Rozdział 33


Julia


Byłam jednym kłębkiem nerwów. Chociaż starałam się tego nie okazywać. To jednak zarywałam noce, nie tylko z powodu karmienia córki. Nerwy zjadały mnie tak bardzo.  Zdjęcia przywiezione przez Serfinę były dla mnie szokiem, bo ona mogła mieć rację, tylko, że bez dowodów nie mogłam w to uwierzyć. No bo jak? To wszystko było jakieś nadzwyczaj dziwne. I bałam się, bo robiłam sobie i wszystkim nadzieję. 

Stałam w kuchni a na blacie wyspy leżała przed mną koperta, nie byłam wstanie jej otworzyć. To była moja żaba nie umiałam jej zjeść. Vivien, kręciła się po kuchni zerkając na mnie co jakiś czas.

-Julio? 

-Nie mogę, tak bardzo się boję - Wycedziłam.

-Ale czego? - Dopytywała zmieszana. Ona nie rozumiałam, ja sama do końca nie rozumiałam. To by zmieniło wszystko, a moje poczucie winy stało by się jeszcze większe, nie wiem czy byłam wstanie to znieść. Z góry założyłam, że to dziecko Felippe nie brałam pod uwagę, że mogło być one Giorgia, bo ginekolog powiedziała mi, że to prawie trzeci miesiąc, reasumując Gigorgi nie mógł być ojcem, bo nie byłam z nim wtedy. Ale przed ślubem wypiłam dwa czy trzy drinki na poprawienie nastroju i dodaniu sobie odwagi i wiem, że to mogło być powodem złego działania tabletek antykoncepcyjnych. Bo nie powinno się mieszać alkoholu z żadnymi lekarstwami nigdy. Byłam wtedy wystraszona i rozchwiana emocjonalnie.  Mąż staną u progu kuchni, Vivien momentalnie ulotniła się z niej. Giorgio spojrzała na mnie potem na kopertę i wiedział już o co chodzi. Zabrała ją z blatu, otworzył ją i z uwagą czytał zawartość kartki.

-Ja pierdolę- Westchnął. Kręcił głową na boki poruszony.

-I co?- Zapytałam przejęta.

-Ona jest moja! - Powiedział niedowierzając, wstałam z krzesła wzięłam kartkę w dłoń. Na 99% potwierdzało zgodność z DNA ojca. Ukryłam twarz w dłoniach, byłam w tak ogromny szoku, boże! Giorgio złapał mnie za biodra i uniósł do góry niczym po wygranej w wyścigu.

-Kurwa! Nie do wiary! Kocham cię - Pocałował mnie tak mocno, aż zapiekły mnie usta.

-To najlepsza wiadomość w całym moim życiu! - Wrzeszczał, był tak bardzo szczęśliwi, i ja też.

-Boże kobieto! Czy ty to widzisz Isabell jest moją córką! Moją!- Przytulił mnie mocno do siebie, a ja rozryczałam się w jego koszulę. To było wszystko o czym mogłam marzyć. Tyle razy płakałam nad tym, że dziecko, które noszę pod sercem nie jest jego. Były również chwile kiedy żałowałam tego romansu z Felippe, czułam się jak głupia gąska. Ale teraz, teraz dziękowałam Bogu za taki obrót spraw, bo kurczę byłam w niebo wzięta. 

Kiedy emocje już nieco opadły, Giorgi musiał jechać do pracy, była jakaś sprawa niecierpiąca zwłoki, ale nie chciał mi powiedzieć o co chodziło. Zaniepokoiłam się tym, bo przecież mieliśmy mówić sobie wszystko. Vivien właśnie kołysała w wózku Isabellę, a ja musiałam zadzwonić do mamy. Odebrała po trzecim sygnale.

-Padniesz! - Wykrzyczałam do słuchawki.

-Czekaj chwilę, mały cały czas ciągnie mnie za włosy - Usłyszałam szamot po drugiej stronie słuchawki.

-Nie wolno synku to nie są liany, ał to boli! Iren mogłabyś go na chwileczkę zabrać? No już jestem, co się stało?

-Mamo dużo by opowiadać, ale Serfina powiedziała, że Bella wygląda tak jak Gorgio i pokazała mi jego zdjęcia z dzieciństwa. Wyglądał niemal identycznie jak moja córka.

-Czekaj, czekaj co ty sugerujesz?- Zapytała zbita z torpu.

-Nic nie sugeruje, ja to wiem, zrobiliśmy badanie dna i wyszło, że ona jest córką Giorgia!

-Co? Jak to możliwe? Nie!? O mój Boże, Barbaro! Choć tu natychmiast - Znowu musiałam poczekać chwilę.

-Daję na głośno mówiący - Rzuciła mama.

-Isabella jest córką Giorgio - Wołam.

-To jakiś żart? - Zapytała zakłopotana babka.

-Nie, to nie żart testy dna to potwierdzają.

-Julio chcesz mnie przyprawić o zwał serca?

-Nie babciu, w żadnym wypadku! - Przekonywałam ją.

-Boże to wspaniała wiadomość!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top