9. PRAWIE ZWYKŁY DZIEŃ
Oczami Marinette...
Gdy doszliśmy do domu, było już późno.
- Skarbie- powiedział tata- idź spać!
- Dobrze! - odparłam.
- Szybko minął dzień- dodała Tikki - śpij dobrze! Dobranoc!
-Dobranoc Tikki!
Poszłam spać.
Nastał kolejny ranek.
Szybko ubrałam się i poszłam na śniadanie .
- Pa tato! - krzyknęłam otwierając drzwi.
- Pa!- odkrzyknął.
Za kilkanaście minut byłam w szkole.
Weszłam na styk, ale zdążyłam.
- Dzień dobry - przywitała się pani.
- Dzień dobry - odparliśmy.
Lekcja była zwykła, nudna.
- Dry ńńńńńń! !!- zadzwonił dzwonek po lekcjach.
- Jej! Koniec!
- Chwilka! - krzyknęła pani w ostatniej chwili- jutro mnie nie będzie, ale będzie inna nauczycielka na zastępstwie. Zróbcie z nią zadania ze stron od 13 do 17, dobrze?
-Tak! -odkrzykneliśmy.
Wyszłam ze szkoły.
- Ymmm...Marinette...cześć- powiedział nagle Adrien- a propo wczoraj. .
- Przepraszam- powiedziałam- to moja wina. Wiem. I...
- Nie! Ja tak nie myślę, ale możesz się zrewanżować i stawiać lody!-zaśmiał się.
- A czemu nie ty?
-Bo... ok! Ja stawiam!
Poszliśmy do kawiarni i zjedliśmy ten zimny deser. Mmmniam!!!
- A jak twoje stosunki z tatą? -spytał.
- Już w porządku, a jak tam u ciebie?
-Nie oke...-ale nie dokończył- ja... nieźle, ale nie odmówił mi szlabanu. Wiem, wstyd!
-Nie! Adrien! Coś ty! Ja... przecież cię kocham, to jest : tata cię kocha, jak ja, to znaczy bardziej niż mój, bo jest moim tatą i ja też jestem kochana przeze mnie i ciebie i tatę, znaczy tata cię kocha, a ty jego, chyba...a mój tata kocha mnie i ja go też, bo. ..- załamałam się. - Wszystko pokręciłam! !!!
-Nie no...rozumiem, o co chodzi- uśmiechnął się.
- Serio? !-zdziwiłam się.
- No... może nie do końca.... ale wiem o co.... chodzi w pewnym sensie...
- Aaa...to super!
- Tak....
- Ymmm... wiesz ja... może. ...
- Co?
-No ten... chcesz może.... być moim... to znaczy jesteśmy przyjaciółmi i kolegą i koleżanką, ale chcesz być moim...
- Wybacz Marinette, ale przyjechał po mnie tata. Muszę lecieć. Pa! Później dokończysz.- przerwał mi.
- Chłopakiem- dokończyłam, ale on mnie nie słyszał.
- Masz pojęcie, co żeś mu nagadała?!- spytała Tikki.
- No... nie!!!! Myślisz, że mnie znienawidzi?!
-Nie! Coś ty! Marinette!
-Ok...
Wróciłam do domu.
- I jak tam Marinettiie - spytał tata dziwnie do mnie mówiąc.
- Okej. ....- odpowiedziałam niepewnie.
- Super! Supcio!!!
-Ymmm....tak. ..to ja pójdę robić lekcje! - zdziwiłam się jeszcze bardziej.
- Spoczko loczko!!!- uśmiechnął się.
Zajęłam się moją pracą domową i poszłam spać po 23:00.
To był dziwny dzień. Gdybym nie spotkała Adriena byłby bardzo nudny.
Rozdział ma 402 słów.
Nie zbyt inwestujący, ale bedzie lepiej w następnym. To do nexta! ♣ ♧
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top