie poszedł na popołudniową drzemkę, ale za to Liam siedział w kuchni. Bawił się łyżeczką w herbacie, do czasu, aż mnie zauważył.

- Co ci powiedział? - spytał mnie zdecydowanie, więc usiadłem tuż obok niego.

- Masz zamiar maltretować tą łyżeczkę, czy co? - W sumie nie chciałem poruszać tego tematu, dlatego zaśmiałem się, ale chłopak tylko się obruszył. Wiedział, że próbuję go zdekoncentrować.

- Nie zmieniaj tematu - poprosił, a w jego tonie wyczułem powagę. Chyba naprawdę nie może przeżyć, że kochał psychopatę, a nawet tego nie pamięta. Albo nadwyraz się martwił o gościa, którego ledwo pamięta.

- Powiedział to, co myślałem - stwierdziłem spokojnie, biorąc od braciszka herbatę. Napiłem się, ale okazała się już totalnie zimna. Naprawdę długo tak musiał siedzieć w samotności. - Jest niewinny. No może nie całkiem, choć jestem pewien, że nie zabił tak wielu dzieci.

- Czy to on? - Liam wyjął z kieszeni spodni zdjęcie, które przedstawiało brata Dylana. Pokiwałem mu tylko twierdząco głową. - Naprawdę jest taki zły, jak o nim mówią?

- Kiedyś tak myślałem, a dzisiaj już nie jestem tego pewien - odparłem niepewnie, spuszczając wzrok. - Podobno to wszystko co zrobił, było dla Ciebie. Chciał Cię chronić, ale wyszło jak wyszło...

- Nie rozumiem... - wyszeptał zaskoczony Dunbar. Przez chwilę zastanawiałem się, czy powiedzieć mu, co tak naprawdę powiedział mi brat Dylana. Koniec końców,mógłbym zakończyć ich relacje. Szczególnie, że mój braciszek zasługuje na kogoś dużo lepszego. Ale wiem też, że Liam zmienia Theo. A to co chłopak powiedział mi w areszcie, utwierdziło mnie w tym, że kochał Liama. I choć wiedziałem, że to będzie trudne, to chciałem znaleźć zaklęcie przypominające zapomniane osoby.

' - Powiedział, że wszystko co zrobił, to dla Twojego bezpieczeństwa - odparłem zgodnie z prawdą, kładąc swoją dłoń na jego. - Wiem, że nie pamiętasz, co Ci powiedział, ani co robił, ale znajdziemy sposób byś pamiętał. Obiecuję Ci to, okej?

Przez chwilę nastała między nami długa cisza, która w końcu przerwał Liam.

- A co jeśli ja go nie chcę pamiętać?

- Nie jestem pewien, co do niego czułeś, ale wydawało się to naprawdę prawdziwe - odparłem pewnie, choć sam do niedawna nienawidziłem Theo. - Usunął Ci pamięć, żebyś nie musiał cierpieć. To chyba coś znaczy, no nie?

Dunbar chciał jeszcze coś powiedzieć, ale akurat zadzwonił dzwonek do drzwi. Postanowiłem, że to ja sprawdzę, kto to. Zanim jednak wstałem, powiedziałem do Liama w żartach, żeby w końcu dopił tą herbatę, bo zaraz będzie musiał pić kolejną.

Jednak kiedy otworzyłem drzwi, to myślałem, że zesłabnę. Automatycznie podskoczyło mi ciśnienie, choć sam nie wiedziałem, czy to przez widok osoby którą kochałem, czy przez wspomnienia sprzed dwóch dni. Naprawdę się zestresowałam. Przede mną stał brunet, który wyrzucił mnie z domu jego ciotki. Tym razem wyglądał na przerażonego, ale w dziwny sposób. Jakby był w jakimś szoku, a w dodatku jego twarz przypominała śnieg na polu.

- Możemy porozmawiać? - zapytał już dużo spokojniej, więc niepewnie wpuściłem go do środka. Chciałem wiedzieć, co ma mi to powiedzenia.

- Kto to? - Zza ściany wyszedł Liam, który spojrzał na Dylana dosłownie z miną mówiącą: Wyjdź stąd, bo Cię zajebie.

- Dam sobie radę, Liam - zapewniłem go. Blondyn tylko kiwnął głową i poszedł do pokoju.

Kiedy zostaliśmy sami z O'Brienem, spojrzałem znacząco na chłopaka.

- Czego tu chcesz? - spytałem pretensjonalnie. - Znowu nazwać mnie kłamcą? Powiedzieć, że to moja wina? No dawaj!

- Chciałem Cię przeprosić - wyszeptał smutno. Szczerze kompletnie się tego nie spodziewałem. Chciał mnie przeprosić, gdy jeszcze czterdzieści osiem godzin wcześniej, był pewien mojej winy? Chciałem usłyszeć jak się tłumaczy, więc nakazałem, żeby kontynuował. - Powiedzmy, że dziś do mnie dotarło jaka jest moja ciotka. Naprawdę jej wierzyłem, bo chciałem mieć kogoś, kto zastąpi mi matkę, a zamiast tego zniszczyła nasz związek i udawała, że jest dobrą osobą. Ja naprawdę nie chciałem i żałuję....

- I powinienem Ci teraz współczuć? - prychnąłem pod nosem.

- Wiem, że jesteś zły Thomas, ale...

- Ale co? - przerwałem mu, bo miałem już dość jego tłumaczeń. Zresztą moich nawet nie chciał słyszeć. - Nie uwierzyłeś mi, chociaż to twoja ciotka mnie otruła i zrzuciła ze schodów!

Dylan spuścił wzrok i złączył razem ręce.

- Przepraszam, Tommy. Ja dziś znalazłem dziś pudełko twoich leków w śmieciach - powiedział. W jego głosie wyczułem strach i coś w rodzaju smutku oraz żalu za grzechy. Nie byłem jednak pewien, czy mogę w to wierzyć. - Potem Darren mi pokazał miejsce... Ona zabiła kogoś z naszych, a ja ją kochałem. Myślałem, że zastąpi mi matkę, a zamiast tego pozbawiła mnie największego szczęścia, czyli Ciebie.

Wtedy zrobiło mi się go żal. Naprawdę wierzył, że jego ciotka jest dobrą osobą. Nie mogłem znieść tego bólu, który miał wypisany na twarzy. Podszedłem do niego i go przytuliłem. Właściwie go rozumiałem, bo też chciałem miłości. Pewnie jak my wszyscy, a przecież każdy na nią zasługiwał. Szczególnie na tą rodzicielską, on? On odwrócił się od rodziców, bo byli złymi postaciami, tylko po to by później dowiedzieć się tego samego o ciotce. Mimo wszystko to współczułem mu.

- No już dobrze - dodałem, gdy usłyszałem płacz chłopaka. Zazwyczaj to ja byłem tym, co płakał, ale tym razem to on był w totalnej rozsypce. - Usiądźmy - zaproponowałem, a potem zaprowadziłem go na kanapę.

Brunet usiadł na niej, kładąc mi głowę na ramieniu.

- Przepraszam, Tommy. - Z jego oczu zleciało parę łez, które szybko starłem. Pomimo tego, co mi powiedział wtedy, to wciąż był dla mnie ważny. I wciąż go kochałem. Dlatego, gdy widziałem go w takim stanie, to moje serce pękało na pół. - Przepraszam, że byłem tak naiwny. Przepraszam, że byłem takim chujem, że Ci nie uwierzyłem. Chcę to wszystko naprawić.

- Wiem... - Westchnąłem głośno, głaszcząc go po ramieniu. - Już dobrze, już nie płacz - powtarzałem, dopóki chłopak się nie uspokoił.

- Wybaczysz mi to? - zapytał po chwili ciszy.

- Być może - odparłem niepewnie. - O ile na to zasłużysz.

- Czy to znaczy, że wrócimy do siebie? - Jego pytanie sprawiło, że poczułem się zakłopotany. Wiedziałem, że go kocham i chciałbym mu wybaczyć od tak, ale po tym co się wydarzyło, potrzebowałem czasu. Potrzebowałem chwili na zrozumienie własnych uczuć i emocji. Być może Dylan też. Dlatego pomysł z powrotem do siebie, był złą opcją. Przynajmniej na ten moment.

- Dylan... - zacząłem nerwowo, omal nie gryząc się w język. Zaraz po tym wstałem z kanapy. - Ja potrzebuję czasu.

Chłopak tylko przytaknął i spuścił wzrok. Niestety musiał mnie zrozumieć. To było nam potrzebne.

- Rozumiem - oznajmił, a po chwili również wstał. - A czy jeśli zobaczę Cię w szkole, to będę mógł Ci powiedzieć „cześć?" - dodał niepewnie, unosząc brew ku górze.

Oczywiście uśmiechnąłem się na jego pytanie. To, że potrzebowałem czasu, nie oznaczało, że wcale nie będę z nim rozmawiać.

- Pewnie - powiedziałem stanowczo. - Możesz też czasem zagadać.

- Okej - odpowiedział z ulgą. - Dziękuje i do zobaczenia w szkole, Thomas. - Podszedł do mnie i mnie przytulił. To było kochane i chciałem, że trwało, ale nie mogłem mu tego powiedzieć.

- Do zobaczenia, Dylan - wyszeptałem, gdy brunet otworzył drzwi.

W odpowiedzi mi pomachał, a potem zamknął za sobą drzwi.

Wtedy poczułem jak coś we mnie pękło. Było dobrze, gdy wróciłem do domu. Tutaj nie myślałem już tylko o Dylanie, ale i o Theo czy matce która pragnęła drugiej szansy. A teraz nagle zjawił się on i zaburzył mój świat. Znów myślałem tylko o tym, jak mnie wyrzucił z domu, czy nie wysłuchał. Przeżyliśmy tyle wspólnych chwil, a ten tak łatwo zniszczył, łączącą nas wieź
.
Spojrzałem do góry i zobaczyłem siedzącego na schodach Liama. Zawsze jak się o kogoś bał, to podsłuchiwał, co się dało. Byle mieć pewność, że nie musi się niepotrzebnie martwić. Nawet jeśli było to niekulturalne i wścibskie jednocześnie.

Wtedy zszedł na dół i tym razem to on mnie do siebie przytulił. Teraz to ja mogłem mu wypłakać w ramię.

===
Heloł, no więc zjebałam, ale macie hahha.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top