Old enemy || Min Yoongi

Sala była pełna dźwięków rozmów, śmiechów i stukotu kieliszków. Jungmi przemieszczała się między grupkami dawnych znajomych, ściskając dłonie, rzucając uśmiechy, czasem rozbawiona wspomnieniami o ludziach, których nie widziała od lat. Przy jednym ze stołów zatrzymała się, by porozmawiać z koleżanką, gdy nagle poczuła na sobie czyjeś palące spojrzenie. Kiedy podniosła wzrok, spotkała się z ciemnymi oczami Yoongiego, który z niezmiennym, kpiącym uśmiechem oparł się nonszalancko o ścianę, jakby czekał właśnie na nią.

Przez moment zawahała się. W jej głowie przebiegły wszystkie lata wzajemnych uszczypliwości, które wciąż budziły mieszankę złości i... nieokreślonego napięcia. Widok Yoongiego – teraz dojrzalszego, ale nadal o tym samym drapieżnym błysku w oku – sprawił, że coś w niej zadrżało. Odchrząknęła, próbując przybrać niewzruszony wyraz twarzy, i podeszła do niego, gotowa na wszystko.

– Myślałem, że nigdy nie odważysz się przyjść – rzucił Yoongi, wpatrując się w nią z lekko uniesioną brwią. Jego głos brzmiał spokojnie, ale miał w sobie coś prowokacyjnego, jakby czekał na jej odpowiedź, gotowy na nową słowną potyczkę. Uwielbiał ją drażnić i nie zmieniło się to na przestrzeni tych wszystkich lat.

Jungmi uśmiechnęła się lekko, unosząc brodę i mierząc go wyzywającym spojrzeniem. Choć w środku jej serce biło szybciej, na zewnątrz zachowała spokój.

– A ty powinieneś wiedzieć, że jestem bardziej odważna, niż ci się wydaje – odpowiedziała z ironią w głosie, nie spuszczając z niego wzroku. – Poza tym... bałam się, że jak mnie tu nie będzie, to nie będziesz miał się na kim wyżywać i będziesz opowiadał, że bałam się ponownego spotkania z tobą.

Yoongi przekrzywił głowę, udając zadumę.

– To prawda – przyznał, tonem pełnym fałszywej powagi. – Może trochę mi cię brakowało, chociaż... – zawiesił głos, pozwalając sobie na długie, celowe spojrzenie od jej twarzy aż po czubki butów. – Jakbyś jednak zmieniła się bardziej, niż sądziłem.

Jungmi poczuła, jak ciepło rozlewa się na jej policzkach, ale nie dała się złamać. Zmrużyła oczy, a na jej twarzy pojawił się jeszcze szerszy, pewny siebie uśmiech.

– Miło słyszeć, że dorosłeś na tyle, żeby to dostrzec. Chociaż nadal wydaje mi się, że to trochę za mało, żeby mnie zaskoczyć – dodała, nie odrywając od niego wyzywającego spojrzenia.

Yoongi parsknął cicho, jego kąciki ust uniosły się w szerszym uśmiechu. Pochylił się nieco bliżej, zmniejszając dystans między nimi.

– Możesz się zdziwić, Jungmi. Niektóre rzeczy się zmieniają... inne pozostają niezmienne – szepnął, a w jego oczach pojawił się łobuzerski błysk.

Między nimi zapadła chwila ciszy, która była pełna napięcia. Jungmi poczuła, że jej serce bije coraz szybciej, a jej pozorny spokój zaczynał się kruszyć. Widząc, że Yoongi nie zamierza się cofnąć, postanowiła zrobić pierwszy krok.

– Może spróbujesz – rzuciła cicho, jakby rzucała wyzwanie, ale w jej głosie był cień wahania, którego sama się nie spodziewała. – Może tym razem naprawdę uda ci się mnie zaskoczyć.

Yoongi uniósł brew, a jego uśmiech przeszedł w coś bardziej zuchwałego, niemal prowokacyjnego. Pochylił się jeszcze bliżej, tak że Jungmi mogła wyczuć subtelną nutę jego perfum – zapach był równie intensywny jak spojrzenie, którym ją teraz obdarzał.

– Żebyś tego nie żałowała – rzucił niskim, miękkim głosem, który zdawał się wibrować gdzieś w jej wnętrzu.

Jungmi przez chwilę nie odpowiedziała. Była zbyt zajęta próbą opanowania własnych emocji, które rozgrywały się gdzieś między chęcią odwetu a niewytłumaczalnym napięciem, jakie ten mężczyzna w niej budził. Przełknęła ślinę, prostując się, jakby chciała podkreślić, że nie zamierza dać się zdominować.

– Powinnam cię ostrzec, że to nie ja mam tendencję do żałowania – odpowiedziała chłodno, ale w jej głosie brzmiała nuta wyzwania, która sprawiła, że kącik ust Yoongiego zadrgał w uśmiechu.

– Dobrze wiedzieć – odpowiedział, odchylając się lekko, jakby chciał dać jej odrobinę przestrzeni, ale tylko po to, by dodać ostatni cios. – Bo jeśli rzeczywiście się zmieniłaś, może jednak dasz mi powód, żeby uwierzyć, że nie jesteś już tamtą małą, wredną Jungmi.

Sarkazm w jego głosie był wyważony, ale Jungmi znała tę grę zbyt dobrze, by się od razu oburzyć. Zamiast tego zmrużyła oczy i odpowiedziała z uśmiechem:

– A ty wciąż myślisz, że zawsze musisz mieć ostatnie słowo. Wiesz co, Min Yoongi? Może dorosłeś, ale nadal jesteś cholernie irytujący.

Yoongi zaśmiał się cicho, ten niski, melodyjny dźwięk sprawił, że Jungmi poczuła, jak przez jej ciało przebiega dziwna fala ciepła. Nie wiedziała, czy bardziej go nienawidzi, czy... zaczyna go postrzegać w innym świetle.

– I na tym właśnie polega cały urok – rzucił, puszczając jej oczko, po czym odszedł, zostawiając ją z myślami, które były równie chaotyczne jak ich rozmowa.

Jungmi wpatrywała się w jego oddalającą się sylwetkę, starając się zebrać swoje emocje. Jedno było pewne – to spotkanie klasowe będzie trudniejsze, niż początkowo zakładała.

Po dłuższej chwili większość uczestników spotkania przeniosła się tutaj, by odpocząć od gwaru sali, złapać oddech i porozmawiać w bardziej kameralnej atmosferze. Ogród za salą bankietową był oświetlony delikatnymi lampionami, których ciepłe światło odbijało się od tafli niewielkiego stawu. Powietrze było rześkie, z nutą wilgoci od wczesnowiosennej trawy. 

Jungmi stała przy barierce nad stawem, trzymając kieliszek wina w jednej ręce, drugą opierając o zimny metal. Ogród był piękny i spokojny, ale jej myśli były dalekie od tego. Cały czas czuła na sobie subtelną obecność Yoongiego, choć nie widziała go od ich wcześniejszej rozmowy. Starała się to ignorować, ale coś w niej podpowiadało, że ich wymiana zdań to tylko początek. 

Nie myliła się.

– Co tak poważnie? – znajomy, spokojny głos przerwał jej zamyślenia. Odwróciła głowę i zobaczyła Yoongiego, który stał obok niej z jednym rękami w kieszeni, a drugim trzymając szklankę bursztynowego płynu, zapewne whisky.

– Po prostu podziwiam widok – odpowiedziała, starając się brzmieć neutralnie, ale coś w jego spojrzeniu sprawiło, że jej głos lekko zadrżał.

Yoongi uśmiechnął się pod nosem, jakby wychwycił jej nerwowość. Zbliżył się, stając tuż obok niej, na tyle blisko, że Jungmi mogła poczuć ciepło jego obecności. Milczeli przez chwilę, patrząc na spokojną wodę, a cisza między nimi była dziwnie komfortowa, ale jednocześnie naelektryzowana.

– Dziwne, że zawsze cię spotykam w miejscach, gdzie jest cisza – odezwał się w końcu. – A przecież ty nigdy nie byłaś cicha.

Jungmi rzuciła mu krótkie spojrzenie.

– Może dorosłam – odpowiedziała, nawiązując do jego wcześniejszych słów. – W przeciwieństwie do niektórych.

Yoongi uniósł brew, udając zaskoczenie.

– A jednak. Myślałem, że dalej będziesz próbować się odgryzać. Ale muszę przyznać, że ta wersja ciebie... – zawiesił głos, patrząc na nią uważnie – ...jest intrygująca.

Jungmi poczuła, jak jej policzki delikatnie się rumienią, choć sama nie wiedziała, czy to od jego słów, czy od wina. Nie chciała mu jednak pokazać, że cokolwiek, co powiedział, miało na nią wpływ.

– Intrygująca, czy po prostu nudna? – spytała, unosząc brew.

Yoongi uśmiechnął się szerzej, jakby cieszyła go każda jej reakcja.

– Intrygująca – powtórzył, a jego głos był niższy, bardziej miękki. – Może nawet za bardzo.

Jungmi nie wiedziała, co odpowiedzieć. Cisza, która zapadła, wydawała się nagle zbyt intensywna, więc upiła łyk wina, żeby zyskać na czasie. Yoongi jednak nie odrywał od niej wzroku, a jego obecność była niemal namacalna.

– Może przestaniesz mówić w zagadkach? – spytała w końcu, odwracając się całkowicie w jego stronę. – Bo wygląda na to, że bawisz się w gierki, a ja już dawno z tego wyrosłam.

Yoongi zaśmiał się cicho, a jego śmiech był ciepły, choć wciąż miał w sobie nutę ironii.

– Nie gram w żadne gierki – powiedział powoli, przyglądając się jej twarzy. – Ale jeśli mam być szczery... zawsze lubiłem patrzeć, jak próbujesz mnie przechytrzyć.

Ich spojrzenia spotkały się, a Jungmi poczuła, jak napięcie między nimi rośnie z każdą sekundą. Nie była pewna, czy to wino, atmosfera ogrodu, czy coś jeszcze, ale po raz pierwszy poczuła, że jej złość wobec Yoongiego zaczyna topnieć, ustępując miejsca czemuś o wiele bardziej skomplikowanemu.

Jungmi zdecydowanym krokiem odeszła od barierki, czując, jak narastające napięcie staje się dla niej zbyt przytłaczające. Nie miała ochoty na więcej słownych potyczek z Yoongim. Potrzebowała chwili samotności, by poukładać myśli. Ruszyła w stronę jednej z mniej oświetlonych alejek ogrodu, w której panowała przyjemna cisza.

– Naprawdę będziesz uciekać? – usłyszała za sobą jego głos, zaledwie kilka kroków od niej.

Zatrzymała się na moment, zaciskając dłonie w pięści. Nie odwróciła się jednak, próbując zebrać się na odpowiedź. Czuła, jak jego obecność zaczyna działać na nią bardziej, niż chciałaby przyznać.

– Nie uciekam – odparła chłodno, starając się, by jej głos nie zdradził emocji. – Po prostu chciałam odetchnąć. Ale widzę, że i tutaj nie można zaznać spokoju.

Yoongi podszedł bliżej, a Jungmi usłyszała, jak jego kroki cicho szeleszczą na żwirowej ścieżce. Nie było ucieczki. Był zbyt uparty, by ją zostawić w spokoju – tego była pewna.

– Nie wyglądało to jak chęć odetchnięcia – odpowiedział, stając tuż za nią. Jego głos był niższy, spokojny, ale z nutą wyzwania. – Wyglądało bardziej jak ucieczka przed czymś, czego nie chcesz się przyznać.

Jungmi wzięła głęboki oddech i w końcu odwróciła się do niego. Jego twarz była bliżej, niż się spodziewała, a spojrzenie przeszywające na wskroś. Czuła, jak serce bije jej szybciej, choć nienawidziła tego, że miał nad nią taką władzę.

– Dlaczego w ogóle cię to obchodzi, Yoongi? – spytała ostro, unosząc podbródek. – Czy to jakaś gra, żeby sprawdzić, ile jeszcze wytrzymam, zanim wybuchnę?

Yoongi milczał przez chwilę, wpatrując się w nią z wyrazem twarzy, który trudno było odczytać. A potem jego spojrzenie złagodniało, a na jego ustach pojawił się ledwie widoczny uśmiech.

– Może dlatego, że nigdy nie widziałem cię takiej – powiedział cicho, jakby mówił do siebie. – Nigdy nie byłaś... zagubiona. Zawsze miałaś odpowiedź na wszystko, zawsze byłaś gotowa do walki. A teraz... coś się zmieniło.

Jungmi zacisnęła zęby, próbując ukryć drżenie w swoich rękach. Nie podobało jej się, że Yoongi widział w niej coś, czego sama jeszcze nie chciała przyznać.

– Ludzie się zmieniają – odpowiedziała twardo, choć jej głos zadrżał. – Ty też. Kiedyś byłeś bardziej nieznośny.

Yoongi uśmiechnął się szerzej, ale w jego oczach pojawiła się ciepła iskra.

– Może dlatego teraz tak trudno ci mnie zignorować – odpowiedział, robiąc krok bliżej.

Jungmi chciała odpowiedzieć, ale słowa uwięzły jej w gardle, gdy ich spojrzenia ponownie się spotkały. Atmosfera była gęsta, a odległość między nimi zdawała się topnieć z każdą sekundą. Yoongi uniósł rękę, jakby chciał dotknąć jej ramienia, ale zawahał się, zanim cofnął dłoń.

– Chciałem tylko powiedzieć – zaczął z łagodniejszym tonem – że czasem warto przestać uciekać. Może... warto zostać i zobaczyć, co z tego wyjdzie.

Jungmi poczuła, jak coś w niej drży, a jego słowa wprawiają ją w jeszcze większy chaos. Czy naprawdę była gotowa spojrzeć mu w oczy i dać sobie szansę, by zobaczyć, dokąd to wszystko prowadzi?

– Daj mi spokój – rzuciła Jungmi, odwracając się na pięcie i ruszając w głąb ogrodu, szybkim krokiem oddalając się od Yoongiego. Jej głos był stanowczy, ale czuła, że z każdym kolejnym krokiem narasta w niej irytacja. Dlaczego nie mógł po prostu odpuścić?

Yoongi zmarszczył brwi, patrząc na jej oddalającą się sylwetkę. Przebiegł ręką przez włosy, jakby chciał uspokoić własne emocje, ale nie zamierzał się poddać. Nie był typem, który odpuszczał, zwłaszcza gdy coś zaczęło go intrygować. A Jungmi od zawsze była dla niego jedną wielką zagadką.

– Jungmi! – zawołał, ale dziewczyna nie zatrzymała się. – Cholera... – westchnął, a potem ruszył za nią.

Dogonił ją w kilka sekund, chwytając za nadgarstek. Zaskoczona Jungmi próbowała się wyrwać, ale Yoongi był szybszy. Zdecydowanym ruchem przyciągnął ją do siebie, zmuszając do zatrzymania się. Ich twarze dzieliły zaledwie centymetry.

– Nie uciekaj przede mną – powiedział cicho, ale jego głos miał w sobie stanowczość, która niemal ją zdezorientowała. – Porozmawiajmy jak dorośli ludzie, a nie dzieciaki, które bawią się w przepychanki.

– Nie mam na to ochoty – warknęła Jungmi, próbując się wyrwać z jego uścisku. – Puść mnie, Yoongi.

Ale zamiast puścić, Yoongi przyciągnął ją jeszcze bliżej, niemal przygniatając jej ciało swoim. Jungmi spojrzała na niego z zaskoczeniem i gniewem, ale zanim zdążyła powiedzieć coś więcej, oboje stracili równowagę.

Ich nogi zaplątały się w wystający fragment lampionowego kabla, a zanim któreś z nich zdążyło zareagować, z hukiem wpadli do basenu, który znajdował się zaledwie kilka kroków od nich.

Woda była lodowata, a zimny szok momentalnie uderzył w ich ciała. Jungmi wynurzyła się jako pierwsza, prychając i odgarniając mokre włosy z twarzy.

– Czy ty zawsze musisz komplikować wszystko, czego dotkniesz?! – krzyknęła, patrząc wściekle na Yoongiego, który uniósł głowę nad wodę, wyglądał na zaskoczonego, ale w jego oczach pojawiła się iskra rozbawienia.

Zamiast przeprosić, Yoongi wybuchnął śmiechem. Prawdziwym, szczerym, zaraźliwym śmiechem. Jungmi zmarszczyła brwi, czując, jak wściekłość w niej narasta.

– Naprawdę, Yoongi?! To cię bawi?! – syknęła, rozglądając się za brzegiem basenu, żeby wyjść z wody.

Yoongi złapał się za bok, starając się opanować śmiech.

– Przepraszam... ale... – wymamrotał między kolejnymi salwami śmiechu. – To była najzabawniejsza rzecz, jaka mi się przydarzyła od miesięcy.

– Cieszę się, że się świetnie bawisz – odparła Jungmi z sarkazmem, czując, jak jej ubrania kleją się do ciała, a zimno przenika ją na wskroś. – Może teraz zrobisz coś pożytecznego i pomożesz mi wyjść!

Yoongi zbliżył się do niej, wciąż z lekkim uśmiechem na ustach, ale jego spojrzenie złagodniało. Wyciągnął rękę, chwytając jej dłoń, i pomógł jej dotrzeć do brzegu.

– Wiesz – powiedział, gdy oboje wspinali się na trawnik, ociekając wodą – chyba musimy zacząć od nowa. Jakoś wciąż wpędzam nas w kłopoty.

Jungmi spojrzała na niego z niedowierzaniem, ocierając wodę z twarzy.

– Może po prostu przestań mnie ścigać – rzuciła, choć jej głos stracił wcześniejszą ostrość. – Wtedy żadne baseny nie ucierpią.

Yoongi zaśmiał się cicho, po czym spojrzał na nią uważnie, jakby chciał zapamiętać każdą jej reakcję.

– Ale wtedy straciłbym szansę, żeby znowu zobaczyć ten gniew w twoich oczach. Jest bezcenny – powiedział z uśmiechem.

Jungmi przewróciła oczami, ale kącik jej ust mimowolnie drgnął, zdradzając cień rozbawienia. Mimo wszystko coś w tej całej sytuacji zaczynało ją bawić.

Jungmi poprawiła mokrą sukienkę, która przylgnęła do jej ciała, podkreślając każdy detal jej sylwetki. Czuła, jak zimny wiatr owiewa jej ramiona, potęgując wrażenie chłodu. Kątem oka zauważyła, że Yoongi zamilkł, a jego spojrzenie przesunęło się po niej, zatrzymując się nieco dłużej, niż by sobie życzyła.

– Możesz przestać się gapić? – rzuciła ostro, krzyżując ramiona na piersi, jakby chciała się osłonić przed jego wzrokiem. Jej policzki oblały się lekkim rumieńcem, co w tej sytuacji jeszcze bardziej ją zirytowało.

Yoongi zamrugał, jakby nagle wrócił na ziemię, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Nie wyglądał jednak na speszonego – wręcz przeciwnie.

– Trudno się nie gapić – powiedział z przekąsem, przesuwając dłonią mokre włosy do tyłu. Jego głos był zbyt spokojny, zbyt pewny siebie. – Mokra sukienka? To naprawdę działa na wyobraźnię.

– Jesteś żałosny – odpowiedziała Jungmi, odwracając wzrok, choć czuła, że jej serce zaczyna bić szybciej.

– Może – zgodził się z lekkim rozbawieniem. – Ale przynajmniej jestem szczery.

Zrobił krok bliżej, ignorując jej chłodne spojrzenie. Każdy centymetr dzielący ich wcześniej wydawał się teraz kurczyć. Jungmi uniosła podbródek, patrząc na niego wyzywająco, choć w środku czuła, jak jej pewność siebie się chwieje.

– Powinieneś zająć się sobą, a nie komentować mój wygląd – rzuciła, wskazując na jego równie mokre ubrania. Koszula, która przylegała do jego ciała, ujawniała szczupłą, ale umięśnioną sylwetkę, co tylko bardziej irytowało Jungmi.

Yoongi zauważył jej spojrzenie i uśmiechnął się jeszcze szerzej.

– W takim razie jesteśmy kwita – odparł, pochylając się lekko w jej stronę. Byli tak blisko, że Jungmi poczuła zapach jego perfum, mimo że woda je rozmyła.

– Nie jesteśmy kwita – powiedziała cicho, bardziej do siebie niż do niego. Ale zanim zdążyła się odsunąć, Yoongi wyciągnął rękę i delikatnie odgarnął kosmyk włosów, który przykleił się do jej policzka.

– Teraz wyglądasz trochę lepiej – stwierdził z nieukrywaną rozbawieniem, patrząc jej prosto w oczy.

Jungmi odetchnęła głęboko, walcząc z narastającą frustracją i czymś jeszcze... czymś, czego nie chciała przyznać nawet przed sobą.

– Jeśli już skończyłeś swoje spektakularne obserwacje, to wracam na imprezę – rzuciła z naciskiem, odwracając się gwałtownie i ruszając w stronę drzwi prowadzących do wnętrza domu. Ale tym razem Yoongi nie próbował jej zatrzymać. Stał w miejscu, patrząc, jak odchodzi, a na jego twarzy pojawił się tajemniczy, niemal zadowolony uśmiech.

Yoongi stał jeszcze chwilę w miejscu, obserwując, jak Jungmi znika w tłumie gości, którzy powoli wracali z ogrodu do wnętrza domu. Mokra sukienka podkreślała każdy szczegół jej sylwetki, a jej irytacja tylko dodawała jej charakteru. Była niczym płomień, którego nie mógł zignorować.

Gdy zobaczył, że Jungmi kieruje się w stronę schodów prowadzących na piętro, ruszył za nią, zachowując bezpieczny dystans. Nie wiedział, dlaczego to robi – może był to impuls, a może zwykła ciekawość. Cokolwiek to było, nie potrafił się powstrzymać.

Jungmi weszła do jednej z łazienek na piętrze i zatrzasnęła za sobą drzwi. Yoongi zatrzymał się przed nimi, zastanawiając się przez chwilę, co właściwie ma zamiar zrobić. Wiedział, że jego obecność tu nie jest przypadkowa – coś w niej sprawiało, że tracił nad sobą kontrolę.

Kilka sekund później drzwi otworzyły się gwałtownie. Jungmi, z ręcznikiem w dłoni, spojrzała na niego z niedowierzaniem.

– Co ty tutaj robisz?! – zapytała ostro, choć w jej głosie pobrzmiewała nuta zaskoczenia. Jej policzki były zarumienione, czy to z powodu gniewu, czy też innego uczucia, którego nie chciała przyznać.

Yoongi oparł się nonszalancko o framugę drzwi, skrzyżował ramiona na piersi i spojrzał na nią z wyzywającym uśmiechem.

– Pomyślałem, że może potrzebujesz pomocy. Wyglądałaś na... trochę zdenerwowaną – powiedział spokojnie, choć jego oczy mówiły coś zupełnie innego.

– Zdenerwowaną? – powtórzyła z sarkazmem, zaciskając palce na ręczniku. – Jedyne, co mnie denerwuje, to ty! Więc, jeśli łaska, odejdź i daj mi chwilę spokoju!

Yoongi uśmiechnął się jeszcze szerzej i zrobił krok do przodu, zmniejszając dystans między nimi.

– A jeśli nie chcę? – zapytał, jego głos był cichy, niemal szeptem, ale wypełniał całą przestrzeń między nimi.

Jungmi cofnęła się odruchowo, aż jej plecy zetknęły się z chłodną powierzchnią ściany. Byli tak blisko, że czuła jego oddech na swojej skórze. Jego spojrzenie wwiercało się w nią, a napięcie między nimi wydawało się niemal namacalne.

– Yoongi... – zaczęła, próbując brzmieć ostrzej, ale jej głos był o wiele bardziej łagodny, niż zamierzała. – Nie żartuj sobie ze mnie.

Yoongi uniósł brew, a jego dłoń powędrowała na ścianę obok jej głowy. Zbliżył się na tyle, że między ich ciałami pozostawała jedynie wąska przestrzeń.

– A co, jeśli wcale nie żartuję? – odpowiedział cicho, patrząc jej prosto w oczy. – Może...

Urwał, jakby chciał coś dodać, ale zamiast tego milczał, obserwując, jak Jungmi walczy ze swoimi emocjami. Jej oddech przyspieszył, a serce biło jej jak szalone. Nie wiedziała, co bardziej ją przerażało – jego bliskość, czy własna reakcja na nią.

Jungmi cofnęła się, aż plecami zetknęła się z chłodną ścianą łazienki, a Yoongi stał zaledwie krok od niej. Była uwięziona, a jego intensywne spojrzenie zdawało się ją przygniatać.

– Yoongi, odsuń się – rzuciła ostrym tonem, próbując zachować opanowanie. Nie mogła pozwolić mu zauważyć, jak bardzo działa na nią jego bliskość.

Chłopak jednak nawet nie drgnął. Zamiast tego pochylił się jeszcze bliżej, ich twarze dzieliły teraz zaledwie centymetry. Jego oddech, ciepły i stabilny, otaczał ją jak niewidzialna sieć, a w jego oczach pojawił się cień wyzwania.

– A co, jeśli nie chcę? – zapytał cicho, niemal szeptem, a w jego głosie pobrzmiewała nutka prowokacji.

Jungmi próbowała go odepchnąć, ale Yoongi złapał jej nadgarstki, delikatnie, ale stanowczo, unosząc je lekko na wysokość jej ramion. Nie bolało, ale poczuła, jak serce przyspiesza, a oddech staje się płytszy.

– Przestań – powiedziała, jej głos załamał się lekko. – To nie jest zabawne.

– A kto powiedział, że się bawię? – odpowiedział, nachylając się jeszcze bliżej. Teraz jego twarz była tuż przy jej, a Jungmi mogła poczuć, jak jej własna determinacja topnieje pod ciężarem tej chwili.

– Czego ty właściwie chcesz? – wyszeptała, próbując ukryć drżenie w głosie.

Yoongi milczał przez chwilę, jakby sam zastanawiał się nad odpowiedzią. Potem uśmiechnął się lekko – ten uśmiech, który zawsze doprowadzał ją do szału, ale teraz wydawał się niebezpiecznie kuszący.

– Chcę, żebyś w końcu przestała przede mną uciekać – odpowiedział, jego głos był miękki, ale zdecydowany. – I żebyś przestała udawać, że nic między nami nie ma.

Te słowa sprawiły, że Jungmi zamarła. Wpatrywała się w niego, próbując zrozumieć, czy to kolejna gra, czy może mówi poważnie. Ale w jego oczach dostrzegła coś, czego się nie spodziewała – szczerość.

Zamknęła oczy na chwilę, próbując zebrać myśli, ale zanim zdążyła coś odpowiedzieć, poczuła, jak Yoongi puszcza jej nadgarstki. Jego dłoń delikatnie przesunęła się po jej policzku, zatrzymując się na linii szczęki.

– Yoongi... – zaczęła, ale on przerwał jej, pochylając się jeszcze bardziej.

– Jeśli chcesz, żebym odszedł, powiedz to teraz – powiedział cicho, jego głos niemal wibrował napięciem. – Ale jeśli nie... pozwól mi zostać.

Jungmi otworzyła oczy i spojrzała na niego. Jej serce waliło jak oszalałe, a w głowie miała chaos. Wiedziała, że powinna go odepchnąć, powiedzieć coś, cokolwiek, co zakończyłoby tę sytuację. Ale zamiast tego stała w miejscu, niezdolna do ruchu, jakby jego słowa uwięziły ją jeszcze bardziej niż jego bliskość.

Yoongi, widząc jej zawahanie, nachylił się jeszcze bliżej, aż ich czoła niemal się stykały. W powietrzu między nimi wisiała obietnica, której oboje bali się złamać. Czekali, kto pierwszy odważy się zrobić kolejny krok.

Yoongi, nie czekając dłużej, nagle przycisnął swoje usta do jej, zaskakując ją kompletnie. Pocałunek był namiętny, niekontrolowany, jakby nie mógł już dłużej powstrzymywać się przed działaniem. Jungmi chciała go odepchnąć, powiedzieć coś, ale jego intensywność była przytłaczająca, a ona sama zatonęła w tej chwili.

Jego dłonie przesunęły się na jej biodra, chwytając je pewnie, a potem jednym ruchem podniósł ją i posadził na chłodnej krawędzi umywalki. Woda, która jeszcze przed chwilą spływała z jej włosów, zmieszała się z ciepłem ich ciał, potęgując napięcie w powietrzu.

Pocałunki były chaotyczne, pełne dzikości i pasji. Yoongi wcale nie dbał o schludność – jego wargi sunęły po jej ustach, policzkach, podbródku, zostawiając ślady jego obecności. Szminka Jungmi rozmazywała się z każdym jego ruchem, czerwony ślad wędrował na jego własne usta, tworząc obraz czystej, nieskrępowanej żądzy.

Jego dłonie wędrowały po jej ciele, jakby próbował zapamiętać każdy jego centymetr. Prześlizgnął się dłońmi po jej mokrych udach, biodrach, w końcu delikatnie unosząc materiał sukienki, który teraz przylegał do niej jak druga skóra. Jungmi czuła, jak ciepło jego dotyku przenika przez cienki materiał, pozostawiając po sobie elektryzujące ślady.

Z jego ust wydobyło się ciche westchnienie, gdy złapał ją mocniej, przyciągając jeszcze bliżej siebie. Pocałunki stały się bardziej intensywne, niemal desperackie. Jungmi odruchowo zacisnęła palce na jego mokrej koszuli, próbując znaleźć jakąkolwiek stabilność w tym szaleństwie.

Ich oddechy mieszały się, ciężkie i urwane, a atmosfera między nimi stawała się coraz bardziej napięta. Yoongi cofnął się na moment, tylko po to, by spojrzeć na nią – jej rozmazana szminka, rozszerzone źrenice i lekko otwarte usta sprawiały, że wyglądała dla niego jak najpiękniejszy chaos.

– Wiesz, że tego chcesz – wyszeptał chrapliwie, jego głos był pełen pewności, ale także wyraźnej potrzeby.

Jungmi czuła, jak jej serce bije w szaleńczym tempie. Każda komórka jej ciała wrzeszczała, że to szaleństwo, że powinna go odepchnąć, zatrzymać tę chwilę, zanim stanie się jeszcze bardziej nieodwracalna. Ale zamiast tego przyciągnęła go z powrotem do siebie, zderzając ich usta w kolejnym, jeszcze bardziej gwałtownym pocałunku. Nie było już miejsca na wątpliwości.

Od Autorki: Witajcie kochani. To kolejny One shot, który wykonałam na zamówienie. Meri mam nadzieję, że przygotowana przeze mnie historia ci się spodobała i sprostała wymaganiom. Nie wiem jak to się stało, że to już czwarty one shot z tym panem.

Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, Ci się podoba. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top