Rozdział czterdziesty drugi

Eren zmorzony wydarzeniami całego dnia usnął oparty o przyjemnie zimną szybę.

Chłopak otworzył oczy i od razu je zmróżył. Ostre promienie słońca przedzierające się przez zasłony podrażniały jego nieprzyzwyczajone oczy. Podniósł się do siadu i zauważył, że leży w zupełnie obcym, ogromnym łóżku. Rozejrzał się po pokoju, był on użądzony w dość specyficznym stylu. Naprzeciw łóżka z baldachimem były wielkie okna z czerwonymi sięgającymi aż do podłogi zasłonami, sama podłoga była pokryta kafelkami w nietypowe wzory. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że są drogie. Przy jednej z blado-niebieskich ścian stała ogromna szafa. Czuł się jakby był w jakimś pięknym, wielkim zamku. Wszystko było zupełnie inne niż w jego poprzednich domach. Po chwili dwu skrzydłowe drewniane, ciężkie drzwi otworzyły się, a przez nie do środka weszła niezbyt wysoka młoda kobieta. Ubrana była w komplet, który na pierwszy rzut oka przypominał chłopakowi mundur. Koszula, którą dziewczyna miała na sobie na kieszeni miała wyszyty symbol, który wydawał mu się dziwnie znajomy. Chwilę zajęło mu przeanalizowanie wszystkiego i doszedł do wniosku, że są to te same skrzydła, które jego ukochany ma wytatuowane na plecach. Rude włosy luźno opadały jej na ramiona, wyglądała ślicznie, a delikatny uśmiech nie schodzący z ust tylko dodawał jej uroku. W dłoniach trzymała tace z jedzeniem. Uśmiechnęła sie do siebie i postawiła talerze na szafce obok łóżka.

 -Och!- pisęła widząc wpatrzone w nią zilone oczy- Już się obudziłeś?  Jestem Petra. Miło mi cię poznać- Eren już wiedział, że jej nie polubi. Czuł dziwny niepokój, doskonale pamiętał to imie. To ona pisała listy do Levi'a. Wiedział, że w gruncie rzeczy nie nie ma się czym przejmować jednak głos w jego głowie zaczął panikować i obmyślać plan na wypadek gdyby kobieta stanowiła zagrożenie dla jego związku.  Zielonooki uśmiechnął się sztucznie i wyciągnął do niej dłoń

 -Mam na imię Eren, ale to już wiesz. Mogę się dowiedzieć co tu robie i kim jesteś?- zapytał uciekając wzrokiem w bok. Rudowłosa uścisnęła jego rękę i chwyciła tacę. Dziewczyna nie odpowiedziała na żadne jego pytanie i mówiąc ciche "Pójdę po Levi'a" wyszła. Nastolatek zaczął sie rozglądać po pomieszczeniu próbując znaleźć coś ciekawego. Na jego nieszczęście owe pomieszczenie nie zawierało niczego takiego. Spojrzał niechętnie na talerze z jedzeniem. Nie chciał jeść. Od jakiegoś czasu męczyły go typowe objawy ciąży z mdłościami i sennością na czele. Wiedział jednak, że musi zjeść, w przeciwnym razie coś może być nie tak, a tego by nie chciał. Poza tym kapral okropnie się denerwuje, kiedy chłopak nie dba o siebie tak jak powinien więc jeśli przyjdzie tu i zobaczy, że nic nie zjadł najpewniej na niego nakrzyczy. Postanowił wmusić w siebie chociaż odrobine śniadania przygotowanego przez Petrę. Kiedy zjadł już troche więcej niż odrobinę, a mianowicie wszystko ponieważ o dziwo mu posmakowało i nadal nikt nie przychodził stwierdził, że kobieta wcale nie zawołała czarnowłosego. Zazdrość nie pozwalała mu usiedzieć na miejscu. Wypełznął spod kołdry, którą był przykryty i opuścił stopy na zimną posadzkę. Po cichu wyszedł z pomieszczenia i zaczął sie kierować w stronę, z której dochodziły głośne śmiechy i rozmowy. Zszedł kamiennymi krętymi schodani na dół i trafił do najprawdopodobniej kuchni. Zauważył siedzącego do niego tyłem mężczyzne i już chciał podejść do niego i przytulić się do jego pleców jak to robi zawsze, kiedy zauważył kurczowo trzymającą się ramienia JEGO ukochenego kobietę. Czy Levi jest tak głupi, że nie widzi, iż ta flądra się do niego klei?! A może już się przyzwyczaił i mu to nie przeszkadza?! Coś go kusiło żeby podbiec do nich i przerwać tą sielankę, z drugiej jednak strony przypomniała mu się rozmowa na temat listów jaką odbył z czaranowłosym. Dowiedział się wtedy, że Petra jak to powiedział Levi 'ubzdurała' sobie, iż wezmą z kapralem ślub. Może to wcale nie były jej urojenia i naprawdę byli narzeczeństwem, a on wszystko zepsuł pojawiając się nagle w ich spokojnym życiu. Cicho odchrząknął na co mężczyzna wyrwał rękę z uścisku kobiety i podszedł do niego. W oczach dziewczyny dało się zauważyć zawód, zazdrość, złość, a przez moment nawet gniew czy nienawiść gdy z ust Ackermana padło "Dzień dobry kochanie". Po tych słowach pocałował nastolatka w policzek, a rudowłosa gdyby mogła już dawno wyszła by z siebie i stanęła obok. Chłopak był zdziwiony takim zachowaniem ze strony mężczyzny. Zazwyczaj jest raczej zimny zwłaszcza przy ludziach. Jednak wcale mu to nie przeszkadzało. Kobieta rzuciła chłopakowi wyzywające spojrzenie, lecz kiedy tylko Levi na nią spojrzał uśmiechnęła sie niewinnie. Para przyszłych rodziców usiadła razem przy stole i zaczeli rozmawiać o niczym począwszy od stanu zdrowia młodszego i na ewentualnych planach na dzień kolejny kończąc. Temu wszystkiemu przyglądała się zazdrosna Petra i już układała sobie plan w głowie jak pozbyć się chłopaka

Jak myślicie co ta ruda sz... znaczy nasza Petra zrobi? Za błędy przepraszam

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top