Rozdział dwudziesty siódmy
-Gdzie byliście?- warknął i wstał z krzesła.
Chłopak nerwowo przełknął gulę w gardle, która skutecznie utrudniała mu mówienie. Nie to, że się bał czy coś...wiedział, że taka będzie reakcja czarnowłosego, jednak nie sądził, że ten aż tak się wścieknie. Czy to możliwe, że jest zazdrosny? Nie, to na pewno nie to. Chociaż może...
-No...ja wiem, że mieliśmy wrócić przed kolacją, ale jakoś tak nam się zeszło. Przepraszam! -prawie krzyknął na jednym wydechu i spojrzał na jak zwykle nieprzeninkniony wyraz twarzy ukochanego. Dostrzegł błysk rozbawienia w jego oczach. Już chciał się zacząć kłócić, że tu nie ma nic śmiesznego, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język i czekał na reakcję.
-Tch. Jesteś głupi. Wkurwiasz mnie.-powiedział to z taką miną i takim tonem, że Eren nie był w stanie mu uwierzyć.- Nie myśl sobie, że Ci odpuszczę czy coś. Jutro zamiast treningu ty i twoi przyjaciele...-Urwał w polowie zdania, aby sie zastanowić. Ile Eren by dał żeby usłyszeć coś o sprzątaniu. Wolałby to niż cokolwiek co zaplanował dla nich kapral.- będziecie mieli prawdziwe piekło na ziemi, a później przez całą noc będziecie sprzątać. No i na deser do końca tygodnia nie dostaniecie obiadu ani kolacji- uśmiechnął się złośliwie
-Dobrze, że dzisaj już czwartek-szepnął do siebie nastolatek. Nie przewidział, że mężczyzna go usłyszał
-Skoro tydzień ci nie pasuje to do końca miesiąca. Dzisaj jest chyba 6. Prawda? Cóż, życzę powodzenia. Teraz idź już do siebie- Chłopak czuł się okropnie. Spodziewał się czegoś dużo lżejszego. Nie chodzi mu jednak o karę. Jego ból nie bierze się z tego. Zraniło go to, że przez cały czas mężczyzna nawet na niego nie spojrzał. Jakby myślał o czymś zupełnie innym. A może o kimś? Może o tym liście, którego czytanie zostało mu przerwane? Może o jego nadawcy?
-Nie. To nie może być prawda -potrząsnął głową i odgonił złe myśli. Nim się zorientował był już u siebie. Koniecznie musi się dowiedzieć co to za listy. Musi. Wszedł do swojego pokoju i zamknął za sobą drzwi. Czuł się winny. Teraz Armin i Mikasa też będą mieli problemy. Przecież to był jego pomysł z tym wspólnym wypadek na miasto więc tylko on powinien zostać ukarany. Westchnął i poszedł do łazienki. Zimna woda leniwie spływająca po jego spiętym ciele przynosiła mu ukojenie. Starał się nie myśleć o tym co czeka go jutro. Zmęczony otuliwszy się kołdrą szybko usnął.
~następnego dnia wieczorem~
Nastolatek zmęczony treningiem opadł na kanapę w salonie. Nie spodziewał się, że to będzie aż tak tragiczne. Myślał raczej o podwojeniu dotychczasowych ćwiczeń. Zamiast tego dostali całkiem inny zestaw zadań. Każdy z nich!
-Że też zachciało mu się bawić w surowego trenera.- Przed oczami miał ciągle zmęczonął twarz mężczyzny. Widać, że się nie wyspał. Pewnie siedział do późna żeby ułożyć dla nich indywidualny zestaw karnych ćwiczeń. Za pół godziny całą trójką mają stawić się u drzwi jego pokoju. Ostatni punkt dzisiejszego programu "wychowawczego" to sprzątanie. Oczywiście sam czarnowłosy będzie wszystkiego pilnował. Co oznacza tylko uszczypliwe uwagi i czepianie się o każdy szczegół. Postanowił, że weźmie na siebie cześć obowiązków przyjaciół. Chociaż tak im się wynagrodzi. Najbardziej mu głupio z powodu Armina. Nie dość, że prawie został zmuszony do wyjścia z nim i Mikasą to jeszcze teraz ma przechlapane. Szybko podniósł się z jakże wygodnej kanapy i orientując się, iż ma tylko parę minut wybiegł z pokoju. Z towarzyszami niedoli spotkał się przed pokojem ich dzisiejszego koszmaru. Mężczyzna wyszedł z pomieszczenia słysząc delikatne pukanie i o mały włos nie uderzył zielonookiego drzwiami.
-Ano...bo pomyślałem, że skoro to wszystko przeze mnie to może przejmę cześć pracy Miki i Armina.-brunetka oburzyła się zachowaniem przyrodniego brata
-Nawet o tym nie myśl. Dokończymy to razem- czarnowłosy mężczyzna, który się temu przyglądał westchnął
-Wszystko sobie wyjaśniliście? To świetnie. Ackerman ty i Arlert zamiecie się zachodnim skrzydłem. Tylko stołówka, korytarz i pierwsze piętro, ale ma błyszczeć. Ty Jaeger zajmiesz się resztą- dziewczyna chciała zacząć się kłócić z kapralem, jednak blondyn zaciągnął ją do miejsca ich pracy. Eren i Levi zostali sami.
Hej. Zauważyłam, że Mikasa trochę wam w tej opowieści przeszkadza. Co prawda nie miałam w planach jej uśmiercać, ale...
Może radośnie i uroczo zniknąć. Jeśli chcecie oczywiście. Do następnego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top