×4×
Virgilio
Znów ten sam sen, koszmar który był jawną.
Bawię się w ogrodzie z młodszym bratem Alberto ma dziesięć lat i za niedługo zacznie naukę z ojcem jak ja i Marco. Mama jest w domu gotuje obaid razem z naszą gosposią. Tata zabrał Marco na jego pierwsze spotkanie z innymi bosami. Jemu już wolno za niedługo skończy siedemnaście lat, ja mam dopiero czternaście. Nagle słyszę krzyki ochroniarzy później strzał i huk. Każe biec bratu do matki sam biegnę w przeciwną stronę do miejsca zbiegowiska. Ktoś zaatakował! Ciągle padają strzały więc chowam się za drzewami, nagle czuję oderzenie i zapada ciemności.
Budzi mnie zimna woda którą ktoś na mnie wylał. Próbuję się poruszyć ale nie mogę. Jestem przywiązany do krzesła czuję jak sznur wbija mi się w ręce ocierając skórę. Wiem że nie jestem sam podnoszę głowę widzę kilku mężczyzn nie zam ich czy to oni zaatakowali? Po chli jeden podchodzi do mnie i pięścią idę w nos łamiac go. Kolejne ciosy spadają na mój brzuch aż wymiotuję. Jeden coś krzyczy inni się śmieją ale nie rozumiem w jakim mówiłą języku. Czuję się senny być może podali mi coś gdy byłem nie przytomny. Ojciec zawsze powtarzał aby nie panikować, panika zabija mówił. Obserwuj i słuchaj, czekaj. Starałem się ale oczy same mi się zamykają.
Znów budzą mnie ale tym nie wodą po prostu klepią mnie po twarzy. Nie mogę utrzymać otwartych oczu głową leci mi do tyłu. Po chwili czuję okropny ból krzyczę. Ktoś przejeżdża mi gorącym ostrzem po twarzy. Odchodzi a ja czuję własną krew w ustach. Rozcinają moje więzy pozwalają mi spaść z krzesła na brudny beton. Dostaje kilka kopniaków, po plecach i brzuchu. Czuję że mnie podnoszą chwilę później wiszę powieszony za ręce które szybko zaczynają boleć i drętwią. Słyszę świst nie wiem co to jednak od razu czuję palący ból na plecach a za nim następne. Staram się nie krzyczeć nie dam im sadysfakcji. Nie liczę batów czuję się coraz słabszy nie mam siły walczyć.
Zrywam się z łóżka zlany potem. Idę do łazienki od razu pod prysznic. Śpię nago więc nie ma problemu z ubraniem. Kilkanaście minut później wychodzę chwytam ręcznik i staje nad umywalką patrząc na własne odbicie. I co widzę prawie dwu metrowego facet z mięśniami kilkoma tatuażami. Włosy mam nieco długie lekko się kręcą. Czarne jak węgiel oczy prosty nos co dziwne bo nie pamiętam ile razy był złamany. I tą bliznę po tamtym rozgrzanym do czerwoności nożu. Ciągnie się od prawej skroni przez cały policzek aż do kącika ust. Na plecach też mam blizny.
Od tamtego dnia minęło już siedemnaście lat. Gdy obudziłem się w szpitalu z cały w bandażach dałem sobie słowo że więcej nie będę słaby i nie będę czuł bólu. Udało mi się. Mam trzydzieści jeden lat już dawno powinienm mieć żonę i dzieciaka. Tylko że ja wiem jak patrzą na mnie te wszystkie księżniczki. Rozpieszczone córeczki tatuśów, kazda ma coś poprawionego. Może i jakąś by się skusiła nie ma moja ładną buźkę ale na pieniądze i status. Choć podejrzewam że prędzej zostały by zmuszone przez swoich ojców którzy chcieli by na ślubie ugrać jak najwięcej dla siebie. Na szczęście większość się mnie boi ciekaw jestem czy i moja krwawa dama również się mnie wystraszy.
Anita. Tak ma na imię moja krwawa dama. Anita Rossetti pięknie brzmi.
°*°*°*°*°*°*°*°*°*°*°*°*°*°*°*°*°*°*°*°*°*°
Jeszcze takie krótkie 🙃 na szybko.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top