28
Elisa
Tydzień mijał w zastraszającym tempie, wracałam do domu wieczorem, a następnego dnia z rana musiałam jechać w inne miejsce. Same dojazdy zajmowały nam mnóstwo czasu, a poruszanie się po Nowym Yorku w godzinach szczytu graniczyło z cudem. Często byłam gdzieś spóźniona, to było istne szaleństwo. Dlatego ucieszyłam się, gdy nastał piątek. Tego dnia miałam umówioną wizytę w salonie piękności na próbny makijaż i fryzurę, to był już ostatni punkt na liście, którą otrzymałam od Juli. Choć wszystko sprawiało mi ogromną radość, to szczerzę powiedziawszy chciałam choć trochę zluzować i odpocząć.
Makijażystka Rachel co rusz nachylała się nade mną, za każdym razem owiewała mnie woń jej perfum. Był bardzo ładne, zapach ten kojarzył mi się z oliwką dla niemowląt. Jej ogromne kolczyki koła kręciły się przy każdym jej ruchu. Na jej śniadej skórze makijaż wyglądał perfekcyjnie. Zielone oliwkowe oczy były uważne daleko odsunięte od prostego niewielkiego nosa, przez ich skośny kształt, można było stwierdzić, że któreś z jej rodziców pochodziło z Azji, albo oboje. Rachel właśnie skończyła mnie malować podała mi przenośne lusterko. Wzięłam je do ręki i z zapartym tchem podziwiałam jej pracę. Byłam pod wrażeniem dosłownie nie mogłam przestać się na siebie patrzeć. Wizażystka wzięła wszystkie moje uwagi do serca. Nie chciałam mieć przysłowiowej „tapety" na twarzy. Zależało mi aby cera wyglądała lekko i promiennie. I tak właśnie było, makijaż był delikatny subtelny i podkreślał moją urodę. Byłam zdziwiona tym jak dobrze pasował do mojej karnacji odcień soczystej czerwieni na ustach, jak gama brązów świetnie podkreślała kolor moich oczu.
- Twoje perfumy pachną, jak oliwka dla niemowląt, co to? - Spytałam zaintrygowana. Rachel oparła jedną rękę na biodrze i szeroko się uśmiechnęła.
- Jak świeżo wyprana pościel, która jest tak szorstka i przyjemna jednocześnie - Odparła.
- To białe piżmo - Dodała.
- Białe piżmo? - Powtórzyłam z zaciekawieniem, makijażystka wyjęła z tylniej kieszeni spodni telefon kliknęła coś na nimi i pokazała mi zdjęcie srebrnego małego flakonu.
- Nazywają się Tesori d'Oriente. To są włoskie perfumy i wy włoskie dziewczyny ich nie znacie? - Zdziwiła się.
- Widocznie mało znana firma - Zasugerowałam - Poczekaj, Sav - Zwróciłam się do siostry.
- Możesz zrobić zdjęcie tego? - Saveria podeszła z telefon i pstryknęła zdjęcie. Była dzisiaj dziwna, cały czas coś na nim klikała i wyglądała na podenerwowaną, albo może mi się tylko zdawało.
- Skończyłaś? - Skierowała do pytanie do Rachel
- Tak
- A czy możesz teraz ten makijaż trochę bardziej podrasować? - Rachel uniosła jedną brew do góry.
- Jest piątek a my mamy jeszcze plany - Wytłumaczyła. Plany? Chyba coś mi umknęło, bo moim planem na dzisiaj było wylegiwanie się w łóżku w towarzystwie jakiejś komedii odmóżdżającej. Zapytam się jej o to później.
Zamiast pod dom zajechałyśmy pod hotel Lombardio. I to już wzbudziło moją czujność, papa wymagał od nas abyśmy się co jakiś czas meldowały się. Spojrzałam na swój telefon, ale ciekawość więzła nade mną górę, więc schowałam go z powrotem do torebki. Wysiadłam szybko z samochodu, bo Saveria wyciągała właśnie z tylnego siedzenia czarną sportową torbę.
- Teraz tylko zaliczymy wizytę w toalecie, a potem mała zabiorę cię windą do nieba...-Zaśmiałam się na te słowa.
- Skąd ty bierzesz te teksty?
- Mam swoje źródełko.
- Oby ono nigdy nie wyschło - Odparłam nadal śmiejąc się pod nosem. Pokonałyśmy kilka stopni schodów, które wiodły do wejścia hotelu. Dwóch boyów hotelowych odzianych w bordowe marynarki i czarne spodnie stojących po obu stronach drzwi kiwnęło nam głowami na przywitanie. Saveria nadała takie tempo, że dosłownie musiałam za nią biec. Skierowała się w prawą stronę od recepcji, tam za jedną z białych kolumn znajdowały się toalety. Sav przytrzymała dla mnie drzwi. Siostra podeszła do każdej kabiny a było ich trzy, zapukała do drzwi, a gdy nie usłyszała odpowiedzi zaczęła je otwierać, chyba tak chciała sprawdzić czy jesteśmy tu same.
- Zanim przebierzesz się, mam do ciebie jedną prośbę - Oświadczyła podchodząc do mnie bliżej.
- Mam się bać? – Zapytałam z lekką obawą. Saveria przewróciła oczami na moje słowa.
- Dzisiejszego wieczoru może zdarzyć się wiele, dlatego proszę cię abyś zawsze była na tak – Powiedziała to śmiertelnie poważnym tonem.
- Aha, jak w tym filmie z Jimem Carreyem? – Zapytałam.
- „Jestem na tak" – Saveria uniosła swoje ręce do góry zadowolona. Spojrzała na mnie cała w skowronkach
- Dokładnie! Masz być na tak, nawet jeśli to będzie powodowała mały dyskomfort. W końcu wychodzisz za mąż, a to jest twój ostatni wieczór jako wolnej kobiety, dlatego nie bój się eksperymentować, nie ograniczaj się.
- No dobra, zero ograniczania się - Przyrzekłam, kładąc dłoń na swoim sercu, a drugą unosząc do góry, coś na znak przysięgi, albo słowa harcerza.
- A teraz - Saveria wcisnęła mi torbę w ręce i wpakowała mnie do kabiny, zamakając za mną drzwi.
- Ubieraj to! – Nakazała za drzwi. No dobra cokolwiek tam jest nie będzie chyba raczej to stój krowy, albo innej dziwnej rzeczy. Rozpięłam zamek torby, w jej wnętrzu znajdowała się biała sukienka, pantofle na obcasie. Pociągnęłam za wystającą warstwę tiulu, no proszę ten materiał stanowił welon, który był doczepiony do plastikowego diademu. Jak już powiedziałam A to powiem i B. Rozebrałam się ze swojej sukienki, a następie przebrałam się w białą sukienkę, która była dość krótka, ledwo co zakrywała moje pośladki dobrze, że miała dzisiaj na sobie rajstopy, wsunęłam srebrne pantofle na stopy. Wyszłam z kabiny, bo brakowała mi tam miejsca. Stanęłam przed lustrem i nałożyłam diadem na głowę, a siostra poprawiła mi welon z tyłu włosów.
- Wyglądasz jak seksi panna młoda – Wyszeptała widocznie podekscytowana i zadowolona ze swojego pomysłu.
- Raczej jak zdzirowata panna młoda – Poprawiłam ją, jeszcze raz oceniłam swój strój w lustrze. Krój sukienki nie pozostawiał wiele do życzenia, wykonana był ona z satyny, ramiączka były na tel grube by zakryć mój cielisty koronkowy stanik. Ale na litość boską ta długość nie była dla mnie odpowiednia, sukienka była stanowczo za która, a ten dekolt odsłaniał zbyt wiele. W życiu nie wyszłabym tak ubrana na miasto, nigdzie bym tak nie wyszła ubrana, nawet na imprezę halloweenową. Jeszcze nie opuściłyśmy toalety, a ja już czułam się niekomfortowo. No i te pantofle skąd ona w ogóle je wytrzasnęła!? Z jakiegoś sklepu vintage!? Przyglądałam się trochę dłużej niż powinnam ogromnym srebrnym kokardą zdobiącym buty.
- Gdyby był tu z nami Arrigo nie pozwoliłby mi tak wyjść z tej toalety – Westchnęłam.
- Ale go tu nie ma! Zapewniam cię moją droga wyglądasz zajebiście! – Zapewniła, klepiąc mnie po ramieniu. Kolejne westchnienie uciekło mi z ust. Zamknęłam na chwilę oczy ponieważ musiałam pozbierać się w sobie. Powtarzałam w myślach, jak mantrę te słowa. Jestem na tak, jestem na tak, jestem na tak. Obróciłam się tyłem do lustra, oprałam się tyłkiem o marmurowy blat umywalki, zaplotłam dłonie na piersi i obserwowałam, jak moja siostra zdejmuje buty, potem spodnie, następnie kurtkę. Ona też była przygotowana, bo pod spodniami miała ukryte rajstopy, a to co uważałam za bardzo wycięty top okazuje się sukienką. Siostra dopakowuje swoje rzeczy do torby, zakłada z powrotem szpilki. Podchodzi do lustra rozpuszcza włosy, maluje usta szminką na czerwony kolor. Zabiera torbę z ziemi i obie wychodzimy.
- Teraz idziemy do windy i jedziemy na jedno z najwyższych piętrer – Poinstruowała, krocząc przez korytarz w takim stroju przyciągamy wzrok obsługi hotelowej. Widząc ich uśmiechy i szeptane między sobą komentarze, miałam ochotę jedynie zapaść się po ziemię, ale przecież jestem na tak! Kurde bele, w co ja dałam się wpakować.
Wysiadłyśmy z windy, na jednym z ostatnich pięter budynku. Na tym poziomie znajdowały się tylko trzy pary drzwi. Sav podeszła do pierwszych z nich, były ogromne dwuskrzydłowe wykonane z ciemnego drewna. Otworzyła je za pomocą karty magnetycznej. Zachęciłam mnie gestem dłoni abym udała się za nią. Więc poszłam, obie weszłyśmy w totalną ciemnie, nagle podskoczyłam przestraszona na kobiecy wrzask, światło zostało włączone, a ja stałam z otwartą buzią na przeciwko moich koleżanek.
- NIESPODZIANKA!!! - Krzyczały wszystkie naraz. Dotarło do mnie, jaka jestem naiwna i niedomyślna. Mogłam się przecież tego domyśleć, mimo wszystko taka niespodzianka sprawiła mi niebywałą radość. Było łącznie dziesięć dziewczyn wśród nich Patrizia, Matilde, Stella, reszta pań stanowiła dziewczyny z grupy szkoleniowej mojej siostry. Też je bardzo lubiłam, podeszła do mnie Matilde z dwiema małymi szklankami w dłoni.
- Masz, pij – Nakazała, następnie szepnęła do mnie – Będziesz łatwiejsza – Dodała już bardziej żartobliwie.
- Do dna – Krzyknęła Matillde.
- Za ostatnie chwile wolności! – Rzuciła Saveria. Uniosłam swoją szklankę do góry, inne kobie uczyniły to samo, razem wzniosłyśmy toast.
- Za ostatnie chwile wolności – Powtórzyłam i wypiłam całą zawartość małej szklaneczki, pod koniec strasznie wykrzywiło mi usta, aż mną potrzepało. Nie wiem co było w tym drinku podejrzewam, że to był sam alkohol z kroplą soku. Otrząsnęłam się, choć nadal czułam niesmak w buzi, byłam w tonalnym szoku bardzo pozytywnym zresztą. Przytuliłam Sav do siebie i wyszeptałam w prost do jej ucha słowo „dziękuję"
To przyjęcie to było coś czego potrzebowałam, chociaż sama nie zdawałam sobie z tego sprawy, jak na ironię. Dzięki temu wieczorowi zresetuję swój zestresowany umysł i poczuję się nieco lepiej. Wciąż czułam napięcie, wciąż byłam gdzieś w biegu, a pod skórą bałam się, że ta okropna Sofia zacznie coś kombinować i do naszego ślubu nie dojdzie. Wiem, że to był tak irracjonalny lęk i ciężko mi było to wytłumaczyć. Chyba podświadomie obawiałam się Sofii.
- Coś widzę młoda, że za dużo myślisz – Szturchnęłam mnie siostra.
- Dziewczyny zapraszam do stołu, musimy dobrze pojeść, nim stracimy swoje głowy dla wódki – Krzyknęła. Zanim udałam się do części jadalnianej, musiałam ochłonąć. Chwile postałam w miejscu podziwiając apartament. W oczy rzucały się zakręcone czarne schody które prowadziły na piętro. Pod schodami ustawiona była zielona półokrągła welurowa kanapa, na przeciwko kanapy stał nowoczesny szklany stolik ze złotymi nóżkami. Podeszłam kilka kroków, zauważyłam, że tuż za ścianą po prawej stronie znajdują się szerokie szklane drzwi prowadzące na taras. Wychyliłam głowę bardziej i dostrzegłam basen. Przyłożyłałam dłoń do ust, o ja cię kręcę nawet nie miałam pojęcia, o takich luksusach. Na lewo tuż za schodami znajdowała się cześć jadalniana. Długi szklany stół, który był syto zastawiony, dokoła niego było stało, aż dwanaście krzeseł obitych czarną skórą. Za stołem znajdował się bar, który obsługiwała barmanka. Kolorystyka apartamentu była utrzymana w czerni i butelkowej zieleni z elementami złota. Luksus czuło się dosłownie wszędzie nawet pod stopami.
- Elisa siadaj - Nakazała Saveria poklepując siedzisko krzesła znajdującego się u szczytu stołu. W trakcie posiłku podziwiałam imprezowy wystrój, balony w kształcie czerwonych serduszek czy ust, ale te najfajniejsze i najzabawniejsze były balony penisy. Nad gzymsem elektrycznego kominka wisiała kolorowa girlanda z napisem „Party" Kolejne balony i zwisające z nich serpentyny. Spojrzałam na swoje koleżanki Stella przefarbowała swoje ciemne włosy na blond wyglądała inaczej, nie mogłam się przestawić z dawnej Stelli na nową Stellę. Ten kolor spowodował, że stała się jeszcze piękniejszą kobietą. To było kuriozalne bo była już wcześniej ładna. Patrizia schudła, jej postura wydawała się bardziej atletyczna niż ostatnio. Jak się dowiedziałam zmieniła palny i zamierzała tak, jak moja siostra aspirować na żołnierza. Doprawdy podziałałam ją za ten wybór, bo ta praca była ciężka ale przede wszystkim niewdzięczna. Matilde miała dziś wyprostowane włosy, co było także dla mnie odmianą, bo odkąd ją znam to jej znakiem rozpoznawalnym była jej burza rudych loków. Koleżanki mojej siostry był tak jak ona szczupłe i wysportowane. Każda z obecnych tu pań miała na sobie czarną sukienkę, dzięki czemu ja i moja biel się odznaczała, zapewne to było zaplanowane.
- Stella pochwal się – Rzuciła Matlide popijając swojego drinka. Spojrzałam na koleżanki.
- Stella się zaręczyła!- Zapiszczała rudowłosa.
- Tak? Zajmy go? – Dopytywałam.
- Chyba, być może tylko z widzenia. Jest żołnierzem oddziału pierwszego, więc pracuje bezpośrednio Z Capo - Wytłumaczyła. Zabrzmiało to tak, jakby przechwalała się tym faktem. A potem opuściła głowę i nią potrząsnęła.
- Co ja mówię, w końcu to ty wychodzisz za pasierba Capo - Rzuciła dziwnym tonem. Przyznam trochę poczułam się jej słowami urażona, ale ukryłam to za szerokim uśmiechem. Mimo wszystko zrobiło się niezręcznie. Niestety wyścig, która znajdzie lepszego bardziej bogatego męża uważam za otwarty. To było dość kuriozalne, ponieważ ja nigdy nie chciałam brać w nim udziału. Tu niestety nie liczyła się miłość tylko wpływy, smutne, bardzo smutne czego nas nauczono w naszych domach. Chcąc rozładować napiętą atmosferę.
- Pokarz pierścionek - Zachęciłam ją. Wtedy Stella nieco rozluźniła ramiona i wyciągnęła dłoń na stołem w moją stronę.
- Oooo- Wydukałam robiąc duże oczy.
- Jego rodzina jest majętna – Dodała Stella poruszając wymownie brwiami. Tak to już wiedziałyśmy wszystkie. Szybko uniosłam swoją dłoń, aby porównać oba. Tak jej widocznie się odznaczał, ale z tego co pamiętam mój pierścionek należał kiedyś do babci Arrigo, może nie był jakiś wyszukany, ale dla mnie liczyła się jego historia.
- Ale cacko, nie jest ciężki? – Zapytałam zaciekawiona, ponieważ ten pierścionek był tak wielki, a w zasadzie diament na nim osadzony. Trochę było on dla mnie przerysowany, to znaczy wyglądał jak żywcem wyjęty z kreskówek. Chodząc z takim cackiem po mieście można narazić się na kłopoty.
- Czasami bywa, dlatego nie noszę go pod domu, tylko jak gdzieś wychodzę – Stella zdjęła go z palca i podała mi.
- Przymierz – Zachęciła. Wzięłam do dłoni to wielgachne cacko. Przyjrzałam się uważnie, diament miał kształt owalny pewnie dlatego by było wygodniej go nosić.
- Wow – Wydukałam oszołomiona tym ile ona faktycznie ważył.
- To trzydzieści trzy karaty – Wytłumaczyła koleżanka. – I czasem boli mnie nie tylko palec i ręka.
- Wcale się nie dziewie on jest....- Szukałam odpowiedniego słowa.
- Przepastny? - Rzuciłam, po czym Matilde zaczęła się śmiać.
- Wiesz, jak to jest chłopak chciał zaimponować Dziewczynie. Zwłaszcza, że za naszą Stellą ustawiała się długa kolejka – Wyjaśniła Patrizia.
- A ostatnie słowo należało do? – Zapytałam. Stella zmarszczyła brwi.
- Chciałabym powiedzieć, że do mnie, ale mój ojczulek wybrał tego z największym portfelem.
- Jaki on jest? Macie jakieś wspólne tematy? Jak się zapatruje na twoje studia?
- Jest szarmancki, przystojny, ale nie miałam okazji jeszcze z nimi porozmawiać sam na sam
- Coś o tym wiem, Saveria nieustanie gra rolę mojej przyzwoitki
- No coś ty – Wykrzyknęła Matilede z niedowierzaniem.
- Co, jak co, ale twój ojczulek wydawał się bardziej wyluzowany niż nasi ojcowie – Odparła.
- Cóż po drodze wydarzyło się kilka rzeczy, które miały wpływ na jego zachowanie – Wytłumaczyłam, próbując ukryć swoją smutną minę. Musiałam szybko zmienić temat.
- Jakich rzeczy, co się takiego wydarzyło – Dopytywała Patrizia.
- Kto ma jeszcze ochotę na drinka? – Zawołałam, wstając od stołu. Tak naprawdę chciałam uciec od ich pytań. Bo to nie było miejsce, ani czas na takie zwierzenia. Co ja mówię, nigdy tak naprawdę chyba się na to nie zdobędę. Co prawda żyjemy w środowisku zarządzanym przez mafię, ale każda z nich stara się żyć normalnie. Nie chcę im psuć bańki opowiadając im, co mnie spotkało. Saveria podeszła do mnie, kiedy zabierałam nowe drinki z baru na którym stały one przygotowane.
- Wszystko w porządku? – Zapytała uważnie lustrując mnie swoimi zielonymi oczami. Wzruszyłam lekko ramionami.
- Bo wyglądasz na przygnębioną – Westchnęła.
- Przepraszam, przygotowałaś dla mnie tak wspaniałą niespodziankę, a ja zamulam – Opuściłam nieco niżej dłonie. Sav położyła ręka na moim ramieniu.
- Ciężko jest mi pomijać pewne fakty z mojego życia, mam wrażenie, że jestem z nimi nie szczera – Popatrzyłam na moje przyjaciółki.
- Rozumiem, ale to nie jest coś o czym powinny się dowiedzieć – Odparła.
- Niestety – Odparłam ze smutkiem.
- Głowa do góry to już jest przeszłość, a dzisiaj mamy się bawić a nie przymulać, zresztą mam jeszcze coś w zanadrzu na dzisiejszy wieczór – Zamruczała podekscytowana. Wróciłam do stołu i podałam koleżanką ich drinki. Patrizia patrzyła na mnie tak frapująco, zapewne chciała uzyskać odpowiedź na swoje pytanie.
- Więc? – Próbowała wybadać.
- Arrigo zabrał mnie kiedyś na zakupy - Zaczęłam, pominięcie pewnych faktów to przecież nie jest kłamstwo, no nie?
- I? – Dociekała.
- Odwiózł mnie do domu po północy, a w międzyczasie rozładował mi się telefon. Ojciec dobijał się do mnie. Dostałam taką reprymendę, jakbym była co najmniej małą dziewczynką. No i było kilka innych sytuacji, w których Arrigo naraził się mojemu tacie. On ogólnie za nim nie przepada.
- Ach ci nasi ojcowie – Westchnęła Stella.
- W ogóle – Matilde położyła swoje ręce na blacie stołu i zbliżyła się do mnie twarzą.
- Jak do tego doszło, że ty i Arrigo bierzecie ślub, bez obrazy, ale to najbardziej gorący towar w mieści i najbardziej nieuchwytny – Rzuciła poruszając wymownie brwiami Matilde. Uśmiechnęłam się wesoło.
- Znałam go już wcześniej, mieliśmy mały epizod w przeszłości
- To znaczy? – Zapytała poruszona Patrizia.
- Ajajaj coś czuję, że to będzie niegrzeczne – Dodała Stella, podgryzając truskawkę w czekoladzie.
- Podczas szesnastych urodzin Arriga, jego siostra przyłapała nas całujących się pod schodami w jego domu.
- No kto by pomyślał, cicha woda brzegi rwie – Zaśmiałam się. A potem opowiedziałam im resztę historii z masażem włącznie. Pominęłam tę najbardziej tragiczną i podkolorowałam, że wpadłam mu w oko i on poprosił mnie o rękę.
-No, no, no – Podsumowała moją opowieść Matilde.
- On jest chodzącym ciachem eh...- Rozmarzyła się Patrizia.
- Jest, jest – Przyznałam jej rację.
- Dziewczyny – Krzyknęła Saveria, zwracając na siebie uwagę każdej. Sav stanęła po środku salonu.
- Mam dla was kolejną niespodziankę, ale żebyśmy mogły bawić się beztrosko, bezpieczniej będzie, jak wrzucicie swoje telefony do koszyczka. Bez obaw nikt nie będzie się trudził by złamać wasze hasła i zrobić włam na wsze instagramowe konta. To jest bardziej środek zachowawczy dla tego co zaraz nastąpi. Ze względu na nasze środowisko będzie lepiej, jeżeli wszystko co się zdarzyło w tym pokoju, na zawsze w nim zostało – Podniosłam torebkę z krzesła, wyciągnęłam swój telefon, szybko sprawdziłam, czy nie mam żadnych wiadomości. Była jedna, a raczej to był mms. Arrigo przesłał mi swoje zdjęcia, które było zrobione w jakimś clubie, w czerwonym świetle obejmował swojego przyjaciela Savio i ojczyma wszyscy troje trzymali w rękach butelki. Pod zdjęciem widniała wiadomość.
„Pozdrowienia, nie mogę doczekać się niedzieli' Uśmiechnęłam się szczerze, już pisałam mu odpowiedź kiedy moja siostra wyrwała mi telefon z dłoni.
-Ej! – Warknęłam. Saveria spojrzała na zdjęcie na moim telefonie. Jej usta ułożyły się w literkę u i zerknęła na mnie.
- A więc tak się bawi twój narzeczony, nie możemy być gorsze, chodźcie tu wszystkie – Saveria chciała zrobić nam wspólne zdjęcie, co wcale nie było takim złym pomysłem. Ale nie pozwoliła mi się przesunąć do przodu. Kazała innym dziewczyną stanąć dokoła mnie, tak aby zakryły one moją sukienkę. I wtedy strzeliła nam fotkę.
- U mnie też fajnie, miłej zabawy – Powiedziała i wystukała odpowiedź. Zablokowała telefon naciskając boczny przycisk. A potem wrzuciła go do koszyczka. Założyłam ręce na piersi i pokręciłam głową, ale już nic nie miałam do gadania.
- Moje drogie przygotujcie się teraz na wielkie i samowite show – Saveria podeszła do drzwi zamaszyście je otworzyła a do środka wszedł mężczyzna ubrany w policyjny mundur. Myślałam że ze śmiechu zadławię się własną śliną. Striptizer!? Ja pierdolę, nie wierzę własnym oczom. Chciałam je przetrzeć, ale przypomniało mi się, że mam makijaż.
-Striptizer!? – Zapiszczały głośno zebrane panie. Nie ona oszalała, jak Arrigo się o tym dowie zabije ją, a potem mnie. Facet poprawił swoją czapkę, za pleców wyciągną czarną pałkę i przepchał nią po twarzy Clarisy, a ona była tym faktem urzeczona, wpatrzona jak w obrazek w stojącego przed nią faceta.
- Dostałam wezwanie, że w tym pokoju przebywają same niegrzeczne panny– Powiedział głębokim głosem. Trudno było mi dostrzec kolor jego oczu, ponieważ na nosie miał czarne okulary przeciwsłoneczne, ale z twarzy wyglądał na przystojnego kolesia.
Odsunęłam się do tyłu, wolałam być obserwatorem tego pokazu niż brać w nim czynny udział. Laski dosłownie oszalały na jego widok. A dla mnie był to zabawne, no i ekscytujące doświadczenie. Stanął pośrodku salonu, mężczyzna miał na koszuli naszywkę z imieniem Micke. Jak oryginalnie pomyślałam. Zaczął się poruszać, wodziłam za nim wzrokiem nie powiem, widok tak tańczącego faceta nęciłby każdą kobietę, nawet zakonnicę. To jak kręcił biodrami, Boże. Właśnie w tej chwili wyobraziłam sobie Arrigo tańczącego w ten sposób przede mną i aż zapiekły mnie policzki. Może lepiej nie zapędzać się w takie odmęty mojego umysłu. Gdybym nawet poprosiła mojego narzeczonego o taki pokaz, to zapewne sama musiałbym wykonać go przed nim pierwsza. Micke zaczął rozpinać koszulę, wkrótce leżała ona na ziemi, a on z gołą gładko ogoloną klatą paradował przed nami. Matilde pomacała sobie troszkę jego widoczny sześciopak, a Saveria trzepnęła go w tyłek. Nie miałam pytań. Moment kiedy nasz pan policjant zdarł z siebie spodnie, był kulminacyjny towarzyszyły mu wtedy tak głośny piski, że aż musiałam zatkać uszy. Obrócił się do swojej widowni tyłem, OMG on miał stringi, cienki pasek idealnie wchodził w jego rowek. Nie, nie będę sobie wyobrażać Arrigo w tego typu bieliźnie, to jest złe. A jednak mój umysł sam płatał mi figle, zaczęłam się śmiać z samej siebie. Tego nie da się od zobaczyć czy od myśleć. Ja i moja wyobraźnia.
Striptizer odegrał swoje show, co jakiś czas próbował wybawić mnie na środek ale ja stanowczo odmawiałam. Za to reszta dziewczyny rzuciła się na niego jak wygłodniałe lwice na swoją zwierzynę. Rozumiem pomysł Saveri z oddaniem telefonów. Gdyby któraś wrzuciła zdjęcie z dzisiaj na relację na instagram mogłaby być z tego niezła afera.
Saveria zapłaciła kolesiowi za występ i próbowała go grzecznie wyprosić z apartamentu, ale on domagał się od niej całusa. Chyba Sav wpadła mu w oko, no proszę co za odważniak. Gdy moja siostra całkiem straciła cierpliwość użyła więcej siły i wypchnęła go z pokoju zamykając mu drzwi przed nosem. No koleś musiał być nieźle zaskoczony jej walecznością.
- Gdybym wiedziała że będzie tak upierdliwy zdecydowałabym się na strażaka – Wybuchnęłam śmiechem inne dziewczyny też zaczęła się śmiać.
Stella wróciła z łazienki wydawała się być zdenerwowana, podeszłam do niej.
- Co się stało? - Zapytałam zmartwiona.
- Nie, tylko muszę na chwilę wyjść - Byłam zdziwiona jej słowami. Żadna z obecnych tu kobiet nie chciała wychodzić jeszcze z imprezy. Popatrzyłam na nią pytająco.
- Dlaczego?
- Camillo czeka na mnie na dole, a to jest jedyna szansa na spotkanie się z nim w cztery oczy, sama rozumiesz - Wyjaśniła. Zauważyłam jak mocno zaciska dłoń na ramiączku swojej drogiej markowej torebki.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł - Wtrąciła się moja siostra.
- Jesteś tu bez obstawy powinna pójść z tobą któraś z nas - Oświadczyła.
- Nie, naprawdę nie trzeba poradzę sobie - Zapewniła Stella, moja siostra nie wyglądała na zadowoloną z obrotu sytuacji. Przytuliłam Stellę, skoro chce skorzystać z okazji, narzeczony pewnie odstawi ją tu pod koniec imprezy, gdy wszystkie będziemy już zbyt pijane żeby cokolwiek kojarzyć. Matillde dołączyła do uścisku, a potem Patrizia. To było nasze takie pożegnanie "wspólny przytulasek, lecz Stelli ten przytulasek najwidoczniej przeszkadzał, bo próbowała się z niego wyswobodzić. Co w ogóle do niej nie pasowało, no dobra może faktycznie jej się tak do narzeczonego spieszyło. Stella zachwiała się na nogach, puściła torbę, którą tak kurczowo trzymała, złapała się kantu stołu żeby się nie przewrócić, a torba zsunęła się z jej ramienia i spadła na ziemię.
Wszyscy w pomieszczeniu wstrzymali oddech, ponieważ z torebki Stelli wyspały się rzeczy na ziemię, a w śród nich leżał telefon, który nie był zablokowany, a na ekranie widniało zdjęcie z pokazu który odbył się przed chwilą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top