ROZDZIAŁ 33 [THOMAS]
Rozdział dla CieplaCzapka 3>
Po niezręcznej wpadce zeszliśmy razem na obiad. Usiadłem obok Dylana i cały czas czułem na sobie nienawistny wzrok jego ciotki. Być może miałem też paranoje, przez te wszystkie lęki, ale no do cholery mieliśmy zaplanowane, że porozmawiamy z nią wieczorem, a zastała nas na namiętnym pocałunku. Nie tak to miało wyglądać. W dodatku od samego rana miałem złe przeczucie. Miałem nadzieję, że to tylko przeczucie, a nie nic więcej.
Siedzieliśmy w ciszy, a kobieta podała nam zupę pomidorową. Miałem wrażenie, że z moją porcją jest coś nie tak, ale nie chciałem się odzywać. Wyglądała na dziwnie mętną, a kiedy ją spróbowałem, zacząłem się od razu krztusić. Było w niej mnóstwo soli. Spojrzałem wtedy na ciotkę Dylana, która wpatrywała się we mnie z zaciekawieniem. Jakby czekała na moją reakcje.
– Jak ci smakuje zupa, Thomas? – zapytała, a ja już wtedy wyczułem, że w jej przesłodkim tonie coś nie gra. Postanowiłem oczywiście, że do czasu wyjazdu będę miły dla jego ciotki, tak, żeby Dylan mnie nie nieznienawidził.
– Bardzo dobra, Pani O' Brien – rzuciłem z udawanym uśmiechem.
– Cieszę się... – odparła, chwyatając za dłonie bruneta.
Do tej pory siedział dość cichy. Zastanawiał się, jak powinien porozmawiać z własna ciotką o tym zdarzeniu, które wydarzyło się dziesięć minut wcześniej.
– Ciociu... – zaczął w końcu niepewnie, uważając na każde, następne słowo. – Bo ja...
– Spokojnie kochanie. Jak najbardziej toleruję Twoją orientację i nie mam z tym problemu.
– Jaka ulga, bo nie miałem pojęcia jak ci powiedzieć. – Dylan nabrał powietrza do płuc, a po chwili głośno je wypuścił. – Chciałem Ci od razu powiedzieć, ale nie było Cię w domu – dodał speszony, biorąc łyżkę zupy. Odziwo bardzo mu smakowała, więc musiałem mieć jakaś specjalną porcję. Chwilę później miał już pusty talerz.
– Thomas... – Jego ciotka spojrzała na mnie wymownie. – Dylan przeszedł do następnego etapu, a co z Tobą? Słyszałam, że też bardzo dobrze Ci idzie nauka.
Widocznie Dylan coś musiał jej powiedzieć na mój temat. Miałem tylko nadzieję, że nie wie, że ćpałem i to dlatego nie dostałem się dalej do konkursu. Inaczej bym go chyba zabił, że robi mi złą reklamę. No i tego, jak bardzo kiedyś uprzykrzałem mu życie.
– Niestety nie dostałem się dalej – wymmarotałem, spuszczając wzrok.Czułem się tak cholernie zawstydzony, że najchętniej wróciłbym do domu. Zresztą Liam tam na mnie czekał, co prawda był nieprzytomny, ale pewnie chciałby mnie zobaczyć. Z drugiej strony tata miał dzwonić, jeśli mój przyszywany brat się odezwie.
– Przykro mi. – Przytaknęła, a potem znów spojrzała na swojego siostrzenica. – Dziś wieczorem przyjedzie Twoje kuzynostwo i zostaną do Wigili.
– Ale fajnie – Dylan rzucił rozradowany. Chyba lubił ich bardzo. – Thomas, uwierz, że ciekawszych ludzi nigdy nie poznałeś. Lila potrafi malować czarem, a Darren umie ulepić niezwykły, magiczny wynalazek praktycznie z niczego – zwrócił się do mnie, a ja zauważyłem w jego oczach piękne iskierki.
– Już nie mogę się doczekać! – Uśmiechnąłem się szeroko, a póżniej dojadłem tą ochydną zupę. Z drugiej strony może to przypadek, że była tak przesolona? A może tu się je bardziej doprawione? Może sobie wmawiam, że matka Dylana mnie nie cierpi?
Jeszcze przez chwilę rozmawialiśmy o przyszłych wyborach na studia, a potem o sytuacji w szkole. W Każdym razie, gdy wszyscy skończyli jeść, jego ciotka poprosiła mnie, bym pomógł jej posprzątać. Nie chciałem wyjść na złego chłopaka, więc oczywiście wstałem i poszedłem w stronę kuchni. Dylan w tym czasie coś robił na telefonie. Podejrzewałem, że pisał do swojego kuzynostwa.
– Myślisz, że jak teraz będzie zgrywać niewinątko, to zapomnę jak gnębiłeś Dylana? – Głos ciotki Dylana nagle był tak surowy, że mógłby stać się bronią i nawet zabijać. Jej czarne ślepia przeszywały mnie na wylot.
– O czym Pani mówi? – zapytałem delikatnie, mając jednak nadzieję, że myśli o kimś innym niż o mnie.
– Oj przestań udawać! – powiedziała, chwytając mnie za rękę. – To przez Ciebie w drugiej klasie omal nie zabił się, skacząc z pierwszego piętra. Pamiętasz jak nagrałeś, jak korzysta z toalety i zagroziłeś że jeśli nie skoczy z pierwszego piętra, to wyślesz to do internetu?
– To było dawno! – Próbowałem się bronić, ale ona mnie nie słuchała. Patrzyła na mnie z tak ogromną nienawiścią, że miałem ochotę uciec. Nawet Dylan tak nigdy na mnie nie spojrzał. Owszem to co mówiła, było prawdą, ale nie sądziłem, że jego ciotka znała tą historię. Chociaż mogłem się tego spodziewać. Mimo to bardzo jej żałuje.
Przyznaję, że byłem kiedyś naprawdę zły. Ale to było po tym, jak dowiedziałem się, że mama chciała mnie oddać do adopcji. Co prawda przygarnął mnie ojciec Liama, ale wciąż czułem się niechciany. To właśnie wtedy czułem się jak nikomu nie potrzebne dziecko, więc taki też byłem. Pełen agresji i nienawiści wyżywalem się na dzieciakach. Nawet jeśli byłem chory, to ukrywałem to tak, by nikt nie wiedział. Zacząłem budować reputację na strachu do czasu, aż ojciec Liama mnie nie wziął na rozmowę i powiedział, że to co robię jest złe. Powiedział też, że według niego jestem dzieckiem, które zasługuje na miłość. Gdy się dowiedziałem, że Dylan omal się przeze mni nie zabił, to obiecałem sobie, że już nigdy do tego nie dopuszczę. I owszem wciąż potem dogadywałem młodym i O'Brienowi, ale to na zasadzie zwykłego dogryzania. Plus do Dylana zacząłem coś czuć. Był tak irytujący, że ciągle siedział mi w głowie. A może to ten fakt, że chciałem odpokutować mu swoje winy?
– Co z tego, że dawno?! – zadrwiła, a potem popchnęła mnie na blat kuchenny. Jej gest sprawił, że moje serce zabiło dużo szybciej.
– Wszystko w porządku? – zapytał z jadalni obok Dylan.
Jego ciotka oczywiście go uspokoiła, mówiąc, że po prostu spadła jej foremka do ciasta.
– Dopilnuję, żeby ten was żałosny związek się skończył! – wyszeptała wprost w moje ucho. Przeszedł mnie wtedy dreszcz. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak bardzo się bałem.
– Powiem o tym Dylanowi... – zagroziłem jej, ale w zamian otrzymałem tylko jej śmiech.
– Wierzysz, że Ci uwierzy? – Uniosła zwycięsko uśmiech. – Zastanów się, kto jest ważniejszy dla niego. Mam nadzieję, że dokończysz mycie – dodała na odchodne, zostawiając mnie samego w kuchni, a ja wtedy zrozumiałem, że ten koszmar się dopiero zaczyna.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top