ROZDZIAŁ 11 [DYLAN]
Po lekcjach postanowiłem zobaczyć, jak się czuję chłopak. No dobra, skłamałem. Widziałem go przecież cały czas na reszcie przedmiotów, ale wydawał się nieobecny albo dupkiem jak zwykle. Zaczepiał ciągle Willa, który przymusowo siedział z nim na ostatniej lekcji. Próbował tak zagryźć sytuację, żeby to jego przeciwnik wyszedł na tego złego. I w sumie wychodziło mu to. Mogłem mu pomóc, ale siedziałem zbyt daleko. Ztesrsza nie chciałem się wtrącać. Słyszałem tylko, jak Will się odgraża, że się zemści. Ja oczywiście ciągle wpatrywałem się w okno, mając widok na zaczarowany las. Pragnąłem już stąd wyjść i udać się na spacer, a przynajmniej taki miałem plan do momentu, aż po lekcjach zamiast wyjść na dziedziniec, to udałem się do Thomasa. Mogłem mieć podejrzenia, że Ki Hong jest z nim, ale mimo to czułem, że muszę spróbować.
I to nie tak, ze gdy w końcu stanąłem przy drzwiach, to zacząłem się tak stresować jakbym miał im przeszkodzić, albo prosić Thomasa o randkę. Zresztą jaką randkę? Odwala mi. Ręce zaczęły mi się pocić, a całe ciało trzęsło się jak galaretka. Koniec w końcu, gdy miałem zapukać, to on jakby nic stanął w tych drzwiach i spojrzał na mnie z tajemniczą mimiką, której za cholerę nie mogłem zrozumieć.
— Zastanawiałem się, czy przyjdziesz — oznajmił, wpuszczając mnie do środka. Ja lekko osłupiały wciąż tam stałem, ale gdy chłopak pokazał bym wszedł, zrobiłem to.
— Skąd wiedziałeś? — zapytałem z zaciekawieniem, gdy on usadowił się na swoim łóżku.
— Bo raz na jakiś czas zerkałeś na mnie ze spojrzeniem „Czy wszystko w porządku? " — uśmiechnął się pod nosem. Wskazał mi miejsce tuż obok siebie, więc je zająłem.
— Myślałem, że byłeś zajęty tłumaczeniem czegoś Willowi — stwierdziłem pewnie, na co dobiegł mnie jego śmiech. — No co?
— To też, ale ciężko było tego nie zauważyć — spojrzał wprost w moje oczy i dodał: — A, więc wszystko w porządku, jak widać.
— Gdyby tak było, to nie byłbyś taki przygnębiony na większości lekcji — przerwałem mu, co chyba go trochę zaskoczyło. Albo sam fakt, że zaobserwowałem momenty, gdy łapał go dołek.
— Nikt tego nie widział prócz Ciebie — wydusił smutno z siebie. Po chwili wstał i otworzył balkon, a następnie wyszedł zapalić. Oczywiście udałem się za nim.
— Bo niektórzy nie chcą tego widzieć — odparłem, podpierając się na metalowej barierce. Była zimna, więc od razu przeszedł mnie dreszcz. Nie umknęło to uwadze blondyna, choć nie skomentował tego w żaden sposób.
— A ty chcesz?
Jego wzrok mnie przeszywał, a to pytanie ciągle zaczęło krążyć po mojej głowie. Czy to jest to, czego naprawdę chcę? Widzieć w nim to dobro i to, że jest człowiekiem, który też ma traumy i złamane serce? Widocznie tak, skoro stałem zmartwiony tuż obok niego. Nie umiałem jednak wykrztusić odpowiedzi, więc nieśmiało podszedłem i go przytuliłem. To była chyba ostatnia rzecz, jakiej chłopak się spodziewał, a zarazem, jaką ja bym zrobił. Mimo wszystko to jak mnie chłopak potem objął, było słodkie i dziwne jednocześnie. Ale chyba nie powinienem się tym martwić, skoro nie jestem gejem, prawda?
— Powiedziałeś, że mama Cię nie chce, bo jesteś chory, tak? — zapytałem, gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie. Blondyn postanowił zapalić, a mnie też wzięła ochota na papierosa, więc blondyn podał mi jednego szluga i zapalniczkę.
— Po pierwsze niszczysz sobie zdrowie, Dylan. Po drugie podobno nie lubisz palić - skomentował z powagą, tym razem zawieszając wzrok na panoramie, która była naprawdę piękna.
— Nie lubię palić sam, bo to śmierdzi, ale że jestem w towarzystwie to mogę. A poza tym i kto to mówi, co?
— I tak kiedyś umrę — przyznał, a jego głos był tak obojętny, jakby myśl o śmierci była już jego przyzwyczajeniem. Niepokoiło mnie to. — A co do matki, ostatnio dzwoniła parę razy, by zapytać jak przygotowania do olimpiady, ale to wszystko było w cholerę sztuczne. Usłyszała, że można z tego dobrą kaskę ubić, więc wróciła po latach zobaczyć, co u synka. — Tym razem jego głos był dużo chłodniejszy niż poprzednio. W dodatku wyczuwałem w nim ból. Nie podobało mi się zachowanie matki w tej sytuacji, choć może Thomas się mylił? Może chciała z nim pogadać, by odnowić kontakt?
— Nie myślałeś, że ona chce cię odzyskać? — dopytałem, na co blondyn z pewnością pokręcił głową. Wtedy i mi wzięło się na zwierzenia. — Ja z rodzicami się pokłóciłem i nie mam z nimi kontaktu, odkąd skończyłem piętnaście lat.
— Dlaczego?
— Mieliśmy inne poglądy na sytuacje — odparłem, nie bardzo chcąc się wgłębiać w szczegóły. — Teraz mieszkam u ciotki. Tam jest mi dobrze.
— To dobrze — pokwitował, a następnie wziął kolejnego bucha. — Nigdy nie sądziłem, że będę stał tu z Tobą, palił i rozmawiał o takich rzeczach z kimś, kogo do niedawna wyzywałem.
Patrzyliśmy na słońce, które powoli zachodziło za lasem. Uwielbiałem zachody słońca. Były naprawdę klimatyczne.
— Nie musiałeś tego robić — wyszeptałem w pewnym momencie. Blondyn spojrzał na mnie z uśmiechem i wziął kolejnego bucha.
— Sam nie wiem, czemu to robiłem — wyznał szczerze, wydmuchując powietrze z ust. — Może, dlatego, że byłeś w cholerę perfekcyjny i mnie to irytowało... — westchnął, a jego wyznanie mnie poruszyło. On uważał, że jestem idealny. Przecież to niemożliwe. — a może bo tak słodko marszczył Ci się nosek — dodał prześmiewczo,
— Ejej, stopuj, stary! — zacząłem się śmiać, kładąc dłoń na jego ramienia. - Nie jestem gejem.
— Nie martw się, wiem — Thomas mówił spokojnie, wypuszczając dym. - I to, że znalazłeś moje prezerwatywy też wiem. No i że spałeś ze mną w jednym łóżku, to też wiem.
— Myślałem, że się tego nie pamięta... — Podrapałam się po karku - Ale teraz mi głupio.
— Też tak myślałem... Nie martw się, nikomu nie powiem — powiedział stanowczo - Ja nie cierpię nie mieć kontroli, wiesz? Byłem wtedy wściekły, że twoi koledzy wpadli na ten durny pomysł, ale z czasem to wracało jak zwykłe wspomnienie.
— Rozumiem — przytaknąłem — Mogę Cię jeszcze o coś zapytać?
— I tak już Ci ufam, więc pytaj
— Po tym jak matka chciała Cię oddać, to jak to, no wiesz... – zacząłem, ale kompletnie nie umiałem złożyć normalnego zdania. Boże, jaki ze mnie debil. Sangster na szczęście zrozumiał o co mi chodziło, bo otworzył buzię i zaczął mówić.
— Mój ojciec był kuzynem dyrektora. Ponadto byli bardzo dobrymi przyjaciółmi, a gdy mama wyrzuciła, że już ma mnie dość, to bardzo go to zdenerwowało. Powiedział jej, że prawdziwa matka by tak nie zrobiła i zabiera mnie do niego. Liam był trochę scepytycznie nastawiony do mnie, ale gdy mu wszystko opowiedziałem, cieszył się, że mnie poznał. Szybko zaczęliśmy się bardzo dogadywać, dlatego on nie akceptuje większości z moich obecnych wyborów, bo wie, jaki jestem naprawdę.
— A jak żyjesz z tą chorobą? — zapytałem, biorąc kolejnego bucha.
— Nie za dużo pytań zadajesz, Sherlocku? — odbił pałeczkę, uśmiechając się w moim kierunku. Właściwie wyglądał uroczo, choć sam nie wiem, czemu tak pomyślałem. Musiałem przecież myśleć o mojej dziewczynie. — Kiedyś Ci na to opowiem, ale nie oczekuj, że dowiesz się wszystkiego od razu.— dodał, dopalając papierosa, którego potem dogasił i wyrzucił. — Chcesz się może przejść?
— Nie boisz się, że Cię ze mną zobaczą? — odparłem, unosząc brwi. Takiej propozycji od tego dupka się nie spodziewałem. Mimo wszystko ucieszyłem się, że nasze relacje jakkolwiek się polepszyły. Lubiłem z nim spędzać czas, szczególnie, gdy był taki prawdziwy jak teraz.
— To raczej ja powinienem zadać Ci to pytanie — odbił pałeczkę, a potem postanowił wrócić do pokoju. Oczywiście dogasiłem swojego papierosa i zrobiłem to samo.
— Zawsze możemy poudawać, że się kłócimy
— W takim razie, chodźmy!
Witam.
Z góry przepraszam za brak rozdziałów, ale kompletnie nie miałam czasu ani sił. Mam nadzieję, że u was wszystko w porządku.
Ps. Dziękuję za tysiąc wyświetleń ❤️
Kocham was
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top