ROZDZIAŁ 20 [LIAM]
- Masz zamiar cokolwiek do mnie powiedzieć, czy będziesz cichy jak kamień? - zapytał Theo, gdy między nami nastała niezręczna cisza. Nie chciałem, żeby tu był. Nie po tym wszystkim. Miałem dość jego osoby, więc odparłem mu równie sarkastycznie.
- Wolę być jak kamień, jeśli już pytasz! - Próbowałem skupić się na czytaniu książki, ale za cholerę mi to nie wychodziło. Myśli krążyły jedna za drugą, próbując złożyć ogromną układankę. Było już tak dobrze i nagle musiał się pojawić on.
Theo podszedł bliżej. Słyszałem jego kroki, ale nie patrzyłem na zachowanie, a tym bardziej nie wprost w jego oczy. Nic z nim związanego mnie już nie interesowało. Chciałem przebyć ten wieczór w normalnej atmosferze, ale chyba nie było mi to dane, bo Reaken ciągle mi ją zakłócał. A ja chciałem w spokoju czytać. Może gdyby dostał tą książką, to by się opanował.
- A ja wolę, żebyś ze mną pogadał! - mówił stanowczo, ale wciąż na niego nie patrzyłem. Wiedziałem, że takie ignorowanie go, wkurza go najbardziej. Oczywiście musiałem to wykorzystać, bo chciałem mieć święty spokój. Tylko, czy na pewno tego chciałem? Tak, napewno Liam. Przecież go nienawidzisz !
- To nie koncert życzeń, Theo! - upomniałem go chłodno. - Jedna noc i Cię tu nie ma! Poza tym śpisz na podłodze, bo nie chcę, żeby mi poduszka Tobą śmierdziała! - Zza książki pokazałem palcem na dywan. Chyba nie spodobało się to brunetowi. No cóż ma problem, bo mojego łóżka mu nie odstąpię.
- Taa, zrozumiałem! - wykrzyczał w nerwach. Wziął głęboki wdech, a potem chyba zmienił taktykę. Na taką, która miała mnie poruszyć, żebym w końcu spojrzał w jego fałszywe oczy. Niestety udało mu się to. - Wiesz co mi się wydaje? Że chcesz mnie pocałować i zapomnieć o tym, co było.
To co powiedział, było tak niedorzeczne, że rzuciłem w niego książką, a potem wstałem i z wściekłością patrzyłem na tą jego buźkę. Miałem ochotę mu ją obić, za to jak idealna była. Poza tym był zbyt pewny siebie, co również działało mi na nerwy. Mógłby stąd już wyjść, co?
- O tym się nie da zapomnieć! - odparłem oburzony, bo jak do cholery miałem zapomnieć o tym, że przespał się z inną. No po prostu się nie da. Dobrze, że chociaż nie byłem świadkiem tego, bo chyba bym zwrócił wszystko, co jadłem. - Zresztą oszalałeś! Jedyne na co mam ochotę, to Ci przywalić! - dodałem groźnie. Wtedy bunet się napiął, ale i cwaniacko uśmiechnął. Ten uśmiech oznaczał, że ma plan.
- O czyli agresja wciąż na tym samym poziomie! - skomentował ironicznie. Owszem miałem kiedyś problemy z agresją, ale leczyłem się. Brałem leki, treningi. Chuj, że wszystko zaczęło się od Theo, który pokazał mi, jak mam wyładować złą energię. Chuj z tym. - Napewno tego chcesz? Bo dobrze wiesz jak to się zawsze kończyło!
- Nie cierpię Cię, wiesz? - spojrzałem na niego z taką pogardą, że Theo spuścił wzrok. Szybko jednak go przywrócił ku górze.
- Nie pieprzyłem się z Malią.... - powiedział smutno, ale jakoś nie umiałem mu w to wierzyć. Po tym jaki był, ciężko mu w ogóle uwierzyć. - Chroniłem Cię, a Tobie wystarczyło, że powiedziała Ci jedno słówko i już mnie znienawidziłeś. Nigdy nie dałeś mi się wytłumaczyć!
- Mogłeś przyjechać! - odrzuciłem, podnosząc ręce ku górze. Przecież nikt mu nie bronił tu przyjechać. Najwyżej bym mu przywalił, ale przynajmniej by się wytłumaczył.
- Żebyś mnie poobrzucał błotem? - zapytał, a jego głos kruszył się jak porcelana. W jego oczach widziałem ból. Nie uronił jednak żadnej łzy. - Ty byłeś jedyną osobą, która była dla mnie naprawdę ważna. Malia była we mnie zakochana, ale nie kochałem jej! Wiesz jakie to ciężkie, gdy ukochana osoba Ci nie wierzy?!
- Słabe to twoje tłumaczenie! - Wzruszyłem ramionami - Zresztą i tak się nam nie układało. A gdybyś nie przyjechał, to możliwe, że tę noc spędziłbym z innym!
- I to podobno ja tu pieprzę każdego! - wysyczał wrednie. Nawet nie wiem, kiedy moja ręka podniosła się i przywaliła w nos chłopaka. Leciała mu krew z nosa, ale wiedziałem, że się zagoi. Brunet chyba się tego nie spodziewał, bo omal nie upadł na ziemię. Na szczęście złapał równowagę i przetarł płynącą po twarzy ciecz. - No dalej! Wiem, że chcesz! Pokaż mi na co zasługuję! No po prostu uderz mnie! - Wiedziałem, że robi to specjalnie, a jednak nie mogłem się powstrzymać. Adrenalina w moich żyłach podkręcała wszystko. Moje mięśnie się napięły, gdy zadawałem kolejne ciosy. Słyszałem jego syknięcia, ale mnie nie powstrzymywał. W pewnym momencie sam zaczął je zadawać, dlatego cofnąłem się do ściany.
Łapaliśmy wtedy powietrze do płuc. Próbowaliśmy się uspokoić, ale jakoś nie bardzo nam to szło. Dobrze, że te ściany w miarę dźwiękoszczelne były, bo miałbym nieźle przerąbane u ojca. Przecież on prawie nic nie wiedział o tym, co się działo na wymianie. Wiedział tyle, że jestem gejem, ale reszty prawie w ogóle. Nie wiedział, czemu byłem smutny i czemu tak usilnie nie mam ochoty się z nikim spotykać.
Theo podszedł na tyle blisko, że nasze głowy się stykały ze sobą. Czułem jego oddech, a on mój. Wiedziałem, że słyszy jak bardzo wali mi serce. Miał plan i właśnie udało mu się go zrealizować. Wiedział, że tylko pod wpływem adrenaliny tracę zdrowe myślenie. I może dlatego właśnie popełniłem ten błąd i go pocałowałem. Brunet odwzajemnił go od razu i naparł na mnie mocniej. To był w cholerę namiętne i wiedziałem, że na pocałunku się nie skończy. Jego usta na mojej szyi, sprawiały, że przeszywały mnie dreszcze. Z podniecenia parę razy jęknąłem, co dało satysfakcję Reakenowi.
- To jest chore! - wyszeptałem, gdy robił mi malinkę na ciele. - Powinienem Cię nienawidzić!
- Masz problem, Liam, bo za dobrze Cię znam! - odezwał się seksownym głosem, przechodząc z szyi na moje ucho. Brunet lekko je zagryzł, więc przygryzłem wargę, by nie wypuścić z siebie ani jednego dźwięku. Miał to zaplanowane, a ja nie chciałem mu dać tak wielkiej satysfakcji. - Dobrze wiesz, że nie musisz się przy mnie tłumić Twoich jęków. - dodał, wpijając się w moje usta.
- Nienawidzę Cię! - odparłem, próbując brzmieć jak najbardziej przekonująco.
- Czyżby? - Theo podniósł brew pytająco. Znałem go i wiedziałem, co chce zrobić. Moje przeczucie oczywiście się sprawdziło, bo uklęknął przede mną i zaczął rozpinać zamek moich dżinsów. Próbowałem z całej siły walczyć z tym uczuciem, ale się nie dało. Szczególnie, gdy chłopak zrzucił ze mnie i spodnie i bokserki i to jednym ruchem. Wziął do buzi moje przyrodzenie, dając mi ogromną przyjemność. Do tego stopnia, że doszedłem mu w buzi.
Brunet połknął mój orgazm, oblizał usta, po czym wstał. Patrzyłem na niego, próbując zachować jeszcze szansę na rozsądek, ale nie dałem rady. Od razu wbiłem się w jego usta i napierałem na niego tak, że wkrótce oboje znaleźliśmy się na łóżku. Tym razem to ja ściągnąłem z niego bluzę i resztę niepotrzebnych ubrań. Theo również zrzucił ze mnie koszulę, uśmiechając się przy tym triumfalnie. Tym razem to ja mu robiłem malinki i całowałem po ciele, słysząc w końcu jego jęki. To ja nad nim dominowałem i mogłem zrobić z nim co chce. Po dłuższej chwili pocałunków, jęków i malinek, w końcu w niego wszedłem. Tak dawno tego nie robiłem, że bałem się, że mu coś zrobię, jednak wyszło delikatnie. Ruszałem się w nim coraz szybciej, a żeby sprawić mu lepszą przyjemność, chwyciłem go za pennisa i zacząłem go pieścić. W końcu oboje doszliśmy, a ze mnie zeszła cała adrenalina i energia.
- Wiedziałem, że mój plan się powiedzie - powiedział zadowolony, gdy ułożyłem się na jego nagim torsie.
- I tak Cię nienawidzę! - Theo na to tylko się zaśmiał i ucałował mnie w czoło.
- W takim razie Ja ciebie też!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top