Take care of me || CHOI SAN 18+
Powietrze w klubie było duszne, przesycone zapachem potu, alkoholu i czegoś jeszcze – może to była wolność. Wolność, która pachniała jak tanie perfumy i gorzkie drinki, ale i tak wydawała się słodka. Ta noc miała być celebracją. Po pięciu latach w końcu wyrwałam się z toksycznego związku, który krok po kroku wysysał ze mnie życie. Wypiłam łyk whisky z lodem, czując, jak palący alkohol rozgrzewa mi gardło, przypominając, że istnieję, że znów mogę decydować o sobie.
Światła migotały w rytmie basów, oświetlając na chwilę twarze obcych ludzi, które zlewały się w jedno. Każdy był tutaj z innego powodu – ucieczka, zabawa, może desperacja. Mnie to nie obchodziło. Dziś miałam być tylko dla siebie.
Przymknęłam oczy i pozwoliłam, by pulsująca muzyka prowadziła moje ciało. Tańcząc, próbowałam zapomnieć o miesiącach wyrzutów, o gniewie, o bólu, który dusił mnie w środku przez tyle czasu. Jednak nawet tu, pośród morza ludzi, czułam się pusta. Samotna. Może właśnie dlatego moje spojrzenie przyciągnął on – samotna sylwetka mężczyzny, którego światło dyskotekowe ledwo muskało.
Siedział przy barze, pochylony nad kieliszkiem, z ramionami opadającymi jakby cały świat spoczywał na jego barkach. Jego twarz była ukryta w cieniu, ale dostrzegłam w nim coś znajomego. Może to jego oczy, przeszklone od alkoholu, może zaciśnięte usta, które ledwo powstrzymywały gorycz. Wyglądał, jakby każdy kolejny łyk drinka miał go uwolnić od czegoś, co trawiło go od środka. Czy próbował zapomnieć? Tak jak ja?
Bez zastanowienia podeszłam bliżej i usiadłam obok, odwrócona na chwilę do baru, po czym spojrzałam w jego stronę. Jego dłonie mocno obejmowały szklankę, a knykcie pobielały od napięcia.
– Nie wyglądasz na kogoś, kto przyszedł tu dla zabawy – zagaiłam, pozwalając, by mój głos wtopił się w hałas wokół.
Zareagował dopiero po chwili, jakby mój głos musiał przebić się przez mgłę myśli, które trzymały go w swoim uścisku. Podniósł na mnie wzrok – zmęczony, pusty. Jego oczy zdradzały wszystko, czego jego usta nie chciały powiedzieć.
– Przyszedłem, żeby zapomnieć – odpowiedział cicho, niemal tak, jakby mówił do siebie.
Zamówiłam mu kolejny drink. Podziękował bez słowa, ale nawet nie spojrzał na mnie, tylko uniósł szklankę i wypił kolejny łyk. Czułam, jak między nami tworzy się ciche porozumienie. Oboje byliśmy tu po to samo.
– Nie warto pamiętać? – zapytałam, pozwalając sobie na lekki uśmiech, choć wiedziałam, że nie oczekuję odpowiedzi.
Mężczyzna spuścił wzrok, jego twarz na chwilę wykrzywił grymas, jakby coś w nim pękło.
– Moja dziewczyna... była dziewczyna... zdradziła mnie – wyznał w końcu, patrząc na szklankę jak na coś, co miało mu przynieść ulgę, ale nie działało. – Nie sądziłem, że mogłaby to zrobić. A jednak.
Zamilkłam, pozwalając, by jego słowa zawisły między nami. Wiedziałam, jak to jest być zranionym przez kogoś, komu ufało się bezgranicznie. Poczułam w sobie znajome ukłucie gniewu, ale nie na jego dziewczynę, tylko na mojego byłego. Na to, jak przez lata pozwalałam, żeby zniszczył moje poczucie własnej wartości. Teraz rozumiałam, dlaczego wyglądał tak, jak wyglądał. Złamany. Tak jak ja.
– Najwidoczniej nie była ciebie warta. Jak mogła zostawić takiego wspaniałego mężczyznę?
Mężczyzna spojrzał na mnie z niedowierzaniem, jego oczy błysnęły pod wpływem moich słów, ale wciąż było w nich coś, co wyraźnie mnie odpychało. Brakowało w nim wiary w to, że ktokolwiek mógłby go docenić po tym, co przeszedł.
– Skąd wiesz jaki jestem? Nie znasz mnie.
– Może i nie znam cię – przyznałam, sięgając po swoją szklankę i biorąc mały łyk, który rozlał się przyjemnym ciepłem w moich żyłach. – Ale wiem, jak to jest być na twoim miejscu. Kiedy ktoś, komu ufasz, odbiera ci wszystko. Wiem, co to za uczucie, gdy z dnia na dzień czujesz się mniej wart, jakby to, kim byłeś, przestało mieć znaczenie.
Siedzieliśmy obok siebie w milczeniu, a ja obserwowałam jego reakcję, chcąc wyczytać coś więcej z jego twarzy. Wydawał się na moment rozluźniać, może nawet czuć ulgę, że ktoś w końcu powiedział na głos to, co sam starał się stłumić. Ale to uczucie minęło, a on wrócił do swojej pustki.
– Coś takiego nie da się naprawić jednym drinkiem – odezwał się po chwili, jego głos był ledwie słyszalny w huku muzyki. – Ani dwoma. Ani setką.
Przesunęłam wzrokiem po jego twarzy, po załamanych liniach jego brwi, po ustach, które przez cały czas były napięte. Może nie wiedział jeszcze, że podobne rany nie zagoją się same. Może myślał, że alkohol i zapomnienie to jedyny sposób.
– To, czego szukasz, nie znajdziesz na dnie tej szklanki – odpowiedziałam, spoglądając na niego spokojnie. Widziałam w nim siebie. Przez chwilę nie odrywał ode mnie wzroku, jakby zastanawiał się nad moimi słowami, ale jego palce nadal kurczowo trzymały szkło, jakby to była jedyna pewna rzecz w jego życiu.
Zacisnęłam wargi. Może teraz, w tej chwili, mogłam zrobić coś więcej. Może mogłam mu pomóc zapomnieć, nawet jeśli tylko na jedną noc. Bo przecież sama tego właśnie szukałam. Ulgę, wymazanie z pamięci bólu, choćby na chwilę. Moje ciało wiedziało, co potrzebuję, nawet jeśli moja głowa nie była jeszcze pewna.
– Może... mogę ci pomóc zapomnieć – powiedziałam, bardziej do siebie niż do niego, niepewna, czy to było właściwe. Ale w tej jednej chwili spojrzał na mnie inaczej – jego oczy błysnęły zainteresowaniem, zrozumieniem, a może nawet czymś głębszym.
Nieznajomy przysunął się bliżej, na tyle, że czułam zapach alkoholu zmieszany z czymś subtelnym, męskim. Delikatnie przechylił głowę, jakby chciał upewnić się, czy naprawdę to powiedziałam.
– Naprawdę? – jego szept przebijał się przez muzykę, jakby tylko on mógł mnie usłyszeć w tym tłumie.
Zanim odpowiedziałam, nasze spojrzenia spotkały się raz jeszcze. Obietnica była w powietrzu, i wiedziałam, że oboje zbliżaliśmy się do momentu, z którego nie będzie powrotu.
- Najpierw powiedz mi jak masz na imię. Chcę znać imię mężczyzny, któremu zamierzam pomóc.
Przyglądał mi się przez chwilę, jakby moje pytanie go zaskoczyło. Jego usta zadrgały, a potem uśmiechnął się lekko, choć był to uśmiech pełen goryczy. Oparł się łokciem o bar i odchylił głowę, patrząc na mnie spod półprzymkniętych powiek.
– Choi San – odpowiedział, a jego głos był niższy, głębszy, jakby nagle ta rozmowa nabrała zupełnie nowego znaczenia. – A ty?
Przygryzłam wargę, czując, że atmosfera między nami gęstnieje. Zapytanie o moje imię zaskoczyło mnie, bo nie pamiętałam, kiedy ostatnio przedstawiłam się komuś w ten sposób. Może dlatego, że dawno nie czułam, by moje imię cokolwiek dla kogoś znaczyło.
– Nam Younglien – odpowiedziałam, pozwalając, by dźwięk mojego imienia odbił się między nami. Czułam, jak te dwa słowa zawisły w powietrzu, jakby coś w nich miało nas połączyć.
San skinął głową, jakby przyjął do wiadomości, że teraz naprawdę się znaliśmy. Mimo to jego spojrzenie było teraz bardziej intensywne, jakby moje imię dało mu pewność, że to, co się wydarzy, będzie prawdziwe.
– Younglien – powtórzył, smakując dźwięk mojego imienia na swoich ustach, które wydały się przez to bardziej miękkie, mniej napięte. – Pomożesz mi zapomnieć?
Nie odpowiedziałam od razu, bo w tej chwili żadne słowa nie były potrzebne. Wystarczyło, że jego wzrok wędrował po mojej twarzy, jakby starał się zapamiętać każdy szczegół, każdą linię, zanim ta noc nas pochłonie. Przysunęłam się jeszcze bliżej, a nasze dłonie zetknęły się na chwilę na barze. Mój dotyk był ciepły, a jego – niepewny, jakby nie wiedział, czy powinien na to pozwolić.
– Chodźmy stąd – szepnęłam, nachylając się w jego stronę. Czułam bicie jego serca, jego ciało tuż obok mojego. San kiwnął głową, bez słowa, a jego oczy błyszczały czymś więcej niż tylko smutkiem.
Wstałam z krzesła, a San poszedł za mną bez wahania. Nie oglądaliśmy się za siebie, jakby to, co pozostawialiśmy za sobą, nie miało już żadnego znaczenia. Przeszliśmy przez klub, mijając tłumy ludzi pogrążonych w muzyce i chaosie nocy. Gdy tylko wyszliśmy na chłodne, nocne powietrze, poczułam, jak opada ze mnie napięcie. Świat na zewnątrz był cichszy, spokojniejszy, a ja skupiłam się na krokach Sana obok mnie.
Znaleźliśmy pobliski hotel, którego ciche wnętrze kontrastowało z hałaśliwą atmosferą klubu. Było coś intymnego w tej nagłej zmianie otoczenia – w miękkim świetle lamp w lobby, w ciszy korytarzy prowadzących do naszego pokoju.
Prowadziłam go do windy, czując, jak napięcie między nami rosło. Żadne z nas nie mówiło, ale każde spojrzenie, każdy krok mówił wystarczająco. Był zagubiony, a ja, wbrew wszystkiemu, czułam dziwną siłę. Oto miałam kontrolę nad tą chwilą, nad decyzją, którą podjęliśmy.
Kiedy drzwi windy zamknęły się za nami, poczułam jego bliskość intensywniej. Staliśmy obok siebie, ledwo się dotykając, ale powietrze między nami było gęste od niewypowiedzianych słów i tego, co miało nadejść.
San odwrócił się w moją stronę, jego spojrzenie było poważne, ale jednocześnie miękkie, jakby nadal nie mógł uwierzyć, że to się dzieje. Wyciągnął rękę i delikatnie przesunął dłonią po moim ramieniu, a ja poczułam na skórze dreszcz. Jego dotyk był ostrożny, ale pełen tęsknoty, jakby szukał w tym geście czegoś, co mogłoby zapełnić pustkę, która go trawiła.
– Jesteś pewna? – zapytał cicho, a jego głos był pełen niepewności i nadziei zarazem.
Spojrzałam mu w oczy i skinęłam głową. W tej chwili chciałam zapomnieć, tak samo jak on.
Nie odpowiedziałam na jego pytanie, ale nie było to konieczne. Złapałam go za rękę, mocno i pewnie, a on podążył za mną bez słowa. Nasze kroki odbijały się echem w cichym korytarzu hotelu, jedynym świadkiem tej nieplanowanej ucieczki. Otworzyłam drzwi do naszego pokoju, a San wszedł tuż za mną, zamykając drzwi z cichym kliknięciem, które nagle wydało się głośniejsze niż muzyka w klubie.
Pokój był skromny, ale ciepły, otoczony miękkim światłem lampy. Zrzuciłam kurtkę na fotel, a San stał przez chwilę w miejscu, jakby próbował zrozumieć, co się dzieje. Jednak w jego oczach nie było już żadnych pytań – była tylko potrzeba, ta sama, która od jakiegoś czasu trawiła także mnie.
Podszedł bliżej, a ja poczułam, jak moje serce przyspiesza, gdy nasze ciała znalazły się na wyciągnięcie ręki. Przez moment milczeliśmy, oddychając tym samym powietrzem, dzieląc tę chwilę zawieszoną między decyzją a pragnieniem. Jego dłoń znowu dotknęła mojego ramienia, tym razem mocniej, bardziej zdecydowanie. Palce przesunęły się po mojej skórze, wywołując na niej dreszcze. Zrobiłam krok w jego stronę, a on przysunął się jeszcze bliżej.
W tej chwili nie było już odwrotu.
Zamknęłam oczy, pozwalając, by wszystko inne zniknęło – mój były, jego przeszłość, cały świat na zewnątrz. W tej jednej chwili byliśmy tylko my.
San przyciągnął mnie bliżej siebie, jego dłonie gorące i pewne. Nasze oddechy były nierówne, ciężkie, a powietrze w pokoju wydawało się gęstsze z każdą chwilą. Jego usta zbliżyły się do mojego ucha, a jego głos był cichy, lecz pełen desperacji.
– Pomóż mi zapomnieć – wyszeptał, a jego dłonie przesunęły się na moje biodra. – Choć na chwilę.
Poczułam, jak jego słowa uderzają we mnie, dotykając czegoś, czego sama nie potrafiłam nazwać. Patrzyłam mu prosto w oczy, próbując wyczytać, co czuł. Jego spojrzenie było intensywne, pełne bólu, ale też czegoś więcej – pragnienia, które zaczynało rosnąć między nami.
– Może oboje potrzebujemy zapomnieć – powiedziałam, czując, jak w moim głosie drży coś podobnego do jego desperacji.
Odpowiedział tylko dotykiem – jego dłonie sunęły po moich plecach, jakby próbował zetrzeć wszystkie ślady tego, co było wcześniej. Przyciągnął mnie bliżej, nasze ciała zetknęły się w pełnej intensywności. Pocałował mnie – nie było w tym delikatności ani ostrożności. To było coś więcej. Było w nim coś dzikiego, nieokiełznanego, jakby próbował zatracić się w tej chwili.
– Powiedz mi, że chcesz tego tak samo jak ja – wyszeptał, przerywając pocałunek, a jego spojrzenie przeszywało mnie na wskroś.
Złapałam jego dłoń, która wciąż spoczywała na moim biodrze, i uniosłam ją wyżej, aż dotknęła mojego serca, które biło tak szybko, że miałam wrażenie, że zaraz wyskoczy z piersi.
– Chcę – odpowiedziałam cicho, ale stanowczo. – San... to, co robimy, jest teraz wszystkim, czego potrzebuję.
Był ciepły, a ja czułam, jak nasze oddechy splatają się ze sobą, nabierając tempa. Jego usta ponownie znalazły moje bez wahania, a pocałunek był dziki, pełen desperacji, jakby w tej jednej chwili chcieliśmy zapomnieć o wszystkim, co nas bolało. Oboje potrzebowaliśmy tego – uwolnienia, ucieczki, zapomnienia.
Moje palce szybko odnalazły drogę do guzika jego koszuli, a potem jednego po drugim, aż materiał opadł na podłogę. San oddychał głęboko, obserwując każdy mój ruch, a ja zrzuciłam na ziemię swoją bluzkę, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Jego dłonie przesunęły się na moje plecy, a następnie niżej, unosząc mnie delikatnie i zmuszając do zbliżenia się jeszcze bardziej.
Poczułam miękkie łóżko pod sobą, gdy delikatnie mnie na nie położył, jego ciało natychmiast przykryło moje. Leżałam na plecach, a San uniósł się nade mną, jego oczy ciemne, pełne czegoś, co wydawało się być na granicy między pożądaniem a bólem. Jego dłonie przesunęły się po moim ciele, badając każdy zakamarek, jakby próbował zapamiętać każdy szczegół.
– Jesteś piękna – powiedział nagle, a jego głos był pełen zdumienia. – Nie zasługuję na ciebie.
Spojrzałam na niego, zaskoczona. Nie spodziewałam się tego wyznania. Jego słowa były pełne szczerości, jakby naprawdę wierzył, że to, co robiliśmy, było czymś więcej niż tylko chwilą zapomnienia.
– Nie musisz zasługiwać – odpowiedziałam, przyciągając go bliżej. – Jesteśmy tu teraz. To wszystko, co się liczy.
San zaczął całować mnie po szyi, a ja odchyliłam głowę, pozwalając mu na więcej. Jego usta były gorące, a dłonie powoli zsunęły się po mojej talii, wędrując w dół. Westchnęłam głośno, czując, jak wszystko we mnie eksploduje pod jego dotykiem. Zdjął ze mnie resztę ubrań, jego wzrok był intensywny, jakby w tej jednej chwili cała jego uwaga była skupiona tylko na mnie. Moje ciało drżało z oczekiwania, gdy poczułam jego dłonie w najbardziej intymnych miejscach. Każdy dotyk był dokładny, precyzyjny, jakby znał moje ciało od zawsze.
– Powiedz mi, że jestem tym, czego potrzebujesz – wymamrotał między pocałunkami.
– Potrzebuję cię – wyszeptałam, a moje słowa były prawie zagubione w jego oddechu. – Teraz. Tu. Potrzebuję cię.
W jednej chwili jego usta znów były na moich, a potem poczułam, jak powoli wchodzi we mnie, łącząc nas w pełni. Był delikatny, ale zarazem intensywny, a nasze ciała poruszały się w idealnej harmonii. Każdy ruch, każde drgnięcie było jak fala – intensywna, niepowstrzymana. Moje paznokcie wbijały się w jego ramiona, a westchnienia mieszały się z dźwiękami, które z nas wydobywały się z każdym ruchem. Oplotłam nogi wokół jego bioder, wciągając go jeszcze głębiej, a moje ciało drżało od rozkoszy, która rozprzestrzeniała się we mnie.
San poruszał się coraz szybciej, a moje dłonie błądziły po jego plecach, czując, jak jego mięśnie napinają się pod moimi palcami. Było w nim coś niesamowitego, jakby cała jego energia skupiła się na tej jednej chwili, na mnie.
– Jesteś wszystkim – powiedział nagle, jego głos pełen napięcia. – Jesteś wszystkim, czego potrzebuję.
Jego słowa uderzyły mnie mocniej niż cokolwiek innego. Wiedziałam, że nie mówił tego tylko do mnie, ale też do siebie. Starał się uwolnić od bólu, od przeszłości, a ja byłam tym ukojeniem, którego szukał.
Moje ciało zaczęło drżeć, a każda cząstka mnie była na granicy uwolnienia. San przyspieszył ruchy, a moje paznokcie wbiły się w jego ramiona, kiedy poczułam, że zaraz wszystko eksploduje.
– San... – wyszeptałam, ledwo mogąc wydusić jego imię, kiedy poczułam falę rozkoszy przechodzącą przez całe moje ciało.
On również był blisko, jego ruchy stały się bardziej chaotyczne, a oddech głębszy. W ostatnim momencie przyciągnął mnie jeszcze bliżej, a nasze ciała połączyły się w jednym, ostatecznym ruchu, który przeniósł nas oboje do miejsca poza bólem, poza rzeczywistością.
W końcu opadł na mnie, jego oddech ciężki, a ja czułam, jak nasze serca biją razem w tym samym rytmie. Leżeliśmy tak przez chwilę, żadne z nas nie mówiło ani słowa.
San odetchnął głęboko, jakby próbował się uspokoić, po czym spojrzał mi prosto w oczy, jakby czekał na najmniejszy znak, że żałuję, ale ja byłam pewna. W tej chwili czułam kontrolę nad tym, co miało nastąpić.
– Dlaczego nie spotkałem cię wcześniej?
Spojrzałam na niego, uśmiechając się lekko, chociaż jego słowa były poważne, wręcz przepełnione jakimś niezrozumiałym smutkiem. Może to było pytanie retoryczne, może szukał w tym sensu po tym wszystkim, co się wydarzyło. Ale ja wiedziałam jedno – nie byliśmy gotowi na takie pytania.
– Może dlatego, że wcześniej nie byłeś gotowy – odpowiedziałam cicho, pozwalając sobie na chwilę szczerości.
San uśmiechnął się blado, jakby zrozumiał, ale wciąż trzymał w sobie jakieś niewypowiedziane pytania. Mimo tego, jego ręka zaczęła delikatnie gładzić moje ramię, a jego dotyk uspokajał mnie, choć gdzieś z tyłu głowy wiedziałam, że nie możemy tu zostać na zawsze.
– Wiesz... – zaczął, jakby chciał powiedzieć coś jeszcze, ale zawahał się. – Co teraz?
Spojrzałam na sufit, próbując zebrać myśli. Ta noc była chaotyczna, pełna emocji, a teraz musiałam się zastanowić, co to wszystko dla mnie znaczyło.
– Teraz... odpocznij – odpowiedziałam, bo to było jedyne, co przyszło mi do głowy. Przecież i tak musiałam wyjść.
Poczekałam aż San zasnął. Wstałam ostrożnie, żeby go nie obudzić, i wciągnęłam ubrania z poprzedniej nocy. Patrzyłam przez chwilę na jego spokojną twarz, jakby w tym momencie wszystkie jego problemy i ból zniknęły. Wiedziałam, że poranek przyniesie nowe pytania, może nawet zamieszanie, ale teraz miałam jedno zadanie – odejść, zanim oboje zaczniemy się w tym gubić.
Znalazłam kawałek papieru i długopis leżące na stole. Krótki liścik, tylko kilka słów, które miały powiedzieć więcej, niż mogłabym wyrazić w rozmowie.
"Zaopiekowałam się tobą. Teraz ty zrób to samo."
Położyłam kartkę obok łóżka i bezgłośnie wyszłam. Moje kroki odbijały się echem w korytarzu, a ja czułam na sobie ciężar tej nocy. Czas wrócić do swojego świata – do rzeczywistości, w której każdy odpowiada za swoje życie.
Gdy zamykałam za sobą drzwi, poczułam chłodne powietrze uderzające w twarz. Serce wciąż biło mi szybko, a w głowie kotłowały się myśli. Wiedziałam, że to miała być jednorazowa chwila – ucieczka, która pomoże nam obojgu zapomnieć o przeszłości. Ale gdzieś w głębi siebie, nie mogłam pozbyć się tej cichej nadziei.
Mimo wszystko, chciałam, żeby mnie znalazł.
Choć rozum mówił mi, że powinniśmy zostawić to za sobą, uczucia rysowały zupełnie inny scenariusz. Być może to była czysta fantazja, może coś głupiego, co podpowiadało mi serce. Jednak nie mogłam przestać się zastanawiać – co, jeśli San nie zostawi tego tak po prostu? Co, jeśli pewnego dnia pojawi się w moim życiu, wywracając je do góry nogami?
Z tą myślą ruszyłam przed siebie, gotowa wrócić do codzienności, choć z ziarenkiem niepewności, że ta noc mogła być początkiem czegoś więcej.
Minęło kilka tygodni, a ja znowu weszłam do klubu, w którym się poznaliśmy. Serce biło mi szybciej, a w głowie kłębiły się różne myśli. Chciałam uwierzyć, że może się pojawi, że po tym, co między nami zaszło, nie mógłby po prostu odejść i zapomnieć.
Wnętrze klubu pulsowało życiem, a ja czułam się zagubiona w tłumie. Muzyka była głośna, a światła migotały w rytm basu. Na chwilę przystanęłam przy barze, zamawiając drinka, i rozglądałam się po twarzach. Każda z nich wydawała się obca, a ja czułam się jak duch, który wędruje między ludźmi, szukając kogoś, kto mógłby być mi znany.
Z nadzieją, że może San pojawi się w każdej chwili, przeszłam przez parkiet, ale po raz kolejny poczułam rozczarowanie, gdy zniknęła miłość i pasja, które czułam tamtej nocy. Mimo to nie mogłam się poddać.
W końcu postanowiłam usiąść w jednym z narożnych stolików, gdzie mogłam mieć lepszy widok na wejście. Pomyślałam o tym, jak to było, kiedy wszystko wydawało się proste, a my byliśmy tylko dwojgiem ludzi, którzy szukali ulgi. Czas mijał, a ja wciąż nie widziałam jego sylwetki w tłumie. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk mojego ulubionego utworu, który usłyszałam na parkiecie. Zadrżałam, przypominając sobie wszystkie emocje, które czułam tamtej nocy.
Wtedy zobaczyłam go. San stał przy barze, śmiejąc się z grupą znajomych. Mój świat zamarł na chwilę, a serce zabiło mocniej. Z jednej strony czułam radość, że go widzę, ale z drugiej, obawiałam się, że może być już zajęty. Co powinnam zrobić? Czy podejść, czy po prostu czekać, aż mnie dostrzeże?
Zdecydowałam się na krok naprzód i poszłam na parkiet. Muzyka otuliła mnie, a rytm wciągnął mnie w wir tańca. Słyszałam pulsujący beat, który sprawiał, że czułam się wolna i pełna energii. To była chwila, w której mogłam zapomnieć o wszystkim, co się wydarzyło.
Kiedy tańczyłam, starałam się nie myśleć o Sanie. Jednak jego obecność była jak magnes, przyciągający moją uwagę. W pewnym momencie zauważyłam, że chłopak odwrócił się w moją stronę. Nasze spojrzenia się spotkały, a w jego oczach dostrzegłam zaskoczenie i zainteresowanie. To był moment, na który czekałam.
Z uśmiechem na twarzy zaczęłam tańczyć jeszcze bardziej swobodnie, próbując pokazać mu, że jestem tutaj, gotowa na wszystko, co przyniesie noc. Jego towarzysze zdawali się bawić, ale ja miałam tylko jednego na myśli. W miarę jak muzyka się wzmocniła, San powoli zbliżał się w moją stronę, a moje serce zaczęło bić mocniej.
– Idziemy stąd– powiedział, gdy był obok.
Zdecydowanie się na ten krok wydawało się naturalne. Kiedy San powiedział te słowa, poczułam dreszczyk emocji. Spojrzałam mu w oczy, a tam dostrzegłam iskierkę, która sprawiała, że moja niepewność zamieniała się w ekscytację.
– Gdzie? – zapytałam, nie kryjąc uśmiechu.
– Wiesz, gdzie pójdziemy.
Prowadził mnie w stronę wyjścia, a ja czułam, jak serce mi przyspiesza, a adrenalinę rozchodzi się po całym ciele. Światło klubu zostawało za nami, a na zewnątrz noc była chłodna i świeża, a niebo usiane gwiazdami.
San spojrzał na mnie z błyskiem w oku, a ja nie mogłam oderwać wzroku od jego twarzy. Przez chwilę wstrzymałam oddech, niecierpliwa na to co mnie czeka.
- Teraz ja zaopiekuję się tobą.
San spojrzał mi prosto w oczy, a w jego spojrzeniu dostrzegłam determinację i czułość. Jego słowa były jak obietnica, która sprawiła, że moje serce zabiło jeszcze mocniej.
– Teraz ja zaopiekuję się tobą – powtórzył, a jego głos był pełen pewności. Czułam, jak w moim wnętrzu zapala się iskra nadziei.
Zbliżył się jeszcze bardziej, a jego dłoń powoli przesunęła się po moim ramieniu, aż dotarła do mojego pleców. Przyciągnął mnie do siebie, a ja poczułam, jak całe napięcie dnia znika w jego obecności.
– Co to znaczy? – zapytałam z lekkim uśmiechem, chcąc podtrzymać tę atmosferę tajemnicy.
San zaśmiał się, jego oczy błyszczały w miękkim świetle pokoju.
– To znaczy, że teraz to ja będę cię chronił. Chcę, żebyś czuła się bezpiecznie i szczęśliwie.
Jego słowa sprawiły, że w moim sercu zaczęła rosnąć fala ciepła. Zrozumiałam, że to, co nas łączy, jest znacznie głębsze niż jednorazowe spotkanie. Mieliśmy przed sobą całą noc, aby odkrywać siebie na nowo.
– W takim razie, pokaż mi, co masz na myśli – odpowiedziałam, czując, jak moje serce bije w rytmie nadziei i ekscytacji.
San uśmiechnął się, a jego dłoń znalazła się na moim policzku. Pochylił się, a nasze usta znów się spotkały, w jednym długim, czułym pocałunku. Czułam, jak świat wokół nas znika, a jedyną rzeczą, która się liczyła, była ta chwila.
Wszystko inne przestało mieć znaczenie. W tej chwili, w tej przestrzeni, byliśmy tylko my – dwoje ludzi, którzy pragnęli się odnaleźć.
San zadrżał, gdy usłyszał moje słowa. Jego spojrzenie stało się intensywniejsze, a w jego oczach błysnęła iskra, która zwiastowała, że rozumie moją sugestię.
- Musisz jednak wiedzieć, że lubię jak jest ostro i mocno- wyszeptałam do jego ucha, prowokując do dalszego działania
– O, naprawdę? – zapytał z uśmiechem, a jego głos był pełen wyzwania. – W takim razie, musisz się przygotować.
Wiedziałam, że nasze wspólne chwile będą nie tylko intymne, ale także pełne pasji. San zbliżył się jeszcze bardziej, a jego ciepły oddech muskał moją szyję, powodując, że ciarki przebiegły mi po plecach.
– Chcesz, żebym cię zaskoczył? – powiedział, a ja kiwnęłam głową.
W jednej chwili wziął mnie w ramiona, zaskakując moją pewność siebie. Przeniósł mnie na łóżko, a jego spojrzenie nie spuszczało ze mnie wzroku. Czułam się jakby wciągnięta w wir emocji, które z każdą chwilą stawały się coraz silniejsze.
– Bądź gotowa na wszystko – dodał, zbliżając się jeszcze bliżej, a jego dłoń powoli przesunęła się w dół po moim ciele. W tej chwili poczułam się niezwykle pożądana i gotowa na to, co miało nadejść.
– Czekam na ciebie – wyszeptałam, a moje serce biło szybciej w oczekiwaniu na to, co San miał zamiar zrobić. W tej atmosferze napięcia i oczekiwania cała moja pewność siebie wreszcie znalazła ujście.
San uśmiechnął się tajemniczo, a jego oczy lśniły w blasku nocnej lampy. Powoli nachylił się do mnie, a nasze usta prawie się spotkały. To była chwila, w której czas się zatrzymał, a napięcie w powietrzu było niemal namacalne.
– Jeśli chcesz, żebym był delikatny, daj mi znać – powiedział cicho, jego głos był jak szept w moim uchu. Czułam, jak jego dłoń wędruje po moim ciele, przesuwając się wzdłuż mojego biodra, co sprawiało, że cała się rozgrzałam.
– Ale nie sądzę, żebyś był delikatny – odpowiedziałam z uśmiechem, chcąc podsycić jego pewność siebie.
Jego twarz przybliżyła się jeszcze bardziej, aż poczułam jego usta na swoich. To był intensywny pocałunek, pełen pasji i pożądania. Jego dłonie odkrywały każde zakamarki mojego ciała, sprawiając, że czułam się tak, jakbym unosiła się w powietrzu.
San oderwał się na chwilę, aby spojrzeć mi w oczy, a jego spojrzenie było pełne ognia.
– Jesteś niezwykła – powiedział, a jego głos drżał z ekscytacji. – Zobaczmy, jak mocno potrafisz poczuć.
San złapał za rąbek mojej sukienki i uniósł do góry. Bez zastanowienia zaczął gładzić uda, następnie biodra. Czułam, jak jego dłonie sprawiają, że każdy dotyk wywołuje na moim ciele falę przyjemności. Gdy jego palce przesuwały się wzdłuż moich ud, cały świat wokół zniknął, a pozostaliśmy tylko my dwoje w tym intymnym momencie.
– Chcę, żebyś poczuła wszystko – szepnął, gdy jego usta znalazły się blisko mojego ucha, a jego oddech był gorący i kuszący.
Z każdą chwilą, gdy jego dłonie odkrywały moją skórę, czułam, jak napięcie między nami narasta. To było jak tańczący ogień, który rozprzestrzeniał się w moim ciele, a ja pragnęłam, żeby nie przestawał.
Zamknęłam oczy, oddając się jego dotykowi. San kontynuował, przesuwając dłonią wzdłuż mojego biodra, a następnie powoli w stronę talii. Jego palce były pewne siebie, a każdy ruch był jak obietnica czegoś więcej.
– Zaufaj mi – dodał, a jego głos był pełen mocy, co tylko potęgowało moje pragnienie.
Zgodziłam się, a mój uśmiech mówił mu, że chcę, by ta chwila trwała wiecznie. Chciałam więcej, czułam, że to, co między nami się dzieje, jest czymś niezwykłym. Zaczęłam przyciągać go do siebie, moje ręce wędrowały wzdłuż jego pleców, czując napięcie jego mięśni.
San spojrzał mi głęboko w oczy, a w jego spojrzeniu dostrzegłam nie tylko pragnienie, ale i delikatne przywiązanie. Potrafił mnie zrozumieć w sposób, w jaki nikt inny nie potrafił.
– Jesteś moją obsesją – powiedział, a jego usta znów znalazły się na moich, całując mnie z takim ogniem, że poczułam, jak moje serce zaczyna bić szybciej. W tej chwili nie istniało nic innego poza nami i tym, co się działo.
Z każdą chwilą, gdy jego dłonie wędrowały po moim ciele, czułam się coraz bardziej pewna siebie. Nie byłam już tylko dziewczyną, która chciała zapomnieć o przeszłości. Byłam kobietą, gotową na nowe doświadczenia, a San był moim przewodnikiem w tej podróży.
San przyciągnął mnie bliżej, jego ciało splatało się z moim, a nasze oddechy stawały się coraz bardziej intensywne. Jego usta wędrowały wzdłuż mojej szyi, pozostawiając za sobą ogniste pocałunki, które sprawiały, że traciłam poczucie czasu i przestrzeni.
Z każdą chwilą napięcie między nami rosło. San przesunął dłonią wzdłuż mojej talii, a potem z impetem uniósł mnie, sprawiając, że moje nogi owijały się wokół jego bioder. Czułam się lekka, jakby nie istniał żaden ciężar przeszłości.
– Gotowa? – zapytał, a jego głos był głęboki i chrapliwy, co tylko podsycało ogień w moim wnętrzu. Skinęłam głową, a on w tym samym momencie wprowadził mnie w wir przyjemności.
Gdy połączyliśmy się w jednym gwałtownym ruchu, poczułam, jak świat wokół znika. To było jak eksplozja – mocna, intensywna i absolutnie oszałamiająca. San poruszał się w rytmie, który rozbudzał każdą komórkę w moim ciele.
Z każdym ruchem czułam, jak napotykam na granice przyjemności. Jego usta znów znalazły się przy moich, nasze języki tańczyły ze sobą w dzikim rytmie, a ja nie mogłam powstrzymać się od jęków, które wydobywały się z moich ust.
– Tak, to właśnie to, czego pragnę – szepnęłam, a on przyspieszył. Jego ciało było jak burza, każdy ruch intensywny i pełen pasji. Wznosiliśmy się razem, aż dotarliśmy do krawędzi przyjemności.
Czułam, jak moje zmysły eksplodują, a każdy dotyk, każdy pocałunek, przynosił nowe fale rozkoszy. To była noc, która mogła zmienić wszystko – moment, w którym zapomniałam o bólu, o cierpieniu, a jedyne, co miało znaczenie, to my.
San wzmocnił tempo, a ja poddałam się temu, oddając całą siebie temu doświadczeniu. Wiedziałam, że to, co robiliśmy, nie było tylko fizycznym zbliżeniem. Byliśmy w tym razem, w pełni, dzieląc się czymś, co mogło być początkiem czegoś pięknego.
– Poczuj to – powiedział, a ja nie mogłam się opanować, by nie dać się ponieść. W tej chwili liczyło się tylko nasze połączenie, nasze serca bijące w tym samym rytmie.
Choi San zajął się mną tej nocy i każdej kolejnej. Odnalazłam swojego opiekuna i jednocześnie sama się nim stałam.
Od Autorki: Witajcie kochani. To kolejny One shot, który wykonałam na zamówienie. Kalina mam nadzieję, że przygotowana przeze mnie historia ci się spodobała i sprostała wymaganiom.
Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, Ci się podoba. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top