Rozdział 32
Julia
Po kilku dniach pobytu w klinice w końcu mogłam wrócić do domu. Kiedy przekroczyłam jego próg ulżyło mi. Giorgio trzymał w dłoniach nosidełko z niemowlęciem. Isabella smacznie spała. Mąż położył nosidełko na sofie w salonie.
-Nie mam serca ją budzić - Oparłam się o ramie męża i podziwiałam to, jak słodko śpi nasz mały aniołek.
-Ale musisz ją rozebrać zgrzeje się - Naszą wymianę zdań przerwała Vivien obwieszczając pojawienie się teściów. Spojrzałam na Giorgia pytająco, ten wzruszył ramionami. Zmarszczył swoje brwi, też wydawała się zdziwiony.
-Nie zapraszałem ich, jeśli o to chodzi - Wytłumaczył.
-To skąd wiedzieli, że dziś wychodzę?- Zapytałam rozgorączkowana.
-Coś tam napomknąłem ojcu przez telefon - Giorgio przeprosił mnie by wyjść im na spotkanie.
-O Boże - Westchnęłam. Chciałam zmierzyć się z teściami dopiero za jakieś kilka dni. Dopiero co wróciłam z małą do domu. Zabrałam się za rozbieranie małej z pluszowego kombinezonu. Mała obudziła się i zaczęła płakać. Utuliłam ją w swych ramionach kołysząc by ją uspokoić. Poszłam z nią do kuchni, poprosiłam Vivien by zagotowała wodę na mleko. Niestety przez anemię nie miałam prawie wcale pokarmu, próbowałam karmić małą, ale nie była to wystarczająca dla niej ilość. Przekazałam córkę gosposi, a sama zabrałam się za przygotowywanie mleka. Kiedy było gotowe i wystudzone zabrałam małą z objęć gosposi, która wydawała się być tym faktem zawiedzona.
-Vivi nie smuć się jeszcze nie raz ta kruszyna da nam się obu we znaki - Powiedziałam przechodząc do salonu, w którym siedzieli już teściowie wraz z Giorgim.
-Przepraszam was, ale mała jest głodna - Usiadłam obok męża i zaczęłam karmić niemowlę. Teściowa patrzyła na mnie, to na małą wydała się inna niż ostatnim razem. Bardziej opanowana i przyjaźniejsza, ale nie otworzyła jeszcze swoich szczęk, więc nie chciałam chwalić dnia przed zachodem słońca. Giorgio zabrał butelkę ode mnie a ja położyłam małą na barku i poklepywałam po pleckach, żeby jej się odbiło. Niemowlęta miały taki unikalny słodki zapach. Przywodziło to wspomnienia o maleńkim Aidenie, pamiętam jak uwielbiałam kiedy mam nacierała go oliwką i sama chciałam też nią pachnieć. Ten zapach kojarzył mi się z ciepłem rodzinnym i miłością.
-Czy mogłabym potrzymać małą? - Zapytała z wyczekiwaniem Serafina. Spojrzeliśmy po sobie z mężem. Giorgio nieznacznie kiwnął do mnie głową. Chociaż nie miałam najmniejszej ochoty oddawać mojej córki w szpony tej wiedźmy, to była przecież ona moją teściową. I złe relacje po między nami nie powinny odbić się na dziecku. Ułożyłam małą w jej ramionach a na twarzy teściowej momentalnie pojawił się szeroki uśmiech, który miałam wrażenie był zarezerwowany tylko dla mojej córki. Serafina wydawała się teraz bardziej przystępna i normalna. To było coś.
-Jest podobna do ciebie gdy byłeś mały - Zauważyła. Myślałam, że przesłyszałam się. Co też ta kobieta wygadywała.
-Jest podobna do Giorgio - Powtórzyła teściowa. Spojrzałam na męża, a on na mnie, nie możliwe, chyba coś jej się ubzdurało.
-Wiem co mówię - Kontynuowała.
-Nie możliwe, daty by się nie zgadzały - Tłumaczyłam, musiałam usiąść na fotelu z wrażenia.
-Zróbcie test dna, to i tak nic nie zmieni, bo Giorgio i my kochamy tego małego aniołka - Powiedział teść. Tymczasem ja próbowałam poukładać to sobie wszystko w głowie. Ginekolog nie mógł pomylić się w sowich obliczeniach? Takie rzeczy nie zdarzają się często o ile w ogóle.
-Jutro przywiozę rodzinne albumy, to wtedy sama zobaczysz - Dodała Serafina tuląc w swych ramionach moją córkę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top