Pirwszy raz (bez skojażeń mi tu :])

Sorka że tak długo nie pisałam .
Sorka za ortografie.Nie przedłużając zapraszam do czytania.

Marii spuźnisz się do szkoły- krzyczy mama
Marii po kilku wrzaskach mamy otworzyła oczy 7 :40 widniała na budziku ktury od 40 minut robił raban ...
-O NIE ZNOWU!!!! ... wrzasneła Mariii pobiegła się szybko umyć i ubrać...
Po 3 minutach była ubrana ale Niestety nie mogła znaleść żadnej gumki( bez skojażeń mi tu ☺) ani spinki... wzięła torebkę i pobiegła do szkoły ...

Oczywiście ten dzień nie mógł się obejść bez awaryjnego lądowania...
Zobaczyła starca ktury idzie przez ulice i zaraz miał go potrąci samochód wyskoczyła jak opażona na jezdnię i przyciągnęła go do siebie...
-dziękuję Marinet-odparł starzec
-niema za co odparła -dowidzenia muszę pędzić do szkoły ...
I znikła za zakrętem.
Z torby starca wyleciało zielone zwierzątko przypominające żółwia oczywiście to było kwami żułwia.

-Kwami-mistrzu myślisz że ona się nadaje???

-starzec-Tak ma dobre serce . . .

Marii biegła co sił w nogach... było jóż po dzwonku...

I nagle...

Bum ... Oboje zaliczyli glebe...

Jak grom z jasnego nieba pojawił się wysoki blądyn o szmaragdowo błękitnym spojrzeniu . O włosach niczym przenica .

Blądas pocierając czache otworzył duże (bez skojarzeń mi tu😘) szmaragdowo błękitne oczy ...

Blądas- przepraszam Marii , wstał i pomugł jej wstać i pośpieszyli na lekcje...
Marii zaczerwieniła się lekko jak to ma w zwyczaju.

Gdy byli już pod klasą:

Marii oczywiście się potkneła i wpadła na fela z głośnym chukiem wlecieli do sali...
Naszczęście nie było nauczycielki ani kloł...
Klasa wybuchneła śmiechem .

Poszliśmy zająć swoje miejsca obojgu pojawiły się rumieńce...

...

Klasa po chwili odpuściła ...
Mulatka - dziewczyno Ty zawsze się spuźniasz... Miałyśmy razem iść do tej Nowej kawiarni tu na rogu ...

Marii - przepraszam Cię Alia, morze pujdziemy po szkole do tej kawiarni??? - Marii popatrzyła błagalnym wzrokiem o wybaczenie...

Mulatka się roześmiała i powiedziała: no dobra wybaczone tylko już nie rub tej miny zbitego psiaka dobra.
Marii- dobra.
Po kilku minutach zadzwonił dzwonek .Wszyscy wyszli z klasy
Kim: Marii bym zapomniał świetne lądowanie...
Mulatka: Kim odczep się

Kim : przewrócił oczami i sie złośliwie zaśmiał - ooo to co teraz musi Cię bronić twoją kolerzanusia ,co mam się bać że ją spuścisz ze smyczy...
Podszedł Felix do kima :przestań to nie jest śmieszne...
Kim:uuuu Marii twuj chłoptaś przyszedł Cie ocalić
DOŚĆ -krzyknęła Marii
Marii podeszła bliże do Kima MYŚLISZ ŻE JAK MASZ WIDOWNIE TO CO WSZYSTKO CI WOLNO JESTEŚ TAKI MALUTKI A JEDYNE CO MASZ WIELKIE TO TWOJE NADENTE EGO. Odwróciła się I poszła w kierunku sali w kturej miała mieć lekcje ...choć Alia.

Cześć fel-powiedziała ledwie słyszalnym głosem Mariinet.

Cześć Marii -odpowiedział z lekkim runieńcen na twarzy.

Kim nadal zastanawia się co się właśnie stało

przegiełeś Kim przegiełeś...-powiedział blądyn

Po dłuższej hwili:

Kim poszedł do toalety... obmył twarz i zastanawia się czy Marii powina tak zareagować to przecierz tylko głupie żarty... patrząc w lustro potarł czupryne...

Ech... westchną zamyślony kim. Może faktycznie przegiołem przecierz marinet tak nigdy nie zaregowała...

Co się dzieje u naszych przyjaciułek:
Mari i Alia siedzą pod salą i czekają na lekcje i rozmawiają...

Alia- Mari nie denerwuj się to tylko kim szkoda na niego nerwów.-
Marii Marii. Nic sie nie odezwała siedziała spokojnie w zamyśleniu patrząc w nicość...
Po chwili zadzwonił dzwonek na lekcje .Alia- No to teraz muzyka uśmiechnij się Marii przecierz dziś śpiewamy jedną z twoich ulubionych piosenek...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top