Rozdział 8


Giorgio


Leonardo dobrze postąpił wysyłając bliskich jak najdalej Nowego Yorku. Tutaj nie byli by bezpieczni. Miałem również cichą nadzieję, że Julia przemyśli sobie moją ofertę i gdy wróci zgodzi się. Niczego bardziej nie pragnąłem jak mieć ją przy swoim boku. Obserwowałem ją uważnej od momentu, kiedy skończyła osiemnaście lat, co prawda przez studia widywałem ją niezwykle rzadko. Za każdym razem przyciągała moje spojrzenia. Była niezwykła i pewnie sama nie zdawała sobie sprawy jak bardzo. Pociągała mnie, nie chodziło tylko o urodę. Była bystrą kobietą, elokwentną i inteligentną. Czasami miałem okazję rozegrać z nią partyjkę szachów. Uwielbiałem obserwować ją z bliska, prawie za każdym razem przegrywałem. Była godnym przeciwnikiem, jak i godną towarzyszką życia dla mnie. Kiedyś Leonard żartował sobie ze mnie wiele lat temu, że jestem zbyt wybredny w stosunku do kobiet. Śmiał się, że pewnie się jeszcze tak nie urodziła. Tak miałem swój typ, lubiłem otaczać się ludźmi mądrymi, co poradzę byłem intelektualistą. Chciałem mieć ze swoją żoną więcej wspólnych tematów. Kobiety z naszego środowiska były inne, od dziecka wpajano im, że kiedyś zostaną żonami i były do tego skrupulatnie przygotowywane. Swoją edukację kończył na liceum, dalsza nauka była niemożliwa głównie ze względu na to, iż po swoich osiemnastych urodzinach wychodziły za mąż. Nie twierdzę, że były głupie czy nie ciekawe życia. Były zmuszane by żyć tak, a nie inaczej. Dlatego kiedy Leonardo powiedział mi o tym, że Julia podejmie pracy w hotelu byłem pod wrażeniem jej aspiracji. On pokładał w niej wielkie nadzieje. I dlatego zdawałem sobie sprawę, że biorąc sobie ją za żonę będę musiał także ją wspierać w swoich dążeniach do celu. Może właśnie dlatego nie zgodziła się na moje oświadczyny, bo widzi we mnie tylko przeszkodę?

Sytuacja między nami a Irlandczykami nie była tak napięta od dziesięciu lat. Niestety Johnson Asworth nie jest już naszym sprzymierzeńcem, stał się teraz wrogiem numer jeden. A naszym celem było pozbycie się ich z powichrzeni Nowego Yorku za wszelką cenę, nie mogliśmy oddać naszych terenów. Ponieważ utrata jednej dzielnicy może ponieść za sobą ryzyko kolejnych, a my nie możemy na to pozwolić. Wojna jest nieunikniona.

Jeszcze dziś późnym wieczorem przeprowadziliśmy zamach na pub, który należał do rodziny Asworth. W jego wyniku zginęła ¼ Irlandzkiej załogi. Tym posunięciem podpisaliśmy się krwią zabitych pod zerwaniem przymierza. Zaraz rozpęta się piekło, a ja zamiast skupić się na celu, przed oczami miałem tylko ją. Zbyt dużo czasu zabrało mi zebranie się w sobie i poproszenie ją o rękę. Byłem wściekły sam na siebie, bo mogę nie wyjść cało z tej bitwy. A ona może nigdy nie dowiedzieć się co do niej czuję. Dlatego za wszelką cenę musiałem przetrwać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top