ROZDZIAŁ 35 [Dylan. Thomas]

Obudziłem się przytulony do Thomasa. Nawet nie pamiętam, kiedy chłopak okrył nas kocykiem w kucyki. W każdym razie wyglądał jak mały aniołek, kiedy leżał tak owinięty. Aż miałem ochotę chwycić go za te policzki i szczypać przez cały czas. Uśmiechnąłem się do niego, a potem pocałowałem jego skroń. Później wstałem i po prostu udałem się do kuchni zrobić śniadanie.

    Myślałem, że będę sam, ale w kuchni siedziała już ciotka, która czytała gazetę. Chyba wiedziała, że to ja więc nie zwróciła na mnie uwagi, tylko dalej czytała. Ja wtedy postanowiłem zrobić śniadanie dla mojego ukochanego. Postawiłem na naleśniki w kształcie serca z nutellą, bitą śmietaną i owocami. No czasem potrafię być romantyczny.

    Podszedłem do zabudowanej lodówki i otworzyłem ją. Wyjąłem z niej jajka i mleko, a z szafki obok wyjąłem cukier biały i mąkę. Zaś z suszarki na naczynia wziąłem pojemnik, do którego wbiłem dwa jajka. Gdy sprawdziłem ich świeżość i stwierdziłem, że są dobre, dodałem resztę składników.

    Dopiero wtedy ciotka się odezwała.

    – Piszą, że to prawdopodobnie Twoja rodzina jest odpowiedzialna za te morderstwa – powiedziała, poprawiając swoje okulary, które miała do czytania. – Mają już sprawcę, który się przyznał do zabójstw.

    Spojrzałem w jej kierunku z zaciekawieniem. Moje rodzice nigdy nie przyznaliby się do morderstw. Za bardzo nie chcieliby trafić do Azkabanu, czyli czarodziejskiego więzienia.

    – Oni są zbyt wielkimi egoistami by się przyznać – stwierdziłem, biorąc trzepaczkę. Później zacząłem mieszać tak energicznie, że nawet wyobraziłem sobie jak Thomas rzuca do mnie jakimś dwuznacznym komentarzem. Ale potem znów się opamiętałem i zacząłem myśleć, kto z mojej rodziny przyznał się do zabicia dzieciaków z mojej szkoły. – Może kogoś zaszantażowali czy coś?

    – Dylan, tu piszę, że to Theo... – Jej odpowiedź kompletnie mnie zaskoczyła. Przecież mój brat sam z siebie nie przyznałby się do morderstwa. Zresztą wydaje mi się, że po naszym ostatnim spotkaniu coś się w nim zmieniło. Owszem może wcześniej zabijał kogoś dla rodziców, ale wydaje mi, że po tym jak ocalił życie Liamowi, nie zabiłby kolejnej ofiary. Musiałby mieć powód.

    – Przecież to niemożliwe – odparłem. Byłem w takim szoku, że stwierdziłem, że sam muszę na własne oczy zobaczyć ten artykuł. – Mogę? – zapytałem, usadawiając się na krześle koło niej.

    Ciotka kiwnęła głowa, a później podała mi gazetę. Omal się nie zakrztusiłem się własną śliną, gdy zacząłem ją czytać.

    Znaleziono mordercę, który dnia 20.12.2022 zamordował dziewczynę. Wcześniej również dokonywał krwawych zbrodni. Sprawca to Theo Reaken. Oskarżony przyznał się do winy, mówiącej, że działał w afekcie. Prokuratora bada sprawę.

    – Tylko ty z tej rodziny jesteś normalny – rzuciła moja ciotka, gdy skończyłem czytać.

    Chciałem obronić jeszcze Theo, ale stwierdziłem, że ciotka będzie miała odmienne zdanie. Nienawidziła mojego brata, bo stał się nie tylko czarodziejem, ale był i wilkołakiem. A ona ich nie znosiła, bo jej mąż zginął rozszarpany przez właśnie przez takiego stwora. Dlatego tylko pokiwałem głową i zacząłem smażyć naleśniki. Nagle przypomniała mi się wczorajsza rozmowa z Thomasem. Może zapytam ciotkę, co o nim sądzi.

    – Ciociu?

    – Tak, Dylan? – odparła, biorąc łyk cappuccina.

    – Co myślisz o Thomasem? – spytałem niepewnie, ale kobieta tylko mocno się uśmiechnęła.

    – Bardzo dobry chłopiec – pochwaliła go. – A dlaczego pytasz?

    Odetchnąłem z ulgą.

    – Chyba się martwił, że go nie polubiłaś – odpowiedziałem szczerze, rozlewając ciasto na rozgrzaną już patelnie. – Ale w każdym razie pytam też, dlatego że chciałem Cię zapytać, jaki prezent mógłbym mu kupić.

    – Zostaw to mnie, Dylan – Helena, bo tak nazywała się moja ciotka, aż podskoczyła, gdy usłyszała o prezencie dla Thomasa. – Ostatnio widziałam świetny zegarek.

    – Naprawdę byś to ogarnęła? – zapytałem ucieszony, że będę miał jeden problem z głowy. Zostanie tylko gotowanie.

    – Oczywiście – Dopiła swoje cappucino, a potem wstała. – Muszę zbierać się do pracy, a później od razu pojadę do galeri po prezenty dla was.

    – Napewno nie chcesz pomocy z tym? – Kobieta tylko zaprzeczyła, a potem pożegnała się i wyszła.

    Ja zaś przez następne parę minut smażyłam naleśniki, które później wycinałem na kształt serca. Później oczywiście dodałem na nie dodatki i wraz z tacą, zaniosłem je do Thomasa. Muszą się mu spodobać. Nie ma innej opcji. Najwyżej nie dostanie więcej jedzenia ode mnie i będzie spał na kanapie.

    – Proszę, skarbie. – Podałem mu tacę, gdy ten na mój widok się przebudził. Jego uśmiech był cudowny. Jak zachód słońca.        
    – Dziękuję słonko – powiedział rozradowany, a później pocałował mnie w usta. – Jesteś kochany.

    Oczywiście musiałem sobie pożartować, więc powiedziałem, że jestem tego świadom i dlatego wszyscy mnie tak kochają. Oboje się przez to zaśmaliśmy. Później wcinaliśmy naleśniki, przy akompaniecie serialu „Ginny i Goergia, który jest równie zajebisty jak ja. Co jakiś czas, wiadomo, zgubiliśmy wątek, bo woleliśmy się lizać na bardzo wygodnej sofie.

    – O Boże! – wyrzucił w pewnym momencie Thomas, więc spojrzałem na niego z niepokojem. Omal przez jego krzyk nie dostałem zawału. – Zapomniałem wziąć leków – dodał i w mgnieniu oka pobiegł do pokoju.

    Chwilę później wrócił spanikowany.

    – Nigdzie ich nie ma! – Krzyczał na cały dom. – Nie ma ich w pokoju.

    – Może zostawiłeś w łazience albo coś? – spytałem niepewnie, wstając z kanapy. On jednak zaprzeczył, mówiąc, ze ich tam też nie było.

    Darł się tak głośno, że obudził Lilę i Darerrna. Jednak gdy wytłumaczyłem im sytuacje wraz z nami zaczęli szukać lekarstw Sangstera. Po dwóch godzinach szukania stwierdziliśmy, że pewnie wypadły gdzieś na peronie, jak wysiadaliśmy.

    – Może kupimy je w pobliskiej aptece – zaproponowała kolorowłosa, ale blondyn pokręcił głową.

    – Są tylko na receptę – odparł, a potem usiadł na schodku.

    – To co teraz? – zapytał Darren.

    – Jeśli nic mi się nie przydarzy to powinno być okej – stwierdził Thomas. – Dzięki za chęci i przepraszam za kłopot – dodał później, a potem ponownie pobiegł w stronę pokoju.

[ THOMAS ]

    Nie chciałem powiedzieć Dylanowi, że bez tych leków każde najmniejsze skaleczenie mogłoby się skończyć śmiercią. Wolałem sam o tym nie myślec, dlatego od razu pobiegłem do pokoju. Położyłem się na łóżku i chciałem znów zasnąć, ale brunet przyszedł tuż za mną i się koło mnie położył.

    – Nie pozwolę Ci umrzeć, wiesz? – Spojrzał na mnie z ogromną troską. – Nawet jakbym musiał zostać Twoją osobistą eskortą, rozumiesz? – dodał, a później zaczął mnie gilkotać. Nie powiem, że nie było to przyjemne. Bo było i to w chuj.

    – Wiem – odparłem, a potem musnęłem jego usta. Miał je takie idealne.

    Resztę dnia głównie przeleżeliśmy w swoich ramionach. Było cudownie do momentu, aż nie zadzwonił mój telefon. Oczywiście szybko odebrałem połączenie. Dzwonił mój przybrany ojciec. Ciekawe, czego chciał?

    – Halo? Thomas? – zapytał. Od razu zwróciłem uwagę, że mówi przez nos.

    Mimo, że nie mógł tego widzieć, to przytaknąłem głową.

    – Tak, tato? – odparłem pytająco, czekając na to, co chce mi przekazać.

    – Obudził się Liam – dobiegł mnie jego głos, przez który omal ze szczęście nie opuściłem telefonu. Problem był tylko jeden. U niego nie było słychać tego entuzjazmu.

    – To dlaczego się nie cieszysz?

    Popatrzyłem na Dylana, który ewidentnie próbował zrozumieć o czym mówimy.

    – On nie pamięta co się stało... – zaczął, a w pewnym momencie usłyszałem jego szloch. – Nawet nie pamięta, kim jest Theo. Nie wiem, co robić.

    I właśnie wtedy uświadomiłem sobie, co wtedy powiedział Reaken.

    „On nie będzie musiał tego pamietać"

[Dobra bejbiki, jakie macie teorie?]

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top