Magic of Christmas

Jeśli ktokolwiek kiedyś powiedział, że święta to magiczny czas to osobiście wsadzę mu kołka w dupę. Okres świąteczny to najgorsze co może być! W szczególności dla cukiernika, który pracuje w dosyć znanej kawiarni, gdzie od samego rana, aż do zamknięcia roiło się od klientów. Nie miałem nawet czasu podrapać się po tyłku, a co dopiero zjeść śniadanie. I tak właśnie wyglądał mój okres przedświąteczny, okres gdzie ludzie zamawiali pełno różnych ciast, tortów i innych wymyślnych cudów. Nie potrafią sami piec?

Westchnąłem cicho, stojąc przed masą czekoladową. Miałem ochotę cisnąć nią przez cały lokal. Czasem miałem wrażenie, że tylko ja cokolwiek tutaj robię. Owszem kochałem piec, kochałem wszystko co było związane ze słodyczami, ale cholera jasna! Jak mam robić piękne ciasta, kiedy w święta stawia się na ilość, a nie jakość... Nie po to kończyłem wszystkie kursy i studia, żeby zapierdalać tak jak zwykli ludzie bez wykształcenia. Ponownie westchnąłem, tym razem zabierając się do mieszania kremu. Miałem przygotowany już biszkopt, ale najważniejsze zostało mi na teraz. Udekorowanie tortu było czasochłonne i wymagało niezwykłej precyzji. Przełożyłem wszystkie warstwy biszkoptu czekoladowym i śmietankowym kremem. Następnie złączyłem wszystko w jeden, miałem już podchodzić do nakładania masy na wierzch, ale przerwał mi huk dochodzący zza drzwi pracowni. Zlękniony podskoczyłem do góry. Razem z łyżką do masy podchodziłem do drzwi, aby zobaczyć co się działo za nimi. Po cichu otworzyłem drzwi i kiedy ujrzałem swojego młodszego pomocnika, całego w mące miałem ochotę wybuchnąć. 

-Kim Jongin, powiedziałem abyś nie zbliżał się do mojej pracowni choćby na krok.- wysyczałem, przez zaciśnięte zęby.

-Wybacz hyung, po prostu chciałem Ci pomóc.- odpowiedział, wstając w końcu z podłogi.

-Nie potrafisz piec, to jakim cudem chcesz mi pomóc?- zapytałem sarkastycznie.

-Jakoś na pewno bym Ci pomógł.- odpowiedział, uśmiechając się szeroko. 

Czasem zastanawiałem się, dlaczego ten chłopak jest aż takie głupi. Prawie, że na każdym korku pokazywałem mu to jak bardzo jest zbędny, a on i tak przylatywał do mnie za każdym razem tworząc szkody za sobą.  Był jak tajfun. Zignorowałem jego wypowiedź, po czym wróciłem się do swojego tortu. Chłopak zaczął sprzątać pobojowisko jakie sprawił, jednak po chwili znalazł się w mojej pracowni, pomimo iż zabroniłem mu tutaj wchodzić. Po tym jak rozwalił wszystkie dziesięć tortów ani mi się śni wpuszczać tutaj tego rozrabiaki. 

-Powiedziałem Ci,  że masz tutaj wstęp wzbroniony.

-Hyung nie bądź taki, daj mi chociaż popatrzeć.

-Samym patrzeniem, nie nauczysz się piec.- odpowiedziałem zdegustowany.

-Kto powiedział,  że przychodzę tutaj uczyć się piec?- zapytał,  a ja aż z wrażenia usmarowałem sobie policzek kremem.

-Co masz na myśli?- zapytałem, wycierając krem.

-Bardziej niż ciastami jestem zainteresowany tym jak wyglądasz robiąc je.

-Nie żartuj sobie ze mnie.- powiedziałem kapryśnie.

-Dlaczego miałbym sobie żartować?- zapytał. 

-Po prostu nie rozumiem co takiego może być we mnie, że przychodzisz patrzeć jak robię ciasta.

-Tego to i ja nie wiem, po prostu lubię obserwować.

Westchnąłem po raz tysięczny tego dnia, ale pozostawiłem chłopaka samego sobie. Nie miałem czasu dłużej wdawać się z nim w rozmowy. Co z tego, że powinienem być dla niego milszy. Zawsze miałem kurewski charakter i nigdy mi jakoś nie przeszkadzał. Innym też, a jak im coś nie pasowało to był to już tylko i wyłącznie ich problem. Zacząłem ozdabiać torcik, kawałkami prawdziwej czekolady, następnie po brzegach posypałem startą czekoladą, na środku ciasta zostawiłem mały kwadracik, gdzie inny cukiernik wykona napis. Na koniec wstawiłem torcik do chłodni. Odwróciłem się z zamiarem posprzątania syfu jaki powstał, ale wyręczył mnie w tym chłopak. Zdziwiony jego czynami, usiadłem na pobliskim taborecie, odpoczywając chwilę. Może wpuszczenie go tu, nie było takim złym pomysłem?

W momencie kiedy chłopak skończył, wstałem z zamiarem przygotowania składników na następnego torta. Ludzie oszaleli...W święta nie je się tortów, a karpia! Ludzie...KARPIA! 

-Hyung co robisz w święta?- zapytał nagle Jongin.

-Pracuje.- odpowiedziałem szorstko.

-Nie idziesz nigdzie na wigilię?

-Nie mam gdzie.- odpowiedziałem.

-Jak to?- zapytał.

-Tak to, Jongin. 

-A co z Twoimi przyjaciółmi? Nie idziesz do nich?

-Skąd wiesz, że moi przyjaciele mnie zaprosili?- zapytałem zdziwiony, przestając mieszać krem truskawkowy.

-Chanyeol mi powiedział.

-Znacie się?

-Tak, chodziliśmy razem do liceum, za to Ty chodziłeś do liceum razem z Baekhyunem.- odpowiedział.

-Wiele o mnie wiesz.- powiedziałem skonsternowany. 

-To normalne kiedy się kogoś lubi.- powiedział patrząc uważnie na mnie. Zadławiłem się śliną, nie mogłem uwierzyć w to co ten chłopak wygaduje. 

-Nie żartuj sobie ze mnie.- powtórzyłem się.

-Nie żartuje, hyung. Bardzo Cię lubię i nie wystarcza mi już tylko patrzenie na Ciebie.- powiedział, zbliżając się do mnie.

-Jongin czy aby na pewno ta mąka nie uderzyła Cię w głowę?- zapytałem.

-Jestem cały i zdrowy.- odpowiedział.- Pomyśl o tym co Ci powiedziałem.

Po tych słowach zmył się z pracowni zostawiając mnie z mętlikiem w głowie. I jak ja miałem w takich warunkach robić ciasta?!



~~~


Całą noc zajęło mi dokładne analizowanie słów, wypowiedzianych przez Jongina. Czułem tą jego pewność w głosie i niezaprzeczalnie wiedziałem, że ten gościu nie robi sobie ze mnie jaj. Byłem przerażony tym odkryciem, w końcu minęły wieki od kiedy spotykałem się z jakimś mężczyzną. Do tego byłem zły na Chanyeola, że nic mi nie powiedział o tym, że Kim ma pojawić się na  naszej wigilii! Zachowywałem się jak nastoletni cipka, którą pierwszy raz chłopak poprosił o chodzenie. Musiałem ogarnąć siebie i swój cholerny umysł. Za jakieś półtorej godziny muszę znaleźć się w pracy, gdzie będę musiał stanąć twarzą w twarz z moim dotychczasowym pomocnikiem. Jak to się w ogóle wydarzyło, że przyjęli go do tej pracy to ja nie wiem. 

Wszedłem do łazienki w celu odbycia porannej toalety. Odświeżony i ubrany postanowiłem zrobić sobie śniadanie do pracy, którego i tak pewnie nie zjem, ale nie zaszkodzi go mieć. W międzyczasie zrobiłem sobie mocną kawę na pobudzenie moich szarych komórek. Nie mogłem dzisiaj sknocić żadnego ciasta. Nie miałbym czasu na ponowne przygotowanie. Miałem tylko dziesięć godzin na przygotowanie około dwudziestu ciast i pięciuset babeczek. Jak dobrze, że dzisiaj będę mógł liczyć na pomoc drugiego cukiernika i zarazem mojego przyjaciela Luhana. Wyszedłem z domu, kierując się drogą, którą znałem już na pamięć. Kawiarnia w której pracowałem mieściła się nie daleko mojego domu, więc droga do pracy zajmowała mi około dziesięciu minut. Do kawiarni wszedłem tylnym wejściem. Cukiernicy zawsze przychodzili wcześniej. Musieli w końcu upiec świeże słodkości. Część robiło się w nocy, a część rano. Kiedy wszedłem do pokoju socjalnego, Lu był już przebrany w fartuch i dopijał swoją poranną kawę. Spojrzałem na zegar, była za piętnaście piąta. Wczesna godzina, ale nie dla mnie. Przywitałem się z chłopakiem, po czym sam założyłem fartuch. 

-Czemu nie powiedziałeś mi, że Jongin ma przyjść na wigilię?- zapytałem z wyrzutem.

-Myślałem, że Baekhyun Ci powiedział.- odpowiedział zdziwiony.

-Nie, nikt mi nic nie powiedział.- odpowiedziałem markotnie.- Jak zwykle.

-Kyungsoo po prostu ostatnio sam stronisz od ludzi, dlatego może wyszła taka sytuacja.- powiedział, głaszcząc mnie pocieszająco po plecach.

-Może...

-Coś się stało? Jesteś strasznie blady.- powiedział, sprawdzając moją temperaturę.

-Po prostu się nie wyspałem.- odpowiedziałem, lekko mijając się z prawdą.

-A ja sądzę, że to coś innego.- Ahh...Radar Luhana zawsze działa.

-Nie mogłem spać przez tego idiotę, Jongina!- warknąłem na jednym wydechu.

-Co zrobił?- zapytał mnie rudzielec, cicho śmiejąc się pod nosem z mojego wybuchu.

-Ten idiota nie dość, że rozsypał wczoraj cztery worki mąki, potłukł ze sto jajek i przyprawił mnie o zawał serca to tak naprawdę nic nie zrobił. Naprawdę nie ogarniam co za cep przyjął go na miejsce pomocnika!- wyrzuciłem z siebie. Luhan na chwilę rozdziawił swoje usta, ale potem roześmiał się tak głośno, że pewnie obudziłby zmarłych.- No i z czego się śmiejesz?!

-Jongin może i jest słaby w pieczeniu, ale to naprawdę dobry biznesmen. Nie mam pojęcia kto Ci powiedział, że Jongin jest pomocnikiem, ale dobry żart Ci wywinął. Chyba muszę mu uścisnąć rękę!

-Skoro nie jest pomocnikiem to kim jest?- zapytałem zdumiony.

-No jak to kim? SZEFEM Kyungsoo-ah! To nasz szef.- odpowiedział akcentując słowo "szef".

-Żartujesz chyba?- zdębiałem po usłyszeniu tych słów. Jednak Luhan pokręcił głową, nadal zadowolony z mojej niewiedzy.- Zabiję go! Nie pozwolę by ktoś robił sobie ze mnie JAJA!

-Hej, hej Kyungsoo uspokój się!- powiedział mój przyjaciel i pogłaskał mnie po głowie.- Jongin chciał po prostu w końcu się do Ciebie zbliżyć.

-Zbliżyć?! To podchodzi pod pieprzony stalking! Gorzej kurwa! Pod mobbing!- krzyknąłem.

-Nie przesadzaj, nawet Cię nie dotknął...- powiedział znudzony Luhan.

-A skąd Ty to możesz wiedzieć?!

-Jongin jest typem romantyka. Właściwie to ideał. Gdyby nie Sehun, sam bym się za niego wziął.- powiedział szczerze.

-Ta typ romantyka...


Reszta dnia minęła nam w miarę normalnie. Był zapierdziel na pracowni w końcu czym bliżej świąt, tym więcej zamówień. Aktualnie kończyłem swoją zmianę i już miałem wychodzić z pracowni, gdy moją uwagę przykuła kartka wisząca na chłodni, zaadresowaną do mnie. Nie powiem, oryginalnie. Ściągnąłem ją w celu przeczytania. Jednak gdy tylko ją otworzyłem w środku nie znajdowały się żadne słowa. Na środku narysowana była ołówkiem mała babeczka, z kremem i różnymi dodatkami. Widać było dobrą rękę tego kto to narysował. Miał talent. Odwróciłem się do Luhana i uniosłem bez słowa kartkę. Chłopak zaśmiał się głośno, jak to miał w zwyczaju i wypowiedział dwa słowa, które mnie przeraziły i zaciekawiły. Kim Jongin. Ten chłopak zdecydowanie stał się dla mnie jedną wielką niewiadomą. 



~~~

Nie wiedziałem czy postępuje słusznie. Właściwie to wahałem się już tak od dobrych dziesięciu minut. Stałem jak ten idiota i zastanawiałem się nad tym czy wejść i podziękować chłopakowi, za rysunek, który dla mnie stworzył. Złapałem się za głowę i wyrwałem nieświadomie parę włosków. W takim tempie mój mózg się przegrzeje i zrobi się z niego jedna wielka papka, a tego nie chciałem. Dlaczego tak łatwo straciłem głowę dla jednej głupiej, narysowanej babeczki!? Od razu do głowy wpadły mi słowa Luhana. "To ideał", "Typ romantyka"... Strzeliłem sobie z liścia. Byłem gotowy, aby skonfrontować się z moim problemem. Nie dane mi jednak było zapukać, ubiegł mnie Jongin, który właśnie stał przede mną z szeroko otwartymi oczami.

-Hyung? Coś się stało?- zapytał.

-Ja...uhm...Chciałem tylko podziękować za tą kartkę. Jest naprawdę piękna.- wystękałem.

-Nie ma za co.- odpowiedział uradowany.- Skoro sprawiło Ci to radość, częściej Ci będę sprawiał takie niespodzianki.

-Nie musisz.- powiedziałem szybko.

-Ale chcę. 

-Skoro tak stawiasz sprawę...- wymruczałem.- Ślicznie rysujesz...nie wiedziałem, że masz takie zdolności. W zasadzie to nic o Tobie nie wiem.

-Zawsze można to zmienić, prawda?- zapytał przybliżając się do mnie.

-Mogę się nad tym zastanowić.- odpowiedziałem wymijająco.

-Wyjdźmy gdzieś razem.- zaproponował. Stęknąłem cicho. Nie miałem siły na bezsensowne włóczenie.

-Nie zbyt mam na to ochotę.- wytłumaczyłem.- Ale chyba chcę spędzić z Tobą czas i tak sobie pomyślałem, że mógłbyś do mnie wpaść po pracy. O której kończysz?

-Teraz.- odpowiedział przeszczęśliwy.- Wezmę tylko swoje rzeczy.

Pokiwałem głową, po chwili szliśmy już drogą, którą codziennie pokonywałem do pracy. Obydwoje milczeliśmy. Nawet najmniejsze muśnięcie naszych ramion, owocowało napięciem jakie między nami się tworzyło. Mógłbym to wszystko teraz kroić nożem. Byłem zły na siebie, że tak łatwo uległem jego twórczej babeczce. I chyba coraz bardziej ulegałem mu jako człowiekowi. Kiedy mniej więcej dotarło do mnie, że on nie był pomocnikiem, a moim szefem, zrozumiałem, że Kim chciał w ten sposób dojść do mnie. Chciał mnie poznać, chciał mnie w sobie rozkochać. Cóż jego niezdarność czasem mnie bawiła, ale w okresie świątecznym nie mogliśmy sobie pozwolić na straty...jakim był on szefem, że od tak pozwalał sobie na takie straty? Właściwie...dlaczego do kurwy nędzy nie wiedziałem, że on jest moim szefem?! Jak mogłem nie zauważyć. Dobra każdego pracownika zatrudniała kadra, zaś umowę podpisywało się z sekretarką, ale przecież wszyscy wiedzieli! Dlaczego ja tego nie zauważyłem?! Chyba jestem debilem...

-O czym myślisz?- zagaił w końcu, obok idący chłopak.

-Nie mogę zrozumieć tego, jak mogłem nie wiedzieć, że jesteś moim szefem.- odpowiedziałem szczerze.

-Głupio Ci teraz, że tak na mnie krzyczałeś?- zapytał, śmiejąc się cicho.

-Niekoniecznie. Tego nie żałuję. Nie ważne czy jesteś szefem czy nie. Jeśli niszczysz tort musisz się przygotować na karę.- powiedziałem całkiem poważnie. Jongin zaśmiał się tylko, ale nic więcej już nie wypowiedział.

Stanęliśmy przed kamienicą w której mieszkałem. Weszliśmy przez, ciężkie masywne drzwi i skierowaliśmy się do starej, ale wciąż pięknie wyglądającej windy. Nie był to może luksus jakiego on doświadcza codziennie, jednak ja do biedoty też nie należałem. W końcu pracowałem dla jednej z najbardziej luksusowych kawiarni na rynku. Do tego byłem dosyć sławnym cukiernikiem. Kiedy wysiedliśmy z windy, skierowałem swoje kroki na prawo gdzie mieściło się moje mieszkanie. Otworzyłem zamek, kluczem, po czym wpuściłem pierwszego chłopaka. Rozglądał się po moim mieszkaniu, chłonąc każdą jego powierzchnię, bądź skazę. Jego zachowanie naprawdę było urocze. 

-Zjemy coś?- zapytałem.

-Pewnie, może coś przyrządzę?- zapytał.

-Może lepiej nie...chce, żeby moja kuchnia była cała. Boję się Ciebie tam wpuścić.- powiedziałem od razu kierując go do salonu. 

-Ładnie masz tu.- zignorował moją wcześniejszą wypowiedź. 

-Dziękuje. Idę nam coś zrobić, rozgość się.

Ruszyłem do kuchni, przygotowując posiłek godny studenta, nie powiem. Spaghetti z proszku...mniam! Stałem tępo wpatrując się w kuchenkę, kiedy nagle poczułem czyjąś obecność za sobą. Odwróciłem się przodem do tej osoby. Jongin wpatrywał się we mnie nieodgadnionym wzrokiem. Trochę mnie przerażał, ale w tym wzroku było coś co przyciągnęło mnie bliżej. Boże, czemu mu ulegam? Przez materiał bluzki czułem jego zimne ręce, które powoli oplatywały mnie w talii. Nie byłem w stanie zahamować tego co miało się zaraz wydarzyć. Nie byłem i nie chciałem być. Nie wiem czy to chęć poczucia bliskości, a może jednak naprawdę lubiłem tego gościa, ale zdecydowałem się odwzajemnić jego pieszczotę. Pocałował mnie delikatnie, dokładnie tak jakby robił to po raz pierwszy. A śmiałem wątpić w to, że jest to jego pierwszy pocałunek. Był przystojnym facetem i na pewno stado lasek musiało się rzucać na niego w czasach szkolnych. Wplotłem ręce w jego puszyste włosy. Ogólnie sam Jongin pachniał męsko z domieszką zapachową babeczek. Połączenie, które zaparło mi dech w piersi. Oderwałem się od niego ciężko sapiąc. Sam Jongin wyglądał jakby przebiegł maraton. Odwróciłem się szybko zakręcając palnik. Przez niego całkowicie zapomniałem o tym, że na gazie znajdował się sos. Który koniec, końców i tak się spalił.

-Hyung...- usłyszałem jego niski, seksowny głos.- Nie chce być Twoim szefem, nie chce być Twoim kolegą, chce być kimś więcej.- powiedział, ponownie odwracając mnie do siebie, mówiąc każde słowo, uważnie wpatrując się w moje oczy.

-A co jeśli już stałeś się kimś więcej?- zapytałem.

-To lepiej być już nie mogło.- odpowiedział uśmiechnięty i ponownie mnie pocałował. Tym razem krócej. Oderwałem się od niego i zaśmiałem z własnej głupoty.

-Gdyby nie ta świąteczna babeczka, którą narysowałeś to pewnie nie doczekałbyś się tego momentu!- zaśmiałem się.

-A więc to dzięki tej kartce?- zapytał.- A ja myślałem, że to była miłość od pierwszego wejrzenia.

-Chyba miłość od pierwszej świątecznej babeczki.



~~~

Ta da ! Kto spodziewał się Kaisoo? No kto? Chyba nikt, skoro zawsze lądują tutaj Chanbaeki, a takie rzeczy jak Kaisoo to już rzadkość xD Mam nadzieję, że ten lekki shocik przypadł wam do gustu :) Chciałabym życzyć wam wszystkim zdrowych i pogodnych świąt i szczęśliwego nowego roku! :)
Mam parę pomysłów na nowe shoty, mam nadzieję, że wypalą :) O ile ich nie zapomnę. xD
Dziękuje również za okładkę, którą dostałam pod choinkę od kkaebsooong0461 <3 Dzięki Minia <3 
Jeszcze raz wesołości! :3 

Buziaczki :*




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top