Rozdział 15


Julia


Siedziałam przy stole w jadalni i czytałam książkę, Felippe kręcił się po kuchni robiąc sobie coś do jedzenia. Dzidkowie byli w swojej sypialni, mama ucięła sobie popołudniową drzemkę, a reszta ochroniarzy zajęta była swoimi sprawami. Korzystając z chwili sam na sam z ochraniaczem musiałam wyjaśnić spawy między nami, bo potem może nie być ku temu innej okazji.

-Czy to co jest między nami to...- Urwałam nie bardzo wiedząc jak ubrać swoje myśli w słowa. Felippe przerwał tę czynność, którą robił spojrzał na mnie z przerażeniem szybko jednak zmienił swoją minę. A więc dla niego to był tylko seks, wiedziałam, że wszystko wyolbrzymiam. Poczułam się znowu jak nawiana nastolatka, którą już dawno nie byłam. Spuściłam głowę zawstydzona tym co powiedziałam.

-A czym byś chciała żeby było? - Usłyszałam tuż przy swoim uchu, siedział koło mnie na krześle. Był tak blisko niemal czułem jego oddech na swojej szyi.

-Czymś więcej? - Wydukałam.

-Prawda jest taka, że to między nami nie ma prawa bytu, zbyt duża jest przepaść - Wycedził.

-Przepaść? - Powtórzyłam bezwiednie.

-Leonardo nigdy nie pozwoli nam być razem. Zbyt wiele krwi mam na rękach....

-Więc?- Poprawiłam się na krześle opierając głowę o swoje kolana. 

-Wczoraj przyszedłeś do mnie bo? - Zapytałam bardziej odważniej.

-Bo pragnąłem cię - Wyjaśnił.

-A jak wrócimy do rzeczywistości już przestaniesz?

-Będę musiał.

-To takie popaprane...

-Takie jest życie - Dotknął mojego policzka w bardzo delikatny sposób, widziałam, że ten gest kosztował go więcej niż mógł się sam do tego przyznać. Fellipe poruszył się na swoim krześle niespokojnie.

-Słyszałaś? Strzały! - Powiedział szybko. Wstałam zaalarmowana, ale nic takiego nie słyszałam. Chwycił mnie za ramię i odciągnął w głąb korytarza prowadzącego do sypialni. Z paska spodni wyciągnął krótkofalówkę.

– Michel tu Felippe co się dzieje? – Zapytał. Z urządzenia odezwał się głos drugiego z ochroniarzy.

-Kurwa oberwałem, oni tu są!? Pięciu, widziałem pięciu, ale nie wiem czy to wszyscy, jednego zabiłem. Ale nie mogę iść, bo dostałem kurwa w kolano! – Krzyczał wkurzony.

-Zostań tam gdzie jesteś,

-Nie mogę kurwa, oni idą do domu! – Twarz Felippe wykrzywiła się w grymasie niezadowolenia. Nagle koło ucha zadźwięczał mi odgłos wystrzału. Kurde byli już w środku domu!? Felippe pociągnął mnie za dłoń, tak, że znalazłam się za jego plecami. Jak to możliwe, że oni weszli na teren posesji!? Przecież jest ona ogrodzona i naszpikowana kamerami!? Gdzie jest Aiden i Sisto!? O Boże, a jak coś się stało mojemu bratu!? Zaczęłam panikować, Felippe obrócił się do mnie wręczając mi mały pistolet. Popatrzyłam na niego niezrozumiałym wzrokiem.

-Celuj tak żeby zabić! – Rozkazał, szybko złapałam go mocniej za dłoń. Spojrzał na mnie z miną wyrażającą gotowość do walki.

-Nie daj się zabić – Powiedziałam.

-Nie dam – Odpowiedział poważny. Szybko złożyłam na jego ustach pocałunek, to była obietnica żeby wrócił od mnie cały. Jego oczy na moment zrobiły się wielkie jak spodki. Ukrył swoje zaskoczenie pod maską zabójcy. Wychylił się za ściany nawet nie sprawdzając ilu ma przeciwników, oddając kilka strzałów na raz. Kucałam z bronią w dłoni, spanikowana, jak jeszcze nigdy w życiu. Tak strzelałam dobrze, ale zawsze do wyznaczonego celu nigdy do żywego człowieka. To całkiem dwie różne rzeczy. Nim spostrzegłam Felippe nie było w zasięgu mojego wzroku, gdzie on się podział!? Cholera jasna! Na czworaka wychyliłam się lekko za ściany widok, który zastałam przyprawił mnie o gęsią skórę. Felippe klęczał pośrodku salonu w otoczeniu czterech mężczyzn. Twarze mieli zasłonięte kominiarkami, ale po akcencie z jakim zwracali się do ochroniarza wywnioskowałam, że to byli Irlandczycy. Boże wyśledzili nas!? Ale jak!? Oprałam się o ścianę, ja pierdolę. Co ma zrobić!? Wzięłam kilka głębszych wdechów stanęłam na nogi. Będzie, co ma być powiedziałam sobie. Bliscy byli dla mnie ważniejsi niż kilkoro innych żyć. Sprawdziłam czy pistolet był nabity, wzięłam kilka głębszych wdechów.

Wychyliłam się za ściany i pociągnęłam za spust, trafiając trzech z nich w głowę, opadli na ziemię niczym kukiełki pozbawione nici. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że Felippe leżał już martwy w kałuży krwi na ziemi. A czwarty z zbirów celował prosto we mnie. Nie mogłam się ruszyć, ogromny szok wstrząsnął moim ciałem. Widok Felippe martwego był czymś z czym nie mogłam, nie umiałam sobie poradzić. Nagle facet upadł z głośnym hukiem na podłogę. Za nim pojawił się Aiden, podszedł do faceta i wymierzył mu jeszcze dwa strzały w głowę. A ja byłam zbyt odrętwiała by odwrócić wzrok od Felippe.

- Julia? Wszystko w porządku? – Zapytałam zmartwiony brat.

-Jesteś ranna? – Pokiwałam nieznacznie głową na nie, wyminął mnie i poszedł sprawdzić, co z resztą rodziny. Podbiegłam do Felippe przykucnęłam nad jego ciałem. Oczy zapiekły mnie od łez, dotknęłam jego twarzy, która wciąż jeszcze była ciepła. Dostrzegłam ranę obok jego serca. Jego oczy były taki puste i odległe. Pocałowałam go w usta ostatni raz, usiadłam przy nim skuliłam się w kulkę i zaczęłam płakać jak dziecko.

Po jakimś czasie poczułam ciepłe znajome dłonie na swoich ramionach. To była mama, uśmiechała się do mnie smutno. Pomogła mi wstać, spodnie miałam przemoczone od krwi mojego kochanka, martwego kochanka. Nagle fala mdłości wstrząsnęła mym ciałem, to było za dużo nawet dla mnie. Idąc do łazienki na korytarzu spotykam Aidena opierającego się o ścianę. Głowę miał pochyloną a z jego dłoni skapywała krew. Spojrzał na mnie przygarbiony i przygnębiony jak nigdy. Chciałam zapytać, co się stało, ale w tej chwil ze swojego pokoju wyszła babcia, cała zapłakana. W jednej chwili wszystko zrozumiałam.

-Dzidek!? – Moje słowa zwisły w powietrzu, a Babcia zakryła usta dłonią i podeszła do mnie mocno mnie przytulając. Wytrzeszczyłam oczy zszokowana.

-Jak to? Przecież? – Nie mogłam tego pojąć, jak? Dlaczego? Odepchnęłam od siebie babcie i wbiegłam szybko do pokoju, a potem do łazienki. Wymiotowałam długo, ilekroć zamykałam oczy w głowie pojawiała się obraz martwego Felippe. Na przemian płakałam i wymiotowałam. Nie wiem ile czasu tak spędziłam, ale czułam w swoim wnętrzu tak ogromną pustkę. Wpadłam w tak silną rozpacz, że nie mogłam wstać z tych jebanych kafelek. Obrazy zamazywały mi się przed oczami. Bo właśnie straciła być może miłość swojego życia oraz człowieka, którego darzyłam najgłębszym szacunkiem. Prawdopodobnie dwóch najważniejszych mężczyzn w moim życiu.

Aiden wraz z Sistem pozbył się ciał intruzów. Ciało Felippe oraz dziadka zostały spakowane do worków i czekały na przewiezienie do Nowego Yorku, żeby je pochować. Wciąż byłam w szoku jak on mógł dać się tak łatwo zabić. Byłam cholernie wściekła, dlaczego to nie mógł być Sisto albo Michel tylko mój Felippe!? Wiem, że to niedorzeczne i niegrzeczne życzyć komuś Innem takiej śmierci, ale byłam tak mocno rozżalona. Dziadek zginął w obronie babci, od strony tarasu przedarł się jeszcze jeden zbir, który miał rozkaz zabicia mamy. Zanim Aiden go dobił wydobył z niego te informacje. Boże nie jestem w stanie sobie wyobrazić, co by było gdyby tego dokonał. Aiden opowiadał, że tamten pomylił drzwi i przez przypadek wszedł do sypialni dziadków. Szczęście w nieszczęściu. Aiden ranił go nim ten zdołał dostać się do mamy. Ale gdzieś tam głęboko pod skórą wiedziałam, że śmierć mojego dziadka była moją winą. Gdybym w porę opamiętała się po tym jak zobaczyłam martwego Felippe i poszła sprawdzić, co z resztą, nie doszło by do tego, a on nadal by żył. 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top