39


Elisa


Kolejne tygodnie minęły mi zdecydowanie spokojniej, codziennie gotowałam dla męża i jego pracowników, a wieczorami odbywałam kurs online z podstaw kuchni włoskiej. Chciałam się sprawdzić pod tym kątem. Wiedza o tej kuchni była przekazywana z pokolenia na pokolenie w mojej rodzinie, ale gdzieś tam po drodze mogła ona się już zatrzeć, bądź zamerykanizować. Po mniej więcej siedmiu dniach stwierdziłam, że niczego nowego się nie nauczyłam, a wręcz utwierdzałam się w przekonaniu, że umiem wszystko nawet lepiej niż moja nauczycielka. Zdecydowałam się kontynuować naukę w tej szkole, ale wybrałam wyższy poziom. I to był strzał w dziesiątkę, lubiłam wyzwania kulinarne, to prawda poziom master wymagał ode mnie więcej zaangażowania. Chciałam dojść do perfekcji, niestety przeceniłam swoje siły, tak mi się początkowo wydawało. Bo przy przygotowaniu zupy z małży ciągle coś mi nie wychodziło, za pierwszym razem myślałam, że dodałam za dużo białego wina, bo wlałam je na oko.  Smak był okropny, mimo wszystko nie poddawałam się, podwijałam rękawy i brałam się za przygotowywanie dania od nowa. Po trzech kolejnych próbach ciągle mi coś nie odpowiadało, nie smakowało mi to w ogóle. Potem doszłam do wniosku, że je nigdy nie jadłam małży, więc postanowiłam spróbować jedną. Nie dość, że konsystencja tego była wątpliwa, na samo spojrzenie była okropna to przełknięcie tego wydawało się awykonalne, jednak poświęciłam się. Nadziałam środek otwartej muszli na widelec, drugą ręką zatkałam sobie nos. Wsadziłam sobie do ust cały kawałek i pomału gryzłam. O Fuj jakie to było ohydne, ale dam radę to jedna mała małża dla dobra ogółu mojego gotowania, poświecę się. Boże jakby mnie ktoś teraz zobaczył nie wiem co by sobie o mnie pomyślał!? Przeżuwałam jednocześnie płacząc. W końcu to wyplułam nie dając już sobie rady. Gdy spojrzałam na tą rzecz w zlewie na sam widok zachciało mi się wymiotować. Odkręciłam kran nalałam do szklanki wody i z ulgą przepłukałam swoją buzie, jak ludzie mogą jeść takie okropne rzeczy, jestem zdegustowana. Nie ważne ile razy będę przygotowywać te konkretnie danie ono zawsze mi nie będzie smakować, więc porzuciłam wszelakie nadzieje o małżach. A i tak skończyłam ten kurs z wyróżnieniem. 

Kurs kuchni Francuskiej był moim wymarzonym wydarzeniem, niestety było jedno ale. Odbywał się on w budynku restauracji, a to oznaczało, że musiałbym opuścić dom. Arrigo nie wspomniał nic o tamtym gangu motocyklowym, więc nie wiedziałam czy sprawa została już załatwiona. Restauracja, który organizowała kurs mieściła się w bogatszej części naszej dzielnicy, to była część do której zapuszczałam się bardzo rzadko. I pomyśleć, że teraz jest ona na wyciągniecie mojej dłoni. Ślub z Ariggo to jak wygrana losu na loterii, złota karta, wstęp do miejsc o których wcześniej mogłabym tylko pomarzyć. Diametralna zmiana status z biedaka na vip zupełnie jak w historii o kopciuszku.

A mimo wszystko nie mogłam pozbyć się wrażenia, że życie w małżeństwie z Arrigo było poniekąd takie, jak z moim ojcem, musiałam prosić o pozwolenie żeby wyjść z domu. Wszystko dla mojego bezpieczeństwa oczywiście, jednak pozostawał mały niesmak.

Dzisiejszego wieczora postanowiłam pójść i prosić o powolnie, Arrigo bardzo długi czas przesiadywał w gabinecie, było już po dwudziestej drugiej. Zapukałam do drzwi, po usłyszeniu zezwolenia weszłam. Siedział przy czarnym szklanym biurku, wpatrzony w jakieś dokumenty, nawet na mnie spojrzał. Zajęłam miejsce w fotelu naprzeciwko niego.

- Kiedy skończysz? – Zapytałam, podniósł głowę i spojrzał na mnie nieprzytomnym wzrokiem. Po czym pokręcił głową jakby wyrywał się z transu.

- Elisa – Powiedział, poprawił się na fotelu.

- To pierwszy raz, jak przychodzisz do mnie do gabinetu – Stwierdził, przeczesał swoje ciemnoblond włosy, jego fryzura dawno już zdążył się popsuć.

- Szczerze spędzasz tu tyle czasu....

- Stęskniłaś się za mną? – Wszedł mi w słowo, uśmiechnąć się tym typowym dla siebie aroganckim uśmieszkiem.

- Może troszeczkę – Przyznałam.

- Mam sprawę – Wręczyłam mu mój tablet, wziął go w swoje duże dłonie. Przez chwilę milczał studiując stronę internetową, która była tam wyświetlona.

- Jak miewam chciałbyś skorzystać z tego kursu – Powiedział, odłożył tablet na blat biurka. Jego niebieskie oczy świdrowały mnie, był zamyślony, ale cały czas pozostawał czujny.

- Czy mój „Areszt domowy" dobiegł końca? – Zapytałam z pełną powagą, a on roześmiał się tylko na te słowa. Wstał okrążył biurko usiadł na blacie tuż przede mną.

- Nie jesteś więźniem, tylko moją żoną, a to znacząca różniąca – Rzucił, zaplótł dłonie na piersi, po czym przejechał dłonią po brodzie.

- A co z tym kursem przez internet? – Zapytał.

- Daj spokój, ja potrzebuje żywej interakcji międzyludzkiej, zresztą co innego jest gotując samej, a w towarzystwie kogoś nie ma w ogóle porównania.

- Dobrze, ale mam kilka warunków...

- Ty zawsze masz warunki – Odpyskowałam zdenerwowana.

- Dobrze wiesz, że to tylko i wyłącznie dla twojego bezpieczeństwa.

- Strasznie mi to przeszkadza, od ponad miesiąc nie wychodziłam z domu, wszystko mnie zaczyna już wkurzać, ja pragnę mieć kontakt z innymi ludźmi...Bo inaczej zawaruję – zajęczałam.

- Po pierwsze Flavio będzie cię zawoził, po drugie ma być obecny podczas prowadzenia kursu.

- Że co!? Dałbyś spokój – Oburzyłam się. To sprawi, że ludzie będą mnie unikać i zachowywać dystans wobec mojej osoby, a tego nie chcę.

- A jak ty sobie to wyobrażasz, co? Będziesz znajdowała się w obcym miejscu, gdzie każdy może sobie wejść od tak z ulicy, a co jeśli będzie to któryś z moich wrogów!?

- Boże Arrigo panikujesz...

- Panika to nie jest odpowiednie słowo, kochanie to są środki zachowawcze, jestem szefem oddziału rządzącego Staten Island, więc nie licz na mniej, bo to nigdy się nie wydarzy – Jeśli chodzi o tą metodę to polegałam, chciałam jeszcze spróbować czegoś innego. Położyłam dłonie na jego udach, sunęłam nimi aż dotarłam do rozporka, zaczęłam pocierać wybrzuszenie, po krótkim czasie był już twardy. Głowę miał opuszczoną, a jego oczy uważnie śledziły każdy mój ruch.

- Igrasz sobie ze mną – Szepnął, ale ja nie zamierzałam tak łatwo odpuści, nie teraz kiedy to ja miałam nad nim władzę, może nie zdziałam zbyt wiele, może tylko troszkę go udobrucham, ale to zawsze będzie zwycięstwo, może małe a jednak będę mieć cholerną satysfakcję. Bez problemu rozpięłam sprzączkę w skórzanym pasku, jego ciężar sprawił, że sponie osunęły się z bioder. Ścisnęłam jego członka mocniej przez bokserki. Odepchnęłam fotel do tyłu, upadlam na kolana. Celowo pieściłam go tylko przez bokserki, jego wzrok cały czas był skupiony na mnie. Kiedy naciskałam mocniej, wtedy on odrzucił na chwilę głowę do tyłu, wykorzystałam moment i sunęłam mu bokserki z tyłka. Byłam ciekawa na ile mi pozwoli, na ile chciał abym to zrobiła, a na ile jego duma broniła się przed tą pieszczotą. Wzięłam do ust jego żołądź, w buzi poczułam słodko słony posmak, zaczęłam bawić się nim jak lizakiem. Raz ssałam, raz lizałam a kolejny raz delikatnie przygryzałam. Cały czas masując dolną cześć trzonu. To był pierwszy raz jak robiłam taką rzecz. To była spontaniczna decyzja, chociaż przygotowywałam się na to wcześniej. Arrigo próbował zachować do samego końca swoją niewzruszoną postawę, lecz ja widziałam jak jego nogi drżały, jak mocno zaciskał palce na krawędzi blatu. Co rusz z jego ust uciekało ciche jęknięcie. Mógłby mnie odtrącić, przerwać to, ale nie zrobił tego. Poddał się całkowicie pieszczocie, czy też torturze zwał, jak zwał po jego spojrzeniu widziałam, jak cholernie mu się to podoba, jak reaguje nawet na najmniejszy dotyk.

Nie ostrzegł mnie, nie powierzał ani jednego słowa, sperma przysnęła prosto w moje gardło. Smak był przedziwny trudny do opisania słonogorzki, ale znośny. Nim zdążyłam ochłonąć, Arrgio pociągnął mnie za ręce i mocno do siebie przytulił. Ciężko oddychał jakby właśnie przebiegł maraton. Ujął moją twarz w swoje dłonie i patrzył na mnie lśniącymi oczami.

- Co ty ze mną robisz – Wyszeptał. Chciałam coś powiedzieć o zmianie warunków, ale czułam, że to za wcześnie. Przyłożyłam więc głowę do jego klatki piersiowej i wsłuchałam się w jego szybkie bicie serca. Jednak jego dłonie szybko znalazły się na moich pośladkach, byłam już przebrana w koszulę nocną, która nie stanowiła żadnej przeszkody. Podniósł mnie, a ja zaskoczona pisnęłam.

- To jeszcze nie koniec – Wyszeptał złowieszczo, po czym położył mnie na blacie biurka strącając przy okazji wszystko co było na nim wraz z moim tabletem, pod cienkim materiałem szlafroka wyczułam chłodność szkła. Arrigo rozłożył moje nogi i zaczął swoją walkę, nie mogłam zebrać myśli kiedy jego język sunął po wewnętrznej stronie mojego uda, czułam gorący oddech tam na dole, a potem wpił się w moją szparkę, a ja przepadłam. Nie trwało długo, gdy pierwsza fala orgazmu wstrząsała moim ciałem. Miał taki wprawny język. Przez moment zawisł nade mną intensywność jego spojrzenia miażdżyła mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć, co zrobić, więc pociągnęłam go za poły rozpiętej koszuli i pocałowałam, między nogami czułam, jak jego członek znów jest postawiony w pełną gotowość ociera się o moje wejście.

- Zawszę chciałem to zrobić w moim gabinecie – Szepnął po między zachłannymi pocałunkami. Teraz oboje smakowaliśmy sobą nawzajem. Arrigo przerwał nasze połączenie tylko po to by przewrócić mnie na brzuch. Leżałam miażdżąc swoje piersi, wypięta tyłkiem w jego stronę, byłam podniecona do granic możliwości. Gdy wszedł we mnie, zawirowało mi w głowie, z każdym pchnięciem czułam jak narasta we mnie ekscytacja, podobało mi się to jak mnie dotykał, masował moje pośladki, jak rękami mocno łapał mnie w tali po to by wbić się głębiej. Miałam wrażenie, że nasz seks skoczył na nowy dotąd mi nieznany poziom, który kiedyś może wydawał mi się nierealny. Było w jego postawie coś dzikiego i coś szorstkiego, nie chcąc się zapędzać w odmęty mojego umysłu poddałam się temu całkowicie.

Kiedy nadszedł koniec ja nie mogłam się podnieść, moje myśli był jednym wielkim bałaganem, a moje ciało jakby przestało mnie słuchać, nie mogłam się ruszyć z miejsca. Arrgio ogarnął się pierwszy słyszałam, jak zapina pasek od spodni następnie pomógł mi wstać, mocno złapałam się jego szyi.

- Jestem wykończona, zanieś mnie do naszej sypialni – Rozkazał mu, a on bez słowa wziął mnie na ręce. Oparłam głowę o jego ciepły tors.

- Przesadziłem – Stwierdził niosąc mnie w swych ramionach.

- To był najlepszy seks w moim życiu – Powiedziałam, wtedy poczułam jego usta na mojej głowie. Ostrożnie ułożył mnie na łóżku.

- Odpocznę chwilę i pójdę pod prysznic – Powiedziałam. Wtedy on usiadł obok mnie, odgarnął mi z czoła włosy. I czułością przyłożył dłoń do mego policzka

- Wszystko w porządku nic cię nie boli? – Zapytał z troską.

- Przestań się martwić, nie jestem ze szkła – Oburzyłam się, właśnie mu przed chwilą powiedziałam, że to był najlepszy seks w moim życiu, a on wyglądał na zmartwionego. To prawda, że ten raz był inny niż wszystkie dotąd.

- Nie nie jesteś, ale następny razem gdy posunę się za daleko proszę przystopuj mnie – Miał taką strasznie zbolałą minę. Pocałował mnie w czoło. I zniknął za drzwiami łazienki. Jego ostatnie słowa mocno mnie zakłopotały, a może dostrzegł coś czego ja nie widziałam. Wstałam podeszłam do lustra stojącego w rogu sypialni. Zdjęłam szlafrok, który rzuciłam na ziemię, podwinęłam koszulę nocną i obejrzałam swoje biodra, były one pokryte siniakami. A więc dlatego się tak martwił, widział je pierwszy. Ten widok był dla mnie szokiem. Okręciłam biodrami by bliżej przyjrzeć się temu, na razie nic mnie nie boli w tych miejscach, ale jutro będzie zapewne gorzej, mam gdzieś w kosmetyczce maść z arniką po kąpieli posmaruje się, jeśli będą ją często stosować siniaki powinny szybko zniknąć. Arrigo tak bardzo się martwił ponieważ miał na względzie moje doświadczenie z gwałtem i dlatego sądził, że posunął się za daleko, nawet nie wziął pod uwagę moich słów o najlepszym seksie w moim życiu, a może myśli, że jestem masochistką? Przygryzłam policzek od środka, muszę coś z tym zrobić. Weszłam do łazienki zdjęłam nocną koszulę oraz to co zostało z moich koronkowych majtek. Arrigo stał pod prysznicem skierowany do mnie plecami, ale widziałam jak mocno zaciska dłonie w pięści i zapewne biczuje sam siebie w myślach. Uchyliłam drzwi kabiny i wślizguję się do środka, przytuliłam się do niego od tyłu, a on zaciska dłonie na moich przedramionach.

- Arrigo kocham cię – Powiedziałam te słowa pełnym powagi głosem, wtedy on obrócił się do mnie twarzą, woda z deszczownicy ciekła po jego włosach i twarzy.

- To co się dziś między nami wydarzyło było aktem naszej miłości, ja byłam świadoma wszystkiego i wyraziłam na to zgodę. Proszę nie czuj się paskudnie, bo sądzisz, że mnie skrzywdziłeś. To jest kilka siniaków nic więcej.... –Przyłożył mnie palec do ust.

- Czasami mam wrażenie, że samym dotykiem mógłbym cię złamać, dlatego wiem, że dzisiaj przesadziłem. A widok tych siniaków na twoim ciele wypala dziurę w mym umyśle i myśl, że to ja ci je zrobiłem jeszcze bardziej mnie niszczy...- Opuścił głowę.

- Kochanie proszę, spójrz na mnie – Poprosiłam niemal błagam.

- Powiedziałam, że to był najlepszy seks w moim życiu, czy w ogóle to do ciebie dociera, co? A poza tym nie mogę patrzeć na ciebie takiego udręczonego – Dźgam go palcem w pierś.

- To do ciebie nie podobne, chcę znowu mojego pana aroganckiego - Wtedy on spojrzał na mnie z niedowierzaniem wypisanym w oczach, a potem pchnęłam go na ścianę, wzięłam płyn do ręki nalałam na jego klatę, skurczybyk nawet się nie wzdrygnął. Zaczęłam go myć jak gdyby nigdy nic.

- Dawno tego nie robiłam, ale mam ochotę wymasować wszystkie te spięte mięśnie, co ty na to?

- Z cholerną przyjemnością oddam się w twoje ręce - Mówiąc to znowu ujrzałam na jego twarzy ten zarozumiały uśmieszek. 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top