Rozdział trzydziesty drugi

-To nie będzie konieczne. Już podjąłem decyzję- wzrok dorosłych skierował się na niego.

Głęboko odetchnął i myślał jak ująć to w słowa- Nie chce rodzić tego dziecka. Nie chce go. -Hanji szeroko otworzyła oczy, a Erwin uśmiechnął się. Oboje byli zszokowani decyzją podjętą przez nastolatka. Kobieta podeszła do niego i położyłem ręce na jego ramionach
-Eren...będziesz tego żałował- szepnęła. Chłopak energicznie pokręcił głową
-Nie będę- zapewnił. W tej chwili odezwał się do tej pory milczący blondyn.
-Czyli chcesz usunąć? -zapytał ciekawy odpowiedzi. Jednak zielonooki potrafi jeszcze zaskoczyć
-Tak. Mam tylko jeden warunek. Levi nie może się o tym dowiedzieć.- blondyn westchnął i kiwnął głową
-Dobrze. Idź do siebie. Pojutrze już będzie po problemie- Eren uśmiechnął się smutno i wyszedł z pokoju zostawiając dorosłych samych.
-Erwin...nie możemy zabić tego dziecka...- zaczęła brunetka. Wiedziała, że nie uda jej się go przekonać, ale nie zaszkodzi spróbować
-Hanji to nie jest dziecko tylko problem, a problemów się pozbywa- powiedział aż zbyt spokojnie jak na taką sytuację- Szybko to załatwimy i wszystko będzie dobrze. Sama wiesz, że w tej chwili to tylko problem -Nie wyrażał żadnych emocji. Tak jakby rozmawiali o pogodzie. Tego właśnie kobieta w nim najbardziej nie lubiła
-Nie pomogę wam. Nie mam zamiaru brać w tym udziału Erwin. Nie chce mieć tego dziecka na sumieniu, bo w odróżnieniu od ciebie, ja je mam - powiedziała i ruszyła w stronę drzwi
-Skoro tak to dobrze. Nie mów tylko nic Levi'owi - odparł blondyn - i powiedz Erenowi żeby przyszedł do mnie- dodał nim okularnica zdążyła wyjść z pokoju. Hanji skierowała się do pokoju nastolatka. Szybko i energicznie zapukała. Weszła do środka i zastała płaczącego chłopaka w objęciach siostry. Czyżby już żałował? A może to tylko jego ciężarne humorki? Dziewczyna tuliła go do siebie jakby był jej największym skarbem. W pierwszej chwili żadne z nich nie zwróciło uwagi na kobietę. Dopiero kiedy brunetka odchrząknęła wzrok nastolatków skierował się na nią
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale dowódca chce z tobą rozmawiać Eren. Pójdź do niego jak najszybciej- powiedziała na jednym wydechu i w głębi duszy już była na siebie zła, że zrobiła cokolwiek dzięki czemu poniekąd pomogła tym dwóm mordercom dzieci.
-O co chodzi? Pójdę z tobą Eren. Eren. Wogóle mnie nie słuchasz. Martwię się. Eren. Eren. Eren- powtarzała w kółko jego imię jak mantrę. Zwariować można było. A nie wierzyła kiedy Levi jej mówił, że ta dziewucha to utrapienie. Chłopak wstał z kanapy i ignorując siostrę przytaknął kobiecie. Poszedł do gabinetu, z którego niedawno wyszedł. Wiedział, że ta rozmowa jak i  decyzja zmieną kompletnie jego życie. Chociaż wszystkie wydarzenia ostatnich miesięcy sprawiły, że nie tylko jego życie ale i on zmienił się nie do poznania. Wszedł do gabinetu i usiadł na wskazanym przez starszego miejscu.
-Więc- zaczął Smith -Jesteś pewien ze chcesz to zrobić?- zapytał znając już odpowiedź. Był prawie pewien, że chłopak się nie wycofa. Nie należał do tego typu ludzi.
-Tak- Nie. Nie był pewien. Mało tego. Wiedział, że będzie żałował. Już żałował. Jednakże skoro jego ukochany go nie kocha i ma jakąś babę, a on jest tu bez rodziny, która by mu pomogła czy chociażby lekarza z prawdziwego zdarzenia, nie ma wyboru. Levi i tak by się nie przejął nawet gdyby wiedział. Zdecydował się mu nie mówić, kierując się zasadą "Przezorny zawsze ubezpieczony"
-Świetnie. - oświadczył z uśmiechem blondyn.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top