Rozdział trzydziesty ósmy
Ostentacyjnie przytulił się do swojego i tylko swojego mężczyzny.
Po posiłku wrócili do pokoju. Zielonooki usiadł na kanapie i uśmiechnął się do starszego. Wyjrzał za okno. Robiło się już ciemno. Czyli nici z ich wspólnego spaceru. Westchnął ciężko. Naprawdę się cieszył na spędzanie czasu we dwoje.
-Czyli dzisaj już nigdzie nie wyjdziemy? Szkoda- mężczyzna dosiadł się do nastolatka, na co ten od razu wtulił się w tors ukochanego
-Levi...- zaczął cicho i nie pewnie. Nie widział czy to dobry pomysł, aby prosić o coś takiego. Chciał jednak zaryzykować. Najwyżej czarnowłosy się nie zgodzi. Przecież to nie będzie konieczne świata. Ewentualnie powód do smutku.-bo...tak sobie pomyślałem, że może...skoro mamy mieć dziecko to...może byśmy...razem...no wiesz...- jąkał się prawie zapominając co chce powiedzieć. Był bardzo skupiony i zestresowany. W uspokojeniu myśli i opanowaniu emocji nie pomagał drwiący uśmieszek tkwiący na ustach czarnowłosego. Mężczyzna westchnął i chwycił rumiane policzki omegi w dłonie
-Tak. Możemy razem zamieszkać, a nawet zostać oficjalnie parą- mówiąc to delikatnie musnął usta nastolatka i uśmiechnął się lekko
-N-naprawdę?! -krzyknął uradowany dzieciak i szybko cmoknął Ackermana w usta, tym samym oddając delikatną pieszczotę starszego. Uśmiechnął się szeroko i rzucił na szyję Levi'a. Zaczął składać szybkie pocałunki na twarzy mężczyzny i w kółko powtarzał "Dziękuję"
-No dobra już dobra. Puść mnie- powiedział i aktorsko się skrzywił. Nie chciał się przyznawać, że takie niewinne i czułe gesty przepełnione miłością działają na niego w jakikolwiek sposób, a już napewno nie przyznałby się, że działają tak jak działają. Dawno nie widział szczyla takiego wesołego. Sam też nie był tak szczęśliwy od dnia kiedy stracił wszystko co kochał. Odsunął się od chłopaka, co ten skomentował jękiem niezadowolenia
-Nie jęcz mi tu. Skoro mamy razem mieszkać to chyba musze tu przynieść moje rzeczy nie? Idź zrób porządek i miejsce w szafkach, a ja pójdę się spakować- wydał sensowne polecenie, przez co chłopak poczuł się zupełnie jak w wojsku i zasalutował, wywołując tym u starszego salwę głośnego śmiechu. Był zauroczony śmiejącym się ukochanym. Nigdy go takiego nie widział. Uśmiechnął się lekko i westchnął
-To ja idę szykować NASZĄ sypialnie- szepnął chłopak, a starszy kiwnął głową
-Zdajesz sobie sprawę jak dwuznacznie to brzmi?- zielonooki mrugnął i uśmiechnął się tajemniczo
-A jeśli sobie zdaje?- zaczął, lecz szybko powrócił do rzeczywistości i postanowił odłożyć takie niegrzeczne myśli na później- Idź już. Im szybciej się spakujesz, tym szybciej będziesz spowrotem tutaj.- powiedział i poszedł w stronę schodów. Levi podniósł się z kanapy i poszedł do swojego pokoju. W trybie ekspresowym pakował swoje ubrania nie zwracając uwagi na to jak niechlujnie są złożone. Chciał jak najszybciej znaleźć się u boku swojego bezbronnego skarba. W tym samym czasie Eren nie spiesząc się porządkował szafę. Kiedy skończył zszedł na dół i postanowił pomóc ukochanemu. Wszedł powoli do jego pokoju i podszedł do niego od tyłu. Objął go i szepnął
-Nie musisz się tak spieszyć Levi~- zaakcentował delikatnie w ten swój uroczy sposób jego imię- Mamy dużo czasu- jęknął cicho i westchnął mu do ucha. Starszy odwrócił twarz w jego stronę i uśmiechnął się zadziornie
-Kusisz...- szepnął i zmniejszył dystans między ich ustami
-Wiem- odpowiedział nastolatek i przyciągnął twarz ukochanego do siebie. Wpił się w jego usta, by po chwili bez oporu oddać czarnowłosemu dominację nad pocałunkiem i pociągnąć go za sobą na łóżko. Padli na miękkie poduszki i cicho wzdychając kontynuowali pieszczoty.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top