Prolog

Lucy POV:

Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam otwarte drzwi. Tata nigdy nie zapominał o zamknięciu ich, zwłaszcza po tym, kiedy podczas naszej nieuwagi znaleźliśmy w salonie przestraszoną sarnę. Weszłam do środka i pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to zdemolowany przedpokój, nie zabałaganiony, a zdemolowany. Wszędzie walały się strzępki, niegdyś, pięknych dębowych mebli. Tapeta na ścianie, w kolorze chłodnej zieleni, została prawie całkowicie zdarta. Oprócz niej znajdowały się ciemne szramy,przypominające wgniecenia, lub rysy. 

Poczułam ukłucie strachu, zwłaszcza, że nie widziałam nic co znajdowało się w dalszej części domu. Wszystkie żarówki były roztrzaskane. Nawet ramki z naszymi wspólnymi zdjęciami, zniknęły, a to co kiedyś się w nich znajdowało, zostało podarte na strzępy. 

Zmusiłam się do kolejnych kroków w głąb domu. Wyjęłam telefon z kieszeni i włączyłam latarkę. Snop światła rozświetlił pomieszczenie, tym samym pokazując kolejne zniszczenia, które wcześniej tonęły w  mroku. 

Nagle ogarnęła mnie panika, co jeśli ten ktoś, lub coś nadal tu jest? Wsłuchałam się dokładnie, nasłuchując jakiś dźwięków, które zdradziłyby obecność kogoś innego oprócz mnie. Nic...tylko głucha cisza, która sama w sobie,zaczęła przytłaczać mnie jeszcze bardziej, niż widok, który miałam przed sobą. Wzięłam głęboki wdech i pewniejszym krokiem ruszyłam na przód. Nie mogę dać się ponieść emocjom, kiedy nie mam pojęcia gdzie jest mój tata i co się z nim stało. Skręciłam w prawo i ruszyłam do jedynych drzwi, które znajdowały się na końcu korytarza.

Gabinet ojca, tak samo jak inne pomieszczenia,był całkowicie zniszczony. Na początku myślałam, że nic oprócz śmieci tutaj nie znajdę. Myliłam się. Zza szczątek biurka wystawało coś podłużnego. Skierowałam w tamta stronę latarkę, po czym zasłoniłam usta, aby nie krzyknąć. 

Zwłoki...rozszarpane, zniekształcone, tak, że ledwo go poznałam. Zabito go, odebrano ostatnią bliską mi osobę. W dodatku w tak okrutny sposób. Upadłam na kolana, nie kontrolowałam już swoich odruchów. Zapłakałam głośno, zaczęłam bić w pięściami w podłogę, nie bacząc na to, że po paru takich ruchach są już całe we krwi. 

- Znajdę cię!-Nie panowałam nad tym. Z całych sił zaczęłam krzyczeć.-Znajdę cię! Zabiję tak samo, jak ty mojego ojca!- Podniosłam się z obolałych kolan, w które wbiły się kawałki szkła. Nie martwiłam się tym, ostatni raz spojrzałam w stronę zmasakrowanego ciała mojego taty, po czym ruszyłam do wyjścia. 

Odetchnęłam świeżym powietrzem. Z mojego zachrypniętego gardła ostatni raz, wymsknęło się-Znajdę cię.-Wtedy cały las przeszył ogłuszający ryk. Moja intuicja podpowiadała mi tylko jedno słowo "UCIEKAJ" .

Witam was kochani w moim nowym opowiadaniu. "Magia żywiołów", to powieść, którą, można powiedzieć, że wyciągnęłam z szuflady. Już od dawna chciałam ją tu napisać i wreszcie mi się udało:) Mam nadzieję, że prolog wam się spodobał. Liczę na komentarze z opiniami, choć gwiazdkami również nie pogardzę. Pierwszy rozdział wstawię jutro, jak tylko wrócę ze szkoły:) Za wspaniałą okładkę dziękuję  Queen_OF_Wolves:*





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top