31


Elisa

Zanim zaczęłam się szykować do ślubu, zrobiłam sobie małą rundkę po ogrodzie. Nie było jeszcze gości po terenie posesji krzątała się jedynie wynajętą na ten dzień obsługa, a wśród nich konsultantka ślubna. Chciałam mieć pewność, że wszystko jest tak, jak być powinno. Byłam zachwycona wystrojem, doborem dodatków i tym, jak wszystko ze sobą współgrało. Styl boho wywodzi się z Francji, gdzie słowo boho pochodzi od wyrazu bohema, która nawiązuje do artystycznej bohemy. Nonszalancka swoboda, lekkość oraz idealizowanie romantyzmu. Ten ślub będzie totalnym przeciwieństwem dotychczasowych ceremonii ślubnych urządzanych w gronie mafijnego półświatka. Przede wszystkim mniej pompy i przepychu. Prostota w naturalnej odsłonie, gdzie żywe dekoracje składające się ze świeżych kwiatów grają pierwsze skrzypce. Dla mnie to było spełnienie dziewczęcych marzeń. Naturalne odcienie, w tym dominująca zieleń, drewniane dodatki. Jedynie dywan prowadzący do łuku weselnego był barwy ciemno czerwonej, ale akurat nawet on tu pasował. Krzesła były poustawiane w siedmiu rzędach po obu stronach. Drewniane oparcia krzeseł były poprzeplatane szarfą wykonaną z syfonu w kolorze butelkowej zielonej, w kokardy doczepione były piwonie, bratki, goździki oraz frezje. Po obu stronach gzymsu rezydencji wsiały zawieszone lampki. Podeszłam do łuku, chciałam przyjrzeć mu się z bliska. Kwadratowa drewniana konstrukcja była przyozdobiona białą zwiewną tkaniną, która zakrywała jedn bok, u góry zamocowana była wiązanka składająca się z kwiatów oraz liści, kolejna zdobiła prawy bok. Wyglądało to zwiewnie skromnie i elegancko. Już miała wracać, ale dostrzegłam coś za łukiem, więc wychyliłam nico głowę. Ależ było moje zaskoczenie, gdy odkryłam wielki biały namiot na tyłach rezydencji. Zakryłam usta rękami, a więc i wesele udało się przenieść na świeże powietrze!? Jak tylko spotkam Julię muszę cholernie mocno ją uściskać. Wracając dostrzegałam Saverię, stała ona w progu wyjścia na ogród, ręce miała założone na biodra, a po krzywej minie wiedziałam już co się kroi. Pewnie szukała mnie, ale ja nie mogłam usiedzieć na miejscu nie sprawdziwszy wszystkiego. Pragnęłam aby nasz ślub, oraz wesele były idealne. Jeżeli odkryłabym coś niepokojącego podczas trwania ceremonii nie mogłabym się skupić, a tak wszystko mam teraz sprawdzone no i jestem spokojniejsza. Siostra odtransportowała mnie zaraz pod same drzwi pokoju, w którym miałam zostać uszykowana do ślubu,  jak tylko siadłam na krześle podeszła do mnie stylistka Rachel i w ruch poszły pędzle.

Gdy Rachel skończyła swoją pracę, poszłam się przebrać w komplet bielizny, który stanowił piękny biały biustonosz, który były wyszywany delikatną koronką. Był on bez ramiączek, świetnie przylegał do mojego ciała, więc moje początkowe obawy jeśli chodzi o pewien dyskomfort pod czas noszenia go, okazały się zupełnie bezpodstawne. Do kompletu były również białe koronkowe majtki. Suknię pomagała mi ubrać siostra, tylko przy niej mój wstyd nie był na tyle paraliżujący. Gdy wyszłam z łazienki odziana w swoją suknię ślubną wszystkie znajdujące się kobiety w pokoju wydały okrzyki zachwytu. Moje policzki zaczerwieniły się, bo poczułam się taka zawstydzona. Zajęłam swoje miejsce na krześle i do pracy przystąpiła fryzjerka Luisa. Przez pierwsze piętnaście minut było wszystko w porządku, ale po tym czasie, gdy kobieta zaczęła używać lakieru do włosów, nachodziły mnie pewne wątpliwości. Moja fryzura miała być lekka i tworzyć artystyczny nieład, krótko mówiąc woły miały zostać zebrane z przodu w coś na kształt kłosa a tył miał zostać spięty, tak aby nie był ciasno ułożone. Więc przy dziesiątym pryknięciu lakieru  byłam już nieźle wkurzona, przy kolejnym w końcu postanowiłam się odezwać.

- Wystarczy - Powiedziałam. Fryzjerka opuściła rękę w której trzymała pojemnik lakieru. A ja szybko wstałam z miejsca, byle tylko znaleźć się jak najdalej od niej.

- Tej pani już podziękujemy – Rzuciłam, fryzjera popatrzyła się na mnie z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.
- To ma być ślub BOHO – Tłumaczę, podkreślając ostatnie słowo tak, aby cokolwiek trafiło do tej baby.
- Czyli luźno i stylowo – Dodaję, zaraz mnie za przeproszeniem coś strzeli. Fryzjerka dalej stoi na swoim miejscu i wygląda tak jakby nic, co przed chwilą powiedziałem do niej nie trafiło. Oddając się w ręce profesjonalistów wychodzisz z założenia, że znają się na swojej pracy. Najwidoczniej ta pani nie zna przysłowia " Co za dużo, to nie zdrowo", albo "Mniej znaczy więcej" Nie ważne, zaraz chyba wybuchnę. Sandra widząc moją minę pochodzi do fryzjerki i coś do niej mówi, po czym kobieta wychodzi z pokoju. Podchodzę do stojącego w rogu lustra i przyglądam się swojej fryzurze, dotykam włosów. Nie jest tak źle, jak to wyglądało, ale po prostu bałam się, że coś zaraz nie wyjdzie. Wzięłam głęboki wdech, opadły mi na chwilę ramiona. Saveria podeszła do mnie zaniepokojona moim wybuchem.

- Hej wszystko w porządku? - Zapytała szeptem, a potem pogładziła mnie ręką po plecach. Pokiwałam głową na tak, właśnie dotarło do mnie, jak mocno jestem dzisiejszym dniem podenerwowana. Po kilku minutach i kilkunastu głębszych wdechach decyduję się kontynuować przygotowania. Sandra wczepia mi w włosy welon, następnie nakłada mi wianek na głowę.
- Wszystko tam z tyłu gra? Nie widać tej spinki? – Dopytuje, bo ciężko mi ogarnąć wzrokiem mój tył. Moja przyszła teściowa zapewnia mnie, że nic nie widać. Od razu jestem spokojniejsza. 

Stella nie zjawiła się dzisiaj, nie odwołam jej zaproszenia, ale miała by tupet jeśli jednak odważyła się dziś przyjść, za to doszły mnie słuchy, że Sofia wraz ze swoim świeżo upieczonym mężem zjawili się na ceremonii. Saveria opowiedziała mi  o wszystkim, co działo się za moimi plecami. Julia wybawiła ją z miejsca pod pretekstem rozmowy, a gdy ta zgodziła się z nią porozmawiać, to dołączyła do nich Sandra w towarzystwie mojej siostry. Sofia nie była zadowolona ze spotkania, ale Sandra nakazała jej aby ta powstrzymała się od komentowania, a przede wszystkim wstrzymała się od rozsiewania plotek, jeżeli nie wywiązałaby się z któregokolwiek nakazu, to Sandra zagroziła degradacją jej męża, co spowodowałby, że jej pozycja społeczna diametralnie poszybowałaby w dół. A czego bała się najbardziej Sofia? Utraty swojego statusu społecznego, albowiem nie uratowała by ją przed tym jej wpływowa rodzina, ponieważ teraz tylko i wyłącznie była zależna od swojego męża, no chyba żeby jej się nagle coś odwidziało i postanowiła pójść na studia i do pracy, ale ona nie jest tym zainteresowana. Saveria podkreśliła, jak bardzo miała ona niezadowoloną minę i widać było, jak powstrzymywała się przed tym by czegoś nie odpyskować. Ulżyło mi, gdy dowiedziałam się o tym, bardzo ale to bardzo mi ulżyło. Pomijając ogromną satysfakcję, którą czułam z powodu, że w końcu ktoś pokazał jej swoje miejsce. Zapewne będzie miała problem pogodzić się z zaistniałą sytuacją, ale szczerze mówiąc ma za swoje. Tak naprawdę nikt z nas nie wiedział czy to był blef ze strony Sandry, jedynie można snuć domysły. 

Wyszłam z pokoju, na korytarzu czekał na mnie papa. Wyglądał bardzo dostojnie w swoim fraku, ale jego fryzura była dziś zdecydowanie zaskakująca. Zdecydował się rozpuścić swoje długie siwe włosy. Mój ojciec był przystojnym mężczyzną, lecz jego piękno było dość surowe, co wynikało z jego poważnych rysów twarzy, wciąż był niczym nieoszlifowany diament. Wystarczyło by tylko deczko odpuścić tego uporu i mógłby pozwolić sobie na uczucia względem innej kobiety. Niestety jeśli on sam do tego nie dojdzie, zostanie za niedługo sam, jak palec. A szkoda, bo nawet największy gbur powinien zaznać jeszcze szczęścia w życiu. Wyciągnął dłoń w moim kierunku, ujęłam ją. Jego oczy wyrażały uznanie zdobył się nawet na uśmiech dla mnie. Za nami ustawiły się mój orszak składający się z trzech druhen. Każda z pań miała na sobie skromną jasnozieloną sukienkę wykonaną z satyny, z jednym ramieniem, tak abym sukienki nawiązywała do mojej. Julia wręczyła mi ślubny bukiet., który był naprawdę uroczy, a zapach kwiatów delikatnie docierał do mojego nosa. Wzięłam głęboki wdech, starałam uspokoić drżenie rąk i ruszyliśmy.

Nim przekraczamy próg muzyk zaczyna grać na pianinie marsz Mendelssohna. W towarzystwie papy przekraczam próg drzwi, goście wstają, czuję spojrzenia wszystkich na sobie, staram się nie tracić uśmiechu z ust i iść z wysoko uniesioną głową. Tak naprawdę chcę spotkać tylko jedną osobę, jednego mężczyzny któremu zwierzę swe życie.  Stoi zwrócony do mnie twarzą, a gdy nasze spojrzenia spotykają się ze sobą, on szeroko się uśmiecha. Zanim papa puszcza moją dłoń szepce coś jeszcze Arrigo na ucho, cokolwiek to były za słowa, mina Arrgio nie zdradza niczego.
Staję naprzeciwko niego, siostra zabiera ode mnie bukiet, oboje chwytam się za ręce.

Ksiądz wygłasza swoją mowę, przyznam nie wsłuchuję się w jego słowa. Bardziej skupiam się na swoich myślach, jeszcze nigdy nie byłam tak długo zmuszona przypatrywać się swojemu narzeczonemu, jednak nie odwracam wzroku, bo to co mam przed oczami bardzo mi się podoba. Przez mój umysł przelatują wszystkie wspomnienia począwszy do pamiętnego pocałunku, który miał miejsce w tym domu, w czasie jego szesnastych urodzin. Potem nasze spotkanie w siłowni, ja wykonująca mu masaż, on nalegający bym przyjęła od niego pieniądze. Czy gdyby nie wydarzyła się taka straszna rzeczy, czy nasze życie powiodłoby nas przed ołtarz!? Nie chcę się na tym zastawiać podczas własnego ślubu, ale trzeba przyznać jedno Arrigo jest honorowym mężczyzną i dotrzymuje danego słowa. A teraz jego oczy wyrażają tak wiele emocji, za chwilę stanę się jego żoną i uwolnię się z pod wpływu nadopiekuńczego ojca.

Arrigo puszcza moje dłonie, a ja orientuje się, że byłam zbyt pogrążona w własnych myślach. Nieproszony rumieniec pojawia się na mojej twarzy. Spostrzegam małą złotowłosą dziewczynkę stojącą obok nas, to Isabella, córka Juli. Trzyma ona w swoich małych rączkach ciemnozieloną welurową poduszkę, na której ułożone są nasze obrączki. Isabella uśmiecha się do nas słodko, po czym Arrigo zabiera pierścionek z poduszki puszcza moją prawą dłoń i przygotowuje się by włożyć mi metalowy okrąg na palec.

-Ja Arrigo Lombardio biorę ciebie Eliso Carello za żonę - Wow, zapiera mi dech, a obrączka ląduje na mym palcu.

-I obiecuję trwać przy tobie na dobre i na złe, w szczęściu i chorobie oraz to, że cię nie opuszczę aż do śmierci - Teraz moja kolej, zabieram obrączkę z poduszki przygotowuję się. Zawsze myślałam o tym, jak będą brzmieć moje słowa wypowiedziane w stronę mojego przyszłego męża, a ostatnio nieustannie myślałam o tym, co chciałabym powiedzieć. Nie pytałam się nikogo, o to czy mogę zmienić przysięgę, z góry uznałam, że mam prawo powiedzieć, to co podpowiada mi serce.

- Ja Elisa Carello biorę sobie ciebie Arrigo Lombardio za najważniejszego mężczyznę w moim życiu, biorę sobie ciebie za przyjaciela. Za osobę z którą jest mi dobrze nawet kiedy milczymy. Za osobę na której mogę bezwarunkowo polegać. Ślubuję kochać ciebie na dobre i na złe, w szczęściu i chorobie dopóki śmierć nas nie rozłączy- Wkładam obrączkę na jego serdeczny palec. Arrigo patrzy na mnie z takim intensywnym spojrzeniem.

-A więc, co Bóg złączył niech człowiek nie warzy się rozdzielać. W imię Boga ojca wszechmogącego ogłaszam was mężem i żoną - Teraz jest ten moment, kiedy pan młody może pocałować swoją żonę. Arrigo przybliża się do mnie, kładzie swoje dłonie na moich plecach w jego oczach dostrzegam przebiegły błysk. Nim zdążę zareagować ona przychyla mnie do tyłu, a potem namiętnie całuję. Kiedy wracamy do pozycji pionowej, jestem zbyt rozproszona i ciężko mi złapać oddech, a wszyscy w koło śmieją się i klaszczą z zachwytu. On jest nieprzewidywalny, ależ jakże mnie to kręci.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top