14
Elisa
Poranek nie należał do najłatwiejszych, środki przeciwbólowe przestały działać, a każdy najmniejszy ruch wywoływał ból w moim ciele. Nawet tak proste czynności jak podniesienie ręki czy obrócenie się na bok był dla mnie nieludzkim wyczynem. Straszne do jakiego stanu zostałam doprowadzana przez innego człowieka. Czułam się jak pacynka pozbawiona swoich nici, byłam taka bez życia, gdyby ktoś nie spłoszył mojego oprawcy mogłoby mnie już tutaj nie być.
Saveria nie odstępowała mnie na krok, pilnowała mnie. Nie wiem tylko po co? Już i tak nikt by mnie ponownie nie skrzywdził. Nie w takim stanie jakim byłam. Próbowała ze mną rozmawiać, ale nie chciało mi się nawet otwierać ust. Po dawce leków jaką otrzymałam spałam jak zabita, ale teraz gdy odzyskałam świadomość bałam się przymknąć powieki, ponieważ wszystko co wydarzyło się wczoraj do mnie wraca obrazy i dźwięki. Tak bardzo chciałabym cofnąć czas, chciałabym, żeby to w ogóle nie miało miejsca. Boli mnie całe ciało, dusza i serce.
Siostra stara się mnie podnieść na duch, ale jej słowa mi nie pomagają, mam wrażenie, że nic mi nie jest już wstanie pomóc. A życie które prowadziłam jest już tylko wspomnieniem, bo nie czeka mnie nic lepszego. Chciałam coś osiągnąć, a teraz nic już nie chcę, boję się, wstydzę tego co się stało. Czuję tak potworny wstyd przed samą sobą, przed wszystkimi innymi a najbardziej przed własnym ojcem, który notabene uczył nas od najmłodszych lat samoobrony. Chyba wywołałam go myślami, bo wchodzi do Sali w towarzystwie naszego Capo. Biorę nerwowy wdech, bo wiem, co zaraz nastąpi, a ja nie jestem jeszcze gotowa by mówić o tym komukolwiek. Jednak wiem, że oni go znajdą i zabiją. Tak działa mafia. Pierwszy raz w życiu jestem zadowolona z tego wśród jakich ludzi żyję. Złapałam za dłoń siostry i ścisnęłam tak mocno jak potrafiłam, spojrzeniem prosząc ją by przy mnie została. Ona spojrzała na mnie zaskoczona, ale szybko przybrała łagodny wyraz twarzy i nieznacznie kiwnęła do mnie głową. Splotła nasze dłonie i co jakiś czas zaciskała. Leonardo Lomabardio był najwyższym zwierzchnikiem władzy w mafii. Fakt, że pofatygował się tutaj do mnie osobiście był dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Moja rodzina jest klasą średnią pracującą, mój ojciec nie był nigdy żołnierzem, jego praca polegała na szkoleniu mężczyzn w walce. W przeciągu piętnastu lat wyszkolił naprawdę wielu w tym także Arrigo. Hierarchia świata mafijnego jest skomplikowana i zawiła. Ale w samym okręgu Nowego Yorku jest nas ponad półtora tysiąca ludzi. Z czego około tysiąc pracują w firmach należących do spółek podlegających organizacji. Jest tego sporo, liczne restauracje, myjnie samochodowe, hotel, kasyna, cluby czy, jak w naszym wypadku siłownia. Byliśmy skrytą społecznością żyjącą wśród innych ludzi. Dla nas honor, lojalność i rodzina musiały być zawsze na pierwszym miejscu. Honor rodziny musiał być niezachwiany, by kobieta mogła dobrze wyjść za mąż. W przypadku mojej rodziny niestety przeze mnie pojawiła się skaza, która zostanie z nami do końca. Lojalność to bardzo ważny aspekt jak nie najważniejszy, każdy z naszych ojców przysięgał przed Capo lojalność ponad wszystko nawet ponad swoją rodzinę. Gdyby mój papa został powołany do służby poszedłby i z uśmiechem na ustach zginął by w imię mafii.
- Bardzo mi przykro z powodu tego co cię spotkało, ale musimy odbyć tę rozmowę. Inaczej nie będziemy wstanie pomóc – Pokiwałam głową na znak, że rozumiem. Mężczyzna podsunął bliżej moich nóg stołek i usiadł na nim. Poprawił poły drogiej czarnej marynarki. Wyglądał na bardzo spokojnego i dystansowego człowieka. Jego brązowe oczy wydawały się być spokojnie i bezkresne. Nie okazywał słabości czy współczucia, czy był przejęty moim gwałtem? Szczerze nie miałam zielnego pojęcia. Zapewne robił w swoim życiu znaczniej okropne rzeczy.
- Od lekarza wiem o twoich obrażeniach, więc możemy pominąć tą nieprzyjemną cześć – powiedział. Boże ulżyło mi pod wpływem tych słów, bałam się że będę musiała opisywać wszystko ze szczegółami, to byłoby bardzo stresujące i żenujące.
- Byłam na spotkaniu w kawiarni, która nazywała się Central park. Po zakończonym spotkaniu poszłam na przystanek, jednak wybrałam drogę na skróty przez park – Obserwowałam jego mimikę, bałam się że zobaczę w niej potępienie, albo zawiedzenie faktem że byłam zbyt leniwa i wybrałam mniej oświetloną drogą i sama wepchałam się do paszczy lwa. Tak zapewne powiedziałby mój tato. On bardzo starał się nas z siostrą dobrze wychować, ale bywał także porywczy. Dlatego nie zamieniłam z nim słowa, strach przed jego reakcją był zbyt silny. Bałam się, że obwini mnie za ten gwałt, bo to ja sama wystawiłam się na niebezpieczeństwo. Wzięłam nerwowy wdech, przy każdym słowie zalewały mnie wspomnienia.
- Na chodniku dobiłam do mężczyzny przeprosiłam go i chciałam wyminąć, ale on zaszedł mi drogę.
- Czy pamiętasz, jak on wyglądał? - Zapytał.
- Szczerze nie za bardzo, park był za mało oświetlony, a potem złapał mnie za krtań i zaczął dusić. Nie skupiałam się na tym, aby zapamiętać jak wyglądał, tylko na tym aby wyrwać się i uciec – Saveria widzą moją narastającą panikę wolną dłonią pogłaskała mnie po policzku. Capo wstał czułam siłę jego wzorku na sobie. Ciężar spojrzenia i coś jeszcze, ale byłam zbyt skołowany by móc się nad tym zastanawiać. Pożegnał się z nami i wyszedł. Zaczęłam szybciej oddychać, a serce waliło mi w piersi. Dłonie zaczęły mi się pocić, więc zwolniłam uścisk. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, nigdy tak się nie czułam. W pewnym momencie miałam problem złapać dech.
- Elisa? Co się dzieje? - Zapytała zaalarmowana siostra, ale ja nie byłam w stanie zrobić wdechu.
- Pielęgniarkę! - Krzyknęła Saveria, po minucie do sali wbiegła zaniepokojona kobieta w granatowym fartuchu. Ręce mi drżały, strasznie się bałam. Kobieta przyłożyła mi dłoń do czoła, potem do policzka, spojrzała na mnie oceniająco. Po czym wyszła bez słowa, byłam kompletnie rozbita. Chciałam się uspokoić, ale jakby moje ciało było poza zasięgiem mojej świadomości. Pielęgniarka wróciła zauważyłam że w dłoni trzyma strzykawkę. Wstrzyknęłam mi coś w wenflon.
- Masz atak paniki za minutkę powinnaś poczuć się lepiej - Powiedziała.
- Dała jej pani coś na uspokojenie? - Dopytała Saveria.
- Tak - Głowa mi opadła na poduszkę, obrazy wirowały w głowie. Byłam totalnie rozbita, kompletnie rozchwiana i zdruzgotana jednocześnie. Chciało mi się płakać, nie chciało mi się wręcz wyć. Jak jedno zdarzenie, jedna pieprzona rzecz może rozpieprzyć wszystko, rozjebać człowieka i całej jego życie. Wiem, że to zostanie we mnie już na zawsze, piętno zgwałconej i naznaczonej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top