Rozdział 31
Julia
Obudziłam się w nocy cała zalana potem. Resztki snu dryfowały w mojej podświadomości niczym skrawki poszarpanej tkaniny. Nie potrafiłam sobie przypomnieć o czym śniłam. Ale było to na tyle dla mnie straszne, że bałam się dalej zasnąć. Miejsce obok mnie było puste i wyglądało tak jakby nikt tam nie spał. Znowu spieprzyłam, mówiąc Giorgio, że był bezpieczną opcją, ale chciałam być z nim szczera. Zapaliłam lampkę, wstałam. Nadal byłam w sukience. Musiałam się przebrać, ale najpierw chciałam znaleźć męża. Znalazłam go w pokoju, który miał być dla naszego dziecka, siedział na fotelu ze szklanką w dłoni. A woń ostrego alkoholu unosiła się w powietrzu. Miał rozpiętą koszulę przez co mogłam podziwiać jego klatkę piersiową, był bez spodni, miał na sobie tylko czarne bokserki. Spojrzał na mnie z pod przymrużonych powiek. Usiadłam na małej pufie na przeciwko niego.
-Dużo wypiłeś?
-Tylko trochę - Nie skomentowałam, bo według mnie to "trochę" było niedopowiedzeniem, a miałam już dość kłótni, dlatego nie ciągnęłam dalej tematu.
-Skończyłeś remontować pokój - Zauważyłam. Niebieskie ściany ozdobione były ręcznie malowanymi chmurkami. W rogu pokoju stało białe łóżeczko, a obok niego ładny biały przewijak. Fotel na którym siedział Giorgio był obity niebieską tkaniną, a dywan pod stopami był tak miękki, że chciało się na nim położyć.
-Piękny - Skomentowałam, wstałam wyjęłam szklankę z jego dłoni położyłam ją na stoliczku obok fotela. A sama usiadłam na jego kolanach. Przejechałam dłonią po jego torsie, nie protestował.
-Chodź ze mną do naszej sypialni - Zachęciłam. On podniósł dłoń przyłożył ją do mojej twarzy i przyciągnął mnie do siebie bliżej pocałował mnie mocno zachłannie. A kiedy przerwał pocałunek złączył ze sobą nasze czoła.
-I co ja mam z tobą zrobić? Kobieta o twarzy anioła, i o usposobieniu diabła - Uśmiechnęłam się pod nosem na to stwierdzenie, bo trafił z nim w samo sedno.
-Zaczynajmy od nowa - Powiedziałam z nadzieją w głosie.
-Od nowa?
-Tak obiecuję, że będzie teraz inaczej.
-Obiecujesz? - Zapytał z powątpiewaniem. Boże, co jeszcze mogłam zrobić, aby pokazać mu, że ja naprawdę coś do niego czuje? Przytuliłam się do niego położyłam głowę na jego piersi.
-Giorgio błagam cię, daj nam szansę bez ciebie jestem niczym.
Następnego dnia pojechaliśmy do kliniki, Giorgio nalegał aby zobaczył mnie lekarz. Czytałam, że wymioty w ciąż były naturalną koleją rzeczy. Wszystko to powodował hormon gontrotropina komórkowa. Ale doktor Jones wyjaśnił mi, że wymioty powinny ustąpić po 22 tygodniu ciąży, wspomniał również, że w niektórych przypadkach kobiety wymiotują przez całe 9 miesięcy trwania ciąży. Szczerze nie chciałam być jedną z nich. Dostałam kroplówkę, oraz naturalne leki wspomagające, i kazał mi więcej wypoczywać.
***************
Przez resztę miesięcy nadrabialiśmy wszystkie te rzeczy, który nie robiliśmy wcześniej. Oglądałam z Giorgio filmy, chodziliśmy do restauracji, na spacery. Było to naprawdę przyjemne, nie wiem dlaczego wcześniej byłam taką ignorantką. Pod koniec ósmego miesiąca urodziłam zdrową córeczkę o wadze trzech kilogramów. Byłam przeszczęśliwa.
Leżałam w łóżku wykończona porodem, pielęgniarka przyniosła małą kazała mężowi rozpiąć koszulę i przyłożyć sobie córkę do swojej piersi. To było kangurowanie. Giorgio był zdumiony ale wykonał jej polecenie, córka w porównaniu do jego wielkich dłoni była kruszynką.
-Jesteś taka piękna - Szepną do niej mąż, a mnie na ten widok zapiekł oczy. Giorgio był nią oczarowany, patrzył na nią z taką czułością. Nie mogłam powstrzymać łez.
Następnego dnia przyszła odwiedzić mnie cała rodzina, mała leżała w mobilnym łóżeczku obok mojego łóżka. Zwinięta w różowy rożek. Kiedy weszła mama, z którą nie miałam ostatnio za wiele kontaktu, emocje zrobiły swoje.
-Dzień dobry - Przywitała się wesoło, w dłoni trzymała wielki różowy balon w kształcie misia oraz bukiet kwiatów. Wsadziła je do wazonu, który stał na szafce w rogu pokoju. A balon przywiązała do klamki szafki.
-No niech zobaczę tę dziecinkę - Powiedziała podchodząc do łóżeczka. Czułam się trochę tak jakbym miała dejavu, bo przecież parę miesięcy temu to ja odwiedzałam ją w szpitalu po porodzie.
-O Jezu ależ ona słodziutka!
-Mamo oficjalnie zostałaś babcią - Spojrzała na mnie zaszklonymi błękitnymi oczami. Włosy miała zaczesane w skromny niski kucyk, kremowy elegancki płaszcz kontrastował z czarnymi skórzanymi kozakami.
-Jak się czujesz?
-Wykończona
-Oj pierwszy poród jest ciężkim przeżyciem, ale z każdym następnym dziecko wychodzi szybciej - Mama miałam w tym spore doświadczenie, w końcu urodziła trójkę dzieci. Wciąż mam w pamięci słowa Aidena, że Stefano urodził się szybko jakby ślizgał się po mydle. Przekrzywiam głowę w bok by popatrzeć na swoją córeczkę. Niestety wymioty męczył mnie do końca ciąży, a doszła do tego jeszcze zgaga. I ogólnie rzecz biorąc nie wiem czy szybko zajdę w drugą ciąże. Te wszystkie dolegliwości były dla mnie na tyle uciążliwe, że jedna ciąża zdecydowanie wystarczy mi na klika lata.
-Kiedy wpuszczą was do domu? - Zapytała.
-Nie wiem jeszcze, lekarza stwierdził u mnie anemie ponoć to częsta przypadłość po ciąży...
-Dziecko jest jak mały pasożyt, który ciągnie od ciebie wszystkie substancje odżywcze w tym witaminy - Powiedziała mama, trafne stwierdzenie. Uśmiechnęłam się pod wpływem tych słów., Obie obróciłyśmy głowy w stronę drzwi, było słychać jakieś głośną wymianę zdań, a po minucie pojawiała się moja babcia.
-No co tak długo, ja też chcę zobaczyć dziecko! - Rzuciła oburzona, zaraz za nią stanęła pielęgniarka z niezadowoloną miną.
-Tłumaczyłam pani, że w pokoju może przebywać tylko jedna osoba na raz - Powiedziała oburzona.
-Wie pani kim ja jestem!? No to niech lepiej pani wróci do swoich obowiązków - Rzuciła rozgniewana.
-Wiem kim pani jest, pani Lomardio, ale takie mamy zasady. Dziecko nie ma jeszcze takiej flory bakteryjnej i odporności jak my dorośli, a każda osoba przynosi na sobie zarazki...
-Niech mi pani tu nie wyjeżdża z zarazkami...- Mama poklepała mnie po dłoni i puściła do mnie oczko.
-Ja już będę się zbierać kochana - Przewróciła oczami i wyszła. Babcia zmierzyłam złowieszczym wzrokiem pielęgniarkę i weszła do pokoju. Odłożyła swoją torebkę na moje łóżko wyściskała mnie.
-O Boże tak się cieszę, moja kochana, ależ ona jest do schrupania - Przyjrzała się małej dosłownie z każdej strony.
-Ma twoje uszy - Rzekła, a ja zaśmiałam się na jej słowa, bo na razie trudno było dostrzec jakiekolwiek podobieństwo. Była tak maleńka i pomarszczona.
-Tak bardzo się bałam, że nie donosisz tej ciąży, spędzało to sen z moich powiek.
-Babciu....- Kobieta otarła łzę, wzruszenia.
-Wybrałaś już imię? - Zmieniła temat.
-Tak, Isabella.
-Ładnie, będziesz mogła ją nazywać swoją Bellą, po włosku "Bella" znaczy piękna, a "Belisima" Prześliczna - Wytłumaczyła babcia - Zobaczysz ona stanie się iskrą w twoim życiu, a wkrótce nie będziesz mogła wyobrazić sobie jak mogłaś bez niej żyć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top