×10×
Virgilio
Anita De rosa zdecydowanie jest pięknością. Cholerna bogini! Szła z gracją i dumnie uniesioną głową, obok niej była jak mniemam żona jej brata. Obie przywitały się że wszystkimi. Podczas gdy pocałowałem ją w rękę poczułem że przeszedł ją dreszcz. Widziałem też w jej oczach że moja blizna raczej nie zrobiła na niej złego wrażenia. Odsunęłem jej krzesło aby mogła usiąść poczym sam zrobiłem to samo. Wszyscy goście rozmawiali zagłuszając tym muzykę, po chwili na środek sali z mikrofonem wyszedł gospodarz wieczoru
- witam wszystkich państwa bardzo serdecznie. Cieszę się za tak liczne grono. Za chwilę podamy kolekcje zapraszamy również do tańca. Aukcja rozpocznie się za dwie godziny, odbędzie się ona na tej sali a pieniądze na niej zebranie zostaną przekazane na budowę nowych domów dziecka. - zakończył przemówienie wszyscy klaskali, pokłonił się ładnie i wrócił do swojego stolika.
Wszyscy o czymś rozmawiali, nasi ojcowie wspominali czasy własnej młodości. Matki o jakiś pierdołach modowych. Alberto z Domenico zniknęli chyba poszli do baru, pozostali byli już na parkie w śród innych tańczących. Ja natomiast zastanawiałem się jak rozpocząć rozmowę z Anitą. Obawiałem się że przy stole raczej nie będzie skłonna do szczerej rozmowy przez wzgląd na rodziców. Zasady nie pozwalały abym był z nią sam na sam przed oficjalnymi zaręczynami. Wpadłem na inny pomysł, odłożyłem serwetkę z kolan na stół i wstałem
- mogę prosić do tańca? - zapytałem wyciągając do nie rękę. Może to było nie czyste zagranie, nie mogła mi odmówić.
uśmiechnęła się lekko - oczywiście ale ostrzegam nie tańczę najlepiej. - powiedziała przyjmując moją dłoń.
Dopiero teraz zauważyłem że na prawej dłoni ma tatuaż węża. Bardzo ciekawe, idą na parkiet byliśmy obserwowani przez wszystkich. Oj będą mieli o czym plotkować. Chwyciłem ją w tali i przyciągnąłem do siebie, ona położyłam mi lewą rękę na ramieniu. Ruszyliśmy w rytm muzyki
- powiedz mi proszę co myślisz o tym bankiecie? - byłem ciekaw jej zdanie.
- skąd to pytanie. - odparła. Obruciłem nią.
- ponoć nie lubisz takich przyjęć. - uśmiechnęła się lekko. - przyznaję że ja też.
- mam być szczera czy dyplomatyczna. - zapytała nieco ciszej przybliżając się.
- szczera, zawsze. - odparłem znów ją obracając.
Kiwnęła głową na zgodę. Rany dotykam ja od kilku minut i najchętniej nie wypuszczał bym jej z ramion. JA KURWA! RZNIWIAŻ SAMEGO CAPO, WŁAŚNIE OFICJALNIE ZACZYNAM SZALEĆ PRZEZ KOBIETĘ!!!!
- rozejrzyj się. - odezwała się przywracając mnie chwili obecnej. - spójrz, wszędzie są bogaci biznesmeni z pięknymi kobietami. - mówiła. - przyszli tu aby się pokazać, porozmawiać o interesach. - mówiła dalej. - a wiesz co ja widzę? Obłudę, widzę mężczyzn którzy szukając i czekają na każdy twój najmniejszy błąd. Kobiety każda zazdrosna o drugą doszukując się najnowszej wady i skazy. - ciągnęła dalej i musiałem jej przyznać rację. - większość z nich to osoby publiczne, dobre i szlachetne. Pic na wodę, my jesteśmy mafią. Według nich jesteśmy najgorszym złem tego świata, zabijani handlujemy narkotykami i bronią. Ale przynajmniej tego nie kryjemy jak oni. - skończyła mówić.
miała rację a ja byłem coraz bardziej pod wrażeniem. Piosenka się skończyła więc wróciliśmy do stołu. Czułem jak jej bracia i ojciec mnie obserwują. Przy posiłku rozmawialiśmy na luźne tematy. Można śmiało powiedzieć że atmosfera się poprawiła.
Nadszedł czas aukcji nie widziałem nic wartego uwagi. Za to śmiesznie się oglądało resztę ludzi jak przebijali się kwotami za jakiś wazon czy obraz. Jak się okazało aukcja była podzielona na dwie części z przerwą. Zauważyłem że Anita chyba ma dość siedzenia. Uznałem to za szansę spojrzałem na jej ojca a chuj najwyżej odmówi
- czy mógłbym porozmawiać z Anitą na osobności? - zapytałem wywołując tym ciszę przy stole.
Jej ojciec zmrużył oczy - w zasadzie nie, ale jeśli Anita wyrazi takie rzyczenie to owszem. - powiedział wszyscy teraz spojrzeliśmy na dziewczynę w oczekiwaniu decyzji.
- czemu by nie i tak chciałam wyjść się przewietrzyć. A z tego co widziałem w ogrodzie jest altana. - powiedziała popijając szampana.
Tak więc wstałem zapinając marynarkę i odsunęłem jej krzesło znów pomagając wstać. Nagle słyszę jej ojca - Ale pamiętaj łapy przy sobie bo je stracisz. I to z jej ręki. - uniosłem kącik ust do góry kiwając głową. Wystawiłem ramię w stronę szatynki. Nareszcie będziemy sami.
Anita
Bankiet był naprawdę cholernie nudny o aukcji nie wspomnę. Na szczęście Virgilio przyszedł z odsieczą co mnie ucieszyło. Domyślam się że kombinował cały czas abyśmy mogli zostać sam na sam. Bił od niego mrok, widziałam ją faceci unikali jego spojrzenia gdy szliśmy w stronę ogrodu. Wszyscy schodzili nam z drogi, i czuł zawistny wzrok tych wszystkich pind. Co mnie niezwykle bawiło. Gdy byliśmy już na dworze powoli szliśmy do altany która była przystrojona w świecące lampki.
Siadając na bujanej ławce tak na prawdę nie wiedziałam o czym mielibyśmy rozmawiać. Choć jedną rzecz nie dawała mi spokoju. Obruciłem się w jego stronę przodem
- dlaczego akurat ja? - zapytałam spojrzała na mnie i również zwrócił się przodem do mnie.
- bo nie jesteś jak wszystkie. - odparł. - ty nie patrzysz ile mam pieniędzy i jaki posiadam status. - kontynuował a ja słuchałam. - i jesteś pierwszą kobietą która nie patrzy z odrazą na moją twarz.
Gdy skończył mówić przesunęłam się bliżej niego. Wyciągnęłam dłoń w stronę jego twarzy i położyłam ja na policzku z blizną. Byłam malutka przy nim. Po chwili nakrył mojej rękę swoją.
- dla mnie ta blizna niczego ci nie odejmuję. Wręcz przeciwnie podoba mi się. I świadczy o twojej sile.
Gdy to powiedziałam zmarszczył brwi więc wyjaśniłam. - nie wiem skald ją masz ani co przeszedłeś. Ale ona świadczy o tym że włączyłem i przeżyłeś.
Chciałam powiedzieć coś jeszcze ale oboje usłyszeliśmy ruch gdzieś za mną. Oboje zamarliśmy nasłuchując. Widziałam jak Virgilio powoli wsuwa dłoń pod marynarkę pewnie bo broń. Ja choć nie miałam torebki na prawej nodze miałam pas z niewielkim pistoletem. Ale to nie była moja jednya broń.
Bardzo powoli i ostrożnie ściągnęłam buty. Znów usłyszeliśmy szelest liści. Moje szpili mały ukryte noże po jednym w każdej szpilce. Oba były pokryte środkiem paraliżującym. Spojrzałam na mężczyznę i widziałam podziw w jego oczach, uśmiechnęłam się do niego i puściłam oczko. Chalasty znów się nasiliły i dobiegały z dwóch miejsc. Więc jest dwóch napastników. Już po chwili wyskoczyło jednak trzech mężczyzn. Mieli broń skierowana w naszą stronę. Oni chyba nie wiedzieli że mierzą do dwójki zabójców.
Nic zdarzyło zareagować Virgilio strzelił do jednego a ja rzuciłam oba noże w taki sposób aby ich zranić. To wystarczyło by trucizna dostała się do krwi. Trzeci leżał jęcząc z bólu trzymając się za nogę o próbował zatamować krwawienie. Spojrzeliśmy na siebie, po chwili Virgilio chwycił mnie w taki i przyciągając do siebie pocałował. Oddałam pocałunek był bardzo żarliwy i namiętny. W końcu odsunęliśmy się od siebie spojrzałam w jego oczy, założył mi włosy za ucho i pocałował w czoło puszczając.
Podeszłam do każdego i zgarnęłam broń w tym czasie Virgilio pisał coś na telefonie, pewnie informował kogoś z rodziny aby przyszli. Po kilku minutach przybiegli nasi ojcowie z bracimy. My w tym czasie znów siedzieliśmy na chustawce w zasadzie to Virgilio siedział. Ja byłam na jego kolanach machając bosymi stupkami w powietrzu tuląc się do niego. W myślach już układałam tortury dla trójki tych partaczy.
°*°*°*°*°*°*°*°*°*°*°*°*°*°*°*°*°*°*°*°*°*°
Zdecydowanie do tej opowieści mam lepszą wenę 🙃 dajcie znać co myślicie. I nie zapomnijcie o ⭐ i komentarzu !!! 💋
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top