5#Dobre czy złe?
-Czy chcesz zostać jedną ze strażniczek? - zapytałem pełny nadzieji.
Bardzo chcę, by dołączyła.
--------------------------------------------------
- Z wielką chęcią. - odpowiedziała, po czym wzięła naszyjnik i założyła na szyji.
Wyglądała nieziemsko. Biżuteria dodawała jej uroku. Tak jak u Megan.
Na myśl o byłej dziewczyny posmutniałem. Mój smutek zauważyła Susan.
-Wszystko dobrze? - zapytała.
-Tak. - odpowiedziałem krótko.
~~~
Minął miesiąc. Jasmine jeszcze nie kontroluje swoich mocy, ale szybko się uczy. Kiedy zakończyliśmy trening, Jack poszedł do domu. Susan poszła razem z Jackiem. Ja i Jasmine zostaliśmy sami. Usiadłem przy niej. Po chwili odpoczynku, postanowiła, że jeszcze potrenuje. Coraz lepiej jej szło, jednak dalej nie kontrolowała. Zbliżyłem się do niej. Ona się lekko zarumieniła. Po wielogodzinnym trenowaniu, wreszcie zaczęła to kontrolować. Postanowiłem poświętować z tej, jakże cudownej, okazji.
Następnego dnia spotkałem Susan i Jack'a i wtajemniczyłem ich. Od razu zaczęliśmy przygotowania. Wieczorem
o 20:00 przyszła Jasmine.
- Niespodzianka! - Krzyknąłem.
-To na cześć kontrolowania twoich mocy! - dodał Jack.
Ona się uśmiechnęła.
Zrobiliśmy imprezę. Kiedy picie się skończyło, kupienie nowego napoju poszło na Jack'a. Jasmine jak niby nigdy nic oglądała telewizję. Ja siedziałem przy niej i patrzyłem na jej piękne czarne włosy. Ona po chwili zauważyła, że się na nią patrzę i zarumieniła się. To moja szansa. Zbliżyłem się i objąłem ją w talii.
-Jasmine. - Zacząłem.
-Tak, Kai? - Zapytała.
Pocałowałem ją. Ona przez chwilę odwzajemniła, jednak
po paru sekundach się oderwała.
-O co chodzi? - Spytałem. - Nie kochasz mnie?
-Nie... Wręcz przeciwnie. Kocham cię Kai. - Odparła.
Wyglądała na smutną. Jest haczyk.
-Ale...? - ponagliłem.
Westchnęła.
-Ale... Nie jesteśmy sobie przeznaczeni.
-Ale jak to? - Niedowierzałem.
-Bo... Ty tak na prawdę mnie nie kochasz.
-Wcale nie! Ja cię kocham!
Wtedy Jasmine popatrzyła się
w jakiś kąt. Zerknąłem w tamtą stronę. Patrzyła na telewizję oglądaną przez Susan. To przez te romansidła? No nie! Zamorduję ją kiedyś!
- To przez te seriale? Przecież to fikcja!
Zamknęła oczy, a po chwili je znowu otworzyła.
-Nie, Kai. To nie to. Kochasz kogoś innego w wzajemnością. Jak wreszcie zrozumiesz,
to powiesz...
Chciałem coś jej odpowiedzieć
w stylu, przesadzasz, czy ja naprawdę tylko ciebie chcę, ale wtedy akurat do mojej chaty wpadł Jack.
-Mamy Cole! A i kupiłem Pizzę!
Susan się oderwała od telewizora.
-Jaką? - Zapytała, wymuszając uśmiech?
-Taką jaką lubisz! Nie ma tam pomidorów i jest ostra!
- Ostra? - Jęknęła Jasmine.
-Spokojnie. Zamówiłem ci drugą małą. Łagodna, wegańska pizza. Jest tam tylko sos pomidorowy, feta, toffu [Nwm czy tak się piszę] i oliwki, z nutką bazylii.
-Ojej! Dziękuję Jack! Jak miło, że pomyślałeś! - odparła szczęśliwa.
-Jak mógłbym zapomnieć
o naszym gościu honorowym!
Po zjedzeniu pizzy, oraz wypiciu Coli, (przez co Jack znów poszedł po butelki), postanowiliśmy urządzić grę w prawda czy wyzwanie.
-Jack! Zaczynasz! Prawda czy wyzwanie? - Zapytałem.
-Wyzwanie!
-Wypij jedną całą litrową butelkę Coli.
Po chwili wyżłobił całą, jednak nie dobrze na tym skorzystał jego pęcherz, gdyż musiał lecieć do toalety. Kiedy wrócił, pytanie skierował do Susan.
-Susan! P czy W?
-Prawda
- Czy mnie kochasz?
-Yyy... Mogę coś innego?....
-Nie. Wybrałaś prawdę. - Odpowiedziałem.
-No dobra. - Westchnęła. - Przykro mi Jack, ale nie.
-To czemu ze mną chodzisz?! - oburzył się.
-Nie chciałam, to ty sobie ubzdurałeś! - Krzyknęła
w odpowiedzi.
-Proszę. Możecie być cicho? - przerwała Jasmine, a ja ją poparłem.
-No dobra... - Zgodził się niechętnie Jack.
-Teraz ty. - zwróciłem się do Susan.
-Jasmine. Prawda, czy wyzwanie?
- Prawda.
-Miałaś kiedyś chłopaka?
-Nie.
To może dlatego tak się zachowała? Nigdy nie miała chłopaka! Może się bała, że zrobi coś źle?
- Okej. Teraz ja. - Przerwała moje myśli Jasmine. - Kai! Prawda czy wyzwanie?
- Wyzwanie!
-Pocałuj Susan.
Nie wiedziałem co zrobić. Czemu? Nie chcę skrzywdzić Jack'a, a Susan nic do mnie nie czuję. Nie będę marnować pierwszego pocałunku. Tak! Pierwszego. Megan całowałem
w policzek, nawet w usta, ale nie z języczkiem.
-Nie mogę. Nie chcę zmarnować mojego pierwszego pocałunku.
-Pierwszego? - Zapytali, zaskoczeni, chórem.
-Tak...
-Ale, ja myślałem, że załatwiłeś wszystkie dziewczyny
w mieście!- Dodał Jack.
- Wcale nie...
-No to możesz w policzek.
To chyba już robiłeś. - odparła Jasmine.
Przybliżyłem się. Dotknąłem ust policzka. Poczułem przyjemne ciepło. Pocałowałem. Kątem oka zauważyłem, że Susan ma zamknięte oczy. Gdy się oderwałem, zobaczyłem zazdrosnego Jack'a i uśmiechającą się Jasmine.
-Już. - Odparłem.
~~~
Po paru godzinach stwierdziliśmy, że wniesiemy toast. Gdy wypiliśmy Piccolo (XD), wpadłem na pewien pomysł.
Mały pojedynek. Rozpoczęliśmy walkę. Jasmine odmówiła uczestnictwa i została sędzią. Najpierw ja versus Jack.
Bitwa była dosyć krótka.
On podniósł mnie powietrzem,
a ja skorzystałem z momentu
i posłałem w niego kulę ognia. Tarcza jego została zachwiania
i wygrałem.
- Bitwę wygrał Kai! Teraz pora na Susan versus Jack.
-Tu już na pewno wygram. - odpowiedział pewny siebie.
Przez to przegrał.
Gdy walka się zaczęła, pozwolił Susan zrobić pierwszy krok. Żeby przedłużyć walkę, Niebieskooka zaczęła od zwykłego wodnego pocisku. On za pomocą wiatru odepchnął tę wodę. Wtedy dała znowu taki sam pocisk. Ale Jack nie zauważył jej podstępu.
Na górze, tuż nad nim, zrobiła mocną ulewę. On w porę się zorientował, jednak nie udało się mu odepchnąć wszystkich kropel. I przegrał.
-Wygrywa Susan. Gratuluję! Teraz Kai versus Susan.
Zaczęliśmy walkę. Najpierw ja strzeliłem w nią ogniem, a ona go zgasiła. Było tak parę razy. Wtedy wpadłem na pomysł. Ze wszystkich jej stron dałem ogień. Ona miała wielkie problemy. Wtedy moja tarcza się zachwiała. Przegrałem?
-No i mamy remis!
I potem zrozumiałem. Wykorzystała moją nie uwagę i zaryzykowała przegraną, by zadać cios od tyłu. Sprytne.
-Dobra. To ostatnia konkurencja. Każdy na każdego. Ja z wami.
Zaczęliśmy walczyć i jakimś sposobem, już po chwili złączyliśmy nasze moce. Wtedy stało się coś dziwnego.
Narrator
Przyjaciele złączyli się mocami. W miejscu, gdzie ich magia się stykała, powstała biała poświata. Nagle zaświeciły im się oczu
w kolory posiadanego żywiołu. Po tym nastąpił odrzut,
przez co stracili przytomność.
Kai
Obudziłem się obolały. Co tutaj zaszło? Wtedy przed oczami przeleciał mi obraz sprzed stracenia przytomności. No jasne. Rozejrzałem się. Przyjaciele właśnie się obudzili, a w miejscu, gdzie trafił pocisk był mocny dym. Po chwili jednak zaczął znikać. Gdy dym zniknął, w miejscu dymu pojawiły się małe bobasy. Na moje oko to obie dziewczynki. Podszedłem do nich.
Pierwsza miała prawie białą cerę. Jej długie włosy były w kolorze jasnego blondu. Oczy miała zamknięte, a ciuchy miała w jasnych kolorach.
Drugi bobasek był mulatem i miał czarne włosy. A ubiór jej był bardziej mroczny.
Po chwili otworzyły oczy. Blondowłosa miała piękne jasnoniebieskie oczy, z kolei ciemnowłosa - Piwne.
-Cześć. Jestem Lily, a moja siostra to Amber - odpowiedziała jasnowłosa.
__________________________________
Ciąg dalszy nastąpi!
W tym rozdziale pojawiły się nowe shipy. Który wam się podoba bardziej?
O nowych postaciach będzie w następnych tomach.
Którą nową postać wolicie?
Słów: 1087
Next: Po obozie. Jadę na 10 dni na obóz i jak wrócę to wstawię. Przepraszam za to.
Bye!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top