Rozdział trzydziesty dziewiąty

Padli na miękkie poduszki i wzdychając cicho  kontynuowali pieszczoty

Mężczyzna oderwał się zdyszany od zielonookiego i z uśmiechem spojrzał na czerwoną twarz nastolatka.
-Eren. Jesteś pewien, że możemy?- zapytał zmartwiony mężczyzna pochylony nad chłopakiem
-A czemu mielibyśmy nie móc?- szepnął już napalony zielonooki
-No wiesz...- zaczął czarnowłosy i sugestywnie położył rękę na brzuchu chłopaka. Twarz brunetka przybrała kolor krwisto czerwony. Jak mógł dać się ponieść emocjom i na choćby chwile zapomnieć o dzieciątku w jego wnętrzu. Odwrócił wzrok. Nie chciał patrzeć na starszego w takiej chwili. Było mu wstyd. A co gdyby jego małemu skarbowi stałaby się krzywda? Nie darowałby sobie tego. Powstrzymywał się od śmiechu. Jeszcze parę dni temu sam chciał go lub ją zabić. Naprawdę był okropny. Dobrze, że chociaż Levi zachował trzeźwość umysłu. Mężczyzna westchnął i podniósł się z łóżka. Domyślał się, że chłopak ma pewnie teraz jakieś głupie myśli. W sumie gdyby chodź raz mówił, robił lub myślał coś mądrego to by się zdziwił, ale właśnie za to go kocha. Za bycie tak uroczo nieświadomym i głupiutkim, niewinnym nastolatkiem. Prawdę mówiąc różnica wieku już dawno przestała mu przeszkadzać. Tym bardziej, że Eren potrafił się zachować jak dorosły i odpowiedzialny facet kiedy była taka potrzeba. Wyciągnął rękę do młodszego, aby i on wstał. Zielonooki niepewnie chwycił dłoń starszego i usiadł.
-To może wrócimy do pakowania twoich rzeczy? -zapytał nieśmiało wciąż zawstydzony. Kapral przytaknął i wrócili do poprzedniej czynności. Oczywiście Levi nie pozwolił chłopakowi się przemęczać, więc Erenowi pozostało obserwować poczynania ukochanego.
-Levi...- zaczął niepewnie- to dowiem się czegoś o tobie czy nie?- dokończył jakby pewniej jednak ciągle ze strachem. Czarnowłosy westchnął i spojrzał na chłopaka. Widząc, że nastolatek nie ma zamiaru się poddać usiadł obok niego
-Widzę, że nie odpuścisz.- westchnął ciężko -Niech Ci będzie- chłopak od razu się rozpormienił. Nie czuł się najlepiej z tym, że zmusza go do powiedzenia prawdy jednak ciekawość nie dawała mu żyć. -No więc moja matka była ciężko chora i zmarła kiedy byłem mały, a ojca nigdy nie poznałem- uśmiech chłopaka momentalnie zrzedł. Teraz już wiedział czemu mężczyzna nie chciał o tym mówić. Musiało być mu ciężko. Zszokowało go z jaką łatwością mężczyzna o tym mówi. Jakby wogóle go to już nie obchodziło. Wiedział jednak, że w głębi serca Levi cierpi i to w pewnym sensie jego wina. Mimo wyrzutów sumienia uważnie słuchał opowieści starszego patrząc się w niego jak w obrazek. Starszy kontynuował -Przez kilka lat opiekował się mną wujek, zniknął kiedy byłem nastolatkiem. Wcześniej próbował wciągnąć mnie w jakieś swoje szemrane interesy, ale nie udało mu się. Nadal nie wiem gdzie jest i czemu mnie porzucił. W tedy trafiłem do domu dziecka, gdzie mieszkałem dopóki nie skończyłem osiemnastu lat. Poznałem tam moich cudownych przyjaciół- Eren ożywił się i uśmiechnął
-To wspaniale. Będę mógł ich poznać?- zapytał szczęśliwy. Czarnowłosy westchnął
-Oni nieżyją- zielonooki zakrył usta dłonią
-J-ja  przepraszam. Nie wiedziałem- zdawał się być bardziej przejęty sytuacją niż sam opowiadający. Objął mocno starszego i szepnął- To musi być dla ciebie trudne. Już nic nie mów- mężczyzna odetchnął z ulgą. Nie chciał żeby chłopak wiedział za dużo. Również go przytulił i schował twarz w ramieniu chłopaka siedzącego teraz okrakiem na jego kolanach. Delikatny uśmiech wkradł się na jego usta. Co ten dzieciak z nim zrobił. Wstał z łóżka z ukochanym w ramionach i postawił go na podłogę. Spotkało się to z jękiem dezaprobaty ze strony młodszego. Zaśmiał się pod nosem i chwycił swoją walizkę.
-To co mogę się wprowadzić czy nie?- zażartował. Nastolatek chwycił go za dłoń i wyciągnął z pokoju. Rozpakowanie się nie zajęło mężczyźnie dużo czasu i już po pół godziny siedział razem ze swoją małą rodziną w salonie na kanapie. Wieczór minął im dość przyjemnie. Levi wykorzystując sytuacje i fakt iż było już ciemno, a jego ukochany boi się praktycznie wszystkiego włączył pierwszy lepszy horror i rozkoszował się obserwowaniem wewnętrznej walki chłopaka, który zapowiedział, że nie przytuli się do starszego nawet jeśli będzie się bał, a bał się z pewnością nie będzie. Szybko jednak złamał postanowienie i wtulil się w umięśniony tors ojca swojego nienarodzonego dziecka. W ramionach ukochanego odnalazł ukojenie na tyle duże, że usnął przytulony do czarnowłosego. Obaj nie zdawali sobie sprawy, że są obserwowani przez dwie osoby. Najpierw jedną zaglądającą do pokoju Levi'a, teraz drugą stojącą na dziedzińcu i wpatrującą się w oświetlone okno balkonowe i  sceny rozgrywające się w salonie.

Dawno mnie tu nie było, ale już wracam do żywych.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top