5. Trzy dni...

Pov. Charles

Pierwszy raz gdy osobiście jeden z ochroniarzy samego Marco Bolardo, legendy i mojego osobistego idola od dzieciństwa, pojawił w drzwiach mojego niewielkiego mieszkanka tuż po jednej z misji ratowniczych z których wtedy wróciłem i poinformował mnie że zostałem przydzielony do ochrony samej panienki Russo, moja pierwsza myśl to była: Nie wierzę...

Oczywiście przyjąłem propozycje, o ile nią była bo bardziej brzmiała na rozkaz. Kto by nie skorzystał w kupienie się w łaski samego Vincenta Russo, który tak jak Marco Bolardo jest legendą. Do dziś pomiędzy chłopkami bardziej lub mniej zaawansowanymi krążą historię o nim i jego żonie Victorii.

O ich dzieciach też krążą historię, a bardziej plotki. Każdy dodaje do nich swoje trzy grosze i szczerze nie wiem czemu na początku za nim ją poznałem kierowałem się właśnie nimi.

Mery Russo, zawsze była tą najstarszą z trojaczków i najodpowdzialnieszą. Zawsze mądra, taktowna i z bystrym spojrzeniem, które wie wszystko. Szatynka z srebrzystym spojrzeniem, nie naganą figurą i miłym uśmiechem. Równie pomocna co miła. Z tego co słyszałem odbywa praktyki u prywatnego doktora z ich małego gangu. Mądrość, urok i piękno w jej przypadku naprawdę idą w parze....

Alexander Russo, woli swój skrót niż pełne imię co często powtarzał w mediach mafijnych. Środkowe dziecko, ma podobno przejąć obowiązki swojego rodziciela. Wieczny imprezowicz, Play Boy i podrywacz. Jednak nie raz widziałem jak z wielkim szacunkiem odnosił się do wielu kobiet, a najbardziej do swoich sióstr. To oczyszcza nie co jego reputację. Tak jak Mery ma wielki mózg, ale chyba nieco zmniejszony przez procenty. Z tego co jeszcze wiem  mediów lubi bardzo sport. Ma brązowe włosy i czekoladowe oczy po matce, za to twarz zdecydowanie po ojcu. Słowa Alkohol, pieniądze, seks i mafia są ważne, ale nie ważniejsze od rodziny... U niego jak najbardziej pasują.

I nasza droga Veronica Russo. Nie ma o niej także za dużo informacji. Podobno spała z wieloma i że nikt jej nie przeleciał, to ona przełączała ich. To są główne plotki o niej. Najmłodsza z Trójcy Świętej i największe suka. Równie piękna co jej matka i siostra. Jest bardzo podobna do siostry, je dla ma dłuższe włosy chyba do łopatek z gdzie Mery ma do ramion. Zabójcze spojrzenie, które zmiecie każdego goryla na jej drodze. Szczery uśmiech to u niej świętość, charakterek zdecydowanie po tatusiu chociaż podobno nawet jego przebiła. Nie ma tekstu na który nie znalazłaby odpowiedzi. Równie piękna co, niebezpieczna.

O całej rodzinie nie ma dużo informacji, jak już wspominałem. Kryją swoją prywatność przed mafijnymi mediami jak tylko mogą, w końcu to oni tu rządzą przynajmniej na terenie Włoch.

Dlatego nie zdziwcie się jak jechałem z jednego końca Włoch do drugiego, wyobrażałem sobie całkowicie inną wersję Veronicy. Oczywiście to że była wredna, pyskata i piękna z plotek się zgadzało. Ale widziałem coś w jej spojrzeniu, co było dla mnie tak bardzo znane. Niezrozumiały ból, chęć pomocy innym, dorównanie swoim rodzeństwu i ukryte w tym wszystkim cele, które zna tylko ona.

Nikt jej do końca nie poznał, to ona rozdawała swoje informacje i to ona decydowała o tym co powie i ile powie.

To mnie zaskoczyło, ale bardzo pozytywnie. Jej chamski uśmieszek w stronę Aresa czy jej przyjaciela, Roberto. Jej odzywki gdy trener powiedział imię Aresa. Ten tajemniczy błysk w oczach.

Nie wątpliwe była silną babką, która nie potrzebuje przy boku faceta. Chociaż to jest złudne... Każda potrzebuje mężczyzny przy swoim boku, chociażby przyjaciel. To samo ma facet, też potrzebuje wsparcia czy obecności kobiety w swoim życiu.

A co do samego Aresa...

Nie znałem wcześniej typa, nawet jego wiem kiedy go rekrutowano. A ja wiem prawie o wszystkich rukretach, bym mógł wybrać kilku do mojej grupy terenowej. Teraz oczywiście się to zmieni, jako że jestem ochroniarzem szatynki.

A sam chłopak jest jakoś dziwnie podejrzany. Przeczucie które zacząłem słuchać właśnie po rekrutacji tutaj, nie dawało mi spokoju od kiedy tylko to zobaczyłem. Nie zamierzałem tego ignorwać, tylko dlatego że Vincent Russo mu zaufał. Nie bez przyczyny jest nas tu dwóch...

Zamierzam mieć na niego oko.

Sam nie mam pięknej reputacji czy przeszłości. Moja matka była alkoholiczką, za to ojciec pracoholikiem i zwykłym chujem. Niezdrowa relacja rodziców odbiła się na mnie i moim zmarłym młodszym bracie. Nie wiem jakim cudem spłodzili aż dwóch potomków.

Ale typ mi po prostu śmierdzi...

Pierwszego dnia testów dziewczyna mocno mnie zaskoczyła jak na samym początku jej przyjazdu. Miała celne oko w strzałach, może miała trochę złą postawę, ale to tylko małe niedopatrzenie. Kondycję i siłę też miała mocną, tak samo jak umysł. Drugie dnia testów nie poszło też najgorzej. Myślę że nie tylko mnie zaskoczyła. Szczególnie podczas Zimnego drania. Jej próg bólu i to jak mało było widać na jej twarzy podczas elektronicznego sprawiania jej nie małego bólu, był niesamowity.

Sam wiem jakie to tortury przez jakieś pół godziny siedzieć na tym krześle tortur tak spokojnie jak ona, gdy poddają cię różnym bólą, od prądu, po dziwnego mrowienia na całej skórze, kończąc na dziwnych kopnięciach, jakbyś rodził.

Widać było że trzeciego dnia testów była już zmęczona, ale to nie były przelewki. Tylko najlepsi mogli dostać się do grup terenowych... A ona się dostała, była najlepsza.

Sam nie mogłem  w to uwierzyć, gdy na końcu oznajmili że tylko dziesięciu innych chłopaków odpadli. Z stu jak nie więcej rekrutów przeszło zaledwie dwadzieścia. Z tych dwudziestu podzielą ich na około pięciu osobowe grupy terenowe i będą czekać aż dostaną wytyczne od szefostwa, czyli od Marco i jej ojca.

Widziałem jej radość w oczach, gdy skoczyła na jej przyjaciela, który także się dostał. Obserwowałem jak na jej ustach rośnie dumny z siebie uśmieszek. Była dumna i o dziwo ja też czułem coś na kształt tego.

To było dziwne uczucie nie powiem, ale i w pewien sposób przyjemne. Pomimo tego że byłem liderem mojej grupy, cieszyłem się że ją zmieniam. Jestem najstarszy z grupy, biorąc pod uwagę to że od jakiegoś jutra będę pracować z nowymi rekrutami, a Ares jest ode mnie o rok młodszy. Tym bardziej zastanawiało mnie to czemu nie widziałem go na rekrutacjach.

Pod koniec testów wieczorem po Veronicę przyjechał jej ojciec i Marco. To był pierdolony zaszczyt widzieć ich na własne oczy. Młoda Russo skoczyła w objęcia dwóch o wiele większych i masywniejszych mężczyzn, przytulając ich. Jechaliśmy razem z nimi, co mi nie przeszkadzało. Tak cudownie było spotkać swoich idoli.

Przez całą drogę szatynka trajkotała jak najęta, opowiadając o całych trzech dniach, jej testach i o całych trzech dnia. Narzekała na resztę chłopaków którzy nie umieszkali na stołówce dodać swoje tezy groszę i jak dokopała każdemu który chciał ją obrazić.

Był to miły widok, jak na to że przez całe trzy dni ze mną lub Aresem wymieniła zaledwie cztery zdania. I nie żeby było na mnie, że nie chciałem z nią porozmawiać. Próbowałem kilka razy zacząć sensowną rozmowę, je dla moje próby spełzły na niczym.

Już teraz widziałem że Veronica Russo nie jest do końca taką suką, o wiele bardziej pasuje do niej określenie feministka...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top